Bolesławiec 1 sierpnia 2017 r.
Starszy pan o pooranej zmarszczkami twarzy, posuwa się mozolnie przy pomocy „balkonika”. Przygarbiona pani o rzadkich siwych włosach, idzie wspierając się na dwóch laskach. Jakiś inny pan, w bardzo podeszłym wieku, prowadzony jest przez posiwiałego syna i śliczną młodą prawnuczkę. Idą z trudem, jak co roku, na uroczystości kolejnej rocznicy 1 SIERPNIA 1944 r.
Ich wielkiego święta!
Mieli wtedy po osiemnaście, dwadzieścia parę lat. Byli młodzi,
pełni energii i entuzjazmu, kochali Polskę, swoją stolicę
Warszawę znali jak własną, pustą kieszeń, i z całej duszy
nienawidzili okrutnego, bezwzględnego okupanta. Marzyli o tym od
lat, aby nareszcie dobrać mu się do skóry. Pomścić z bronią w
ręku lata poniżenia i straszliwych zbrodni popełnianych na
narodzie polskim. „ O chwyć za miecz historii. I uderz i uderz!”
- pisał wówczas młodziutki, ale już wspaniale zapowiadający się
poeta Krzysztof Kamil Baczyński. Byli tacy młodzi i ufni….
Pan z „balkonikiem” miał wtedy dwadzieścia lat i nogi jelenia, gdy ze swoim batalionem szedł do szturmu na budynek PAST-y. Może miał pseudo „Ryś” „Sokół”, a może „Orzeł”.
Przygarbiona pani, wspierająca się na dwóch laskach,
skończyła właśnie tego roku siedemnaście lat, przyjmując
pseudonim „Oleńka”,
jak ukochana pana Kmicica. Ale nazywali ją „Brzoza”, bo jej
długie jasne włosy powiewały za nią, kiedy biegła z meldunkiem
do swego dowódcy, lekko przeskakując gruzy Alei Jerozolimskich i
chroniąc się przed „gołębiarzem” - strzelcem wyborowym,
polującym na wszystko, co żyje.
Sędziwy pan prowadzony przez rodzinę, w 1944 roku nie musiał prosić nikogo o pomoc. Był silnym, wysokim chłopcem z rozwianą jasną czupryną i łobuzerskim błyskiem w oku. Śmiał się, kiedy dostawali rozkaz do ataku i podśpiewywał sobie: „ A gdy cię trafi kula jaka, poprosisz pannę, da ci buziaka Hej!” Dostał buziaka, choć wcale nie był ranny.
![]() |
Sanitariuszki z oddziału "GUSTAW" |
Nie było ślubu, ani szpaleru z szabel. Z bezsilną rozpaczą
patrzył, jak dziewczyna biegnie po rannego, a pociski z ciężkiego
karabinu maszynowego, stebnują jej sukienkę na plecach i wbijają
się w czaszkę. Leżała z rozrzuconymi ramionami, taka niewielka i
bezbronna, pod straszną nawałą ogniową nie pozwalającą nikomu
ruszyć się z miejsca. Myślał, że przyjdzie po nią nocą i
zabierze jej ciało. Ale nocą nadleciały Ju 87 Stukasy i celna
bomba zrzucona na sąsiedni dom, zasypała zwałem gruzów jej
zwłoki. Nigdy jej już nie odnalazł.
Przez całe dekady szli świętować ten szczególny dzień,
niosąc w sercach pamięć o tych, co już odeszli, i sami oczekując
wezwania na wieczną wartę. Każdego roku jest ich mniej, ubywają
schorowani, często żyjący w niedostatku lub samotności. Nie
zawsze jest się komu pożalić, nie często ktoś chce wysłuchać
ich wspomnień.
Idą ostatni z walecznych na Powązki, odwiedzić przyjaciół. Powiedzieć im, że pamiętaja i że już sami gotują się do lotu... Eliza Orzeszkowa pisała o powstańcach styczniowych: GLORIA VICTIS. - Chwała zwyciężonym. To samo można by napisać o nich: ostatnich żyjących bohaterach, powstańcach warszawskich.
![]() |
Fotografia powstańca styczniowego 1863 rok. |
![]() |
Andrzej Romocki "Morro" lub "Amorek" |
![]() |
Weterani Powstania Styczniowego w II Rzeczypospolitej. |
Gdyby zapytać Londyńczyka, Holendra, lub Szwajcara, czy wyobrażają sobie zbrojne powstanie w swoich stolicach – chyba uznaliby pytającego za wariata. Warszawa także była wielkim milionowym miastem, nieco zniszczonym po roku 1939, ale jeszcze pełnym wspaniałych pamiątek z przeszłości i zabytkowej zabudowy. Warszawa była także centralnym punktem podziemnych władz polskich, z całą jego skomplikowaną strukturą państwa. Warszawa była głównym miejscem zgromadzenia Armii Krajowej i mózgiem, skąd szły rozkazy do wszystkich cywilnych i wojskowych placówek w kraju.
