czwartek, 25 marca 2021

Mamy czarny scenariusz?

 
 

Miałam
dziś dylemat. Słuchając z uwagą przemówienia pana premiera (kłamczucha) oraz pana Niedzielskiego (jąkały), zastanawiałam się, czy rzucić filiżanką w telewizor, czy go po prostu wyłączyć! Posłuchałam rozsądku i wyłączyłam, dochodząc do wniosku, że na kupno nowego telewizora na razie mnie nie stać. Pewnie zastanawiacie się, co mnie tak niebiańsko wkurwiło, mówiąc kolokwialnie? A no, nowe obostrzenia o których naród powiadomili dzisiaj obaj wymienieni wyżej panowie.
Zdaję sobie aż za dobrze sprawę, że sytuacja w Polsce stała się krytyczna, bo ziścił się czarny scenariusz o którym lekarze wspominali z drżeniem. Powoli, lecz nieubłaganie zbliżamy się do scenariusza widzianego w zeszłym roku we Włoszech. Setki trumien wiezionych na samochodach i lekarzy mających problem, kogo ratować pod respiratorem, starego, czy młodego.
Dlatego też szczerze powiedziawszy, spodziewałam się całkowitego lock downu, lub w ostateczności surowego zakazu przemieszczania się, by zarazy nie roznosić po kraju. Ale usłyszałam, że mają być zamknięte sklepy budowlane, kina, teatry, siłownie, żłobki i przedszkola. oraz wielkie galerie i tak dalej.
Czyli duperele!
Natomiast nie usłyszałam wcale, że mamy się nie przemieszczać, tylko siedzieć w domach, bo w przeciwnym wypadku wirus wędruje sobie swobodnie, zakażając coraz to inne regiony kraju. Usłyszałam także, że panu premierowi nie podoba się opozycja i jej działania rzekomo na szkodę nieszczęśliwej ojczyzny. Mają się zamknąć i siedzieć cicho, aż rząd pandemięę zwalczy. Sianie defetyzmu ze strony opozycje jest obrzydliwe i pan premier tego nie lubi. Nie usłyszałam za to, że kościoły mają być zamknięte, gdyż są wylęgarniami choroby, bo zakażeni księża podają wiernym komunikanty rękami, którymi przed chwila ucierali sobie zakatarzony nos, lub wycierali dolną część ciała. Nie wierzę, aby kościoły były dezynfekowane po mszach. Nie pomogą nam żadne modlitwy w czasie szalejącej pandemii. Musimy sami zadbać o siebie w dobrze pojętym interesie wspólnego bezpieczeństwa. Nie usłyszałam również zakazu dużych zgromadzeń rodzinnych w czasie świąt, mimo, iż Boże Narodzenie było dla nas groźną nauką, czego nie powinniśmy robić. Nikt nie zakazał zamknięcia na głucho Domów Seniora i innego tego rodzaju placówek, choć stanowią one poważne zagrożenie, bo wystarczy, żeby zachorował jeden senior, a nieszczęścia zaczną się sypać z lawinową szybkością.
Znając naszą niefrasobliwość i skłonność do łamania przepisów, oczekuję okresu poświątecznego z przerażeniem.
Słuchając przemówienia pana premiera, iż rząd postanawia to i tamto, dochodzę do wniosku, iż ci panowie okładający nas coraz to nowymi zakazami, po prostu nie myślą, albo nie zdają sobie sprawy, gdzie istnieje prawdziwe zagrożenie i jak mu przeciwdziałać. Niedawno zapewniano nas, że to szkoły są wylęgarniami zarazy, a przecież kiedy były zamknięte, wirus dokazywał, jakby nic mu nie przeszkadzało.
Pan premier przebąkuje, że mamy trudności z zakupem nowych szczepionek z firm zachodnich. A ja się pytam, dlaczego nie kupią szczepionki od Rosji? Bo to się nie podoba firmom zachodnim, gdyż chodzi o gigantyczna kasę? Ale gdy w grę wchodzi życie narodu, sprawy polityczne powinny schodzić na plan dalszy!
Dlatego też jestem oburzona, że PiS w czasie nasilającej się pandemii, pcha brudne paluchy, mieszając się w sprawy Białorusi, ubolewając nad przymkniętą panią Borys, którą słusznie posadzono za sianie fałszywych plotek o kraju w którym żyje. Na Białorusi, pan Obajtek nie miałby żadnego pola do działania. I to właśnie tak wkurza władze PiS. Prezydent Łukaszenka, zamiast użerać się z opozycją, powinien wysłać ich siłą do Polski, bez prawa powrotu. Jakby poznali bliżej prawdziwe uroki życia w kapitalizmie, Białoruś wydała by im się rajem. Denerwują mnie również sankcje gospodarcze nakładane przez USA i Unię na Rosję, za próby otrucia Nawalnego i innych opozycjonistów, którzy chodzą zdrowi i mają się całkiem dobrze. To jest po prostu śmieszne!
Przed nami święta Wielkanocne. Abstrahując od ich treści religijnej, jest to czas monstrualnego obżarstwa i popijawy, spotkań rodzinnych i czułych uścisków, których rząd w obawie przed klątwą Kościoła, nam nie zabronił. Dlatego z przerażeniem wyobrażam sobie nową falę pandemii, pochłaniającą po świętach może i tysiące istnień ludzkich. Wydaje mi się, że w czasie tak groźnej zarazy, z jaką dotąd ludzkość się nie spotkała, żadnych świąt, ani spotkań rodzinnych nie powinno się urządzać, ze względu na nasze zdrowie i życie. Ale to są tylko moje skromne dywagacje, nie mające większego znaczenia.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz