niedziela, 29 marca 2015

Tragiczna caryca Rosji Maryna Mniszchówna.

Chcę oderwać się od polityki i współczesności i przenoszę się do wieku XVII, burzliwego i okrutnego. Pragnę opowiedzieć o pierwszej kobiecie koronowanej na Kremlu na carycę Rosji. O dramatycznych losach pięknej polskiej wojewodzianki sandomierskiej Maryny Mniszchówny. Była jednym z czworga dzieci Jerzego Mniszcha, wojewody sandomierskiego i wpływowego magnata, dworzanina ostatnego Jagiellona króla  Zygmunta II Augusta.   Urodzona ok.1588 r. w Laszkach Murowanych,wchowywała się w rodowych dobrach w Rzeczypospolitej i na Ukrainie. Była wykształcona, jak większość panien z wielkiego rodu. Umiała czytać, pisać, śpiewać i haftować. W tym czasie w Rosji, po śmierci cara Iwana Groźnego, zasiadał na tronie Borys Godunow. Ze względu na swoje okrucieństwo, nie cieszył się poparciem wielu bojarów, pragnących pozbyć się tyrana.  Rosja często była terenem, gdzie objawiali się samozwańcy, podający się za zamordowanego syna władcy. 
W tym czasie  zjawił się osobnik, twierdzący, że jest Dymitrem, synem cara Iwana Groźnego, który podobno nie został przez ojca zamordowany, lecz ocalał. Kim był Samozwaniec? Podobno nazywał się Griszka Otrepiew i był mnichem w jakimś prawosławnym monasterze. Do dziś tajemnica jego pochodzenia nie została wyjaśniona. Rzekomy carewicz Dymitr, szukając sprzymierzeńców, udał się do polskiego magnata  księcia Konstantego Wiśniowieckiego i raz z nim 
Carowa Maryna Mniszchówna.
udali się do Sambora, rezydencji wojewody Jerzego Mniszcha. Tam Dymitr po raz pierwszy ujrzał Marynę. Była piękna, jak pokazują nam ówczesne portrety, o podłużnej twarzy, wyniosłym wyrazie i dużych oczach. Miała wówczas 16 lat. Być może była to miłość młodego Rosjanina do pięknej Polki, lecz przede wszystkim nadzieja, że ojciec Maryny wesprze starania Dymitra o tron moskiewski. Zaczął zabiegać o rękę panny. Następnie udał się do Krakowa na dwór króla Zygmunta III Wazy i starał się zainteresować monarchę swoimi planami, obiecując ścisły sojusz z Rzecząpospolitą, a nawet wprowadzenie do Rosji religii rzymskokatolickiej. Tym pozyskał sobie sympatię duchowieństwa polskiego oraz nuncjusza papieskiego. Król nie był szczególnie zainteresowany jego propozycją, ale niektórzy polscy magnaci uznali, że warto mieć na tronie Rosji człowieka, który będzie wszystko im zawdzięczał. W drodze powrotnej, Dymitr ponownie odwiedził Jerzego Mniszcha i wtedy doszło między nimi do porozumienia w sprawie zaręczyn z panną Maryną. Wojewoda olśniony myślą, że jego córka zasiądzie na tronie Rosji, nie wahał się dłużej i zgromadziwszy oddziały złożone z kozaków i w części z wojska polskiego, wkroczył na terytorium Rosji, tocząc po drodze ciężkie walki z armią cara Borysa Godunowa. Tymczasem w Rosji wybuchło powstanie przeciw znienawidzonemu carowi pod przywództwem księcia Szujskiego. Cara i jego syna Fiodora zamordowano, a zwycięskie wojska Dymitra i wojewodzy Mniszcha wkroczyły 20 VI 1605 roku do Moskwy. Tam Dymitr spotkał się z Marfą, wdową po carze Iwanie Groźnym, która rozpoznała w nim swego " syna".  31 VIII 1605 roku, Dymitr I koronował się na cara Rosji. Pragnąć poślubić Marynę, ofiarował jej ojcu milion złotych polskich, Smoleńsk i Siewierszczyznę, a jej księstwa pschowskie i nowogrodzkie. Panny nikt nie pytał, czy pragnie zostać żoną nieznanego bliżej mężczyzny. Była tylko kartą przetargową, którą grał jej ojciec. 22 lipca 1605 roku, odbył się w Krakowie ślub in procura Maryny Mniszchówny i cara Dymitra. W imieniu cara występował poseł rosyjski Własiew, a w uroczystości udział wzięli król Zygmunt III Waza, jego siostra Anna Wazówna, nuncjusz papieski oraz licznie zgromadzeni magnaci polscy. Ślub dawał biskup krakowski kardynał Bernard Maciejowski, w językach ruskim i polskim. Młoda pani ruszyła wraz z ojcem w licznym orszaku do Moskwy. Już w kwietniu 1606 r. Maryna przekroczyła granicę Polski i przybyła do Moskwy. 8 maja odbyła się jej koronacja na carową Rosji w Soborze Uspieńskim na Kremlu. Była pierwszą koronowaną monarchinią Rosji. 12 maja zaślubiła cara Dymitra I według obrządku prawosławnego, choć potajemnie Dymitr był katolikiem.
Lecz rządy nowego cara nie podobały się bojarom rosyjskim, szczególnie duchowieństwu prawosławnemu, obawiającemu się wprowadzenia do Rosji religii rzymskokatolickiej. W tajemnicy zawiązał się spisek pod przywództwem księcia Wasyla Szujskiego, który podburzył mieszczan Moskwy.  W nocy z 26 na 27 maja 1606 roku, zbuntowani mieszczanie przypuścili szturm do twierdzy kremlowskiej i zdobyli pałac carski. Dymitr został zamordowany, a Maryna uciekła kryjąc się pod spódnicą swej ochmistrzyni Barbary Kazaneckiej. Ale jej ucieczkę dostrzeżono i Marynę aresztowano wraz z ojcem, Stała się zakładniczką Szujskiego i zesłana do Jarosławia. Ciało Dymitra I spalono, a jego prochami nabito armatę i wystrzelono w kierunku Polski. W powstaniu poległo około 500 Polaków, wielu żołnierzy polskich i duchownych dostało się do niewoli.  Dopiero w dwa lata później Maryna po zrzeczeniu się praw do korony carskiej, została przez nowego cara Wasyla Szujskiego wraz z ojcem uwolniona. Lecz awanturnicza natura wojewody nie zamierzała poddawać się klęsce. Nie wyjechał z córką do Polski, lecz zatrzymał się w Tuszynie popierając drugiego samozwańca udającego zabitego Dymitra I. Ten obiecał  wojewodzie 300 tysięcy rubli i 14 miast na granicy Rzeczypospolitej za rękę córki. Mniszech zmusił Marynę, żeby w oszuście rozpoznała swego zabitego męża! Maryna pragnąc odzyskać koronę carską, poślubiła potajemnie Dymitra II. Lecz ten nie potrafił zapanować nad zgromadzonym wojskiem i uciekł z Tuszyna do Kaługi. Wtedy Maryna sama starała się opanować sytuację i zaczęła porozumiewać się z hetmanem Stanisławem Żółkiewskim. Dymitr II został zabity przez swego giermka Urusowa, a w Moskwie wybuchł bunt przeciwko władzy nowoobranego cara Wasyla Szujskiego. Wojska carskie zostały rozbite przez hetmana Żólkiewskiego  i armia polska wkroczyła do Moskwy. W 1611 roku Maryna urodziła syna Iwana Dymitrowicza i nie zaprzestała walki o tron.  Nie chciała wrócić do Polski, lecz związała się z atamanem kozaków dońskich Zaruckim, poślubiła go i razem stworzyli państwo kozackie w dorzeczu Wołgi, ze stolicą w Astrachaniu. W 1613 roku na tronie carskim zasiadł wybrany większością bojarów Michał I Romanow. Przyjął ustawę wykluczającą Marynę i jej syna z praw do korony. W maju 1614 roku w Astrachaniu wybuchł bunt przeciwko atamanowi Zaruckiemu. Maryna z synem i mężem uciekli, lecz dostali się do niewoli, a kozacy przekazali więźniów nowemu carowi. Romanow rozkazał Zaruckiego wbić na pal, a małego Iwana Dymitrowicza powiesić. Egzekucja odbyła się na Placu Czerwonym. Maryna złamana nieszczęściami ocalała, lecz z polecenia cara została zesłana do twierdzy Kołomny i osadzona w jednej z baszt. Zmarła na wiosnę 1615 roku, skrytobójczo zamordowana.
Tak skończyła się olśniewająca kariera pięknej Polki, jedynej, która nosiła koronę carowej Rosji.

czwartek, 26 marca 2015

"Oto dziś dzień krwi i chwały"

26.03.2015 r.

" Oto dziś dzień krwi i chwały"

 Minęło 72 lata od dnia 26 marca 1943 roku, w którym to grupa chłopców z harcerskich Szarych Szeregów, odbiła z rąk gestapowców aresztowanego przyjaciela Janka Bytnara, pseudonim "Rudy".   Znamy ten bohaterski czyn młodzieży pod nazwą: "Akcji pod Arsenałem". Czytaliśmy z zapartym tchem książkę o nich: "Kamienie na szaniec", oglądaliśmy film " Akcja pod Arsenałem". 
Było ich trzech: "Zośka" Tadeusz Zawadzki, "Alek" Aleksy Dawidowski i "Rudy"Janek Bytnar. Łączyła ich serdeczna przyjaźń od czasów szkolnych. Byli harcerzami polskimi, wychowanymi w duchu patriotycznym. Kiedy wybuchła II wojna światowa i Polska stała się krajem okupowanym przez hitlerowców, trzej przyjaciele nie wahali się ani chwili i wraz z innymi harcerzami podjęli walkę z okupantem, najpierw w Małym Sabotażu, potem w już w ramach akcji sabotażowych w Grupach Szturmowych. Byli bardzo mlodzi, niewielu z nich przekroczyło 20 lat. A jednak z całą świadomością poświęcili swoje młode życie, walcząc o wyzwolenie ojczyzny.
Gdy "Rudy" został aresztowany i osadzony na Pawiaku, jego serdeczny przyjaciel "Zośka" postanowił, że trzeba za wszelką cenę uwolnić Janka z rąk gestapo. Codziennie auto-więźniarka, przewoziło aresztowanych na przesłuchanie do gmachu gestapo na Szucha. "Zośka" opracował plan odbicia Janka właśnie, w czasie przejazdu więźniarki. Z niecierpliwością czekał na zezwolenie dowództwa na akcję. Wiedział, że w tym czasie "Rudy" był straszliwie torturowany, gdyż gestapowcy pragnęli wydobyć od niego zeznania, zdając sobie sprawę, że mają w ręku jednego z przywódców podziemnej organizacji. Lecz "Rudy"w milczeniu znosił bestialskie męczarnie. Przyjaciele zdawali sobie sprawę, że wkrótce umrze na skutek śmiertelnego pobicia. Z radością przyjęli zgodę dowództwa na planowaną akcję.  Operacja jest bardzo niebezpieczna,w samym centrum stolicy, w jasny dzień, gdy ulice pełne były uzbrojonych po zęby Niemców. Ale wbrew wszystkiemu chłopcom udaje się odbić " Rudego", lecz nie bez strat własnych. W walce zostaje ciężko ranny "Alek".  Umiera w ten sam dzień, w którym odchodzi "Rudy". W miesiąc po śmierci "Rudego" dowództwo zleca likwidację gestapowców Schulza i Langego, odpowiedzialnych za torturowanie "Rudego"i wyróżniających się szczegolnym bestialstwem.  Obaj  zostają zastrzeleni z wyroku Polski Podziemnej.
 Kilka miesięcy później ginie "Zośka", trafiony kulą w serce, przy likwidacji posterunków żandarmerii niemieckiej w Sieczychach. Spoczywa na Cmentarzu Powązkowskim, w jednym grobie ze swoim najbliższym  przyjacielem "Rudym".Bohaterskie dzieje młodziey, dzieci stolicy, która w niedługim czasie w większości polegnie w Powstaniu Warszawskim. 
Często zastanawiałam się, skąd w tych chłopcach i dziewczętach, bo w akcjach brały udział także dziewczęta, niemal jeszcze dzieciach, taki wspaniały charakter i wiara w ideały. Taki gorący partiotyzm, o jakim współczasna młodzież nie ma pojęcia. Patriotyzm, który nakazał im poświęcić swoje młode życie w walce o wolność Polski.
Otóż jestem pewna, że ich charakter kształtowała przede wszystkim rodzina, zwykle inteligencka, choć nie zawsze. W polskich rodzinach w okresie międzywojennym wpajana była dzieciom od najmlodszych lat  miłość ojczyzny. Patriotyzm wynosili z rodzinnych tradycji i opowieści o walkach przodków w Powstaniiu Styczniowych, Listopadowym, czy w Legionach Dąbrowskiego. Wierszyk: " Kto ty jesteś? Polak mały" znany był równie dobrze, jak codzienny pacierz. Również przedwojenna szkoła kształtowała charaktery swoich uczniów, wpajając im dumę narodową i ucząc dziejów ojczystych. Wtedy hasło: Bóg Honor i Ojczyzna, nie były pustym sloganem, którym posługują się dzisiejsze  partie polityczne, nie zastanawiając się nawet nad sensem tych słów.  Także Kościół krzewił wśród młodzieży miłość do Boga i Polski. Te trzy środowiska: rodzina, szkoła i Kościół, potrafiły w ciągu tego dwudziestolecia wychować pokolenie, jakiego nigdy nie było i już nigdy nie będzie. Pokolenie Kolumbów! Dziś oglądałam w regionalnej telewizji Wrocław wspomnienie o tych trzech cudownych chłopcach, ich przyjaźni i miłości. Obawiam się, że inne ośrodki telewizyjne nie wspomną o tym dniu krwi i chwały.
  

środa, 11 marca 2015


 11.03.2015 r.
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci.... dostaje po mordzie!

Nie ukrywam, ze zaczynam się bać tego naszego bezmyślnego potrząsania szabelką w chwili, gdy może ważą się losy Europy i nas samych. Bo żebyśmy jeszcze tę ostrą szabelkę mieli, ale nasza armia przedstawia się niemal żałośnie. Niecałe 100 tysięcy żołnierzy bardzo kiepsko uzbrojonych w przestarzały sprzęt kupowany przez nas za kolosalne pieniądze w USA. W razie wojny jesteśmy wystawieni na pierwszy ogień, ponieważ Rosja doskonale wie o służalczym posłuszeństwie naszych władz wobec zamorskiego przyjaciela. O takim przyjacielu mądre przysłowie mówi: "Boże, skarz moich przyjaciół, z wrogami sam sobie dam radę". 
Stany Zjednoczone uwielbiają wtrącać się absolutnie do każdego konfliktu na świecie. Poprzednio istniały dwie główne strefy wpływów: jedna Stanów Zjednoczonych, to jest Ameryka Południowa, część Afryki oraz Azji, Polinezja. Druga strefa  wpływów Rosji, i obejmowała część Europy Wschodniej, Bliski Wschód oraz Kubę i coś tam jeszcze. Widocznie politykom zza oceanu taka strefa wpływów już nie odpowiadała, więc wypadki potoczyły się według zwykłego scenariusza. W Kijowie nagle pojawili się patrioci i utworzyli Majdan. Z kolei Majdan zażądał przystąpienia do Unii Europejskiej i wprowadzenia NATO, które jest zbrojnym ramieniem USA w Europie. Następnie ci sami patrioci zrobili rozróbę i pozbyli się wybranego w demokratycznych wyborach prezydenta, który doskonale rozumiał, że Ukraina w Unii będzie solą w oku Rosji, która nie zechce mieć pod nosem NATO i milusińskich z Waszyngtonu i zareaguje. Potem naturalnie odbyły się nowe wybory i do władzy błyskawiczie doszli ludzie o orientacjach proamerykańskich, z dużą kasą, a nowy prezydent zarządał przyjęcia Ukrainy do NATO.  Pokażcie mi kraj, który spokojnie będzie patrzył, jak mu rakiety amerykańskie staną na granicy?
Ameryka jest mistrzem w rozniecaniu konfliktów i obracaniu ich na swoją korzyść. W 1983 roku, to najpotężniejsze mocarstwo na świecie, napadło na maleńkie państwewko karaibskie Grenadę, pod pozorem, że  ten najbiednieszy kraik na świecie, jest agenturą radziecko-kubańską. Propaganda USA ciężko pracowała, żeby znaleźć pretekst ataku. Okazało się, że nieszczęsna Grenada nie posiadająca armii ani uzbrojenia, jest bardzo groźna i zakupuje broń na Kubie, buduje lotnisko wojskowe oraz zamierza wymordować amerykańskich turystów. Trzeba ich bronić! Prezydent Reagan wysłał armadę okrętów wojennych z 7500 marines. samoloty, śmigłowce bojowe i ciężką artylerię. Na wyspę wkroczyła armia amerykańska, mordując ludność cywilna, bo Grenada wojska nie miała. Ludność "radośnie" witała okupantów, wywieszając entuzjastyczne transparenty m. inn. z napisem:"KGB zachowujcie się". Potem wybrano "demokratyczny" rząd który jest zależny od USA i kropka. Ta agresja miała na celu sprawdzenie reakcji opinii publicznej. Podobny scenariusz zastosowano 20 lat później napadając na Irak, Somalię, Syrię, Liban, Afganistan i.... no właśnie.
Obecnie rząd USA zdecydował się wysłać broń na Ukrainę, a razem z bronią pojadą instruktorzy, a potem marines i reszta armii. Oczywiście wyłącznie w celach pokojowych! Nikt nie bierze pod uwagę faktu, że ta broń może kiedyś być skierowana przeciwko nam! Jednocześnie na Łotwę, która nagle zaczęła panicznie bać się Rosji, idą setki amerykańskich czołgów, broni pancernej itd. A Łotwa jest o rzut kamieniem od granic Rosji - bardzo dogodny punkt strategiczny. Polska, jak zwykle służalcza, przyjmie na swoje terytorium 11 tysięcy żołnierzy NATO, ( za co ich utrzymamy?) a rząd polski przeznacza wielkie sumy na zbrojenia, bo pan prezydent stwierdził, że Rosja się zbroi, to i my musimy.
Dlatego ty biedny emerycie, dostaniesz 36 zł podwyżki (na papierze), żeby władze mogły zakupić stary szmelc w USA. W Polsce TVP i Polskie Radio, dosłownie wychodzą ze skóry, żeby Rosji dokopać, oczywiście w przenośni i pognębić ją w oczach i uszach obywateli. Wcale się nie zdziwię, kiedy rocznicę wybuchu II wojny światowej będziemy obchodzić 17, a nie 1 września, i okaże się, że Powstanie Warszawskie zdusiła Armia Czerwona, rzucając na stolicę bombę atomową! Ostatecznie nasi zachodni sąsiedzi Niemcy są przyjaciółmi, zaś przyjaciół się nie obraża. Ludzie i tak we wszystko uwierzą, bo Ruska nie kochają. 
