niedziela, 30 sierpnia 2020

30 sierpnia 1939 roku!

Dziedziniec Cytadeli poznańskiej. Ojciec na ukochanym Harleyu, po prawej pomnik marsz. Piłsudskiego. W tej okrągłej wieży mieszkali rodzice,
Dzień 30 sierpnia 1939 r. W poznańskiej Cytadeli, Mama stoi w drzwiach wejściowych i wkłada klucz do dziurki. Po raz ostatni rzuca okiem do wnętrza mieszkania. Jest z niego taka dumna! Na prezent ślubny dostała od dziadków umeblowanie ze Swarzędza, które sama wybierała. Meble były bardzo drogie, ale i piękne. Dobrała do nich koronkowe firany i jedwabne zasłony w morelowym kolorze. Takie same są kapy na szerokim, małżeńskim łóżku. Zaproszeni goście powiadają, że Lusia mieszka w bombonierce! Pokój dla dziecka urządzali razem z Ojcem. Jak urodzi się synek. wszystko będzie w barwach błękitnych, a kiedy na świat przyjdzie córeczka, to w różowościach. Mebelki są białe, a łóżeczko całe wybite atłasem w obu kolorach - na wszelki wypadek. Tyle, że ja w tym swoim łóżeczku spałam niecałe trzy dni! Mama jest jeszcze bardzo chora po ciężkim porodzie i szyciu. Zaledwie może chodzić. Ale musi, bo poprzedniego dnia, Ojciec wróciwszy o północy z kancelarii pułkowej, gdzie wszyscy oficerowie i podoficerowie, w szaleńczym tempie przygotowywali listy mobilizacyjne, przyniósł rozkaz wyjazdu podpisany przez płk. Jamkę ( zabity w Katyniu) Ojciec musiał jechać do Jarosławia, aby w tamtejszym pułku zlikwidować kancelarię i wywieść dokumenty pułkowe w bezpieczne miejsce. 
Mama (po lewej) z siostrą Zofią w parku na Cytadeli. Maj 1939. Jest sześć miesięcy w ciąży. Ja urodzę się na 11 dni przed wybuchem wojny!
Rodzice całą noc dyskutowali, czy Mama ma zostać w Poznaniu u swojej rodziny, czy wyjechać z Ojcem ponad 500 km, do jego rodziny. Mama była chora, powinna leżeć, ale Ojciec nalegał na wyjazd, bo w razie wojny Poznań jest blisko Niemiec, a do Rzeszowa Niemcy nigdy nie dojdą! Zresztą wojna potrwa tydzień, najwyżej dwa tygodnie i polska armia wkroczy do Berlina, wspierana przez naszych sojuszników Francję i Wielką Brytanię. Gazety donoszą, że z portów angielskich już wypłynęła wielka flotylla okrętów wojennych, a Francja, przygotowuje się do walki na linii Maginota. Nie jesteśmy sami, mamy znakomitych generałów, z marszałkiem Rydzem-Śmigłym na czele i świetne uzbrojoną armię. Nasze samoloty z pewnością zbombardują Berlin, jakby Hitler zechciał na nas napaść. 


Mama zdecydowała się jechać. U jego rodziny w Małopolsce będzie bliżej Ojca. W przewidywaniu, że wojna potrwa kilkanaście dni, do walizki pakuje moje rzeczy, pieluszki, koszulki i śpioszki, a dla siebie kilka letnich sukienek, bo sierpniowy upał nie popuszcza i dni są bardzo gorące. Zapewne, kiedy poczuje się lepiej, to pojedzie na Wołyń do Olesinka, aby przedstawić wnuczkę dziadkom. Z tą myślą, pakuje do walizki dwie balowe suknie, bo jak odniesiemy zwycięstwo, teściowie z pewnością wyprawią bal. W ostatniej chwili, jakby tknięta przeczuciem, chwyta leżący na stoliku album ze zdjęciami rodzinnymi i wpycha go do zapchanej walizki. 
 
Jedyne zdjęcie naszego majątku w Olesinku. Stojąca po lewej moja Babcia Pelagia z rodziną i służbą.
Mama pakuje jeszcze rzeczy Ojca, przybory kosmetyczne, ręczniki i to raczej wszystko, bo przecież nie warto obciążać się bagażami na kilkanaście dni. Jeszcze trzeba uporządkować pokój, żeby nie zostawić po sobie bałaganu. Gotowa do drogi i bardzo zmęczona, Mama siada na fotelu, bierze do ręki tygodnik dla pań i oglądając modne stroje na jesień, czeka na Ojca. Na wizytę swojej rodziny nie ma co liczyć, bo od kilku dni Cytadela jest zamkniętą twierdzą, do której żaden cywil wstępu nie ma. 
Cytadela przed wojną.
Nareszcie przychodzi zziajany Ojciec i wycierając ręcznikiem spoconą twarz oznajmia, że z-ca dowódcy mjr.K. dał powóz który zawiezie ich na dworzec. Auta są wyłącznie do dyspozycji wojska. Wychodząc z mieszkania Mama chwieje się na nogach z osłabienia. Ojciec podpiera ją ramieniem i pomaga zatrzasnąć drzwi. - Za dwa tygodnie wrócimy do domu. - mówi Ojciec, aby pocieszyć Mamę, która nie lubi wyjeżdżać z Poznania. Z pomocą żołnierza niemal znoszą Mamę do powozu. 
 Bal w kasynie na Cytadeli rok 1938-39.
 Tym pięknym lakierowanym i błyszczącym powozem, zaprzężonym w dwa białe konie, miałam jechać do chrztu, a teraz jadę nim na dworzec, zupełnie nieświadoma tego, co się dokoła mnie dzieje. Przejeżdżamy brukowany dziedziniec Cytadeli i po chwili zamyka się za nami brama twierdzy. Mama ogląda się za siebie, bardzo kocha ten groźny gmach otoczony wysokimi murami. Tutaj spędziła najszczęśliwsze cztery lata małżeństwa. Ale przecież nie warto się roztkliwiać, bo wkrótce znowu będzie w domu. Na ulicach Poznania ogromny ruch, na ścianach kamienic i słupach ogłoszeniowych, wielkie afisze z Rydzem-Śmigłym na tle armii i samolotów. 


W niektórych oknach domów już ponaklejane na szyby paski papieru, aby nie raniły w razie nalotu. Wszędzie widać żołnierzy maszerujących w kolumnach, lub ułanów kłusujących na koniach, w kierunku stacji na Garbarach, gdzie trwa załadunek wojska. Na dworcu głównym tłumy podróżnych, ogromne kolejki przy kasach biletowych. Wszyscy chcą jechać w głąb Polski, do Krakowa lub na kresy. Na szczęście Ojciec z rozkazem wyjazdu ma już bilety. Razem z żołnierzem, pomaga Mamie wysiąść z powozu i obaj prowadzą ją na zatłoczony peron. Mama jest trupio blada i bliska zemdlenia. Być może decyzja towarzyszenia Ojcu nie była rozsądnym pomysłem. Ale już za późno na zmianę, za chwilę nadjedzie pociąg z Gdyni do Przemyśla. 
Dworzec ŋłówcy w Poznaniu, przed wojną.
 Ojciec zniecierpliwiony patrzy na zegarek. Pociąg ma wyraźne spóźnienie, a przecież polskie koleje chodzą tak punktualnie...Na peronie wybucha wrzawa, ludzie tłoczą się bliżej szyn. Dzwonią telefony w budynku dworca, przez otwarte okna słychać głosy podenerwowanych kolejarzy. Mama siedzi na skraju ławki, bo jakiś pan ustąpił jej miejsca. Nie ma siły żeby się podnieść i iść za Ojcem, który przepycha się pomiędzy ludźmi, aby zająć miejsce w wagonie. Ja przerażona hałasem zaczynam płakać. Mama trzyma mnie na kolanach, bo nie ma siły, żeby mnie podnieść i pokołysać. Żołnierz wygląda na wystraszonego tym, co się dokoła dzieje, ale odejść nie może, bo musi pomóc Ojcu wnieść Mamę do wagonu. Nareszcie z dala dobiega gwizd nadjeżdżającego pociągu. Przez megafon dobiega głos dyżurnego proszącego, aby pasażerowie nie tłoczyli się w pobliżu torów i zapowiada nadejście pociągu. Tłum szaleje, rozpychając się i wzajemnie odpychając od torów. 


Na peron wtacza się pociąg z Gdyni, bardzo przepełniony. Niewielu ludzi wysiada w Poznaniu, w otwartych oknach widać wojskowych. Ojciec podchodzi do konduktora i pokazuje mu rozkaz wyjazdu i bilet. Ma miejsca zarezerwowane w przedziale wojskowym pierwszej klasy. Konduktor jest bardzo zdenerwowany i roztrzęsiony, ale rzuca okiem na dokument i wskazuje Ojcu wagon. Pomiędzy szalejącym tłumem spanikowanych pasażerów, Ojciec przedziera się do siedzącej na ławce Mamy i razem z żołnierzem, próbują przenieść ją do wagonu. To zadanie niemal przerasta ich siły, bo pasażerowie pchają się tłumnie, szturmując pociąg i kolejno każdy wagon. Na szczęście kilku oficerów siedzących w wagonie wojskowym zauważyło Ojca i wybiegli z przedziału, pomagając wnieść do niego Mamę, kurczowo w ramionach trzymającą becik ze mną. Sadzają Mamę na miękkiej kanapce przy oknie, aby miała więcej powietrza. Oficerowie opowiadają, że w Gdańsku Niemcy zachowują się bardzo wojowniczo, bo ma tam przybyć jakiś wysoki dostojnik z Berlina, ale jak wiadomo, to tylko strachy na Lachy, bo nasza marynarka wojenna ma na nich oko i w razie czego ostrzela miasto.

Gdańsk w 1939 r. Z kolekcji Pana Rolanda Józefowicza. Widoczne sztandary hitlerowskie.
Mama słucha tego jednym uchem, bo niepokoi się o mnie. Zachowuję się podejrzanie cicho, a przecież jestem wrzaskunem i swoim krzykiem stawiałam cały oddział położniczy na nogi. Na peronie nadal trwa bitwa o miejsce w wagonie, dochodzą stamtąd krzyki, wrzaski i płacze. Z budynku dworca wychodzi dyżurny i daje znak do odejścia pociągu. Mama patrzy przez okno na powoli przesuwający się peron z tłumem rozgorączkowanych ludzi, którzy nie dostali się do wagonu. Ma jednak nadzieję, że z pewnością za kilka godzin wsiądą do następnego pociągu. Nie wie, nikt o tym nie wie, że ten pociąg jest ostatnim polskim pociągiem z Gdyni do Przemyśla! Patrząc na uciekający w tył widok miasta, Mama nie przypuszcza, że zobaczy ukochany Poznań dopiero za sześć długich lat, po zakończeniu wojny! Wtedy z Cytadeli zostaną już tylko ruiny, zryte pociskami artylerii i lotniczymi bombami. 
Poznań 1945 r. Cytadela w ruinie.
Siedząc na kawału gruzu, Mama patrzyć będzie na to, co pozostało z naszego ślicznego mieszkania. Na zwisający z czarnej od ognia ściany, kołyszący się na wietrze drut z radiowej anteny! Ale to będzie dopiero po wojnie. A dziś jest dzień 30 sierpnia 1939 roku, przedostatni dzień przed 1 WRZEŚNIA!

sobota, 29 sierpnia 2020

Sąsiedzka pomoc!


Uśmiałam się jak norka pomimo, że ledwo żyję po nocnym huraganie. Polska Solidarność oburza się, że Białorusini nie wpuścili do kraju konwoju z Polski z pomocą humanitarną. Oj, ludzie, przecież ja żyłam w latach 1980 i doskonale wiem, jak ta pomoc wyglądała. Dostawaliśmy ją w paczkach z rzekomą żywnością, to znaczy nie my, ale wierchuszka Solidarności. W tej pomocy humanitarnej znajdowały się maszyny drukarskie, do druku ulotek antyrządowych, farba, papier i inne akcesoria, nie mające wiele wspólnego z pomocą humanitarną. 


Fundowały nam te dary Watykan, Związki Zawodowe USA, które zrzeszały mafiozów, a także włoska Camora, lubiąca ciemne interesy. Do"pomocy"

dołączano stosy dolarów, na propagandę, na urządzanie manifestacji antyrządowych i inne cele. 
 
Manifestacja w 1980 r.
Pieniądze szły w większości przez kościoły, które prowadziły akcje patriotycznych spotkań, ognistych kazań i nabożeństw w intencji "przywrócenia ojczyzny" na kapitalistyczne łono! 
 
Tak więc ta nagła pomoc humanitarna dla Białorusi, która przecież nie umiera z głodu, wydaje mi się mocno podejrzana. Apeluję do służb specjalnych - kochani, zmieńcie scenariusz, bo żyją jeszcze ludzie, którzy dokładnie pamiętają lata 1980-te.

środa, 26 sierpnia 2020

Konia kują...


 
 
Przykre to, ale prawdziwe, że polityków mamy głupich - od wieków. Dziś miałam tego konkretny dowód słuchając w telewizji wypowiedzi pana Biedronia. Pan Biedroń, w braku innego zajęcia, postanowił skomentować wydarzenia na Białorusi i ruszył dowcipem, jak zdechłe cielę ogonem! Ni mniej, ni więcej, tylko zachęcał rząd PiS-u, żeby energiczniej zajął się sprawą Białorusi, gdzie podobno stwierdzono fałszerstwo w wyborach, a prezydent Łukaszanka chodzi z karabinem w dłoni. A co ma biedak trzymać, doniczkę z paprotką, lub wałek do ciasta? Podobno w karabinku nie było naboi, tylko kto to sprawdził, jeśli Łukaszenka z niego nie strzelał? Koszmar! 
 
Wobec tego, rząd polski powinien natychmiast interweniować na forum Unii Europejskiej, żeby w końcu ta leniwa Unia ruszyła tyłkiem i zajęła się Białorusią! Bardzo interesujące, bo sfałszowanych wyborów w Polsce, pan Biedroń chyba nie zauważył, choć sam był pretendentem na prezydencki stołek. Z polskiego radia i telewizji, a nawet "Szkła kontaktowego" leją się oszczerstwa, oraz pomówienia na rząd i prezydenta Białorusi. Pan Biedroń życzy sobie, żeby w sprawie rzekonych nieprawości prezydenta Łukaszenki, rząd zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa i podjął stanowcze kroki zmierzające do bezpośredniej ingerencji w sprawy suwerennego i niepodległego państwa Białorusi, popierając białoruską opozycję w osobie pewnej brzydkiej żony, która w zastępstwie męża siedzącego w kiciu, ma zamiar zostać panią prezydentową Białorusi. 
Swietłana Cichanouska.
 W tym celu zwiała na Litwę i stamtąd gromkim głosem nawołuje rodaków do buntu, a może nawet przelewu krwi, bo uważa, że z tytułem pierwszej damy byłoby jej bardzo do twarzy. Prezydent Litwy zapewnia, że będzie służył jej pomocą razem z Polską, Estonią i Łotwą.Rząd polski, według pana Biedronia, powinien wesprzeć wojowniczą kobietę słownie na forum Unii ale nie tylko. Gdyż nie wątpię, że nasz miłujący pokój sojusznik z USA, chętnie posłałby swoją również pokojowo uzbrojoną armię, aby pomóc Białorusinom pozbyć się wybranego niedawno prezydenta, jak to uczynili kilka lat temu na Ukrainie, przy czynnej pomocy polskich polityków.
Majdan na Ukrainie. Do tego chcą doprowadzić na Białorusi.
Pan Biedroń chyba nie zna starego przysłowia:
KONIA KUJĄ, ŻABA NOGĘ PODSTAWIA!
W tym przypadku tą żabą jest Polska, próbująca mieszać się do polityki, włażąc bezmyślnie w strefę wpływów rosyjskich. Bez wątpienia, na mocy pisemnych porozumień Białorusi z Rosją, ta ostatnia jest zobowiązana okazać Łukaszence pomoc w razie agresji. A wówczas Polska znalazłaby się w samym centrum działań wojennych. Bo nie liczmy na to, że jakiekolwiek państwo zachodnie zechciałoby się mieszać do wojny Słowian ze Słowianami. Owszem, zabiorą głos, potępią, podkreślą że, oburzą się, ale na tym koniec! Nie są głupcami, jak polscy politycy. Niech pan Biedroń pozostawi sprawy Białorusi samym Białorusinom, bo Polska ma o wiele większe problemy, niż kłopoty sąsiadów. Naturalnie zdaję sobie sprawę, że robimy dokładnie to, czego życzy sobie nasz drogi sojusznik, pokojowo okupujący Polskę swymi żołnierzami. Ale należy pamiętać, że wtrącając się w politykę rosyjską i jej białoruskiego sprzymierzeńca, możemy w końcu połknąć tę przysłowiową żabę i się nią zadławić. Czego ani nam, ani panu Biedroniowi nie życzę.

piątek, 21 sierpnia 2020

Minęło 100 lat!

Rok 1920. Lekarz bada młodego rekruta. Takiego jak mój 17-letni Ojciec.
Wczoraj miałam przyjemność obejrzeć dokumentalny film polski z czasów walki o niepodległość," Wojna światów" genialnie zmontowany przez polskich filmowców w kolorze, ze starych kronik. Jakbym przeniosła się w lata 1918-1920. Tylko dlatego, po raz pierwszy weszłam na program I TVP, ale nie żałuję, bo było co oglądnąć. Przez osiemdziesiąt minut żyłam w świecie naszych ojców, dziadków i pradziadów. 


Bardzo wzruszyły mnie obrazy polskiej młodzieży idącej na front, jak mój 17-letni Ojciec, wujowie i Dziadek, powstaniec wielkopolski.  Do walki stawali wszyscy, dorośli i młodzież, a czasem dzieci. Denerwowały mnie tylko wstawione komentarze, tendencyjne i nieprawdziwe historycznie. 

Ten "Cud nad Wisłą" nie wyglądał tak pięknie, jak dziś o nim mówią. Pułk w którym służył mój Ojciec, przez pewnie czas przebywał w pobliżu granicy z Białorusią i Ojciec opowiadał mi o strasznej nędzy, jaka tam panowała. Chaty były kurne, to znaczy nie miały pieca. Ludzie niemal w łachmanach, bez butów, tylko w jakichś łapciach, wszyscy niepiśmienni, ciemni i zabobonni. Żołnierze mieli rozkaz postępować z nimi brutalnie, bo niektórzy chłopi byli już agitowani przez agentów bolszewickich przeciwko Polsce.Były wypadki, że stosowano nawet karę śmierci! Ojciec, jako młody chłopiec bardzo to przeżywał. Służył w kawalerii i miał mądrego konia nazywającego się Pitagoras. Ten koń miał zwyczaj przed każdą przeszkodą nagle zatrzymywać się w galopie, a biedny Tata sam brał przeszkodę, przelatując ponad głową konia. 
 Po Bitwie Warszawskiej, ciężko zachorował i został odwieziony sanitarnym pociągiem do domu, gdyż lekarze nie rokowali mu nadziei na chodzenie. Ale moja Babcia znała się na ziołach i po roku, potrafiła Ojca postawić na nogi.

Na zdjęciu: lekarz bada młodego ochotnika, takiego jak mój Tata. Na drugim Lwowskie Orlęta. Trzecie - okopy z karabinem maszynowym.na czwartym - polska kawaleria, w której służył Ojciec.

niedziela, 16 sierpnia 2020

W 100-tną rocznicę Bitwy Warszawskiej.

Dwaj Jeźdźcy Apokalipsy. Ten podpis  kosztuje nas pół miliarda dolarów.
 Nie chciałam sobie tego święta zatruwać polityką, ale włączyłam telewizor i

zaraz mnie wzięło. Jak myślicie, po co w ten dzień 15 sierpnia przytaskał swój gruby tyłek do Polski, Sekretarz Stanu USA Pompeo? Świętować z Dudą i Błaszczakiem uroczystość Matki Boskiej Zielnej i cud nad Wisłą? Nie, on przybył po to, żeby omówić z Morawieckim i Dudą sytuację na Białorusi i szybciutko podpisać układ na mocy którego Polska będzie żywiła i opierała następne oddziały amerykańskie, płacąc na ich pobyt pół miliarda rocznie! Choć wydaje mi się, że cena celowo została zaniżona, aby Polacy nie podskoczyli z przerażenia. A na Białorusi widać wyraźnie, że służby specjalne USA, czyli osławiona CIA, zwana przez rodaków "kartelem morderców", zastosowała schemat użyty w 1980 roku w Polsce i w Rumunii. 
 
Tak się to zaczyna.
Tak więc najpierw manifestacje ludności pragnącej "zmiany na lepsze i wolności"! Starcia w policją i pokazywanie ran wzruszonej publiczności. Następnie, dramatyczne apele w obcej telewizji karmiących matek i tak zwanych opozycjonistów, często polskiego pochodzenia, o pomoc dla uciemiężonej ludności białoruskiej, gnębionej przez dyktatora. Potem robotnicy zaczną strajkować w zakładach pracy, produkcja spadnie, a w sklepach ukażą się gołe półki, może z octem, jak w Polsce. 
Następny etap, strajki w zakładach pracy.
 Zacznie na tym tle narastać niezadowolenie ludności, nie mającej pojęcia, że jest przedmiotem sprytnej manipulacji. Zaczną się wielkie manifestacje filmowane przez agentów CIA i pokazywane w zachodniej Europie i Unii, by wywołać oburzenie i naciski państw europejskich na Łukaszenkę o zmianę polityki "terroru!" Nie wiem, czy Amerykanom udało się przekupić popów białoruskich, bowiem w latach 1980, Kościół polski ładowany dolarami przez obce agentury i Watykan, odegrał arcyważną rolę w podburzaniu do protestów i zmiany ustroju. Potem być może, ale nie musi, kupieni ludzie zażądają powtórnych wyborów, które z całą pewnością wygra tak zwana "białoruska opozycja", identycznie jak u nas w 1980. 

Zamach stanu.
A następnie, już jawnie, nastąpi zamach stanu, zakończony odsunięciem prezydenta, albo jeszcze drastyczniej, zastosowaniem schematu rumuńskiego zakończonego rozstrzelaniem N. Ceausescu, Nie jestem politykiem, ani jasnowidzem, ale przewidziałam, co się stanie z Majdanem i kto go zainspirował. Toteż obawiam się, że tak mogą się zakończyć wydarzenia na Białorusi, o ile Łukaszenka nie wprowadzi stanowczych środków - stanu wojennego! 
A potem na Białorsusi, skończy się jak w Polsce. Na ulicy!
 Do szewskiej pasji doprowadzają mnie bezmyślne demonstracje polskie, przed ambasadą białoruską w chwili, gdy do Polski wkraczają następne tysiące żołdaków amerykańskich, a rząd PiS-u zdominowany jest przez ludzi gotowych sprzedać swoją ojczyznę za dolary i uczynić z niej poligon ćwiczebny wojsk USA, planujących zatarg z Rosją. 
 
Największy przerzut wojsk amerykańskich do Europy.
Pisząc te słowa, myślę o moim Ojcu, moim Dziadku Michale, moich wujach Mieczysławie i Władysławie, walczących tego pamiętnego dnia z tysiącami innych dobrych Polaków na przedpolu Warszawy, o wolność i niepodległość Polski. Gdyby jeszcze żyli, nie mogliby czuć się dumni z tego, co dzieje się z obecnie z naszą ojczyzną. Nie potrafię być optymistką.

wtorek, 11 sierpnia 2020

To już szczyt hipokryzji!

 

 Albo ja jestem taka wyjątkowo tępa i nierozgarnięta, albo władze PiS-u mają wszystkich Polaków za kretynów!
Rząd polski ubolewa, że na Białorusi rządzi twardą ręką Łukaszenko, a wybory były sfałszowane. W Polsce wybory były również sfałszowana, a pomimo to pan Duda wzywa prezydenta Białorusi do respektowania praw człowieka, ponieważ białoruska milicja obchodzi się brutalnie z manifestantami. To już szczyt obłudy, bezczelności i zakłamania! Łukaszenko dyktator! A kim jest w Polsce Kaczyński, jeśli nie dyktatorem, rządzącym krajem od pięciu lat żelazną ręką? Nie mamy prezydenta, nie mamy rządu, nie mamy parlamentu, bo wszystko podlega woli jednego starego faceta, chorego na absolutną władzę! Łukaszenko w porównaniu do Kaczyńskiego, to mały pikuś! Biedni Białorusini wyszli na ulicę, bo wybory były sfałszowane. Znowu przeszedł Łukaszenko i wszystko będzie przez kilka lat po staremu!
 
Polacy nie wyszli na ulicę, by zaprotestować, że wybory były sfałszowane, znowu przeszedł Duda, posłuszny Kaczyńskiemu i wszystko przez kilka lat będzie po staremu! Widocznie obywatele Białorusi mają większe poczucie odpowiedzialności za swoje państwo, niż Polacy!
Pan Duda w zakłamany i nieszczery sposób wzywa prezydenta Białorusi do przestrzegania praw człowieka w chwili, kiedy w polskich miastach, policja przegania demonstrujących w obronie praw ludzi LGBT.
Jedno w tej całej brudnej historii jest prawdą - Białorusini wyszli na ulice, bo polskie "Radio Białoruś", kierowane przez sfrustrowaną córunię Romaszewskich, oraz inne rozgłośnie zagraniczne, namawiają Białorusinów do protestów, nie licząc się z tym, że mogą być ofiary. 
 
Naturalnie, wszelkie dyrektywy dotyczące Białorusi, idą z Waszyngtonu, a sługusy z Polski, posłusznie wykonują całą brudną robotę. Za to telewizja i radio bezustannie informują nas o rozruchach w Mińsku i innych miastach naszego wschodniego sąsiada, z lekką obawą, żeby do gry nie wtrąciła się Rosja. Z dwojga złego, lepiej mieć w pobliżu "ciepłego" Łukaszenkę, niż polityka tej miary, co prezydent Rosji Putin!
Mam dosyć wiadomości o Białorusi, Polska ma własne kłopoty, które władze Kaczyńskiego, powinny zacząć rozwiązywać. Przede wszystkim narastająca w lawinowym tempie epidemia i zbliżający się rok szkolny oraz nadchodzący kryzys, który dotknie nas wszystkich jednakowo.

poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Jak to się robi na Białorusi.



Zatrzymania na Krakowskim Przedmieściu w W-wie.
 Władze PiS-u i pan prezydent ośmieszają się przed Europą.Tak się przejęli Białorusią i brutalnym zachowaniem tamtejszej milicji, iż kompletnie zapomnieli o przedwczorajszej  szarpaninie i aresztowaniami policji polskich manifestantów, obrońców praw LGBT.
Metody działania policji i milicji są jednakowe, niezależnie od ustroju.Białoruś.
Z tym, że na Białorusi manifestacje miały cel polityczny, gdy tymczasem u nas policja potraktowała z buta  ludzi, którzy próbowali bronić aresztowanego (aresztowanej?) "Margot", aktywisty LGBT czyli Michała Sz. tranwestyty, który zawieszał tęczowe flagi na posągach. 
Bez komentarza.
Niewielka manifestacja nie miała akcentu politycznego, w przeciwieństwie do Białorusi. Władze PiS-u rozdarły szaty i i załkały nad biednym ludem białoruskim który masowo protestuje przeciwko sfałszowanym wyborom! Pod ambasadą Białorusi zebrał się tłumek, wykrzykujący wolnościowe hasła. Pan premier z właściwym sobie krasomówstwem, zażądał nawet zwołania nadzwyczajnego zebrania  Unii Europejskiej w tej sprawie. Ponownie zapomniał o jawnie i po chamsku bezczelnie  sfałszowanych  polskich wyborach prezydenckich, o których   głośno było w Europie. Niestety, w przeciwieństwie do ludności Białorusi, Polacy nie zareagowali na fałszerstwo i na ulicę nie wyszli. A po co?  Przecież są wakacje i mamy wirusa!

     Bardzo mnie zastanawia ten nagły przejaw niechęci Białorusinów  do Łukaszenki, który choć z pewnością nie jest wzorem praworządności, ale przynajmniej  nikogo nie słucha i rządzi samodzielnie, w przeciwieństwie do prezydenta Dudy, który ma szefa i musi robić, co szef każe, podobnie jak i cała Polska.  Moja znajoma przebywając z wizyta na Białorusi opowiadała, że Białorusini chwalili sobie rządy Łukaszenki, czego absolutnie nie można powiedzieć o rządach pana Dudy. Ciepło się o nim wyrażał nawet ex marszałek Senatu  pan Karczewski.

Nie jestem jasnowidzem, ale coś mi się wydaje, że służby specjalne USA, wzięły
 teraz na oko ten  kraj graniczący z Rosją, podczas gdy Polaka jest już ściśle
podporządkowana rządom amerykańskim, a wojsko amerykańskie przebywa na stałe na terenie naszego kraju. Teraz najbliższym celem CIA stała się Białoruś, która masowo protestuje, nie zdając sobie sprawy, że jest tylko pionkiem w grze wielkich mocarstw.

piątek, 7 sierpnia 2020

Pamiętny dzień 6 sierpnia 1945 r.

 
 
Pierwszy w dziejach ludzkości grzyb atomowy nad Hiroszimą.Rozbłysło tysiące słońc.
Polakom, którzy cieszą się z obecności wojsk amerykańskich w naszej ojczyźnie, polecałabym obejrzenie dokumentalnego filmu japońskiego, który został wyemitowany po dekadach, gdyż na rozkaz władz amerykańskich, nie wolno go było pokazywać. W filmie Japończycy, mieszkańcy Hiroszimy i Nagasaki, opowiadają o potwornych cierpieniach, jakich doznali 6 sierpnia 1945 r, po zrzuceniu na te miasta bomb atomowych. O tragedii ludności cywilnej, która nie rozumiała, co się stało, bo rząd Japonii, nie chcąc wywoływać paniki, nie poinformował o tym, że została użyta broń nie znana ludzkości. 
 
Tysiące, dziesiątki tysięcy trupów, których nie miał kto chować.
Opowiadali, co się działo z ludźmi, którzy marli masowo, pijąc napromieniowaną wodę i nie zdając sobie sprawy z zagrożenia. Opowiadali o nędzy, jaka ich potem dotknęła, a była spowodowana kradzieżami wojsk amerykańskich i ich okrucieństwami nad ludnością. Panował głód, a żywność była napromieniowana. Ludzie chorowali na nieznane medycynie choroby, wobec których lekarze byli bezradni, ponieważ nie wiedzieli o zabójczym promieniowaniu.
Tymczasem w USA tryumfowano, a zbrodniczych lotników, którzy zrzucili bomby, honorowano jak bohaterów.
Oto załoga zbrodniarzy, którzy zrzucili "Little Boya" na Hiroszimę.
Stany Zjednoczone, zrzucając bomby atomowe na Japonię, otwarły drogę do piekła. Użycie broni jądrowej zmieniło losy ludzkości i spowodowało wyścig zbrojeń atomowych. Dziś ludzkość posiada tyle broni jądrowej, że można nią zniszczyć cały glob. Sprawcy tej makabrycznej zbrodni, powinni jako ludobójcy, zasiąść razem z dygnitarzami hitlerowskimi na ławie oskarżonych w Norymberdze. A prezydent USA Truman wydając rozkaz użycia atomu, był straszniejszym ludobójcą niż Himmler, a może nawet Adolf Hitler. Nie jestem skłonna do wzruszeń, ale miałam łzy w oczach, słuchając przerażających historii ludzi, którzy przeżyli ten koszmar i widząc ślady chorób na ich ciałach. Ci, którzy przeżyli, uważani byli za"nieczystych" Nie wolno im było zawierać związków małżeńskich i mieć dzieci, bo kobiety rodziły potwory. 
Dziecko poparzone atomowym promieniowaniem.
Amerykanie wykorzystywali mieszkańców Hiroszimy i Nagasaki, do doświadczeń medycznych, jakby byli myszami, a nie ludźmi. Ich bezlitosne okrucieństwo przy okupowaniu Japonii, nie miało granic. Teraz Amerykanie przypisują sobie zwycięstwo nad Japonią, po zrzuceniu atomów. Tymczasem nawet wtedy rząd japoński nie chciał się poddać. To nie amerykańskie bomby, ale gwałtowna ofensywa Armii Czerwonej w Mandżurii, i poddanie się miliona żołnierzy japońskich Rosjanom, spowodowały kapitulację Japonii, którą Amerykanie natychmiast przypisali sobie. 
 
Msza żałobna w katedrze katolickiej w Nagasaki.
Chciałabym, aby jak najwięcej Polaków obejrzało ten film i zastanowiło się co nas czeka, kiedy Amerykanie stacjonujący w Polsce, zechcą zadrzeć z Rosją! Ten konflikt, w którym nie mamy żadnego interesu sprawi, że znikniemy z powierzchni ziemi. Naprawdę tego chcemy?

czwartek, 6 sierpnia 2020

JAK SIĘ SPRZEDAJE PAŃSTWO!

 
 
W radosnym nastroju sprzedano Polskę! Kosmetyczka się cieszy.
 Wczoraj obserwowałam w telewizji widowisko, które przejęło mnie pogardą i dreszczem przerażenia. Widziałam współczesną Targowicę i jej sprawców. W Krakowie, mieście pamiętającym wielkich polskich królów, sprzedano Polskę, dopłacając jeszcze tym, którzy ją kupowali.Oddawano ją żołdakom amerykańskim, mającym stacjonować w naszym kraju nie w określonym czasie, lecz NA STAŁE!!! Minister od siedmiu boleści Błaszczak, oznajmił z dumą, że jest to ukoronowaniem naszych działań, związanych ze zwiększeniem obecności wojsk USA w Polsce! Takiej wypowiedzi nie powstydziłby się pewnie zdrajca Szczęsny Potocki, gdyby żył w XXI wieku.
 
J.Lampi. Stanisław Szczęsny Potocki.
Nie grano przy tym marsza pogrzebowego, ludzie nie płakali i nie bił dzwon Zygmunta na trwogę! Nie będzie żadnego powstania przeciwko okupantowi, nie będzie pieśni patriotycznych, ponieważ Polaków absolutnie nic nie obchodzi to, co się dzieje z ich ojczyzną. Myślicie, że okupant amerykański lepszy jest od carskiego, lub pruskiego? Otóż bardzo się mylicie, bo Rosja nigdy nikogo nie zapewniała, że jest wzorowym państwem demokratycznym i kocha pokój. Niemcy także nie udawały. Za to USA, mające na sumieniu niezliczone zbrodnie przeciwko ludzkości, z rzuceniem pierwszy raz w dziejach, bomby atomowej na cywilnych mieszkańców Japonii, a w XIX wieku, wymordowanie Indian, broniących swojej ziemi, zaś w latach pięćdziesiątych XX wieku, bezprawnego zagarnięcia Hawajów i Grenady, zbrodni w Wietnamie, rzezi w Somalii, oraz 
 
To żołdak państwa, "miłującego pokój i demokrację"
innych masowych mordów, - uchodzi za wzór wolności demokratycznych i praw człowieka! Ironia losu! Rząd Prawa i Sprawiedliwości, pod pozorem zagrożenia ze strony Rosji, wprowadził do naszego kraju wojska amerykańskie, najpierw na czas określony, zaś wczoraj podpisał umowę zezwalającą na ich pobyt stały. Czyli po carskiej Rosji i Niemcach hitlerowskich, mamy nowego okupanta, który będzie wywierał wpływ na losy naszego państwa, a także - w pierwszej kolejności, narażał nas na odwet Rosji, która nie będzie tolerować obecności wrogiej armii tuż przy jej granicach. Jesteśmy tylko marnym mięsem armatnim, którego Amerykanie użyją w razie konfliktu z Rosją. Błaszczak - To przesądza o stałej obecności wojsk amerykańskich w Polsce! Wielkie gratulacje!
To ofiary zbrodni Amerykanów w My Lai, kobiety, dzieci, mężczyźni.
Ja doprawdy nie rozumiem, po prostu nie mieści mi się to w głowie, że Polacy kompletnie nie interesują się tym, co dzieje się na ich oczach. Nie zależy nam na pokojowym współżyciu z sąsiadami? Nie zależy nam na życiu naszych dzieci, które narażamy na wojnę nuklearną? Czy jesteśmy już tak bezdennie głupi i omamieni przez PiS, że nie dostrzegamy strasznego zagrożenia? 
 
Czy dla amerykańskich interesów, chcemy dostać taka rakietą?
Uczymy się na lekcjach historii o zbrodniczych magnatach, którzy w XVIII w. sprzedali Polskę carowej Katarzynie, królowi Prus i Austrii. Przez niemal trzy wieki potępialiśmy ich czyny, nazywając to zdradą i tragedią narodową. Dziś, na naszych oczach sprzedano Polskę obcemu mocarstwu, jeszcze mu dopłacając, jedynie po to, żeby PiS mogło zabezpieczyć swoje rządy w kraju na bardzo długie lata! Absolutum dominium Kaczyńskiego!
Acta est fabula, plaudite!
(Sztuka skończona, klaszczcie!) - ostatnie słowa cezara Oktawiana Augusta.

sobota, 1 sierpnia 2020

76-ta rocznica Powstania Warszawskiego!



                       Wieczna pamięć i chwała poległym Bohaterom.
Warszawa 1944 Na pomniku Lotników przy Pl.Unii Lubelskiej Znak Polski Walczącej
Co roku piszę coś w rocznicę Powstania Warszawskiego, w którym poległ brat mej Matki, ppor. "Jastrząb', zamordowany w ruinach Starówki. Nie ma grobu! W tym roku postanowiłam, że nic nie napiszę, ale włączyłam telewizję i zaraz mnie poderwało. Oczywiście, wszystkiemu winien był Stalin! Tymczasem w 1944 r. sytuacja była niemalże groteskowa. Stalin zdawał sobie sprawę, że Armia Krajowa, będąca pod rozkazami Rządu Londyńskiego, stawi mu opór. Wiedział, że będzie miał z nią dużo kłopotów, bo sojusznicy podniosą uprzejmy wrzask, udając, że coś ich to obchodzi. Tymczasem, jak na zamówienie, 1 sierpnia 1944 r.w Warszawie wybuchło powstanie, a AK wyszła z konspiracji i stanęło do walki z Niemcami! Ten dzień z pewnością był łaskawy dla ponurego Gruzina, i z radością zacierał rękę. Druga była sparaliżowana.
 Problem miał rozwiązany, bo Polacy, z właściwą sobie bezmyślnością, postanowili wydać wojnę Niemcom w środku milionowej stolicy państwa, posyłając do walki najbardziej wartościową młodzież! Stalin już nie musiał się martwić, bo to co zamierzał zrobić z opornymi żołnierzami AK, na życzenie Polaków robili właśnie za niego Niemcy, sprawiając w Warszawie masakrę! Ta 76 rocznica powstania nie skłoniła historyków z IPN-u do logicznego myślenia, lecz do kolejnego zakłamywania historii niepotrzebnych tragedii polskich. Dla współczesnej młodzieży data 1 sierpnia i rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego jest równie odległa, co wojny krzyżackie, czy bitwa pod Chocimiem. Są już z innej epoki, kompletnie niepodobnej do tej sprzed 76-ciu lat. Inaczej myślą, niż ich rówieśnicy sprzed wielu dekad. Owszem, słuchają opowiadań z powstania, idą z kwiatkami do jeszcze żyjących powstańców i stoją na warcie pod pomnikami. Ale tamte czasy są im zupełnie obce.

Może to i lepiej, bo w razie ponownego nieszczęścia, nie pobiegną z butelką benzyny na czołgi, lecz spakują manatki i wyjadą z kraju. Przeżyją! Niechaj już nigdy więcej los nie każe nam walczyć o wolność ojczyzny, po trupach naszych dzieci!
Abstrahując od tego tragicznego tematu, dziś miałam prawdziwą ucztę duchową. Na programie Mezzo Francja nadawała ubiegłoroczny koncert z Paryża 14 lipca 2019 r. w Narodowe Święto Francji. Scena stanęła pod Wieżą Eiffla, a na niej wielkie sławy operowe i znakomita orkiestra. 
Wieża Eiffla podczas koncertu.
Z radością ujrzałam miedzy innymi znakomitościami, naszą uroczą panią OIeńkę Kurzak z jej urzekającym głosem, oraz pana Jana Orlińskiego, z cudownym kontratenorem. 
Aleksandra Kurzak.
Widowisko było przepiękne, widoki Paryża zachwycające. A na koniec wielki chór Opery Paryskiej i wszyscy występujący tego dnia śpiewacy, wraz z orkiestrą, zaśpiewali " Marsyliankę", najpiękniejszy marsz świata. 
Jan Jakub Orliński.
Nigdy za bardzo się nie wzruszam słysząc hymn polski, bo nie jest imponujący. Ale zawsze mam łzy w oczach, kiedy grają "Marsyliankę", powstałą z ogromnej miłości do ojczyzny i walki o jej wolność. Mądrej miłości i skutecznej walki.