sobota, 1 sierpnia 2020

76-ta rocznica Powstania Warszawskiego!



                       Wieczna pamięć i chwała poległym Bohaterom.
Warszawa 1944 Na pomniku Lotników przy Pl.Unii Lubelskiej Znak Polski Walczącej
Co roku piszę coś w rocznicę Powstania Warszawskiego, w którym poległ brat mej Matki, ppor. "Jastrząb', zamordowany w ruinach Starówki. Nie ma grobu! W tym roku postanowiłam, że nic nie napiszę, ale włączyłam telewizję i zaraz mnie poderwało. Oczywiście, wszystkiemu winien był Stalin! Tymczasem w 1944 r. sytuacja była niemalże groteskowa. Stalin zdawał sobie sprawę, że Armia Krajowa, będąca pod rozkazami Rządu Londyńskiego, stawi mu opór. Wiedział, że będzie miał z nią dużo kłopotów, bo sojusznicy podniosą uprzejmy wrzask, udając, że coś ich to obchodzi. Tymczasem, jak na zamówienie, 1 sierpnia 1944 r.w Warszawie wybuchło powstanie, a AK wyszła z konspiracji i stanęło do walki z Niemcami! Ten dzień z pewnością był łaskawy dla ponurego Gruzina, i z radością zacierał rękę. Druga była sparaliżowana.
 Problem miał rozwiązany, bo Polacy, z właściwą sobie bezmyślnością, postanowili wydać wojnę Niemcom w środku milionowej stolicy państwa, posyłając do walki najbardziej wartościową młodzież! Stalin już nie musiał się martwić, bo to co zamierzał zrobić z opornymi żołnierzami AK, na życzenie Polaków robili właśnie za niego Niemcy, sprawiając w Warszawie masakrę! Ta 76 rocznica powstania nie skłoniła historyków z IPN-u do logicznego myślenia, lecz do kolejnego zakłamywania historii niepotrzebnych tragedii polskich. Dla współczesnej młodzieży data 1 sierpnia i rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego jest równie odległa, co wojny krzyżackie, czy bitwa pod Chocimiem. Są już z innej epoki, kompletnie niepodobnej do tej sprzed 76-ciu lat. Inaczej myślą, niż ich rówieśnicy sprzed wielu dekad. Owszem, słuchają opowiadań z powstania, idą z kwiatkami do jeszcze żyjących powstańców i stoją na warcie pod pomnikami. Ale tamte czasy są im zupełnie obce.

Może to i lepiej, bo w razie ponownego nieszczęścia, nie pobiegną z butelką benzyny na czołgi, lecz spakują manatki i wyjadą z kraju. Przeżyją! Niechaj już nigdy więcej los nie każe nam walczyć o wolność ojczyzny, po trupach naszych dzieci!
Abstrahując od tego tragicznego tematu, dziś miałam prawdziwą ucztę duchową. Na programie Mezzo Francja nadawała ubiegłoroczny koncert z Paryża 14 lipca 2019 r. w Narodowe Święto Francji. Scena stanęła pod Wieżą Eiffla, a na niej wielkie sławy operowe i znakomita orkiestra. 
Wieża Eiffla podczas koncertu.
Z radością ujrzałam miedzy innymi znakomitościami, naszą uroczą panią OIeńkę Kurzak z jej urzekającym głosem, oraz pana Jana Orlińskiego, z cudownym kontratenorem. 
Aleksandra Kurzak.
Widowisko było przepiękne, widoki Paryża zachwycające. A na koniec wielki chór Opery Paryskiej i wszyscy występujący tego dnia śpiewacy, wraz z orkiestrą, zaśpiewali " Marsyliankę", najpiękniejszy marsz świata. 
Jan Jakub Orliński.
Nigdy za bardzo się nie wzruszam słysząc hymn polski, bo nie jest imponujący. Ale zawsze mam łzy w oczach, kiedy grają "Marsyliankę", powstałą z ogromnej miłości do ojczyzny i walki o jej wolność. Mądrej miłości i skutecznej walki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz