wtorek, 21 lipca 2020

LEKCJA HISTORII!





Kostroma.
Bardzo lubię zwiedzać w internecie obce kraje i poznawać ich historię. Przed paroma dniami oglądnęłam na programie Nat. Geo.People „Przewodnik po Rosji”, w którym miła, młoda pani przewodniczka, odwiedza kolejne rosyjskie miasta, opowiadając o ich dziejach i słynnych mieszkańcach. Tego dnia odwiedziła miasto Kostromę, wspominając o jego historii. Była taka chwila, że zarumieniłam się ze wstydu, słuchając opowieści o bohaterze Rosji, prostym chłopie Iwanie Suzaninie, który w 1613 r. oddał swoje życie, ratując młodziutkiego cara Michaiła Fiodorowicza Romanowa, przed śmiercią z rąk polskich najeźdźców.
Śmierć Iwana Suzanina z rąk żołnierza polskiego.
 Jak do tego doszło, o tym już pani przewodniczka nie wspomniała, bo Rosjanie dobrze znają tę opowieść. Ja także znam historię obu narodów, która wyłącznie z naszej winy poróżniła oba kraje na wiele stuleci.
Po śmierci cara Iwana Groźnego, na tron wstąpili kolejno Fiodor I i Borys Godunow, obaj carowie zmarli bezpotomnie. Na długie lata zapanował w Rosji kryzys polityczny zwany „wielką smutą” To dało Polsce okazję do wmieszania się w sprawy wschodniego sąsiada. Z pomocą intryg i przekupstwa, Polska osadziła na tronie carów oszusta Dymitra Samozwańca I, wraz z żoną Maryną Mniszchówną, a po jego śmierci następnego Dymitra Samozwańca II. Na skutek rabunkowych rządów polskich, wybuchł bunt bojarów. Na ich czele stanął Wasyl Szujski i po zmieceniu Dymitra II, koronował się na cara, zawierając układ ze Szwecją, przeciwko Polsce. Król Polski Zygmunt III Waza, poczuł się tym faktem obrażony, gdyż uważał się za króla Szwecji i wydał Rosji wojnę.
W 1610 r, po zwycięskiej bitwie pod Kłuszynem, w której wojska polskie pokonały armię rosyjsko-szwedzką, hetman Stefan Żółkiewski wkroczył do Moskwy 29 X. 1611 r. biorąc do niewoli cara Wasyla Szujskiego. W Warszawie, na Zamku Królewskim, car Szujski, ukorzył się przed Zygmuntem III, składając mu hołd, to jednak nie uchroniło go przed śmiercią w lochu. Wojnę z swoim wschodnim sąsiadem, katolicka Polska traktowała jako wyprawę krzyżową przeciw prawosławiu, pobłogosławioną przez papieża Pawła V. Wojska polsko-litewskie zachowywały się w Rosji niezwykle okrutnie, grabiąc, mordując, paląc wsie i miasta. Zachowała się gorzka skarga posła rosyjskiego Teodora Szeremietiewa. Brzmiała tak: 
Hetman Stanisław Żółkiewski na Kremlu.
„Rozwiązły żołnierz wasz, nie zna miary w obelgach i zbytkach. Zabrawszy wszystko, co tylko dom zawierał – złota, srebra, drogich zapasów mękami wymuszał. Patrzali mężowie na gwałty lubych żon, matki na bezwstyd córek nieszczęsnych. Rozpust i wyuzdań waszych zachowujemy pamięć. Jątrzyliście serca nasze najobraźliwszą pogardą, nigdy rodak nasz nie był przez was nazwany inaczej jak psem moskiewskim, złodziejem, zmiennikiem. Nawet świątyń Boskich nie uszanowaliście. W popiół obrócona stolica nasza, skarby nasze, długo przez carów zbierane, rozszarpane przez was, państwo całe w ogniu, mieczem okrutnie niszczone.”
Wystawiliśmy sobie wspaniałe świadectwo kulturalnego i chrześcijańskiego narodu!
 
Polacy podpalili Moskwę.
Wraz ze śmiercią cara Iwana Groźnego, skończyła się dynastia Rurykowiczów. Car Szujski, widział swego następcę w 17-letnim Michale Fiodorowiczu Romanowie, który nie chciał przyjąć korony carów, obawiając się o swoje życie. Wraz z matką schronił się w słynnym Monasterze Ipatiewskim w Kostromie, przed szukającymi go oddziałami polskimi. Według rosyjskiej opowieści, sołtys pobliskiej wsi Dominino Iwan Suzanin, chcąc odciągnąć polskich napastników od Kostromy, gdzie ukrywał się młodziutki car, zgodził się poprowadzić Polaków do miejsca w puszczy, w której podobno ukrywał się młody car. Ryzykując życie, wprowadził Polaków na bagna, gdzie niemal wszyscy potonęli. Jeden z żołnierzy przebił go sztyletem za zdradę. Car ocalał i dał początek niemal trzystuletniej dynastii Romanowów. Na tym tle kompozytor rosyjski Glinka, skomponował operę: „Życie za cara” lub inaczej „Iwan Suzanin”
Pomnik poświęcony pamięci Iwana Suzanina w Kostromie.
Po klęsce Szujskiego, bojarzy moskiewscy obwołali na cara 15-letniego królewicza Władysława Wazę, późniejszego króla Władysława IV Wazę. Miał on przejść na prawosławie i ożenić się z księżniczką rosyjską. Ale król Zygmunt III sam zamierzał zostać carem i wprowadzić do Rosji religię rzymsko-katolicką. Tak długo zwlekał z wysłaniem syna do Rosji, że zniechęceni bojarzy w tajemnicy wybrali na cara Michała Fiodorowicza Romanowa. 
Car Michał Fiodorowicz Romanow I.
W Niżnym Nowogrodzie wybuchło powstanie przeciwko polskim najeźdźcom, na jego czele stanęli kniaź Pożarski i kupiec Minin. Powstanie ogarnęło całą Rosję. Celem powstańców było oswobodzenie Moskwy od polskich okupantów i zdobycie Kremla, Oblężenie Moskwy zakończyło się 7 listopada 1612 r, kapitulacją załogi polskiej na Kremlu, która nie doczekała się odsieczy królewskiej.
Kupiec Minin wzywa do powstania.
W wyniku błędnej i niekonsekwentnej polityki Zygmunta III, podyktowanej zależnością od Watykanu, Polska na zawsze straciła szansę na tron carów. Późniejsze wojny polsko-rosyjskie, mające na celu odzyskanie Moskwy, na czym szczególnie zależało jezuitom, pragnącym zniszczyć w Rosji prawosławie, zakończyły się niepowodzeniem. 
Kapitulacja oddziałów polskich na Kremlu.
Wielkie plany zjednoczenia dwóch sąsiednich narodów, nie powiodły się, na skutek bezmyślnej polityki Rzeczypospolitej i króla, oraz szczególnego okrucieństwa Polaków, zachowujących się na ziemi rosyjskiej, jak prawdziwi najeźdźcy. Okupacja polska w Rosji, stała się powodem kilkusetletniej wzajemnej nienawiści obu narodów.
Władysław IV Waza, król Polski, niedoszły car Rosji . Portret Rubensa.
Obecnie, rocznica wypędzenia Polaków z Kremla obchodzona jest od 2005 r, jako rosyjskie święto narodowe pod nazwą „Dzień Jedności Narodowej” i cerkiewne święto Matki Boskiej Kazańskiej, „pamięci wyzwolenia Moskwy i Rosji od Polaków w 1612 roku.”
Świętość Rosji  - Matka Boska Kazańska.
Słuchając opowiadania przewodniczki rosyjskiej w Kostromie, czułam wstyd za głupotę i grzechy naszych przodków. Nie zawsze byliśmy ofiarami agresji, a historia mówi, że sami staliśmy się okrutnymi agresorami i najeźdźcami.

środa, 15 lipca 2020

TO BYŁA WALKA JEDNEGO, PRZECIWKO WSZYSTKIM!


 
 
 
 
Melduję posłusznie, że po raz pierwsze zgadzam się co do joty z panem prezesem Kaczyńskim!
Powiedział: "To była walka jednego przeciwko wszystkim"!
Tak jest. Pan Rafał Trzaskowski miał przeciwko sobie: pana prezesa, cały rząd z premierem na czele, prezydenta Dudę, całą partię PiS-u, wszystkie programy tak zwanej telewizji publicznej pana Kurskiego, opluwającej skutecznie dzień i noc pana Trzaskowskiego oraz jego zwolenników. Gadzinówkę Radia co ma Ryja, oraz telewizję Nie Trawię, pardon Trwam! Miał przeciwko sobie służby specjalne, wojsko i policję! Miał także przeciwko sobie kościół, łączne z Jasną Górą, która już dawno przestała być Jasna, a zrobiła się czarna, jak smoła! Kościół, który niemal na każdym kazaniu, czy wypowiedzi biskupów wskazywał, na kogo Polacy mają głosować!
A on był sam! Jedynie rodzina stała przy nim murem, gdyż byli kontrkandydaci, a nawet opozycja zerkała tylko bokiem na jego poczynania. Dopiero w czasie zbierania podpisów, a także w godziny wyborów, stanęło przy nim 10 milionów Polaków, ale przeciwko takiej sile, jaką miał przeciwko sobie, było jasne, że wybory okażą się przegrane, choć minimalną ilością głosów.
A propos: zastanawia mnie dlaczego procent poparcia dla pana Trzaskowskiego bardzo wysoki, codziennie się zmniejsza? Może się na końcu okazać, że nikt na niego nie głosował!
 
Ponownie melduję posłusznie że zgadzam się całkowicie z panem prezesem Kaczyńskim, kiedy powiedział:
"Kampania łamała wszelkie zasady" Święte słowa!
Pan Trzaskowski i jego wyborcy obrzucani byli najgorszymi obelgami. Odmawiano im prawa do polskości, afisze i banery z Trzaskowskim były zrywane, darte, a jego zwolennikom grożono podpaleniem domu, zabiciem, a w najlepszym razie zerwaniem przyjaźni. Pan Kurski ze swoimi hejterami, pracował dzień i noc w pocie czoła, aby wszystkim Polakom obrzydzić nowego kandydata, a z pomocą telewizji Nie Trawię, pardon Trwam, świątobliwego i zawsze uczynnego ojca Rydzyka, w środkach masowego przekazu lała się fala nienawiści, kłamstw i gnoju, nie szczędząc nikogo z wyborców pana Trzaskowskiego. Pomagał w tym hejcie bardzo gorliwie sam kandydat na prezydenta i quasi prezydent Duda, nie szczędząc polskiemu ludowi "prawdy" o kontrkandydacie Trzaskowskim, z wielkim aplauzem wiedźm, moherówek różańcowych z rydzykowej stajni, oszołomów i i klakierów. A ponieważ Duda miał do swojej dyspozycji wszystkie środki, jakie wyżej wymieniłam, od początku stał na wygranej pozycji. A nawet jakby nie stał, to już pan prezes by go tam ustawił! A wszystko to za nasze, państwowe pieniądze. Zaraz po nominacji, która będzie wielką narodową hecą, z przysięgą na Konstytucję włącznie, - stary-nowy pan prezydent wybiera się do Rzymu i do Watykanu. ,Po jakiego czorta? Pewnie chce odpokutować za grzechy popełnione w czasie kampanii wyborczej. Rozgrzeszenie sobie kupi, także za nasze pieniądze. Kto wie, może obdarzy jakiś zakon lub świątynię sztabą złota, w tajemnicy wywiezioną przez PiS z banku londyńskiego?

poniedziałek, 13 lipca 2020

Wybraliśmy, strzelając sobie w kolano!


 
 
 
Nie jestem jasnowidzem, nie jestem czarownicą, ale wiedziałam! Od początku wiedziałam, kto wygra te wybory! Chwilami łudziłam się, że może jednak, że zmądrzeliśmy, że coś się zmieniło...Nic się nie zmieniło i już nie będzie przepięknie, już nie będzie normalnie. Bo żeby było normalnie, potrzeba mądrości, trzeba miłości. A Polacy nie są ani mądrzy, ani nie kochają swojej ojczyzny taką miłością bezwarunkową, jak Rosjanie. Pisałam niedawno proroczo, że nie jesteśmy narodem dumnym, lecz durnym! Gromadą bezmyślnych, kupionych za parę groszy tępaków, którzy na ostatniej prostej, strzelili sobie w kolano! Może ktoś spyta, a skąd wiedziałaś, że Duda wygra? Odpowiem; - Ponieważ bardzo dobrze znam polską historię! Nie tę, której uczą nas w szkole, pełną bohaterskich wzlotów, ale prawdziwą - w większości przerażającą głupotą, brakiem rozsądku i obywatelskiej odpowiedzialności. Pisałam, że nocami słyszę z oddali cichy, złośliwy chichot przebiegłego karła. Dziś już nie chichocze, on głośno rechocze z radości, że postawił na swoim i dalej, już całą gębą, będzie rządził tym krajem, za nic nie odpowiadając! Pan Trzaskowski przegrał! To nic nie znaczy, że małą ilością punktów, ale przegrał i nie zdołał zjednać sobie większości wyborców swoim wdziękiem i szczerymi wypowiedziami. W normalnym społeczeństwie, odniósłby z pewnością sukces i zatryumfował nad służalczym, głupio uśmiechniętym Dudą, który nie sprawdził się w pierwszej kadencji, i za którym stoi Kaczyński, animując jego ruchy, jak kukły, czy pajacyka na sznurku. Trzaskowski przegrał wybory, bo za Dudą stała telewizja Kurskiego, nieustannie atakując w sposób obrzydliwy i niewybredny pana Rafała. Przed samą drugą turą, wylazł ze swojej nory nawet sam Kaczyński i wygłosił mowę do ciemnego ludu, obrażając Trzaskowskiego i jego wyborców. "Ten kto zagłosuje na Trzaskowskiego, nie jest Polakiem!" To tylko jeden ze sloganów PiS-u, a takich sformułowań i o wiele obraźliwszych było więcej. 
 
 Trzaskowski przegrał, gdyż opozycja z właściwą sobie beztroską, nie stanęła murem przy swoim kandydacie, popierając go ze wszystkich sił. Nie stanęli przy nim także kontrkandydaci, którzy przegrali w pierwszej turze wyborów. A powinni, gdyż nie będąc wobec niego solidarni, tym samym przyczynili się do zwycięstwa Dudy! Na Trzaskowskiego głosowały wielkie miasta i regiony przemysłowe, gdzie ludzie są bardziej wykształceni i mają większy dostęp do innych, niezależnych programów telewizyjnych. Za to małe miasta i w większości wieś, wybrały Dudę, wierząc w jego obiecanki, kupione rzuconymi pieniędzmi, wyjętymi z naszej kieszeni. Przed wyborami rząd i PiS zabawił się w darczyńcę, rozdając na prawo i lewo podarunki i przekupując tym wyborców. PiS rozpętał w telewizji i radiu olbrzymią agitację na rzecz Dudy. Trzaskowski nie miał takich możliwości. Jednakże głównym sprawcą wygranych przez Dudę wyborów, jest kościół i Telewizja Trwam, które dzień i noc wbijały w głowy ludziom wierzącym, kto ma te wybory wygrać! Niemal przy każdym nabożeństwie, z ambony padały pouczenia, jaki kandydat powinien zostać prezydentem katolickiej Polski. A telewizja Rydzyka, stała się mównicą, która z właściwą sobie bezczelną bezkarnością, szczuła na siebie wyborców, dzieląc Polaków na tych lepszych i tych gorszych! Wybory były od pierwszej tury nieuczciwe! Wczoraj obiecałam sobie, że nie będę oglądać telewizji i słuchać radia. Wolałam czytać książkę. Nie chciałam się denerwować, widząc tryumf Kaczyńskiego i jego pupilka. Zdawałam sobie sprawie, że nie obudzę się w normalnym, europejskim kraju, rządzonym przez porządnego prezydenta. Wiedziałam, że dzięki głupocie rodaków, wróciliśmy po kilku pięknych dniach nadziei, do pisowskiego bagienka, z którego próbowaliśmy wyjść. Przez następne pięć lat czeka nas powtórka z rozrywki, dalej będziemy lekceważeni, obrażani i okradani. Sądy będą atakowane, a niezależna prasa i telewizje zwalczane. Władza PiS-u umocni się na wiele lat, lekceważąc demokrację i prawa Unii Europejskiej, z której być może nas wyprowadzi. Ale sami tego chcieliśmy, bo historia nas uczy, jak bardzo lubimy pracować na własną zgubę.
Jak mówią Francuzi w takiej sytuacji: " Tu l`as voulu, George Dandin" - Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało!

czwartek, 9 lipca 2020

JAKI LOS WYBIERZEMY DLA POLSKI?


 
 
 Zadaję sobie dość retoryczne pytanie, kto teraz rządzi Polską? No bo pan prezydent ma wybory i jeździ po kraju, żeby siebie zareklamować. Pan premier nie ma chyba nic do roboty, bo rozjeżdża się po Polsce, rozdaje dykty z milionami, wozy strażackie i też agituje za Dudą. Panowie ministrowie i wiceministrowie, również wsiedli w luksusowe limuzyny i przemierzają kraj, głosząc chwałę pana prezydenta Dudy i przy sposobności opluwając jego kontrkandydata! Więc powiedzcie mi dobrzy ludzie, kto obecnie rządzi tym nieszczęsnym krajem, o którym rząd zapomniał? Płacimy im za agitację, czy za pracę? Odnoszę nieprzyjemne wrażenie, że lecimy już siłą inercji, gdzie? A żebym to ja wiedziała! Ale pewnie wie to nasz umiłowany prezes, lub jego kot, obaj schowani głęboko w mysią dziurę!
12 lipca zbliża się milowymi krokami, już tylko godziny dzielą nas od ciszy wyborczej. Dzisiaj fatalnie się czuję, lecz będąc w kółku znajomych ludzi, postanowiłam spytać, jakie są ich plany na niedzielę. Dobrze, że siedziałam, gdyż ich opinie podcięłyby mi nogi. Dowiedziałam się na wstępie, że pan Trzaskowski źle rządzi Warszawą, bo spowodował powódź w mieście, więc nie potrafi rządzić Polską! Potem usłyszałam, że wprawdzie starsza pani nie zna się na polityce, ale prezydent Duda jest taki sympatyczny, że ona na niego zagłosuje. Następnie dotarło do mnie, że za Trzaskowskiego krajem będzie rządził Tusk, więc Duda jest lepszym kandydatem. Kiedy zauważyłam, że Tuska już nie ma, a Duda powiedział, iż jest prezydentem tych Polaków, którzy na niego głosowali, w odpowiedzi usłyszałam, że gadam bzdury, bo on nigdy tak się tak nie wyraził, a ja w ogóle nie znam się na niczym. Wiele wypowiedzi było niemal identycznych. Przestałam się odzywać. Po co? Ci ludzie powtarzają tylko to, co usłyszą w TVP, Info, lub w Telewizji Trwam. Oni nie myślą, nie potrafią!
 Może ktoś mnie posądzi, że upadłam na głowę, ale ja mam dziwne wrażenie, że tym razem karta wyborcza jest granatem w rękach obywatela ! Wyrywa się zawleczkę, wrzucając kartę do urny. Wtedy następuje wybuch i eksplozja może nareszcie zburzyć mur. Mur dzielący nas od cywilizowanej Europy i nie lubianej przez rząd Unii. Mur kłamstw, mur nienawiści Polaka do Polaka. Burzy mur nierozliczonych afer PiS-u, mur hejtów na sędziów, mur pokoi na godziny Banasia, mur rzucanych na posłów i obywateli oszczerstw i obelg, mur przesadnej dewocji i wyrzucanych pieniędzy na działalność Rydzyka. To wszystko sprawi, że odetchniemy, a życie stanie się lepsze, piękniejsze, że na powrót staniemy się pełnoprawnymi obywatelami naszego państwa.
Ale nie zapominajmy, że nasza kartka wrzucona do urny, może spowodować, iż ponownie wyrośnie wysoki mur, dzielący nas od wszystkiego, co dobre, mądre i korzystne dla nas i dla Polski. Staniemy się na powrót ludźmi, którzy nie decydują o losach ojczyzny, bo za nas zadecydują inni, bynajmniej nie pytając nas o zdanie. Wtedy, zamiast iść naprzód, zaczniemy się cofać, gdyż będzie to po myśli ludzi, którzy nami obecnie rządzą. Biorąc do ręki kartę wyborczą, zastanówmy się głęboko nad tym, jaki los wybierzemy dla Polski i że wybory, to walka o wszystko.