Na tajnych spotkaniach młodzieży AK-owskiej, mówiono o
przyszłym powstaniu. Zapewniano młodych ludzi o pomocy, jaka
otrzymamy od nadchodzącej wielkimi krokami Armii Czerwonej, od
Stanów zjednoczonych Ameryki, Wielkiej Brytanii, a już na pewno od
znajdującego się w Anglii Wojska Polskiego, komandosów polskich,
którzy zostaną zrzuceni do Warszawy. Tak mówiono młodym
żołnierzom AK i oni wierzyli w to do ostatka.
![]() |
Wtedy sprzedano polskie kresy wschodnie.Teheran 1943 r. |
Ale nic z tego nie było prawdą! Już w Teheranie 1.XII.1943 roku, prezydent USA Roosevelt i Stalin, uzgodnili ze sobą strefę wpływów. Polska przypadła Stalinowi wraz z całymi kresami wschodnimi. Stalinowi zaś wcale nie zależało na tym, aby w Polsce jego wojska spotkały się z Armią Krajową, wtedy jeszcze dosyć silną liczebnie i sprawnie dowodzoną. Co ciekawe, Emigracyjnemu Rządowi Polskiemu w Londynie, także powstanie nie wydawało się mądrym rozwiązaniem problemów i Wódz Naczelny WP gen. Sosnkowski, jak również gen. Władysław Anders, byli przeciwni powstaniu, zdając sobie sprawę z niesprzyjających stosunków politycznych. Wysłany do Warszawy generał Okulicki (Niedźwiadek) lub (Kobra), wiózł stanowczy rozkaz Rządu zabraniający rozpoczynania powstania. To, co się potem stało, stanowi do dzisiaj tajemnicę. Dlaczego Okulicki przejął władzę po Bór- Komorowskim i dał rozkaz do walki zbrojnej?
![]() |
gen. Leopold Okulicki pseud. "Niedzwiadek" i " Kobra" |
Komu zależało na wznieceniu w milionowej stolicy Polski powstania, a raczej decydującej bitwy? W pierwszym rzędzie Stalinowi, który wkraczając do Polski, nie zamierzał zawracać sobie głowy buntem Polaków, przeciwko wprowadzonej przez niego władzy – Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego w Lublinie. W 1944 r. okupowana Polska miała największą w Europie podziemną siłę zbrojną, Armię Krajową, oraz podziemne władze konspiracyjne, doskonale zakonspirowane. Z chwilą wybuchu powstania rząd się dekonspirował, a Armia Krajowa zaczynała beznadziejną walkę, nie posiadając odpowiedniej ilości broni; samolotów, artylerii i czołgów. Na rozkaz szła do walki niemal z gołymi rękami.
„Bo na Tygrysy mamy Visy”: - tak młodzi żołnierze śpiewali w Warszawie. Często nie mieli nawet Visów, tylko butelkę z benzyną. Gdy wiadomość o wybuchu powstania doszła do prezydenta Roosevelta, był zdumiony, bo nie rozumiał, o co Polakom chodzi. Churchill wpadł we wściekłość i wezwawszy premiera Rządu Emigracyjnego Stanisława Mikołajczyka,, zrugał ich nieparlamentarnymi słowami stwierdzając, iż Polacy raz jeszcze dowiedli, że są beznadziejnymi głupcami i na polityce się nie wyznają! Zapowiedział, żeby nie liczyli na żadna pomoc, gdyż Wielka Brytania ma własne problemy do rozwiązania.
Wybuch powstania był również radosną niespodzianką dla Adolfa Hitlera, który, nie bez racji, widział w stolicy Polski ucieleśnienie oporu. Powstanie dało mu okazję do zmiażdżenia walki zbrojnej i obrócenia miasta w morze ruin. Możemy tylko w przybliżeniu podawać liczbę poległych i zaginionych. Nikt nigdy nie poda prawdziwej cyfry ofiar tej potwornej masakry. Takie były kulisy wybuchu powstania warszawskiego.
Ale młodzi żołnierze-powstańcy nic o tym nie wiedzieli.
Cieszyli się, że nareszcie mogą pomścić na wrogu lata niewoli i
upodlenia. Lata strasznej, niewyobrażalnej męki. Szli do walki z
ogromną odwaga i pogardą śmierci, mając nadzieję, że wywalczą
wolną i niepodległą ojczyznę. Nie wiedzieli, że byli ofiarami
politycznych matactw.
Dziś są tragicznymi bohaterami lat czterdziestych. Należy się im najwyższy szacunek, cześć i uznanie rodaków. Należą się im przywileje i troskliwa opieka państwa polskiego, gdyż dali z siebie wszystko – swoją młodość, krew i życie z miłości do ojczyzny. Niestety, nawet dzisiaj 28 lat po odzyskania niepodległości, pozywa się starych, blisko stuletnich, schorowanych ludzi przed sądy, aby rozstrzygnąć, czy byli na usługach UB, czy też nie! To już nie skandal, lecz hańba!
Nie pozwalajmy nikomu zakłócać
ostatnich lat, a może nawet dni ich
życia i zniesławiać ich nazwisk, przez instytucje i
ludzi, którzy nawet nie rozumieją czasów w jakich ci ostatni
bohaterowie żyli. Oddajmy Im należną cześć.
CHWAŁA ZWYCIĘŻONYM