środa, 10 lipca 2019

W S P O M N I E N I E.


Dziś miałam bardzo sentymentalny nastrój. Szłam ulicą i nagle przystanęłam, wpatrując się w kamienicę, w której spędziłam dzieciństwo. Patrzyłam w okna, z których przed laty wyglądałam kombinując, jakby się tu wyrwać z domu i pohulać z koleżankami. Z tego okna Mama wołała mnie: - Ela, obiad na stole! A ja momentalnie nurkowałam pod jakiś krzak i udawałam, że wcale mnie nie ma. Patrzyłam na balkon, gdzie zawsze latem Mama sadziła nasturcje. Tak pięknie pachniały… 


Przeszłam koło wysokiego muru, na którym wywijałam koziołki. Nie wiem jakim cudem nie spadłam i nie złamałam sobie karku. Wtedy jednak nie miałam zawrotów głowy, biegałam szybko i lekko. Teraz ciężko mi chodzić, bo czasem puchną mi nogi. Starość. Ile to już lat minęło od tych cudownych, beztroskich czasów dzieciństwa? Wolę nie liczyć, żeby się nie przestraszyć.
 Powróciłam do domu bardzo smutna. Tak wiele rzeczy umyka nam z wiekiem z pamięci. Zapominamy o sprawach i ludziach, którzy niegdyś żyli wśród nas, a potem odeszli cicho, nie pozostawiając po sobie śladu, nawet wspomnienia. Pamiętam, że kiedyś, w czasie długich jesiennych lub zimowych wieczorów, gdy nikomu jeszcze nie śniła się telewizja i telefony komórkowe, siadywałyśmy z Mamą w pokoju przy ciepłym piecu. Za oknami padał śnieg i była mroźna noc, a w pokoju ciepło i zacisznie. Mama opowiadała mi wtedy o swoich krewnych i ich ciekawych, a czasem tragicznych losach. Zapamiętałam te opowiadania. Na ich podstawie powstała moja książka: „Kochankowie Burzy”, a także ta historia, jaką chcę tu opowiedzieć. Jest prawdziwa, nie zmieniałam nawet imion i nazwisk.
Zamek cesarski w Poznaniu.
Mój dziadek Michał, ojciec Mamy, miał dwie siostry. Jadwigę, czyli Wiki i Teodorę, nazywaną Dorą. Córki radcy na Zamku cesarskim w Poznaniu. Panny dobrze urodzone i odpowiednio wychowane. Był rok 1913, zima i karnawał, jak zwykle w Poznaniu, rozpoczęty wielkim balem w hotelu Bazar. Dziewczęta miały po osiemnaście i dziewiętnaście lat, były więc w wieku, w którym panny powinny już zacząć bywać w towarzystwie. Rodzice zdecydowali, że córki towarzyszyć im będą na balu w Bazarze. O partnerów nie musiały się martwić, gdyż dwóch starszych braci, Michał i Marcin miało wielu kolegów.
 
Hotel Bazar w 1910 r. Fotopolska.

Zaczęto przygotowania do balu. Wynajęta krawcowa w kącie pokoju jadalnego, szyła na maszynie suknie balowe i wizytowe, oraz odpowiednią bieliznę, jakiej się wtedy w sklepie nie kupowało. Z webowego płótna, obszywanego gęsto koronkami. Szyła halki, koniecznie z dwiema lub trzema falbanami, żeby toaleta wydawała się kloszowa. Przed balem, długie układanie włosów w skomplikowane fryzury i odrobina perfum. Nie za dużo, bo nie wypadało, żeby panna pachniała niby sklep perfumeryjny.
Penterest  Strój balowy z lat 1910 -13
Obie siostry wzajemnie przepędzały się sprzed dużego lustra, w którym każda chciała się obejrzeć. Nareszcie wyświeżone i wystrojone, pod bacznym okiem matki, były gotowe do wyjścia. Ojciec i bracia w czarnych frakach, „jaskółkach”, owinęli szyje szerokimi, białymi szalami i narzucili na ramiona czarne peleryny podbite białym atłasem. W takich strojach panowie chodzili na bale. 
Dziedzictwo Suwalszczyzny. Męskie stroje balowe.
Zamówiona kareta już czekała pod domem i cała rodzina pojechała do hotelu Bazar. Bal był za zaproszeniami, gromadząc elitę miasta. Do tańca grała dobra orkiestra, a obie panny pierwszego walca zatańczyły z braćmi. Wyglądały pięknie w strojnych balowych sukniach z powiewnej gazy: Jadwiga w niebieskiej, a Dora w białej.
Bal   centrumrekodziela pl.
 Teodora, była bardzo ładną dziewczyną. Jasną blondynką, o dużych błękitnych oczach. Podobnie jak bracia, odziedziczyła po ojcu chłodną nordycką urodę, w przeciwieństwie do młodszej siostry, figlarnej brunetki. Bal był wspaniały, a obie panny, ani razu nie „skrobały pod ścianą marchewki”, jak się wtedy mówiło o tych, które nie tańczyły. Szczególnie Dora miała wielkie powodzenie. Raz po raz prosił ją do tańca przystojny oficer w strojnym galowym mundurze kapitana „Kőniglich preussiche Fliegtruppen”, Królewskich Pruskich Wojsk Lotniczych. Należy pamiętać, że Wielkopolska z Poznaniem, należała wówczas do Prus, jako Wielkie Księstwo Poznańskie, a w wojsku niemieckim służyli także Polacy.
Mundur galowy armii pruskiej z lat I wojny światowej. Forum historyczne - Dobroni
 Ponieważ nie wypadało, żeby nieznany mężczyzna kilka razy prosił pannę do tańca, oficer przedstawił się rodzicom Dory. Był to kapitan Henryk Schiller, z poznańskiego batalionu lotniczego na Ławicy. Przystojny oficer bardzo wpadł w oko Dorze, a rodzice także nie nic przeciwko temu, by bawił ich córkę na balu.
W owym czasie lotnik, miał status dzisiejszego kosmonauty, bohatera przestworzy. Niemcy w tych latach mieli już rozbudowane lotnictwo i wyszkolonych pilotów. Na poznańskim lotnisku Ławicy, stały gotowe do lotu samoloty i sterowce, a nawet wielki Zeppelin, któremu zbudowano ogromną halę. 
Zeppelin nad Poznaniem 1914 r Głos Wielkopolski Plus.
 Znajomość Teodory z kapitanem Schillerem nie skończyła się na balu, bo nazajutrz młody oficer złożył im oficjalną wizytę, przynosząc pannie wielki bukiet róż. Jak to było w zwyczaju, zapytał rodziców, czy pozwolą mu bywać u Dory? Po namyśle, starszy pan radca wyraził zgodę. Równało się to rozpoczęciu poważnych konkurów. Młoda para bardzo szybko nawiązała bliski kontakt, a Teodora była zakochana.
Kapitan Schiller urodził się w Berlinie, w rodzinie niemiecko-polskiej, co się wtedy często zdarzało. Był człowiekiem wykształconym, zdolnym oficerem rokującym rychło nadzieję na awans. Z nastaniem wiosny, młodzi bywali na koncertach w parkach poznańskich, w cukierniach, lub w operze, bo kapitan Schiller bardzo lubił muzykę. Naturalnie zawsze towarzyszyła im młodsza siostra w roli przyzwoitki, lub rodzice darzący sympatią konkurenta córki.
Teatr Wielki w Poznaniu.
Młody oficer był namiętnie zakochany w błękitnookiej pannie i już w czerwcu poprosił rodziców o jej rękę. Na owe czasy było to błyskawiczne tempo zalotów i starszy pan radca, po naradzie z żoną oświadczył, że owszem, zgadza się na zaręczyny, ale ślub odbędzie się nie prędzej, niż w sierpniu przyszłego 1914 roku. Wcześniejszy mariaż byłby niestosowny, stawiając pannę młodą w niekorzystnym świetle. Dora płakała, błagając rodziców o zgodę na wcześniejszy ślub, lecz ojciec był nieubłagany i decyzji nie zmienił. Zaczęły się przygotowania do ślubu i wesela, szycie wyprawy dla panny młodej i zakupy. W tych czasach młoda mężatka wnosiła mężowi nie tylko wyprawę osobistą, ale i całe wyposażenie mieszkania w meble i gospodarstwo domowe. Kupowano wszystko nowe, od garnka, do balii, od stołu do kuchni, do mebli salonu. Ze ślubnej wyprawy Teodory, do lat 1960, zachował się w rodzinie piękny zegar ścienny, dźwięcznie wydzwaniający godziny.
W jesieni odbyły się huczne zaręczyny, a Teodora z dumą nosiła na palcu pierścionek z dużym brylantem. Ślub miał się odbyć z wielką paradą w Katedrze poznańskiej. 
Katedra poznańska. City Guide Poznań.
 Rozsyłano zaproszenia do rodziny i znajomych. Z Berlina mieli przyjechać rodzice pana młodego i jego koledzy, oficerowie lotnictwa. Na zabawach i tańcujących herbatkach minęła zima i nastał rok 1914. Nikt nie wyobrażał sobie nawet, że będzie to rok przełomowy, zmieniający nie tylko losy ludzi, lecz i całych narodów.
Dora i rodzina przygotowywali się do ślubu. Zamówiono przyjęcie weselne w hotelu Bazar, gdzie młoda para miała też spędzić noc poślubną. Nadeszło lato i nagle, jak uderzenie pioruna, 28 czerwca 1914 r. ukazała się wiadomość o zamachu w Sarajewie. Z ręki terrorysty Gavriło Principa, zginęli zastrzeleni, następca tronu austro-węgierskiego, arcyksiążę Franciszek Ferdynand Habsburg i jego żona z hrabiów Chotek, księżna Hohenberg. 
Zamach w Sarajewie. Eloblog
 Władze Austro-Węgier zamierzały przeprowadzić śledztwo na terenie Serbii, lecz władze serbskie nie wyraziły na to zgody. Stało się to pretekstem do wypowiedzenia Serbii wojny. 28 lipca rozpoczęła się wojna, nazwana potem I wojną światową, lub Wielką Wojną. Efektem domina, inne państwa stawały po stronie Serbii, lub Austrii, wypowiadając sobie wojnę. 1 sierpnia Rzesza Niemiecka wypowiedziała wojnę Rosji, opowiadającej się za Serbią! 3 sierpnia Niemcy wypowiedziały wojnę Francji. Na murach Poznania wywieszono afisze głoszące mobilizację. 
Ślub Teodory z kapitanem Schillerem odbył się 3 sierpnia w Katedrze poznańskiej. Gości było niewielu, gdyż wybuch wojny zatrzymał rodzinę pana młodego w Berlinie, a bracia panny młodej, Michał i Marcin już byli zmobilizowani i tego dnia mieli zgłosić się na Cytadelę do swojej jednostki. Wesele w hotelu Bazar było smutne, gdyż pan młody natychmiast po uroczystości musiał wracać na lotnisko na Ławicy.
Lotnisko na  Ławicy 1914 r. Archiwum Allegro
 Nie było nocy poślubnej, po uroczystym obiedzie goście rozjechali się do domów, a kapitan Schiller pożegnawszy spazmującą z rozpaczy młodą żonę, udał się na lotnisko. Jeszcze tego dnia mieszkańcy Poznania widzieli wielki Zeppelin unoszący się nad dachami miasta. Odleciał w niewiadomym kierunku. Ogromne sterowce używane były przez Niemców jako bombowce. Atakowały z zabójczą precyzją cele naziemne, nawet w nocy, czego samoloty robić wówczas jeszcze nie mogły. Po raz pierwszy w dziejach wojen Zeppeliny zbombardowały Londyn. Lecz ogromne cygara napełniane gazem, były dosyć łatwym celem do zestrzelenia.
Teodora miesiącami oczekiwała na przyjazd męża. Z listów dowiadywała się, że walczy nad Francją. Był dowódcą wielkiego Zeppelina, który bombardował cele naziemne w Belgii i we Francji. Na razie o przepustce nie mógł nawet marzyć. Pocieszał żonę, że z pewnością powróci na kilka dni, być może na święta Wielkanocne.
Zeppelin bombarduje Londyn. Dzieje. pl.
 Pewnego jesiennego popołudnia, przy podwieczorku zgromadziły się panie, żony walczących na froncie francuskim braci, Michała i Marcina. Dora opowiadała z radością o ostatnim liście męża, który obiecywał, że wkrótce się zobaczą. Babcia Jadwiga wspominała, jak bardzo Dora tęskniła za mężem. Toteż jego obietnica powrotu napełniła ją wielkim szczęściem. Wtedy, przy podwieczorku, nie mówiła o niczym innym. Żadna z pań nie zwróciła uwagi na dzwonek u drzwi. Ale za chwilę weszła służąca i podała Teodorze na tacy telegram. Był z czarną opaską. Krzyknęła przeraźliwie i nie chciała go wziąć. Babcia Jadwiga otwarła telegram. Drżącym głosem odczytała jego treść. Dowódca floty powietrznej, zawiadamiał łaskawą panią Schiller, że jej mąż, kapitan Henryk Schiller, oddał życie za Rzeszę i Cesarza, zestrzelony nad okopami nieprzyjacielskimi we Francji. Ciała nie odnaleziono.
 Do tragicznej wiadomości dołączone były wyrazy współczucia i pochwała dla wojennych zasług poległego kapitana. Znalezienie ciała było niemożliwe, bo zestrzelony Zeppelin po wybuchu gazu, w płomieniach runął na ziemię. 
Tak się skończyło małżeństwo Teodory. Nigdy nie wyszła za mąż po raz drugi. Ufundowała na cmentarzu marmurową tablicę z epitafium męża i chodziła tam często, składając pod nią kwiaty. Jej siostra poślubiła bogatego właściciela wielkiego kina w Poznaniu. Bracia Michał i Marcin wzięli udział w Powstaniu Wielkopolskim, a Teodora w szpitalu opiekowała się rannymi powstańcami. Dziadek Michał był oficerem policji i żołnierzem AK. Marcin, oficer WP, został rozstrzelany wraz z żoną przez gestapo w 1939 r, za wykrycie niemieckiego agenta.
Teodora przeżyła wojnę i zmarła w 1957 roku. Odeszła tak cicho i spokojnie, jak żyła. Pozostało po niej jedynie to wspomnienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz