10 listopada 2017 r.
Za
rok będziemy obchodzić 100 rocznicę odzyskania niepodległości, a
jutro święcimy 99 rocznicę tego arcyważnego wydarzenia. Te daty
powinny skłonić każdego Polaka do zastanowienia się nad dziejami
ojczystego kraju. Co było powodem, że wspaniała, ogromna
Rzeczpospolita, jedno z najpotężniejszych państw w Europie, stała
się łupem trzech zaborców? Jak to się stało, że nie
potrafiliśmy obronić ojczyzny przed agresją? Kto był winien
demoralizacji i anarchii społeczeństwa polskiego?
Wybitny
Polak Józef Wybicki, twórca „Mazurka Dąbrowskiego”, w swoich
wspomnieniach, opisał spotkanie z Napoleonem I, przed wkroczeniem
cesarza na ziemie dawnej Wielkopolski. Napoleon między innymi
powiedział: „ Gdy obaczę, że są godni być narodem, będą
nim!” Wiele pokoleń Polaków nie mogło darować cesarzowi tej
gorzkiej uwagi, obrażając się na niego. Lecz wystarczy wziąć do
ręki dobrą książkę o historii Polski, aby przyznać cesarzowi
rację.
Przez wieki zaciekle pracowaliśmy na to, żeby nazwa
Rzeczypospolitej Polski, zniknęła z map świata. Byliśmy jednym z
pierwszych, a może pierwszym państwem o ustroju parlamentarnym. To
mogłaby stać się dobrodziejstwem dla kraju, a stało się naszym
przekleństwem. Każdy wybór króla, przyszły władca musiał
okupić nowymi przywilejami dla magnatów i szlachty. Kiedy król
Władysław II Jagiełło próbował wypromować na swego następcę
królewicza Władysława III, (Warneńczyka), szlachta porąbała
szablami dokumenty leżące na stole przed królem! Za jego wnuka,
króla Aleksandra Jagiellończyka, w 1505 roku uchwalono konstytucję
sejmową Nihil Novi! Dawała ona wielkie przywileje sejmowi, bo
zakazywała królowi uchwalania nowych ustaw, bez zgody szlachty
reprezentowanej w sejmie i senacie, ograniczając władzę monarchy.
Nihil Nowi - w wolnym przekładzie: - Nic o nas bez nas!” miało w
przyszłości opłakane skutki.
Koniec
dynastii jagiellońskiej, był skutkiem wpływów Kościoła i odmowy
Watykanu na rozwód królewski. Król Zygmunt August, sprzyjał
reformacji. Wielu magnatów i szlachty przyjęło wówczas religię
protestancką, a zwłaszcza kalwińską. Gdyby król wówczas, wzorem
Henryka VIII Tudora, zerwał z Watykanem, sam stając się głową
Kościoła w Polsce, losy naszej ojczyzny potoczyłyby się inaczej.
Nastąpiłoby zbliżenie do krajów o wysokiej kulturze zachodniej i
uniezależnienie się od często zgubnych wpływów Watykanu,
wspierającego politykę ekspansji Austrii.
Stało
się jednak inaczej i to spowodowało późniejsze błędy polityczne
w stosunkach z Rosją, która ofiarowała dziewięcioletniemu
polskiemu królewiczowi Władysławowi Wazie, koronę carów, (Czapkę
Monomacha) Młody następca tronu polskiego, stałby się władcą
wielkiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ogromnej Rosji i Szwecji!
Czyli największego państwa na świecie! To był zaszczyt i
niesłychana szansa dla Polski. Jednak Rosjanie postawili warunek:
królewicz przyjmie prawosławie! Zygmunt III Waza, ojciec
królewicza, dewot, posłuszny rozkazom Watykanu, nie zgodził się
na to. Wojska polskie zaczęły siłą nawracać Rosjan na wiarę
katolicką, ogniem i mieczem zmuszając ich do posłuszeństwa,
gwałcąc, mordując i grabiąc. W Rosji wybuchło powstanie i jedyna
szansa na połączenie dwóch narodów upadła. Tak osławiona
wolność w Polsce, przeszła w anarchię, niezgodę, butę magnatów
i ograniczenie władzy królewskiej do minimum. W brak poszanowania
praw, które sami ustanawialiśmy.
W
połowie XVII wieku, sejm polski uchwalił zabójcze dla Polski
Liberum veto, - Nie pozwalam! - zasadę ustrojową Rzeczypospolitej
Obojga Narodów, dającą każdemu posłowi na sejmie prawo do
unieważnienia podjętych uchwał. Po raz pierwszy zerwano sejm
koronacyjny w Krakowie, w roku 1669, po wyborze króla Michała
Korybuta Wiśniowieckiego, a zerwał go poseł województwa
wołyńskiego Jan Olizar. Ogółem w XVII i XVIII w. sejm zrywano 73
razy! Gorliwie pracowaliśmy nad upadkiem Rzeczypospolitej. Dopiero
Sejm Czteroletni, zwany Wielkim, zniósł w 1792 roku, Liberum veto i
próbował naprawiać Rzeczpospolitą, ale było już za późno.
Haniebny Sejm Grodzieński, genialnie opisany przez Reymonta, w
powieści „Rok 1794”, uchwalił II rozbiór Polski. Po upadku
Insurekcji Kościuszkowskiej, w 1795 nastąpił III rozbiór. Polska
zniknęła z map świata, waląc się w przepaść, z której wyszła
dopiero po 123 latach, odzyskując w 1918 roku niepodległość.
Wprawdzie Polacy próbowali walczyć o niepodległość ojczyzny, ale jakoś
im to nie wychodziło, z bardzo prostej przyczyny. Kiedy tysiące
żołnierzy oddawało krew i życie za wolność Polski, reszta
narodu patrzyła na to raczej obojętnie, lub wprost obwiniała ich o
bunt przeciwko władzy nadanej przez Boga! Gdy jedni umierali na polu
bitwy, inni kłócili się, lub kolaborowali z zaborcami, wieszając
się u pańskich klamek, na dworach Rosji, Berlina i Wiednia. Drugim,
głównym powodem, niepowodzenia kolejnych powstań, była sytuacja
polskiego chłopa, dręczonego w czasach pańszczyzny, traktowanego
jak bydło robocze i nie znajdującego dla siebie miejsca w
ojczyźnie, będącej dla nich piekłem.
Nadszedł
wiek XX i znalazł się człowiek, dla którego słowo „niepodległa”,
nie było pustym dźwiękiem. Tym człowiekiem był Józef Piłsudski,
szlachcic, ale i członek Polskiej Partii Socjalistycznej. Jego
zasługą, oraz innych zapaleńców, powstał zalążek Wojska
Polskiego – Strzelcy - Pierwsza Kadrowa, z którą Piłsudski, w
1914 r. z chwilą wybuchu I Wojny Światowej, wkroczył na ziemie
zaboru rosyjskiego.
Pewnie witano tam entuzjastycznie chłopców noszących na czapkach
Orła? Niestety nie! Oddziały polskie wkraczały do „bezludnych”
miast, spotykając puste ulice, szczelnie zamknięte domy i zakryte
okna. Spotkał ich wielki zawód, zawarty potem w zwrotkach marsza" Pierwszej Brygady” .
„Nie
chcemy już od was uznania, ni waszych mów, ni waszych łez.
Skończyły się dni kołatania, do waszych serc, do waszych kies.”
Właściwie
ostatnie słowa marsza, kończyły się dosyć nieprzyzwoitym
przekleństwem, śpiewanym gorliwie przez legionistów. Na oddziały
Piłsudskiego i samego Naczelnika, wdzięczni rodacy wylewali pomyje,
opluwano ich, nazywano szaleńcami, a nawet zdrajcami.
A jednak stało się! 11 listopada 1918 r. Rada Regencyjna przekazała
Piłsudskiemu władzę nad wojskiem, a trzy dni później uznała go
Naczelnikiem Państwa i Wodzem. Jednych ogarnął szał radości,
inni odmawiali Piłsudskiemu zasług, nazywając go uzurpatorem i
dyktatorem. Byliśmy
wolni i mogliśmy poświęcić się odbudowie kraju po 100-letniej
niewoli. Ale właśnie wówczas rozpętało się prawdziwe polskie
piekło. Narodowi Demokraci, w skrócie „Endecy”, gloryfikujący
potem Hitlera i jego doktrynę, czynili próby zamachu na Marszałka
i nie tylko na niego.
9
grudnia 1922 r , członek partii Narodowo-Demokratycznej, Eligiusz
Niewiadomski, w warszawskiej „Zachęcie”, trzema strzałami z
pistoletu, zamordował pierwszego prezydenta Polski inż. Gabriela
Narutowicza, światowej sławy uczonego. Na jego wykłady w
Szwajcarii przybywały rzesze studentów. Był uznanym w świecie budowniczym
pierwszych hydroelektrowni w Europie. Niewiadomski w więzieniu
próbował tworzyć mit wokół swego czynu oświadczając, iż
pragnął zniszczyć Żydów i lewicowców, rządzących Polską,
walcząc o „wolną i niepodległą ojczyznę!”. Obecnie wraca
kult Niewiadomskiego, propagowany przez partie
nacjonalistyczne.
Jutro
Polacy pomaszerują w pochodzie ku czci Niepodległej Ojczyzny.
Obawiam się, że nie pójdziemy zgodnie, radośnie. Polacy są
podzieleni, obrażający i nienawidzący się wzajemnie. I znowu, jak
przed laty, pokojowa manifestacja może zakończyć się
zamieszkami, awanturami i kłótniami. Znowu zaczniemy obrzucać się
przekleństwami, odmawiając sobie prawa do miana dobrego Polaka.
Ciąży na nas jakieś przekleństwo, które nie pozwala nam cieszyć
się wolnością i nakazuje, maniakalnie niszczyć się wzajemnie,
nie szanując niczego, co własną pracą zdobyliśmy. Dlatego
przychodzą mi na myśl słowa cesarza Napoleona: „ Obaczę, czy
godni są być narodem!” A jesteśmy godni?