Dlatego naprawdę zaczynam się bać obserwując, jak rząd, a nawet niektóre partie opozycyjne, pchają nas z przepaść swoją bezmyślną i uległą polityką, nie mającą nic współnego z polską racją stanu. Wtrącając się w nakręcony konflikt rosyjsko-ukraiński, Polska może dostać mocno po łapkach, albo po prostu po dupie. Czego ani sobie ani nikomu z rodaków nie życzę.

poniedziałek, 2 marca 2015

Po co żeś tu przyszedł? A także co nieco o bezstresowym wychowaniu młodzieży.


2.03.2015 r.


Przyznaję, że dziś kilka razy byłam bardzo zdumiona i raz niebotycznie wkurzona. A zaczęło się to od wiadomości, że nasz bohater Solidarności marszałek Senatu pan Borusewicz, wybierał się na znajomy pogrzeb, ale Rosja powiedziała: - nie lzia! I tak byli uprzejmi, że oznajmili mu jeszcze w Polsce, iż jest persona non grata, bo mogło się zdarzyć, iż zostałby zatrzymany dopiero na lotnisku w Moskwie. Po co żeś tu przyszedł? Po co żeś tu wlazł?
Naturalnie TVP wraz z innymi ośrodkami rozdarły szaty, głośno się zastanawiając, dlaczego panu marszałkowi, tak zacnemu człowiekowi, Rosja pokazała środkowy palec. Ale wskażcie mi drugi kraj, nawet włącznie z Ukrainą, gdzie by w codziennej prasie, w wiadomościach telewizyjnych i radiowych, było byle jadu i nienawiści do Rosji, co u nas? Dzień w dzień obrażany jest prezydent, władze rosyjskie i sam naród rosyjski. Dowiedziałam się nawet, że młodzież polska masowo zgłasza się do organizacji paramilitarnych, żeby tym ruskim dokopać. Wolę nie dyskutować nad tym, kto by komu dokopał, bo to byłoby zbyt niepoważne.
Mam zwyczaj, ze słucham uważnie wiadomości z kilku stacji telewizyjnych. Dziś dosłownie wściekłam się na przekręt, jaki zastosował program I TVP w Wiadomościach o godz. 19,30. Rozchodzi się o informację dotyczącą zbrodni dokonanej przed dwoma laty na rodzinie w Gdańsku.
Polsat podał, że zbrodni dokonał Azer, legitymujący się dowodem rosyjskim. Tymczasem już w wiadomościach I programu TVP, dowiedziałam się ze zdumieniem, że zbrodni dokonał Rosjanin! To jest po prostu obrzydliwe i godne potępienia kłamstwo polskiej telewizji, chcącej w ten sposób podburzyć widzów przeciwko Rosji. Prawda jest taka, że żaden Azer Rosjaninem nie jest, gdyż jest Azerbejdżaninem, które to państwo niegdyś do Związku Radzieckiego należało, więc wielu ludzi posiada tam rosyjskie dowody, ale Rosjanami nie są!
Tak się właśnie uprawia wrogą propagandę, a potem wielkie zdumienie, że pan marszałek nie będzie miał okazji co nieco się przewietrzyć, bo w tym Senacie kapinkę zapleśniał, i powiedzieć na pogrzebie w Moskwie kilku ważkich słów. Jego podróż kosztowałaby polskich podatników ładnych kilkanaście tysięcy złotych polskich, więc lepiej niech siedzi w Polsce i mówi sobie, a muzom, jakby powiedział Jan Kochanowski! W Moskwie powietrze nie jest zdrowe i mógłby dostać kataru, lub przywieźć Rosjanom w podarunku odrę, jakiej ci u nas dostatek.
Po wielkiej euforii z oskarową „Idą”, która nie każdemu się spodobała, bo jest nudna jak flaki z olejem, mamy dziś „Orły”, najwyższe polskie nagrody filmowe. Startują do niej filmy, biograficzny: „Bogowie”, o prof. Relidze, a także w kategoriach historycznych film „Jack Strong” – czyli o naszym bardzo kontrowersyjnym bohaterze za dolary, pułkowniku Kuklińskim. Cholera, jak tylko o nim pomyślę, natychmiast przypominam sobie kapitalną scenę z sienkiewiczowskiego „Potopu” tom II, str.308.
Pan Andrzej Kmicic rozmawiał z pułkownikiem Kuklińskim, pardon Kuklinowskim, zdrajcą na usługach USA. Oj, coś mi się pokićkało, zdrajcą na usługach Szwedów pod Jasną Górą.
Pan Kmicic grzecznie posła spytał: - I mogę ci jako prywatnemu odpowiedzieć?
- Jako żywo! Sam proponuję.
- Tedy słuchajże mnie, panie Kuklinowski (tu Kmicic nachylił się i spojrzał w same oczy zabijaki) jesteś szelma, zdrajca, łotr, rakarz i arcypies! Masz dosyć, czy mam ci jeszcze w oczy plunąć?
-Kuklinowski zdumiał się do tego stopnia, że przez chwilę trwało milczenie.
- Co to?... Jak to? Słyszęż ja dobrze?
- Masz, psie, dosyć, czyli chcesz, bym ci w oczy plunął?
Kuklinowski błysnął szablą, lecz Kmicic schwycił go swą żelazną ręką za garść, wykręcił ramię, wyrwał szablę, następnie trzasnął w policzek, aż się rozległo w ciemności, poprawił z drugiej strony, obrócił w ręku jak frygę i kopnąwszy z całej siły, wykrzyknął:
- Prywatnemu, nie posłowi!....
Tak to się niegdyś traktowało zdrajców. Nikt o nich filmów nie kręcił i nie próbował wmawiać narodowi, że szpieg i zdrajca to szlachetny honorowy człowiek, dobry syn ojczyzny. Nie dałabym trzech groszy, że właśnie film o Kuklińskim dostanie jedną z głównych nagród, bo młodzież powinna się uczyć, jak sprzedawać własną ojczyznę za dolary. Zresztą film jest antyrosyjski, więc akurat aktualny!
Żeby było śmieszniej, w tygodniku programów filmowych i seriali „KURIER TV” w streszczeniu filmu „Szwadron”z czasów Powstania Styczniowego podano. Cytuję: ”Kosynierzy próbują stłumić powstanie styczniowe.” Kropka.
Akurat w tym temacie jestem biegła, bo sama napisałam dużą powieść o roku 1863. Naczytałam się także wiele opinii o przyczynach upadku powstania, ale żeby polscy kosynierzy próbowali powstanie stłumić, do tego za pomocą kos? Tego jeszcze nigdy nie słyszałam. Gdyby żył nieoceniony profesor Kieniewicz, znawca powstania, twórca fundamentalnego dzieła o roku 1863, byłby nielicho zdumiony. Bo takiej rewelacji nigdy się nie spodziewał.
Ale mniejsza o politykę i kiksy dziennikarskie.
Zamierzam opowiedzieć moim drogim czytelnikom o pewnym wydarzeniu. Ale zacznę ab ovo! Otóż niemal pod moim oknem jest nowo zbudowany park zabaw dla dzieci. O obsikiwaniu go przez pieski już pisałam. Ale teraz muszę wspomnieć o starych i młodych wandalach, którzy usiłują zniszczyć to, co społeczeństwo za swoje pieniądze dla dzieciaków zbudowało. Bardzo często widzę z okna, jak starsi i młodzi chuligani próbują wyrywać jakieś urządzenia do gimnastyki, lub po prostu coś poknocić. Ktoś powie, to dlaczego nie wezwie pani policji? Nie mogę, bo zanim ktokolwiek by przyszedł, wandale już dawno byliby daleko. Często słyszę, jak w nocy próbowano łamać ustawione sprzęty do zabawy, ale jakoś nikt nie reaguje.