poniedziałek, 6 lipca 2020

W I Z Y T A!


 
 
Dziś już na spokojnie i bez emocji, mogę przemyśleć wczorajszą wizytę pana Dudy w B-cu. Przed jego przyjazdem, przeprowadzono rozmowy z mieszkańcami na temat, czy chcą odwiedzin pana prezydenta. Większość oznajmiła, że nie chce. Pomimo wszystko, pan Duda nas nawiedził. Spóźnił się znacznie, co nie było uprzejme, bo punktualność jest grzecznością królów, a obowiązkiem zwykłych śmiertelników, do których pan Duda również należy. Na jednej pierzei Rynku, pod Ratuszem, zgromadził się tłumek około 150 - 200 ludzi, z transparentami i chorągwiami. Można było z miejsca zorientować się, kto za kim zagłosuje.Na przód wystąpiły w większości starsze panie i panowie, przypuszczalnie pilni widzowie Telewizji Trwam i TVP Info. Niemal każdy trzymał polską chorągiew, podkreślając niesioną plakietkę z napisem: "Andrzej Duda prezydent 2020". Inna grupa, składająca się z kobiet i mężczyzn w średnim wieku, nie machała chorągwiami, ale miała duże transparenty z napisami świadczącymi, że nie są wielbicielami pana prezydenta, takimi jak: "Tchórz, Cykor" oraz portrety pana Trzaskowskiego. Wielu było także ludzi młodych, bez transparentów, ale za to z gwizdkami, a nawet bębenkami. Spostrzegłam parę transparentów z napisem "Solidarność". Z rozbawieniem obserwowałam, jak pod ścianą Ratusza, gdzie przypuszczalnie miał zajechał Duda, ustawiła się grupa młodzieży trzymająca portrety pana Dudy. Dowodził nią starszy, tęgi mężczyzna w koszulce polo, strasznie zabiegany dokoła swej gromadki. Bardzo pokrzykiwał i jasno dawał do zrozumienia, że zamierza uroczyście witać Dudę. Po prostu klakierzy i to nie miejscowi. 
 
Powitanie Dudy we Wrocławiu.
W internecie, w którym gazeta "Istotne" uroczystość transmitowała na żywo, pojawiły się napisy, że autobusami przywieziono ludzi z sąsiednich miast. To było prawdą, gdyż wiele osób było niezorientowanych gdzie są, a jedna z grup nosiła dumnie transparent z napisem: "Gazeta Polska" Zgorzelec. Pisowska gadzinówka! Nareszcie zjawił się pan prezydent, powitany na wstępnie gwizdkami i biciem w bębenki głośnej kociej muzyki, ale także okrzykami "niech żyje", wznoszonymi przez babcie i młodzieżową grupę dowodzoną przez grubasa. To faktycznie byli klakierzy i raczej także nie miejscowi. Babcie krzyczały głośno: -Duda,Duda -, powiewając chorągwiami. Pan prezydent wlazł na podium i zagaił, chwaląc urodę miasta i jego wspaniały przemysł ceramiczny. Co mówił dalej, tego nie wiem, bo panował straszny hałas. Babcie i klakierzy wrzeszczeli co sił, ale zagłuszały ich gwizdki i bębenki. Z tego, co wpadło mi w ucho, zorientowałam się, że Duda powtarza slogany o seksualizacji dzieci, jak również mówi o zgubnych ideach LGBT, na które on nie pozwoli. Potem coś gadał o dobrobycie, jaki Polska przeżywa pod rządami PiSU i tak dalej. Cała przemowa człowieka, który jest głową państwa polskiego, była napastliwa i wyraźnie dzieliła ludzi. Poza tym, nie było w niej konkretów o stanie państwa i jego zagrożeniach związanych z epidemią. Ale pod koniec Duda się wkurzył i całą wściekłość wylał na pana Trzaskowskiego, pomawiając go o siedem grzechów głównych i podły zamach na jego, Dudy, dobre imię. Ludzie zaczęli krzyczeć, że ułaskawił pedofila, na co Duda oświadczył, że jest to niegodziwa napaść totalnej opozycji na niego. W czasie jego przemówienia w internecie pojawiały się komentarze widzów. Na dziesięć nieprzychylnych opinii, najwyżej jedna, czy dwie chwaliły Dudę, czy rządy PiS-u.Wielu młodych ludzi wypowiadało się bardzo ostro o działalności rządu. Nie wiem o co poszło, być może o jakiś artykuł w niemieckiej gazecie, chwalący Trzaskowskiego, ale pan prezydent ponownie się wnerwił i zaczął z krzykiem napuszczać ludzi na Niemców, wrzeszcząc:
- Czy chcecie, żeby to Niemcy wybierali wam prezydenta?"
Żle trafił, bo B-c jest miastem w pobliżu granicy i ma bardzo przyjazne stosunki z
naszym zachodnim sąsiadem. Niemcy często bywają w B-cu, kupując naszą cudowną ceramikę, a my jeździmy na zakupy do Niemiec. Buntując mieszkańców na Niemców, oddał sobie i nam niedźwiedzią przysługę. Ludzie momentalnie zareagowali, i wrzask zrobił się tak ogromny, że Duda zdecydował się zakończyć wizytę, dziękując za przyjęcie! Mieszkańcy wolno się rozchodzili, nie przestając dyskutować, lub kłócić się z sobą. Było wiele skarg na agresję zwolenników Dudy, gotowych wziąć się do rękoczynów. Konkludując, wydaje mi się, że tymi przemówieniami Duda sam zaczyna sobie szkodzić, co daj Panie Boże! Amen! Zdjęcia robione są tendencyjnie, pokazując tłumy, których wcale nie było. Ale za to można było pokazać je w TVP i Info, z opisem radosnego powitania Dudy, prezydenta, jakiego Polska jeszcze nie miała!

piątek, 3 lipca 2020

Prezydencka debata, której nie było.


 Wczoraj miałam niewielką przyjemność oglądania w programie TVN24, "Prezydenckiej debaty", z udziałem pana Rafała Trzaskowskiego, ponieważ pan prezydent Duda raczył nie wziąć w niej udziału. Pewnie nie miał Kurskiego pod ręką. Powiem Wam szczerze, że chwilami byłam nieludzko wkurzona zachowaniem prowadzącej program Moniki Olejnik. To nie była żadna debata, choć pan Trzaskowski usiłował odpowiedzieć na wszystkie pytania, nadsyłane przez telewidzów. To było raczej przesłuchanie, gdyż prowadząca program, często nie dawała Trzaskowskiemu dokończyć zdania, wtrącała się i komentowała wypowiedzi Trzaskowskiego . Olejnik raczej nie nadaje się do tego rodzaju programów, a ostatnio zrobiła się po prostu upierdliwa. Byłam oburzona jej zachowaniem wobec, jakby nie było, kandydata na prezydenta Polski. Pan Trzaskowski imponował mi znakomitą znajomością zadanych tematów i łatwością wypowiedzi. To jest naprawdę doskonały mówca, przy którym Duda nie miałby żadnej szansy - i o to chyba chodziło, że nie wziął w niej udziału. Jednak coraz pan Trzaskowski nie spodobał mi się, kiedy dowiedziałam się, że dzwonił do Obamy, dając Bielanowi okazję do złośliwych uwag. Denerwowałam się, kiedy powiedział, że obecność armii USA w Polsce jest konieczna, a także kiedy oznajmił, że nie zamierza poprawiać naszych relacji z Rosją, która podobno napadła na Krym, mimo, że wtedy na Ukrainie nastąpił zamach stanu przy pomocy służb specjalnych USA, czyli CIA, a Rosja została ewidentnie sprowokowana. No, ale może pan Trzaskowski nie mógł inaczej mówić przed wyborami. Pomimo wszystko, zgryźliwe i jędzowate zachowanie pani Olejnik, psuło nastrój. Zresztą zauważyłam i nie tylko ja, że w TVN24 częściej pokazywany jest Duda, niż pan Rafał. Być może dlatego, że jest to stacja amerykańska, na którą ma wpływ wizyta Dudy u Trumpa? Kto wie, jak się kółka obracają?

Wczorajszy dzień był także godny zapamiętania, że względu na kuriozalną wypowiedź premiera Morawieckiego, który oznajmił zdumionym Polakom, że epidemii już nie ma i śmiało możemy iść do wyborów! Nie ma epidemii, choć Ministerstwo Zdrowia codziennie podaje większą liczbę zakażonych? Hm, może ja jestem niekumata, ale pamiętam, że ogłoszono epidemię, kiedy w Polsce było kilku chorych. Obecnie, kiedy codziennie choruje kilkuset, a wielu umiera, epidemii nie ma! To mówi oficjalnie premier, narażając wielu ludzi, którzy mu uwierzą na ciężką chorobę, a może i śmierć.
A już clou wydarzeń dnia, było wystąpienie pana prezydenta Dudy, w Łobzie. gdzie oznajmił, że to koniec napychania kasą kieszeni salonów "warszawki,"bogacącej się kosztem społeczeństwa. Salon "warszawki", to grupa celebrytów, która tę elitę "warszawki" stanowi. Duda bez przerwy wypomina Trzaskowskiemu, że nie głosował w sprawie podniesienia wieku emerytalnego, choć to już sprawa dawno przebrzmiała i do której Trzaskowski szczerze się przyznaje. Na koniec Duda pochwalił się, że pochodzi z krakowskiej inteligencji, ale Kraków na niego nie zagłosował! Brawo królewska stolico Polski! W tym miejscu chciałam przypomnieć panu Dudzie, że nie pochodzi z inteligencji, bo jego rodzice są z pochodzenia chłopami, wykształconymi w czasach PRL-u! Dziadek Dudy był wiejskim kowalem! Bynajmniej nie zamierzam tu uwłaszczać kowalom ze wsi, ale są kowale i kowale! Mówiąc o napychaniu sobie kieszeni kasą, pan Duda miał chyba na myśli PiS, który od 2015 r. nic innego nie robi. Niechże mi pan Duda odpowie na pytanie, gdzie się podziały tony złota w tajemnicy przywiezione z W. Brytanii? To była żelazna rezerwa państwa polskiego. Coście z nią zrobili?
Oświadczam wszem wobec i każdemu z osobna, że nigdy nie zagłosuję na człowieka, który dzieli Polaków na dobrych i złych, który zieje nienawiścią do każdego, kto nie jest z PiSu, kto ma inną orientację seksualną i kto jest ateistą.
Którego mowa pełna jest kłamstw i obelgi, a nie obiektywnej prawdy. Nie zagłosuję na człowieka, który ułaskawił pedofila, zezwalając mu na zbliżanie się do swej ofiary. Nie zagłosuję na prezydenta, który za miliardy dolarów wprowadził do Polski wojsko amerykańskie, nie pytając Polaków, czy tego chcą, czy nie. Nie zagłosuję nigdy na człowieka, który nie jest prezydentem samodzielnym, lecz posłusznym sługą prezesa Kaczyńskiego! Pragnę, aby moja ojczyzna, za której wolność i niepodległość walczyli moi przodkowie, miała głowę państwa, który łączy, a nie dzieli społeczeństwo. Według mnie, każdy kto zagłosuje na tego człowieka, nie zasługuje na miano dobrego Polaka, dbałego o dobro swej ojczyzny. 12 lipca stajemy do walki o naszą przyszłość o los naszych dzieci. Wrzucając głos do urny, dajemy wyraz swojej woli, żeby żyć w Polsce, które nie jest "przymiotnikowa" pisowska, lub PO-wska, ale zwykle i po prostu jest ojczyzną wszystkich Polaków mieszkających na tej ziemi.

czwartek, 2 lipca 2020

NIKT NIE JEST DOSKONAŁY!


 
 
Kiedy patrzę na pana prezydenta Dudę, przychodzi mi na myśl scena finałowa z filmu: "Pół żartem, pół serio" i wypowiedziane tam słowa: -" NIKT NIE JEST DOSKONAŁY!" Przykre, ale do doskonałości panu Dudzie bardzo daleko, gdyż przy bliższym poznaniu momentalnie traci. Wystarczy tylko posłuchać jego ostatnich wystąpień, w czasie których używa słów niewyobrażalnych w ustach głowy państwa europejskiego. Mogę o Dudzie pisać bardzo niepochlebnie, gdyż on sam kiedyś zaznaczył, że jest prezydentem tych Polaków, którzy na niego głosowali. Ja nie głosowałam, więc pan Duda nie jest moim prezydentem i bardzo dobrze, bo teraz nie potrzebuję się za niego wstydzić. 12 lipca, w II turze wyborów, Polacy zdecydują, czy chcą nadal popierać prezesa Kaczyńskiego, gdyż Duda jest jedynie jego przedstawicielem i robi tylko to, co mu prezes każe. Czy też oddamy głosy na pana Trzaskowskiego, który zapowiada się na dobrego i mocnego prezydenta, jakiego nam dziś bardzo potrzeba. Przez pięć lat rządów PiS-u, Polska dorobiła się w świecie negatywnej opinii, jako kraj nie przestrzegający praw człowieka, zwalczający wolne sądy, łamiący prawa kobiet i innych orientacji seksualnych i tak dalej. Postrzegani jesteśmy jako podrzędny kraj, rządzony przez dziwnego człowieka, który nie ma do tego żadnego prawa. Polska widziana jest jako państwo serwilistyczne, uległe wobec USA, dokąd przedstawiciele rządu PiS-u, z Dudą na czele nieustanie zaglądają zapominając, że nasze miejsce jest w Europie i jej Unii, a nie w Stanach Zjednoczonych. Wycieczka Dudy do USA przed samymi wyborami, miała na celu uzyskanie tam dobrej opinii, jako oddanego i uległego wobec suwerena wasala. Trump, rewanżując się za miliardy dolarów, jakie płacimy za pobyt bynajmniej nie chcianych w Polsce wojsk amerykańskich, wypowiedział kilka łaskawych słów pod adresem Dudy, dodając, iż pragnąłby, aby Duda wybory wygrał! Był to z jego strony gruby nietakt polityczny, ponieważ nie miał prawa oficjalnie wyrażać swego poparcia dla Dudy, lekceważąc ewentualną wolę polskich wyborców! Duda pierwsze wybory wygrał z poparciem wsi, małych miast i ludzi z wykształceniem podstawowym, lub zawodowym, którym jego obietnice powszechnego dobrobytu pod rządami PiSu, trafiły do przekonania. Obecnie przed nami II tura wyborów i konieczność wyjątkowej mobilizacji elektoratu pragnącego radykalnej zmiany. Rafał Trzaskowski zaproponował Dudzie debatę w jakiejś niezależnej telewizji, z dala od matactw Kurskiego. 
 
Początkowo Duda niby wahał się, jak dziewica przed nocą poślubną powiadając, że wszystko zależy od uzgodnienia sztabów obu stron. Dziś miała się odbyć debata prezydencka, ale się nie odbędzie. Dlaczego, bo prezydent Duda po prostu się wystraszył. W takiej debacie nie dostałby kartek od Kurskiego z odpowiedziami na pytania dziennikarzy i obywateli i mógłby stracić kilka procent poparcia, o ile nie więcej. Wobec tego odmówił, obrażając przy tym opozycję i oskarżając ją o demontaż państwa za czasów rządów PO. Wbrew sytuacji gospodarczej kraju, przyjął na siebie rolę dobrotliwego św. Mikołaja, rozrzucając po wsiach i miastach, wraz z premierem Morawieckim, deszcz pieniędzy i obietnic, jakich i tak nigdy nie zrealizuje. Duda jest pewien poparcia elektoratu PiSu, ponaglanego przez Rydzyka i kościół, który za sprawą rządów Kaczyńskiego, stał się w Polsce potęgą, bez poparcia której wyborów się nie wygrywa.
Dziwi mnie tylko, że obaj kandydaci na prezydenta, nie wspominają niemal słowem, o stanie obronności państwa, o uzbrojeniu armii i jej gotowości do obrony kraju. Żaden nie wspomniał o zrujnowaniu polskich zakładów zbrojeniowych i kupowaniu w USA, za kolosalne pieniądze gratów, które należy remontować. Duda nie ostrzega Polaków przed zbliżającym się wielkimi krokami kryzysie i o radykalnych, dotkliwych dla społeczeństwa zmianach, jakie PiS ma w planie wprowadzić po wyborach. Za to zapewnił wczoraj wyborców, że nie pozwoli na seksualizację dzieci w szkołach i wpajanie im idei LGBT. W tym celu podpisał Kartę Rodziny, powołując się na Konstytucję, w której zapisano małżeństwo, jako związek kobiety i mężczyzny. Duda, stając w obronie rzekomo zagrożonych polskich dzieci, nie wspomniał, że ułaskawił człowieka oskarżonego o pedofilię. Ojca, gwałcącego nieletnią córkę! Wolę sobie nie wyobrażać, że Duda, ten całkowicie zależny od Kaczyńskiego człowiek, ponownie zostanie wybrany na prezydenta Rzeczypospolitej Polski.
 Ale czasami, w bezsenną noc, kiedy myślę o losach mojej ojczyzny, wydaje mi się, że słyszę z dala złośliwy, tryumfujący chichot karła, sprawującego rządy w tym kraju. A wtedy czuję dreszcz zgrozy.