niedziela, 28 marca 2021

Tragedia rodzinna.

 

 

Czasami lubię wspomnieć o rodzinnych dramatach, jakich nie brakowało. To zdjęcie mego stryja Władysława, jedynego brata Ojca. Był najmłodszym z rodziny, beniaminek Babci. Był fenomenalnie uzdolniony, wspaniale rysował, pisał świetne poezje, znakomicie grał na fortepianie. Miał z gruntu artystyczną naturę, bardzo delikatną i wrażliwą. Śladem Taty wstąpił do wojska i w randze podporucznika przyjechał na święta Wielkanocne do domu.Zły los sprawił, że w czasie tego pobytu, spotkał dziewczynę, córkę jakiegoś krawca czy szewca. Nie pamiętam. To była miłość od pierwszego spojrzenia. Zaczęli się spotykać, bez wiedzy rodziny. Po roku pękła bomba. Stryj oświadczył, że chce się żenić! Z kim? No właśnie, z kim! Kiedy rodzina dowiedziała się, kim jest narzeczona stryja, wybuchł skandal i awantura. Cała wielka rodzina zjechała się w Olesinku, majątku Dziadków i po naradzie zdecydowali, że to niemożliwe, żeby taka osoba weszła do rodziny. Wykluczone, by oficer WP ożenił się z prostą dziewczyną nie posiadającą nawet matury. Na próżno stryj tłumaczył, że kocha tę kobietę i nigdy z niej nie zrezygnuje. Ale żadne argumenty nie trafiały im do przekonania. "Nie ożenisz się bez naszej zgody! Nigdy nie  dostaniesz błogosławieństwa rodziców!" Mój Tata próbował interweniować, ale nikt go nie słuchał. Wszystkie siostry Babci, panie dziedziczki, czuły oburzenie na sama myśl, że prosta dziewczyna  może zostać żoną ich siostrzeńca, a jej dzieci wejdą do rodziny. To niemożliwe! Targi i awantury trwały przeszło rok. Stryj nie chciał ustąpić, rodzina nie chciała się zgodzić. Zagrozili mu, że zostanie z rodziny wykluczony. Ojciec ostrzegał, żeby nie próbowali go złamać, bo stryj był człowiekiem honoru. Pewnego razu Ojciec miał dyżur w jednostce. Była noc i Ojcu bardzo chciało się spać. Naraz stojąca na biurku rodzinna fotografia spadła na ziemię. Ojciec zerwał się, pełen złych przeczuć i do rana nie zmrużył ona. Rano dostał telegram. "Władek nie żyje. Przyjeźdżaj!" 

 

Okazało się, że stryj  nie uzyskawszy zgody rodziny na swoje małżeństwo, napisał list pożegnalny i  się zastrzelił. Ksiądz nie chciał dać zezwolenia na pochówek samobójcy na cmentarzu. Od tej pory Ojciec nienawidził kleru. Trzeba było dużych pieniędzy, aby zgodzono się pochować stryja w rodzinnym grobowcu. Ojciec zachował dla siebie ostatni list stryja zakończony słowami: "Niech żyje Polska i wszyscy, którzy Jej służą!" Będąc osobą dorosłą czytałam ten list, pisany pięknym pismem i ozdobiony wspaniałym rysunkiem. Ojciec nigdy nie przebolał śmierci brata i wspominał go do końca życia. Samobójcza śmierć stryja była dla rodziny okropnym szokiem. ale nie oskarżali się o nią sami, lecz obwiniali tę dziewczynę, że to przez nią stracili syna i brata.

Tak to dawniej bywało. Duma rodowa potrafiła zniszczyć wartościowych ludzi, nie tylko w powieściowej "Trędowatej", ale i w  prawdziwym życiu. 

Na zdjęciu, stryj po cywilnemu w naszym ogrodzie. Na drugim zdjęciu, stryj po maturze.

czwartek, 25 marca 2021

Mamy czarny scenariusz?

 
 

Miałam
dziś dylemat. Słuchając z uwagą przemówienia pana premiera (kłamczucha) oraz pana Niedzielskiego (jąkały), zastanawiałam się, czy rzucić filiżanką w telewizor, czy go po prostu wyłączyć! Posłuchałam rozsądku i wyłączyłam, dochodząc do wniosku, że na kupno nowego telewizora na razie mnie nie stać. Pewnie zastanawiacie się, co mnie tak niebiańsko wkurwiło, mówiąc kolokwialnie? A no, nowe obostrzenia o których naród powiadomili dzisiaj obaj wymienieni wyżej panowie.
Zdaję sobie aż za dobrze sprawę, że sytuacja w Polsce stała się krytyczna, bo ziścił się czarny scenariusz o którym lekarze wspominali z drżeniem. Powoli, lecz nieubłaganie zbliżamy się do scenariusza widzianego w zeszłym roku we Włoszech. Setki trumien wiezionych na samochodach i lekarzy mających problem, kogo ratować pod respiratorem, starego, czy młodego.
Dlatego też szczerze powiedziawszy, spodziewałam się całkowitego lock downu, lub w ostateczności surowego zakazu przemieszczania się, by zarazy nie roznosić po kraju. Ale usłyszałam, że mają być zamknięte sklepy budowlane, kina, teatry, siłownie, żłobki i przedszkola. oraz wielkie galerie i tak dalej.
Czyli duperele!
Natomiast nie usłyszałam wcale, że mamy się nie przemieszczać, tylko siedzieć w domach, bo w przeciwnym wypadku wirus wędruje sobie swobodnie, zakażając coraz to inne regiony kraju. Usłyszałam także, że panu premierowi nie podoba się opozycja i jej działania rzekomo na szkodę nieszczęśliwej ojczyzny. Mają się zamknąć i siedzieć cicho, aż rząd pandemięę zwalczy. Sianie defetyzmu ze strony opozycje jest obrzydliwe i pan premier tego nie lubi. Nie usłyszałam za to, że kościoły mają być zamknięte, gdyż są wylęgarniami choroby, bo zakażeni księża podają wiernym komunikanty rękami, którymi przed chwila ucierali sobie zakatarzony nos, lub wycierali dolną część ciała. Nie wierzę, aby kościoły były dezynfekowane po mszach. Nie pomogą nam żadne modlitwy w czasie szalejącej pandemii. Musimy sami zadbać o siebie w dobrze pojętym interesie wspólnego bezpieczeństwa. Nie usłyszałam również zakazu dużych zgromadzeń rodzinnych w czasie świąt, mimo, iż Boże Narodzenie było dla nas groźną nauką, czego nie powinniśmy robić. Nikt nie zakazał zamknięcia na głucho Domów Seniora i innego tego rodzaju placówek, choć stanowią one poważne zagrożenie, bo wystarczy, żeby zachorował jeden senior, a nieszczęścia zaczną się sypać z lawinową szybkością.
Znając naszą niefrasobliwość i skłonność do łamania przepisów, oczekuję okresu poświątecznego z przerażeniem.
Słuchając przemówienia pana premiera, iż rząd postanawia to i tamto, dochodzę do wniosku, iż ci panowie okładający nas coraz to nowymi zakazami, po prostu nie myślą, albo nie zdają sobie sprawy, gdzie istnieje prawdziwe zagrożenie i jak mu przeciwdziałać. Niedawno zapewniano nas, że to szkoły są wylęgarniami zarazy, a przecież kiedy były zamknięte, wirus dokazywał, jakby nic mu nie przeszkadzało.
Pan premier przebąkuje, że mamy trudności z zakupem nowych szczepionek z firm zachodnich. A ja się pytam, dlaczego nie kupią szczepionki od Rosji? Bo to się nie podoba firmom zachodnim, gdyż chodzi o gigantyczna kasę? Ale gdy w grę wchodzi życie narodu, sprawy polityczne powinny schodzić na plan dalszy!
Dlatego też jestem oburzona, że PiS w czasie nasilającej się pandemii, pcha brudne paluchy, mieszając się w sprawy Białorusi, ubolewając nad przymkniętą panią Borys, którą słusznie posadzono za sianie fałszywych plotek o kraju w którym żyje. Na Białorusi, pan Obajtek nie miałby żadnego pola do działania. I to właśnie tak wkurza władze PiS. Prezydent Łukaszenka, zamiast użerać się z opozycją, powinien wysłać ich siłą do Polski, bez prawa powrotu. Jakby poznali bliżej prawdziwe uroki życia w kapitalizmie, Białoruś wydała by im się rajem. Denerwują mnie również sankcje gospodarcze nakładane przez USA i Unię na Rosję, za próby otrucia Nawalnego i innych opozycjonistów, którzy chodzą zdrowi i mają się całkiem dobrze. To jest po prostu śmieszne!
Przed nami święta Wielkanocne. Abstrahując od ich treści religijnej, jest to czas monstrualnego obżarstwa i popijawy, spotkań rodzinnych i czułych uścisków, których rząd w obawie przed klątwą Kościoła, nam nie zabronił. Dlatego z przerażeniem wyobrażam sobie nową falę pandemii, pochłaniającą po świętach może i tysiące istnień ludzkich. Wydaje mi się, że w czasie tak groźnej zarazy, z jaką dotąd ludzkość się nie spotkała, żadnych świąt, ani spotkań rodzinnych nie powinno się urządzać, ze względu na nasze zdrowie i życie. Ale to są tylko moje skromne dywagacje, nie mające większego znaczenia.

 

środa, 3 marca 2021

KRZYWA ROŚNIE!

 


 Ostatnio coraz więcej niepokojących wiadomości. Covid 19 przyśpieszył, błyskawicznie się mutując. Mamy już odmianę brytyjską i południowoafrykańską, a nawet w Czechach wirus już się zmutował. Codziennie zwiększa się liczba zachorowań i zgonów, a walka z tą okropna chorobą staje się coraz trudniejsza, pomimo szczepień. W takiej sytuacji ludzie powinni zachować maksimum ostrożności. Przecież to trwa już rok, więc na temat wirusa powinniśmy być dobrze poinformowani. Tak? No to ja opowiem, dlaczego dziś jestem taka niezwykle wkurwiona. ( wybaczcie ten kolokwializm) Mieszkam w Bolesławcu na Dolnym Śląsku, w mieście do którego zwożą osoby zakażone covidem 19, gdyż mamy tu szpital specjalnie na ten cel przygotowany. Mogłoby się wydawać, że ludzie powinni tutaj zachować szczególną ostrożność. Akurat! Byłam w południe w mieście po zakupy. Ponieważ miałam do domu dosyć daleko, na ulicy Zgorzeleckiej wsiadłam do autobusu nr 3. Na następnym przystanku, na tej samej ulicy, ale przy Dworcu PKS, wsiadła gruba kobieta w średnim wieku - bez maseczki. Ponieważ autobus pełen był ludzi, była zwrócona twarzą do mnie. Chrząkała, kaszlała. Jestem bardzo wrażliwa na infekcje i muszę na siebie uważać. Podniesionym głosem zwróciłam jej uwagę, że nie ma maski. W odpowiedzi usłyszałam bezczelne: - No to co? Ja pani nie zarażę.
Poparła mnie druga pani stojąca obok i jeszcze jeden mężczyzna. Zażądaliśmy, żeby choć kołnierz podniosła, zasłaniając usta. Nie reagowała, uśmiechając się drwiąco. Pani stojąca obok powiedziała, że trzeba zadzwonić na policję, aby baba dostała to, na co zasłużyła.. No i wtedy rozpętało się piekło. Jakieś kobiety siedzące z tyłu autobusu, rozwarły na nas gęby, odsądzając od czci i wiary. Ponieważ popierająca mnie pani wysiadła, to ja stałam się celem ataku. Okazało się, że jestem osoba podłą, bo żądam, żeby starsza kobieta nosiła maskę! Maska to jest jedno wielkie oszustwo, bo żadnego wirusa nie ma, jest zwykła grypa, którą się nie zarażę. Domagając się założenia maseczki, dowiodłam, że jestem złą Polką, gdyż te szmaty na ustach nikogo nie ratują, a odbierają człowiekowi godność!!! Szmaty już dawno powinno się wyrzucić na śmietnik, bo nie chronią od zarażenia! Każdy kto nosi maseczkę nie ma honoru, ani rozumu. Lekarze kłamią, a złodzieje robią na sprzedaży maseczek majątki. Jestem bardzo złą kobietą, bo sama noszę maskę i innych do tego zmuszam!
Zamurowało mnie! Co ciekawe, pasażerowie mający na twarzach maseczki, zaczęli głośno popierać tę idiotkę, przytakując jej. Gruba baba, przyczyna całej awantury, powiedziała, że ona nie założy żadnej maseczki, bo ją dusi. Zauważyłam, że cierpię na chorobę sercową, ale maskę noszę, choć także jest mi duszno. Na to usłyszałam, od tych siedzących w tyle "dobrych Polek", że mogę maskę zdjąć, bo tylko głupcy wierzą, że maseczka chroni przed zakażeniem. Byłam już tak zdenerwowana, że nie miałam siły wyjaśnić, że maska nie chroni przed zakażeniem mnie, ale drugą osobę chroni przede mną. Zresztą to by nic nie pomogło, bo dowiedziałam się: - "Te ludzie są takie głupie, że nic do nich nie trafia. Słuchają telewizji, a telewizja kłamie, każąc się zasłaniać. A w kościele mówili, że to wszystko nieprawda i każdy może chodzić jak chce, bo wirus to kara Boża i tylko tych złych dosięga, a dobrych omija!"
Gruba baba była usatysfakcjonowana, a ja po raz drugi usłyszawszy, że jestem głupią i złą Polką bez honoru, wysiadłam z autobusu na przystanku, bo musiałam się przesiąść, by dojechać do domu. Byłam tak zdenerwowana tą potworną ciemnotą ludzką, że miałam ochotę kląć głośno na środku ulicy.
Proszę sobie wyobrazić moją wściekłość, kiedy na jednym z przystanków na ul. Chrobrego, do autobusu wsiadło to samo grube babsko, oczywiście z gołą gębą i stanęło obok mnie. Proszę mi wierzyć, nie jestem osoba konfliktową i nie lubię przemocy, ale przysięgam, że miałam wprost szaloną ochotę kopnąć babę z całej siły w to grube dupsko i wyrzucić z autobusu. Ktoś jej zwrócił uwagę, ale ja nie miałam już nerwów wdawać się powtórnie w bezsensowną awanturę. Zresztą baba wysiadła przy Biurowcu i na tym się skończyło. Dziś w województwie dolnośląskim 9 nowych zakażeń.
Wyciągnijcie, sobie, kochani, wnioski z tego wydarzenia i zastanówcie się, dlaczego krzywa zakażeń stale rośnie?