wtorek, 22 czerwca 2021

KRYPTONIM „BARBAROSSA”.

 

 

Mija 80-ta rocznica ataku III Rzeszy na Związek Socjalistycznych Republik  Radzieckich. 22 czerwca 1941 roku o godzinie 3,15, armie niemieckie uderzyły na zachodnie granice ZSRR.  Atak miał kryptonim „Barbarossa” od nazwy cesarza Fryderyka I, zwanego Barbarossą,(Rudobrodym). O napaści na Rosję Hitler marzył już w swojej książce „Mein Kampf”, ale musiał do tego celu mieć odpowiednie siły, a to wymagało wielu lat pracy.


    

Napaść na ZSRR nastąpiła pomimo podpisanego w sierpniu 1939 r paktu Ribbentrop-Mołotow, gwarantującego długotrwały pokój pomiędzy oboma narodami. Rosja nie była do wojna przygotowana, przede wszystkim brakowało jej wyższych oficerów, generałów i marszałków, których Stalin wymordował w fatalnej czystce w drugiej połowie lat trzydziestych. Stalin obawiając się o władzę, kazał rozstrzelać lub uwięzić setki tysięcy oficerów Armii Czerwonej z marszałkiem Tuchaczewskim na czele, oskarżając ich o spisek na rzecz Niemiec. Były to lata tak zwanego wielkiego terroru. Mordowani było nie tylko oficerowie, ale również ich rodziny oraz znajomi. Aresztowany, torturowany i zesłany do łagru, był późniejszy marszałek Związku Radzieckiego i Polski, Konstanty Rokossowski, oskarżony o szpiegostwo na rzecz Polski.    

  

Konstanty Rokossowski z żoną i córką.
  

Nie wiadomo dlaczego Stalin nie wierzył w agresję Niemiec. Wywiad radziecki ostrzegał go o planach Hitlera. O przypuszczalnym ataku na ZSRR donosił także najlepszy agent radziecki w Japonii Richard Sorge, ale Stalin nie wierzył łudząc się, że Hitler Rosji nie zaatakuje. Przynajmniej tak długo, dopóki on Stalin, nie będzie gotów odpowiednio go przyjąć.

    Toteż agresja niemiecka 22 czerwca była dla Stalina, jak uderzenie młotem w głowę. Podobno zamknął się w swojej daczy pod Moskwą i wpadł w depresję. Tak twierdzą niektórzy jego przeciwnicy. Ale to nieprawda! Stalin w swej daczy, otoczony najwyższej rangi oficerami pracował dzień i noc nad powstrzymaniem agresji niemieckiej. Hitler rzucił do walki 4.733.990 znakomicie uzbrojonych żołnierzy, w 64 dywizjach, w tym 29 sprzymierzonych. Była to największa armia świata i zaatakowała od Bałtyku do Karpat!

 


   

Po stronie radzieckiej znajdowało się tylko 2.517.054 żołnierzy, kompletnie spanikowanych i zaskoczonych. O wybuchu wojny, poinformował społeczeństwo radzieckie Mołotow. Stalin się nie pokazał. Dopiero 3 lipca w swoim przemówieniu Stalin nazywając Rosjan braćmi i siostrami, wezwał cały naród do walki z agresorem i rozkazał tworzenie ruchu partyzanckiego.

    Armia niemiecka odnosiła ogromne sukcesy, zdobywając miasto za miastem, zagarniając tysiące radzieckich więźniów, których w niemieckiej niewoli i w obozach jenieckich czekała śmierć głodowa. W pierwszym dniu wojny lotnictwo niemieckie Luftwaffe, przypuściło zmasowany atak na 66 lotnisk radzieckich, wysyłając 637 bombowców i 231 myśliwców. Zniszczono ogromne ilości sprzętu radzieckiego, samolotów stojących na lotniskach i opuszczonych przez swoich pilotów.


 Tryumfy odnosił sprawdzony już w Polsce i w zachodniej Europie Blitzkrieg.  

Nie zamierzam się rozpisywać o rozpaczliwej walce narodu radzieckiego, który stanął w obronie swojej ojczyzny. Niemcy szli naprzód jak burza, zajmując coraz to większe obszary Kraju Rad. Rosjanie nie byli w stanie wstrzymać armii niemieckich, znakomicie wyposażonych w nowoczesną broń.  Zajmowano miasto za miastem, zbliżając się do najważniejszych ośrodków. 12 września oddziały niemieckie 31 pułku piechoty, 96 Dyw. Piechoty i XLI Korpusu Pancernego, dotarły do przedmieść Leningradu. Zdobycie miasta otrzymała Grupa Armii „Północ” dowodzona przez feldmarszałka  W. von Leeba.  Siły niemieckie liczyło ok. 350 tysięcy żołnierzy, potem zaś 700 tysięcy.

Niemcy przypuścili generalny szturm na miasto w nadziei, że z braku żywności Leningrad się podda. Ale tym razem nadzieja ich zawiodła. Leningrad bronił się i atakował. Pomimo strasznego głodu,masowego bombardowania, ostrzeliwania przez artylerię i 40 stopniowego mrozu, Leningrad nie poddał się, walcząc o każdy dom, o każdą ulicę.

  


 

W Leningradzie Niemcy weszli do Carskiego Sioła, rabując pałace i muzea. Wywieźli stamtąd słynną „Bursztynową Komnatę”, nie licząc innych skarbów. Oblężenia Leningradu trwało dwa lata i skończyło się niemiecką klęską.Ale śmierć poniosło niemal milion mieszkańców bohaterskiego miasta.

   W tym samym niemal czasie Grupa Pancerna, oraz 9 Armia Grupy Armii „Środek”, rozpoczęły natarcie na Wiaźmę i Możajsk, na wszystkich frontach osiągając przewagę. Rozpoczęła się przełomowa Bitwa o Moskwę! Wojska niemieckie zbliżyły się do przedmieść Moskwy, a oddział zwiadowczy ujrzał w szkłach lornetek wieże Kremla!


    

Wydawało by się, że to koniec Związku Radzieckiego, Stalina i tryumf Hitlera. Ale historia zdecydowała inaczej. Agent rosyjski Sorge w Japonii, doniósł Stalinowi, że Japonia nie jest zainteresowana atakiem na ZSRR, czego obawiał się Stalin. Wobec tego mógł on ściągnąć do Moskwy zahartowane i dobrze uzbrojone wojska syberyjskie, które zastąpiły śmiertelnie zmęczonych bojem żołnierzy.

    Armia radziecka przystąpiła do kontrnatarcia. Wszystkie zakłady przemysłowe przeniesione na Syberię, pracowały dzień i noc, dostarczając  walczącym wojskom coraz więcej nowoczesnej broni. Czołgów, samolotów i dział. Zdenerwowany Hitler odsunął swoich generałów, obejmując naczelne dowództwo. Na skutki tej decyzji nie trzeba było długo czekać.

    


Stalingrad! Obrona miasta i klęska armii feldmarszałka Paulusa. Największa w dziejach świata bitwa pancerna, na Łuku Kurskim gdzie okazało się, że lekkie i zwrotne T-34, lepsze się od ciężkich Tygrysów i Panter. Nie radzący sobie marszałek von Manstein przegrał bitwę, pomimo pomocy generała Modla. Kontrnatarcie wojsk generała Rokossowskiego zakończyło się wielkim sukcesem.

  


 

Teraz już śladem wojsk niemieckich szły niepowodzenia. Przyczyną klęski III Rzeszy była m.inn. wizja ZSRR jako „bezgłowego kolosa na glinianych nogach” forsowana przez generałów i polityków niemieckich. Było niedocenianie waleczności żołnierza  radzieckiego i „generała Mroza”, z którym Niemcy nie umieli sobie radzić. A także pogarda dla słowiańskich "podludzi".

 


Ukoronowaniem zwycięstwa Związku Radzieckiego była bitwa o Berlin, śmierć Hitlera i jego akolitów, oraz kapitulacja Niemiec i koniec wojny w Europie. I ten widoczny z daleka czerwony sztandar powiewający nad Reichstagiem. 

sobota, 19 czerwca 2021

Cyberściema!

 

 
 
 

Nie dosyć, że jest piekielna pogoda, to jeszcze na uwieńczenie aury, pokazał się przeklęty karzeł z rozpiętym rozporkiem i straszył Polaków cyberatakiem rosyjskich hakerów na Polskę. Podobno wszyscy ministrowie, nawet sam premier zostali zaatakowani, więc powinniśmy się bać. To ja się pytam, co robi wicepremier do spraw bezpieczeństwa w osobie Kaczyńskiego, który nie potrafi przeciwdziałać atakom hakerów? Za co bierze pieniądze? A jakby tak zamiast hakerów, ktoś łupnął w nas bombą atomową? Oczywiście ja absolutnie nie wierzę w żaden atak, gdyż Polska dawno przestała już komukolwiek zagrażać i jest wyłącznie poligonem wojsk NATO, oraz wygodną kwaterą żołnierzy amerykańskich, których słono opłacamy za to, że tu siedzą i się nudzą. Wypowiedz Kaczyńskiego traktuję wyłącznie jak kolejny bezsensowny atak na Rosję, z którą Polacy mają być nieustannie skłóceni, bo takie są polecenia zza oceanu. Porównując rozmiar największego państwa świata z Polską, wygląda to mniej więcej tak, jakby pchła postanowiła ugryźć słonia w zadek! Niemniej jednak, pewnego dnia słoń może przez pomyłkę machnąć trąbą i Polska zniknie z map świata. Pewnie zasłużenie, gdyż to my sami własnymi rękami wrzucaliśmy kartki do urn wyborczych, głosując na PiS i karła w rozpiętym rozporku i łupieżem na kołnierzu.

 

sobota, 5 czerwca 2021

Już nie kochamy Cichanouskiej?

 

 
Raman Pratasewicz "bohater" polskiej opozycji.

 Ktoś z nas robi durnia! Jestem chora i powinnam leżeć, ale wylazłam z łóżka, bo nie wytrzymuję nerwowo tej politycznej przepychanki, jaka się dzieje na naszych oczach. Niedawno, bożyszczem polskiej opozycji był niezłomny Raman Pratasewicz i jego rodzice- męczennicy. Cała opozycja polska oraz rząd zgodne wieszały psy na Łukaszence i jego podłych metodach. I nagle cisza! Ponieważ lubię czasem oglądnąć rosyjskie seriale, pstryknęłam na RTR Planete i zdębiałam. Zobaczyłam naszego bohatera opozycji, męczennika za wolność Białorusi, jak spowiada się w telewizji białoruskiej, bezpośrednio transmitowanej przez telewizję rosyjską. Ogromnie żałuję, że nie znam perfekt języka rosyjskiego, ale i tak zrozumiałam dosyć dużo, tym bardziej, że słowem jakie najczęściej padało, była Warszawa. Niedawny buntownik i bohater, bił się w piersi i wylewał gorzkie łzy skruchy, zwalając część winy na Polskę. O, już to widzę, jak niektórzy z was mruczą pod nosem: "Bo go zmusili!" Aha, nawet widziałam, jak pod krzesłem sam Łukaszenka przypiekał mu pięty rozpalonym żelazem! Szlag trafił bohatera i teraz jakoś o nim cisza, bo polska opozycja fatalnie się zblamowała. Zresztą Unia Europejska także. W ogóle z tą Białorusią i Łukaszenką to jakoś nam nie wychodzi. Znowu mamy skandal, bo pan wicemarszałek Terlecki powiedział coś, co ponownie skompromitowało wielbicieli opozycji Białorusi. Oto całkiem niedawno nasz umiłowany premier, uczcił opozycjonistkę białoruską Cichanouską, darowując jej skromną willę i pieniądze, aby miała gdzie schronić skołataną głowinę. 
 
 

 I nagle ta zwykła białoruska baba awansuje do tytułu prezydenta Białorusi, choć na Białorusi rządzi prezydent wybrany w wyborach. Ale sfałszowanych, wrzeszczy opozycja! A w Polsce wybory nie były sfałszowane? A mimo to Duda nadal jest prezydentem! Ale ad rem.
Otóż Cichanouska, nie bacząc na dobrodziejstwa świadczone jej przez Morawieckiego i PiS, kompletnie zgłupiała i ośmieliła się uczestniczyć w mitingu Trzaskowskiego! No, tego pan wicemarszałek przebaczyć nie mógł i powiedział jej kilka słów, wysyłając opozycjonistkę do Moskwy. Moim zdaniem to bardzo zły adres, bo należy skierować ją tam, gdzie już poprzednio była po instrukcje - czyli do Waszyngtonu! Nie znoszę pana Terleckiego, ale wydaje mi się, że tym razem miał trochę racji. Bo przecież to PIS promował Cichanouską, nie szczędząc grosza z naszej kieszeni na jej działalność agenturalną na Białorusi. W zamian okazała czarną niewdzięczność afiszując się z Trzaskowskim. 
                                                fot. Andrzej Iwańczuk.
 
Obawiam się, że po tym fakcie, Cichanouska nie może więcej liczyć na hojne wsparcie PiSu. Chyba, że uderzy się w obfite piersi i ze łzami obieca Łukaszence poprawę, tak jak Pratasewicz. Pan Trzaskowski także ryzykuje przyszłe wybory, afiszując się z awanturnicą białoruską, oraz wypowiadając się pozytywnie na jej temat. Każdy, kto ma choć odrobinę zdrowego rozsądku wie, że opozycja białoruska finansowana jest przez wywiadowcze ośrodki USA, dążące do obalenia Łukaszenki. Zresztą UE nie zachowuje się w tej sprawie mądrzej, zamykając nawet obszar powietrzny Unii dla samolotów Białorusi. Polityka zagraniczna PiS-u dosłownie graniczy z beznadziejną głupotą i za każdym razem po prostu nas kompromituje. Dajmy sobie lepiej spokój z Białorusią, bo Łukaszenka wcale nie jest gorszy od naszego Kaczora. A powiedziałabym nawet, że jest lepszy! 
 Wtrącanie się do polityki naszych sąsiadów, stało się obsesją PiS-u. Obawiam się, że nie wyjdzie to nam na zdrowie i nie pomnoży nam przyjaciół, a Polskę ośmieszy.
Na zdjęciu: Pratasewicz, który przestał być bohaterem! 
Morawiecki z Cichanoustką.
 Trzaskowski z Cichanouską.
Cichanouska wysiada ze "skromnej" limuzyny, strzeżona przez goryla.

wtorek, 1 czerwca 2021

Kanada: zbrodnia na indiańskich dzieciach.

 

Całą noc nie spałam i bardzo i źle się czuję. Miałam leżeć, lecz wstałam, bo jedna sprawa nie daje mi spokoju. Dziś Dzień Dziecka, obchodzony z taką radością w kraju i za granicą. Bo dzieci są przecież naszą nadzieją i największym skarbem. Ale nie wszędzie i nie wszystkie dzieci są tak postrzegane. Oto wczoraj w telewizji pokazano reportaż z Kanady. W miejscowości Kamloops odkryto szczątki ponad 215 dzieci na terenie dawnej szkoły dla Indian. Nigdy by tego nie odkryto, gdyby nie badanie georadarem. Miejsce pochówku było nie oznaczone i nie wiadomo, jakie dzieci tam spoczywają. To była tak zwana szkoła misyjna, prowadzona przez duchownych protestanckich, lub katolickich. Ta szkoła gdzie znaleziono szczątki dzieci była katolicka. Dawno temu, w młodości, czytałam śliczną książkę pana Arkadego Fiedlera pt." Mały Bizon". Tam też wspomniał on o tych szkołach-katowniach, do których zabierano siłą indiańskie dzieci. Potem czytałam jego książką z podróży do Kanady pt. "Spotkałem szczęśliwych Indian". Tym razem pan Fiedler chyba nie dostrzegł problemu. Pan premier Kanady obecnie bije się w piersi i przeprasza, a ekipy już poszukują innych tajnych zbiorowych mogił dzieci na terenie szkół dla Indian! Mamy XXI wiek, ale w Kanadzie i sąsiednich Stanach Zjednoczonych nadal panuje rasizm, nietolerancja i segregacja rasowa. Tym razem nie czarnoskórych, lecz prawowitych właścicieli tych ogromnych krajów - Indian. Indiańskie dzieci były solą w oku władz Kanady, jak również USA, gdyż wiedziano, że rodzice wychowują je w tradycjach plemiennych i szczepowych. Że dzieci te, gdy dorosną, ponownie będą chciały prowadzić dawny tryb życia. Więc trzeba było coś z tym zrobić. Zrobiono to perfekcyjnie. Władze państwowe, lecz i kościelne protestanckie oraz katolickie zakładały szkoły dla indiańskich dzieci, odbieranych siłą przez władze rodzicom. Dzieci te zmuszano do przyjęcia wiary chrześcijańskiej, do nauczenia się zwyczajów ludzi białych. 

 


Wyśmiewano i wyszydzano tradycje indiańskie, a dzieci biciem, głodówkami i szykanami zmuszano do posłuszeństwa. W szkołach tych była wysoka śmiertelność dzieci. O ich zgonach nie informowano rodziców kłamiąc, że pewnie gdzieś uciekły. Zmarłe dzieci chowane były jak zdechłe zwierzęta, zakopywane w nieznanych miejscach. Pan premier Kanady przyznał, że do dziś Indianie są źle traktowani w Kanadzie, choć właśnie Kanada uchodzi za kraj "szczęśliwych Indian". O tych szczęśliwościach, z jaką władze Kanady traktowały Indian, można było przeczytać w pięknych książkach polskiego Indianina Sat Okha, syna wodza Szaunisów i Polki. Wychowany wśród Indian swego szczepu, znał brutalne metody walki władz Kanady z niepodległymi szczepami indiańskimi. Sprowadzano na nich wojsko, strzelano z armat, szczuto i tropiono jak wściekłe zwierzęta. Mały Sat Okh musiał w końcu porzucić ojca, swój szczep i ukochaną puszczę, aby z matką wrócić do Polski, gdyż groził mu właśnie los tych nieszczęsnych indiańskich dzieci. W swojej książce " Ziemia słonych skał", opisał swoje cudowne dzieciństwo w głębi puszczy kanadyjskiej. 


 

On miał szczęście, bo przyjechał do ojczyzny matki, której potem służył i walczył jako żołnierz AK, ale inne dzieci indiańskie takiego szczęścia nie miały, umierając z tęsknoty i chorób z dala od swoich najbliższych w murach szkół-katowni. Panowała tam epidemia gruźlicy i innych chorób zakaźnych, na które Indianie nie byli uodpornieni. To nie Niemcy byli twórcami obozów koncentracyjnych, to nasi przyjaciele w USA i w Kanadzie zamykali ludzi do rezerwatów, głodzili i doprowadzali do śmierci. Tak oto wygląda demokracja i poszanowanie praw człowieka w Kanadzie i USA, w krajach wiekuistej szczęśliwości i głoszonych dętych haseł o równości rasowej. Pan premier Kanady przeprasza, ale ja uważam, że żadne przeprosiny nie są w stanie przekreślić strasznych krzywd i zbrodni dokonanych na narodzie indiańskim. A ja się pytam, kiedy Watykan przeprosi Indian za te szykany i tortury, jakie księża katoliccy w szkołach zadawali tym nieszczęsnym dzieciom?

Na zdjęciach Szkoła katolicka dla Indian w Kanadzie, i wódz Sat Okh, polski
Indianin.