sobota, 5 stycznia 2019

BUBLE, TO NASZA SPECJALNOŚĆ!



Na biurku posterunku policji rozdzwonił się telefon. Policjant podnosi słuchawkę.
- Policja, słucham!
W słuchawce rozlega się rozhisteryzowany głos płaczącej kobiety:
- Policja? Błagam, pomóżcie mi. Mąż mnie bije!
Chwila ciszy i pada pytanie:
- ile razy panią pobił?
- Raz. Dał mi kopniaka i kazał wypierd...ć! Przyjedźcie zaraz, bo mnie zabije!
- Hm, bardzo mi przykro, ale nie mamy podstaw, żeby interweniować. Jak mąż dowali pani następnym razem, proszę do nas zadzwonić.
Taka, mniej więcej, rozmowa mogłaby się odbyć, gdyby projekt nowelizacji ustawy o przemocy w rodzinie, został uchwalony przez Sejm. A niewiele brakowało!
Projekt ustawy o przemocy domowej, stwierdzał iż: „Przemocą nie będzie jednorazowe pobicie.” Takie pobicie, choćby bardzo dotkliwe, to dla resortu rodziny za mało, aby osobę pobitą uznać za „doznającą przemocy domowe!!!

Projekt nowelizacji ustawy ukazał się w Sylwestra - 31. XII. 2018 r. kiedy Polacy myśleli o zabawie i opublikowany został na stronie Rządowego Centrum Legislacji pod nazwą: ”O przeciwdziałaniu przemocy domowej” Zmieniono nazwę z „o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie”, na „przemocy domowej”.„ Autorką tej złowrogiej ustawy podobno jest pani E. Bojanowska, wiceminister Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Socjalnej. Wydaje się jednak, że jest ona tylko kozłem ofiarnym, zaś prawdziwą odpowiedzialność za tę ustawę ponosi minister E. Rafalska, gdyż na wszystkich dokumentach widnieją jej podpisy. Naturalnie, pani Rafalskiej włos z głowy nie spadnie, to pewne. Tłumaczy ona, że był to dopiero projekt ustawy, jeszcze nie gotowej i mającej trafić na konsultacje. Ale to kłamstwo, gdyż taki dokument nie byłby jeszcze publikowany na stronie Rządowego Centrum Legislacji.
Podobno autorka ustawy pani wiceminister E. Bojanowska.
 Siąść i płakać, czy wstać i przeklinać?
Projekt zawierał także fragment, mówiący o tym, że zgłoszony incydent, będzie wpisany do Niebieskiej Karty, jedynie na życzenie osoby poszkodowanej. Niebieska Karta, to dokument spisywany przez funkcjonariusza policji i stwierdzający przemoc w rodzinie. Notuje się w niej, czy przemoc była jednorazowa, lub wielokrotna. Karta stanowi także dowód w sądzie. Autorce nowelizacji projektu, pani minister ds. Rodziny, nie przyszło nawet na myśl, że ofiara często boi się swego dręczyciela i woli nie zapisywać pobicia!
Kiedy po ukazaniu się tego dokumentu, zrobi się niemały huczek, 2 stycznia br. głos zabrał pan premier Morawiecki stwierdzając, że projekt ustawy wróci do wnioskodawców, w celu wyeliminowania z niej pomyłek. Jeszcze jeden pisowski bubel wróci do swego twórcy! Wydaje się, że grubą pomyłką jest całe pisowskie ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Socjalnej, ze swoją minister panią Rafalską! Pomimo bicia się w piersi i tłumaczenia, że taki dokument w ogóle nie powinien był się pojawić, faktem jest iż partia i rząd PiS-u, nienawidzi kobiet i czyni wszystko, aby im szkodzić.
Rafalska i Bojanowska na fecie z okazji dwóch lat rządów PiS-u.
  Wspomniana ustawa była zgodna z nakazem Kościoła twierdzącego, że w rodzinie przemocy nie ma, a Konwencja Rady Europejskiej w spawie przemocy wobec kobiet, jest sprzeczna z religią! W ciągu trzech lat swoich rządów, PiS poświęcił wiele czasu na tworzenie przepisów zaostrzających prawo do stosowania aborcji, aż do całkowitego jej zakazu. Kobiety mają obowiązek rodzenia płodu uszkodzonego, nie nadającego się do życia. Biskupi nauczają, że kobieta zgwałcona i zażywająca potem pigułkę antykoncepcyjną "dzień po", jest bardziej grzeszna, niż jej gwałciciel! Biblia nie zakazuje bicia dzieci i kobiet, więc nie jest to przestępstwem, a jedynie „wyrazem niezadowolenia”!
Konwencja RE o przemocy w rodzinie jest niezgodna z religią, powiedział arcybiskup Polak.
Niemal codziennie słyszymy w wiadomościach telewizyjnych o nieludzkim znęcaniu się nad małymi dziećmi przez matki i ojców, lub konkubentów. Często pobicie jest tak dotkliwe, że dochodzi do śmierci dziecka. Niedawno podano straszną wiadomość o kobiecie, która rodziła dzieci i zabijała je, zakopując pod progiem domu, w ogrodzie, lub pakując do lodówki, czy zamrażalnika. Rodziła, bo nie miała sposobu, aby pozbyć się tych ciąży. Niektóre matki zaraz po porodzie niechciane dzieci zabijają i wyrzucają w reklamówce na śmietnik. Uważam, że krew tych biednych, niechcianych dzieci, jest na rękach PiS-u i Kościoła.
Lekarze nie byli w stanie uratować dziecka
 Żyłam w czasach PRL-u i sądzę, że pod tym względem była tam demokracja i nikt nie nakazywał kobiecie, co ma robić. Aborcja była legalna, robiona w szpitalach i finansowana przez państwo. Już widzę, jak dewotom włos staje na głowie i krzyczą: - To była zbrodnia!
Nieprawda. To było uszanowanie wolności i godności osobistej kobiety. Nikt kobiety nie zmuszał, żeby pozbywała się niechcianej ciąży. Robiła to tylko wtedy, gdy uznała, że zabieg jest konieczny. W tym czasie nie znajdowano zabitych niemowląt na śmietnikach. Nikt nie znęcał się nad niechcianymi dziećmi aż do spowodowania ich śmierci. Urodzenie dziecka nie było dla kobiety tragedią, lecz wielkim i upragnionym szczęściem. Nie rodziły dzieci nieletnie dziewczynki, ponieważ ich rodzicom nie zezwolono na aborcję. Środki antykoncepcyjne były w każdym kiosku Ruchu.
A Polska miała najwyższą liczbę urodzeń w całej Europie.
Gdańskie pięcioraczki.
 PiS i Kościół chcą zrobić z kobiety bezrozumnie zwierzę, zdolne jedynie do rozmnażania się. Kobieta powinna dźwigać swój krzyż w pokorze! - tak głosi Kościół w XXI wieku w państwie leżącym w środku Europy. Wszyscy myślący inaczej, są wrogami wiary katolickiej! Najlepszym dowodem na to, były gorszące incydenty w czasie pogrzebu znanego ginekologa prof. Romualda Dębskiego, spowodowane przez oszołomów i przeciwników aborcji z organizacji Pro-life.
Manifestacja oszołomów na pogrzebie prof. Dębskiego
 Wczoraj wstrząsnęła nami wiadomość o śmierci pięciu nastolatek, bawiących się na urodzinach jednej z nich. Tragedia wydarzyła się w Koszalinie, w tak zwanym escape roomie. Jest to nowy pomysł na młodzieżową „zabawę” polegający na wydostaniu się z pokoju pełnego niespodzianek. W tym wypadku „niespodzianką” był pożar pomieszczenia, w którym spłonęło pięć piętnastoletnich dziewcząt, a jeden mężczyzna został ciężko poraniony. Dziwne, jak rodzice mogą pozwolić swoim dzieciom na taką "rozrywkę"?
Jak większość złych rzeczy - Aids, narkotyki, samookaleczenie - ta idiotyczna zabawa wymyślona na podstawie gier komputerowych, przywędrowała do nas z USA. Z miejsca znalazła wielbicieli, którzy zwęszywszy kasę, masowo organizują w polskich miastach takie „pokoje pełne zagadek”, nie dbając o przestrzegania przepisów bezpieczeństwa pożarowego. Rezultaty tego już wczoraj zobaczyliśmy!

Nie rozumiem tej głupiej i bezmyślnej pasji małpowania Ameryki we wszystkim, co stamtąd przychodzi. Bez zastanowienia się, czy wyjdzie to nam na dobre, czy na złe. Najczęściej wychodzi na złe, gdyż młodzież w „słusznie minionych czasach PRL-u.” nie ćpała, nie kaleczyła się, i publicznie nie używała słów, ogólnie przyjętych za wulgarne. Za powiedzenie głośno na ulicy „k...wa, można było od milicjanta dostać pałą po pupie i mieć kolegium karne. No, ale były to czasy niedemokratyczne i słusznie wybraliśmy sobie inne, podobno lepsze.
Od trzech lat, niemal każda ustawa uchwalona przez PiS, okazuje się bublem, który trzeba poprawiać. Tak było z uchwałami dotyczącymi Trybunału Konstytucyjnego i prokuratur, tak było z ustawami w sprawie Sądu Najwyższego, Podobnie na kolanie uchwalono ustawę o nie podnoszeniu cen za energię elektryczną, która ma być przestrzegana jedynie przez rok. To znaczy do czasu, aż PiS wygra wybory. – Potem, hulaj dusza, piekła nie ma!
Ostatnim bublem okazał się projekt ustawy o „Przeciwdziałaniu przemocy w domu” . Wprawdzie premier polecił, aby wróciła ona do swego autora, lecz z całą pewnością okaże się, że nowelizację nowelizacji, też trzeba będzie poprawiać. Nikt w rządzie PiS-u nie rodził się geniuszem – oprócz pana prezesa, rzecz jasna!

Opozycja zdenerwowana mianowaniem pana Andruszkiewicza na wiceministra cyfryzacji, natychmiast postarała się dokopać do wiadomości, jakoby był on tajnym agentem Rosji! Tę samą wiadomość usłyszałam także z ust lubianej dziennikarki „Superstacji” pani Elizy Michalik. Te przypuszczenia, w zasadzie niczym nie udokumentowane są tak śmieszne, że może nie warto by o tym wspominać, gdyby nie fakt, iż godzą w dobrosąsiedzkie stosunki polsko-rosyjskie. Niegdyś, kiedy się chciało komuś dokopać, mówiło się o jego dziadku SS-manie, lub gestapowcu. Teraz rzucamy podejrzenie o jakieś agenturalne związki z Rosją.
Ale posądzić Andruszkiewicza, faszystę i narodowca, o związki z Rosją, to niedorzeczność, ponieważ Rosja nienawidzi faszystów i neonazistów, pamiętając  o tragedii II wojny światowej.
O Andruszkiewiczu zrobiło się tak głośno, że nawet stowarzyszenie Żydów amerykańskich mieszkających w Europie, wyraziło swoje zaniepokojenie. Oj, możemy mieć znowu problemy z panią ambasador Izraela.


Widać z tego zamieszania, jak na dłoni, że mianowanie Adama Andruszkiewicza na ważne stanowisko w ministerstwie cyfryzacji, było nowym, lecz bynajmniej nie ostatnim bublem PiS-u. Teraz wyszło na jaw, że Andruszkiewicza polecił premierowi jego ojciec Kornel Morawiecki, który miał nieszczęście wyrazić się raz przyjaźniej o Rosji. Stąd te posądzenia o agenturalną działalność nowego wiceministra. To dowodzi, że Polaków ogarnęła jakaś mania rusofobii.
I śmieszne i straszne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz