czwartek, 8 listopada 2018

MASZERUJMY Z PIEŚNIĄ NA USTACH!





Zbliżające się święta 100-lecia Odzyskania Niepodległości zapowiadają się wyjątkowo ciekawie i emocjonująco. Ze wzruszeniem patrzyłam jak nasz zacny pan prezydent wraz z małżonką trudził się, przygotowując biało-czerwone chorągiewki, aby rozdać je rodakom. Ruchem dłoni odpędziłam z głowy niemądrą myśl - kto za to zapłaci?                            
  
Podobno w Stanach Zjednoczonych prezydent musi rozliczać się przed podatnikami z każdego wydanego dolara, bo w przeciwnym razie wyborcy złośliwie oleją go w najbliższych wyborach. Na szczęście taki mało patriotyczny zwyczaj nigdy do Polski nie trafi!

Pan prezydent ma naprawdę duży ambaras – iść czy nie iść w pochodzie? Najpierw uznał, że pójdzie i zaprosił gości, potem stwierdził, że nie pójdzie, ale będzie świętował oficjalnie. Potem zrobiła się kompletna zadyma, bo członkowie ONR-u, Młodzieży Wszechpolskiej, oznajmili, że oni pomaszerują wraz z zaproszonymi przedstawicielami skrajnej prawicy z całej Europy. W odpowiedzi, pani prezydent Warszawy oświadczyła, że marszu nie będzie! Stolica Polski nie jest przygotowana by zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom, wiedząc z doświadczenia, że nasza patriotyczna młodzież potrafi odpowiednio okazale się zaprezentować.


Ich marsz wypadłby w czasie, kiedy dzielna polska policja zmaga się z nękającą ją epidemią. Nie ustalono, czy to grypa, odra, czy sepsa, jednak biedni policjanci masowo kładą się do łóżek. Podejrzewam, że stróże porządku ze stolicy, musieli się przeziębić jakiś czas temu, uczestnicząc w kolejnej miesięcznicy! W tym miejscu życzę naszym drogim policjantom, aby dbali o swoje zdrowie jak najdłużej, bo dobro społeczne wymaga od nich pracy pełnej trudu i poświęcenia.

Ale to jeszcze nie wszystko. Otóż 10 listopada w Warszawie na Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego, odbędzie się spektakl….pardon, chciałam napisać, uroczyste odsłonięcie pomnika pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dlaczego pomnik ustawiono właśnie na tym placu, kiedy nasza stolica jest taka duża, nie wiadomo. Być może postanowiono, by sześciometrowy pomnik Kaczyńskiego, zakasował o wiele mniejszy monument z Marszałkiem.

Ale czy to ważne, jak wysoki jest pomnik? Pewien generał francuski próbował być dowcipny i powiedział Napoleonowi, że przewyższa go o głowę. Napoleon zmierzył go lodowatym spojrzeniem i rzekł: - Generale, jeszcze jedno słowo, a natychmiast każę zlikwidować tę różnicę!

Jak już wspomniałam, posąg byłego prezydenta ma sześć metrów wysokości i Kaczyński stoi w postawie: „Lenin wiecznie żywy!” Ale autor tego dzieła twierdzi z zadowoleniem, że pomnik ma dobre oświetlenie i jest imponujący. Ja mu wierzę na słowo.
 Jak wiadomo polski parlament to miejsce bardzo dynamiczne. Posłowie mają burzliwe temperamenty i z mównicy padają niekiedy ostre słówka. Zakaz manifestacji narodowców, wzbudził w posłach niezwykłe wzburzenie. 

Podczas gdy jedni przedstawiciele narodu, chwalili decyzję pani prezydent, inni energicznie się temu sprzeciwiali. Pan poseł Dominik Tarczyński, z trybuny sejmowej nazwał posła z opozycji idiotą!
No jak tak można? Gdyby jeszcze powiedział dureń, osioł, albo coś milszego, ale zaraz idiota? Nieładnie. 

Widocznie nie wszystkim się to spodobało, bo pan Dominik został wezwany przed Oblicze! A że wychodził z ławy poselskiej dosyć niemrawo, pomogła mu koleżanka, energicznie go wypychając. Stanął więc pan Dominik przed Obliczem i pochylił się nisko, wypinając przy tym pupę na marszałka sejmu! Wysłuchawszy, co Ono ma mu do powiedzenia, w pokorze wrócił na swoje miejsce. Patrząc na jego minę, miałam łzy w oczach. Biedaczek, ciekawe, że niegdyś rodzice dali mu znaczące imię.

Dominikanes – znaczy po łacinie „ pańskie psy”! O, nie jest to, broń Panie Boże, żadna aluzja, ale tylko zwyczajne skojarzenie.
Sejm nasz umiłowany, w trosce o dobro narodu, zafundował nam nowy dzień świąt – 12 listopada! Niektórzy pomawiają ojców ojczyzny o głupotę, a nawet złą wolę, wyliczając koszta tego świętowania na 6 miliardów złotych i spowodowanie potwornego bałaganu. Ale to tylko podłe kłamstwa totalnej opozycji. Wdzięczny naród będzie 12 listopada świętował, zalewając robaka po 11 listopada, kiedy to ku czci 100-lecia, chlał na umór, rozjeżdżał się samochodami w stanie wskazującym, lub po narkotykach, i jak to u nas bywa z długim weekendem, powiększał grono aniołków, rozwalając się o drzewo!

Pan prezydent chętnie podpisał tę uchwałę, prawdopodobnie długopisem otrzymanym od prezydenta Trumpa i radośnie oznajmił, że pochód się odbędzie. Pójdzie wielki marsz państwowy z prezydentem na czele, łącząc wszystkich podzielonych Polaków, trasą którą zamierzali pójść nasi młodzi patrioci.
 Rozpoczęcie pochodu o godzinie 15-tej! Zatroskany o dobro wszystkich Polaków pan prezydent zapomniał, że mamy czas zimowy, więc o 15-tej już zaczyna się szarówka. W związku z powyższym, patriotyczna Młodzież Wszechpolska, oświetli mu drogę racami, pochodniami i nie pozwoli, żeby pan prezydent razem z całym pochodem pobłądził.

Będziemy więc świętować przez trzy dni kolejnego weekendu,”jedząc. pijąc, lulki paląc”. Wprawdzie ludzie złej woli oskarżają naszą drogą, pisowską władzę o to, że przez dwa lata nie potrafili przygotować odpowiednio imponującego widowiska, gdyż niestety nasze pokolenie już nie doczeka 200-setnej rocznicy Odzyskania Niepodległości i musimy zadowolić się tym, co mamy. A mogłoby to być widowisko wielkie, niezapomniane, jak wielką i długą była walka naszych przodków o odzyskanie tej „ co nie zginęła, póki my żyjemy”.
Są tacy, co przebąkują, że w PRL-u wszystkie wielkie widowiska były perfekcyjnie przygotowane. Też porównanie? W tym słusznie minionym okresie, Komitet Centralny powiedział: „Ma być defilada na 1000-lecie Polski!” Koniec, kropka! Defilada była i to taka, którą do dziś oglądamy z otwartymi z podziwu ustami. Ale przecież PiS nie może nic nakazywać, bo to rząd miłujący naród i demokrację. Cała reszta, to oszczerstwa i kłamstwa rozsiewane przez lewaków, potomków UB-owców, komunę, gorszy sort i zdradzieckie mordy.
Polacy często oskarżają sąsiednie kraje o wrogość, ale to nie jest cała prawda, bo najzajadlejszymi wrogami jesteśmy dla siebie my – Polacy! Kłócimy się, nienawidzimy się i gotowi jesteśmy w jednej chwili zniszczyć to, co poprzednie pokolenia krwią i raną wywalczyły i zbudowały. Tak było od pokoleń i tak jest obecnie. Dobrze o tym wiedział Juliusz Słowacki, dedykując rodakom ten gorzki i jakże prawdziwy wiersz!

Szli krzycząc: ”Polska! Polska!” - wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;
Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,
Szli dalej krzycząc: „ Boże, ojczyzna! ojczyzna!”.
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?”
 ----------------------------------------------------------------
PS. Kochani moi. Nie piszcie komentarzy pod blogiem, bo ich nie otworzę. Google coś z tym zrobiły i dobry informatyk nie mógł sobie z tym poradzić. Wasze uwagi są dla mnie ogromnie cenne, bo dowiaduję się z nich, co się Wam podoba, a co nie. Piszcie swoje uwagi na Gogle + wtedy będę mogła je przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz