![]() |
Popisy dżygitówki. |
To było latem, chyba w 1943 roku, ale nie jestem tego na sto procent pewna. Niemcy szukali sobie na wschodzie sprzymierzeńców, między innymi pośród mieszkańców Kaukazu i Kozaków. Tego lata do Rzeszowa przybyli tzw. „kałmucy”. Nie wiem, skąd ta nazwa się wzięła, ale z pewnością nie byli to skośnoocy mieszkańcy Republiki Tatarskiej, czy Mongolii. Uważam, że oddziały „kałmuków” składały się z Kozaków, a może nawet Czerkiesów..
Obserwowałam
ich, siedząc na wysokim brzegu, w pobliżu naszego domu. Jeździli
po łące nad samym Wisłokiem, a ja pożerałam wzrokiem ich piękne
konie, którym od pieluch oddałam moje serce. Kusiło mnie, żeby zejść
na dół i przyjrzeć się wierzchowcom bliżej. Ale Mama i cała
rodzina, ostrzegali mnie surowo, żebym się, broń Panie Boże, do
nich nie zbliżała, bo to bardzo źli ludzie i małym dzieciom mogą
zrobić straszną krzywdę.
![]() |
Kozacy w służbie niemieckiej. |
To wcale nie była moja wina, że jakiś oficer dostrzegł mnie i podjechał bliżej. Miał ślicznego karego konia i kierował nim ze swobodą znakomitego jeźdźca. Był młody i bardzo przystojny. Prawdziwy typ stepowego sokoła. Widać zobaczył mój wzrok pełen uwielbienia, jakim spoglądałam na jego wierzchowca, bo podjechał i gestem spytał, czy chcę się przejechać?
Oj! Do
jednego ucha szeptał mi anioł stróż: - Bądź grzeczną
dziewczynką i słuchaj Mamy.
Do
drugiego ucha mówił diabeł: - Nie musisz słuchać dorosłych,
masz własny rozum i rób to, na co masz ochotę!
Naturalnie
posłuchałam diabła. Wyciągnęłam do „kałmuka” obie ręce i
w jednej chwili znalazłam się bardzo wysoko, na końskim grzbiecie.
Oficer objął mnie mocno, żebym nie spadła i dał koniowi ostrogę.
Pogalopowaliśmy przed siebie z kopyta. Byłam w siódmym niebie,
śmiejąc się i pokrzykując z radości. Oficer oddał mi nawet
cugle, kierując wierzchowcem tylko naciskiem kolan, a mnie się
wydawało, że jadę konno sama, jak niegdyś w Gręboszowie na
ukochanej klaczce.
![]() |
Oddział kozaków, popi i oficerowie niemieccy. |
Nie miałam pojęcia, że z brzegu widzi mnie nasza sąsiadka. Kobiecina ujrzawszy mnie siedzącą na koniu, w objęciach „kałmuka”, wpadła w panikę i z wielkim krzykiem przybiegła do naszego domu, wołając od progu: - Jezus Maria, pani Lusiu, kałmuk porwał Elżunię!
Mama
skamieniała z przerażenia, ale szybko ochłonęła i popędziła na
brzeg, a za nią Babcia, dwie ciocie i sąsiadka, wołając po drodze
męża! Z dala usłyszałam krzyk Mamy i zachowałam się paskudnie,
ponaglając mego opiekuna, żeby jechał dalej. Zrozumiał doskonale
sytuację, bo zaczął się śmiać, widząc cały orszak spieszący
w sukurs porwanej dziecinie.
Panie nie bacząc na godność, puściły się za nim pogoń, wołając mnie rozpaczliwie. Ale ja wcale nie zamierzałam zakończyć tak przyjemnej zabawy i przytuliłam się ufnie do „kałmuka”, prosząc go, żeby się nie zatrzymywał. Ta scena musiała wyglądać bardzo zabawnie, bo „kałmucy” pokładali się na siodłach ze śmiechu obserwując panie, ścigające na piechotę pędzącego galopem wierzchowca.
Panie nie bacząc na godność, puściły się za nim pogoń, wołając mnie rozpaczliwie. Ale ja wcale nie zamierzałam zakończyć tak przyjemnej zabawy i przytuliłam się ufnie do „kałmuka”, prosząc go, żeby się nie zatrzymywał. Ta scena musiała wyglądać bardzo zabawnie, bo „kałmucy” pokładali się na siodłach ze śmiechu obserwując panie, ścigające na piechotę pędzącego galopem wierzchowca.
![]() |
Dżygit na tle gór Kaukazu. |
![]() |
Dżygici - pokazy historyczne. |