Dopiero przed kilkoma dniami oczy mi się otwarły i przyszłam po rozum do głowy. Byłam niewidocznym świadkiem takiej scenki. W parku jakiś małoletni chuligan zamierzał właśnie coś połamać, czy zepsuć. Przechodzący policjant zwrócił mu grzecznie uwagę, żeby sobie dał spokój i odszedł. Sądziłam, że na smarkaczu zrobi to jakieś wrażenie, ale grubo się pomyliłam. Szczeniak wziął się pod boki i zaczął pyskować stróżowi prawa. Policjant próbował mu jeszcze coś perswadować, lecz bez skutku. Smarkacz wydzierał się na niego, doskonale wiedząc, że policjant nic nie może mu zrobić! Kompletnie nic!
Dotknie go, to małolat przed sądem zezna, że policjant go pobił, a pan sędzia da mu wiarę, bo dzieci w tym kraju nie bije się nawet kwiatkiem. W przeciwnym razie dziecko dostałoby kompleksów i konieczna byłaby pomoc psychologa, bo w przyszłości kochany malec mógłby wyrosnąć na złego człowieka, zbrodniarza, socjopatę, a nawet ateistę!
Więc biedny stróż prawa stał bezradnie słuchając, jak szczeniak go ochrzania. Nie wiadomo jakby się ta scena skończyła, gdyby nie pewna starsza pani, która usłyszawszy bezczelne i złośliwe wykręty małolata, podeszła i powiedziała: - Słuchaj, pan policjant nie może ci nic zrobić. Ale ja mogę dać ci w łeb i w d...pę, jak nie przestaniesz pyskować, jasne?
To widocznie trafiło gówniarzowi do przekonania, bo spuścił głowę i nawiał.
Są to widoczne skutki tak zwanego wychowania bezstresowego. Dziecka nawet klapnąć nie można, bo to przestępstwo i rodzic może pójść do pudła. Oczywiście, jestem przeciwna przemocy wobec małego dziecka. Ale tak dziwnie się składa, że im więcej istnieje zakazów fizycznego karania dzieci, tym częściej słyszymy w środkach przekazu o okrutnym znęcaniu się nad dziećmi, dochodzi nawet do zabójstw! Dawniej nie słyszano o takich wypadkach. Więc jak to wygląda w praktyce? Z dzieciństwa pamiętam, że niemal wszystkie dzieciaki dostawały lanie, podobnie jak ich rodzice, dziadkowie, pradziadkowie i praprapra.... i nikt nie robił z tego tragedii, nie wzywał psychologa, a dzieci wyrastały na normalnych porządnych ludzi. To tak zwane bezstresowe wychowanie okazuje się niebezpieczne dla samych dzieci. Wychowane w przekonaniu, że nikt im zagrażać nie może, wchodzą w dorosłe życie i wtedy zaczyna się tragedia, bo w kapitalistycznym społeczeństwie istnieje wyścig szczurów. Radzą w nim sobie tylko najsilniejsi, najtwardsi, reszta odpada. To już zaczyna się od szkoły, dlatego w ostatnich czasach tyle młodych dziewcząt i chłopców popełnia samobójstwa, jak choćby te dwie nieszczęsne dziewczyny znalezione ostatnio w lesie, o czym mówiła telewizja. Dlaczego odebrały sobie życie, nie wiadomo. Ale może właśnie zaszkodziło im to bezstresowe wychowanie, niegdyś w Polsce nie znane?