poniedziałek, 30 lipca 2018

1 SIERPNIA 1944 r. UMARŁO MIASTO!


3O lipca 2018 r.

Przed kilkoma dniami, widziałam w TVN bardzo smutny obraz. Oto groby samotnych powstańców, którymi już nie ma się kto opiekować, podlegają likwidacji. Podobnie rzecz się ma z niedawno pokazywanym grobem żołnierza spod Monte Cassino. Starsza pani, niegdyś biorąca udział w powstaniu, prosiła ze łzami w oczach, żeby Polacy o nich nie zapominali, kiedy odejdą. A oni są już gotowi do lotu. - jak pisała o nich także niedawno zmarła Pani Barbara Wachowicz.
Jutro ponownie obchodzimy już 74 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, mniej lub bardziej uroczyście. O 17-tej godzinie ludzie zatrzymują się na ulicy – wyją syreny. Wspominamy!
Prezydent Duda przemawiając do młodzieży harcerskiej, powiedział, że „było warto”!
Przedwojenna Warszawa
 Warto? W którym mieście na świecie, w jednej tylko dzielnicy zebrano 12 ton prochów zamordowanych tam ludzi! Piękne miasto leżące niemal w środku Europy, zniknęło prawie z powierzchni ziemi. Warszawa stolica Polski przestała istnieć…. I cokolwiek byśmy teraz na tym miejscu postawili, choćby to było coś najpiękniejszego, to już nie będzie ta Warszawa nazywana Paryżem północy. Pełna zabytkowych budowli, pałaców, kościołów. Miasto o którym się śpiewało: - „za każdy kamień twój, Stolico damy krew!”
 Polska młodzież dała za nią krew, ale czy naprawdę było to konieczne, czy było warto? Historycy do dzisiaj się o to spierają. Mamy dziwne upodobanie do chwalenia się narodowymi tragediami. Nie wiadomo czy kiedykolwiek dowiemy się prawdy o wybuchu powstania, bo sam rozkaz wydany do walki, skrywa tajemnicę. Dzisiaj już wiemy, że Wódz Naczelny gen. Sosnkowski, był przeciwny wybuchowi powstania wiedząc, iż nie ma ono najmniejszych szans na zwycięstwo. Gen. Sosnkowski Wódz Naczelny Polskich Sił Zbrojnych rządu emigracyjnego twierdził, że powstanie nie może wybuchnąć bez pisemnych gwarancji Stalina! Eden, minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, nie ukrywał przez premierem Mikołajczykiem, że alianci zajęci są walką na terenie zachodniej Europy i z pomocą Polsce nie przyjdą. Spadochroniarze gen. Sosabowskiego mieli zostać zrzuceni w Holandii, a nie w Warszawie. Samoloty z desantem Niemcy rozstrzelali by w powietrzu, nie dając im szansy na wylądowanie. 
Generał Kazimierz Sosnkowski
 W tej sytuacji generał Sosnkowski i generał Anders byli jednomyślni: powstanie nie może wybuchnąć! Jednak premier Mikołajczyk stanowczo domagał się wybuchu powstania, by umocnić swój autorytet na spotkaniu w Moskwie. Do Polski został zrzucony gen, Okulicki pseudo.”Niedźwiadek”, wioząc do Komendy Głównej AK w Warszawie, rozkaz powstrzymania się od walki! Komendantem Głównym Armii Krajowej był gen. Bór-Komorowski, człowiek słaby, były kawalerzysta. nie mający pojęcia o dowodzeniu wielką bitwą. W tym czasie był on zresztą kompletnie załamany i zajęty żoną w ciąży, Po usłyszeniu wiadomości, że oddziały Armii Czerwonej na Pradze, zmuszone były się wycofać, powtarzał zrozpaczony: „Już nic się nie da zrobić!” Miał jednak jeszcze czas do odwołania wydanego rozkazu do powstania, który wymusił na nim Okulicki, przekonawszy do tego innych dowódców Komendy Głównej AK. Niektórzy pisarze historyczni sądzą, że Okulicki był agentem NKWD. Aresztowany w latach 40-tych we Lwowie, sypał, zdradzając plany AK i kolegów. Między innymi generała Tokarzewskiego, twórcę Związku Walki Zbrojnej, po klęsce roku 1939. Zapewne nigdy nie dowiemy się, dlaczego Okulicki tak usilnie nakłaniał dowódców Komendy Głównej AK do rozpoczęcia powstania. To jedna z tajemnic powstania, jakich jest ich wiele.
 1 sierpnia o godzinie W - 17-tej, powstanie wybuchło! Dowódcy Komendy Głównej AK, posłali do walki wspaniałą, dzielną, patriotyczną młodzież, zakochaną w swoim mieście, pragnącą pomścić lata męki i poniżenia. Posłali do walki młodzież, nie dając jej odpowiedniego uzbrojenia. Rozpoczynali powstanie przeciwko Niemcom, posiadającym samoloty bojowe, ciężką artylerię, i żołnierzy uzbrojonych po zęby w znakomitą broń maszynową. Niemcy rzucili do walki oddziały złożone z kryminalistów i zbrodniarzy skazanych na karę śmierci, Grenadierów SS Dirlewanger, żołnierzy gen. Własowa i Kamińskiego.  
 Ta piekielna armia nie tylko mordowała, ale i gwałciła kobiety, torturowała i nieludzko znęcała się nad jeńcami i ludnością cywilną. Miasto było bombardowane przez lotnictwo niemieckie, przez najcięższe działa kolejowe, słynne Nebelwerfer'y (miotacze mgły) - niemieckie wyrzutnie rakietowe. Do ostrzału Starego Miasta użyto gigantycznego moździerza „zie” Karl. 
 Ulice Warszawy opanowane były przez niemieckie czołgi Tygrysy. Polacy byli niemal całkowicie bezsilni i bezbronni wobec niemieckiej przewagi ogniowej. Na wiadomość o wybuchu powstania, w Berlinie zapanowała radość, gdyż niezłomne miasto było solą w oku Hitlera. Heinrich Himmler wydał rozkaz: Każdego mieszkańca należy zabić. Nie wolno brać jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy.”
Heinrich Himmler przemawia w Poznaniu..
 Armia Czerwona podążająca jak burza na zachód, nagle zatrzymała się w pobliżu Warszawy, oczekując na rozkaz Stalina, on zaś nie miał powodu, żeby się śpieszyć z pomocą walczącym powstańcom. Wydając rozkaz do powstania, Bór-Komorowski dekonspirował ściśle tajne dowództwo Armii Krajowej, rzucając około 30 tysięcy żołnierzy AK do walki. Stalin był zadowolony, że to rękami Niemców Armia Krajowa zostanie dobita, na życzenie swoich dowódców!
 Najstraszniejszy los czekał ludność cywilną stolicy. 1 sierpnia Bór-Komorowski wydał na nich wyrok śmierci. Ze wspomnień, filmów, książek znamy dantejskie sceny i piekło, jakie musieli przechodzić nieszczęśni warszawiacy. Nękał ich głód, strach i rozpacz, kiedy tracili w jednej chwili dobytek całego życia. W piwnicach i schronach oczekiwali na śmierć, bo na żaden ratunek liczyć nie mogli. Bombardowane i ostrzeliwane domy waliły się, grzebiąc pod gruzami mieszkańców. A kiedy niemieckie odziały wkraczały na tereny opuszczone przez powstańców, wtedy rozpoczynała się rzeź… Rozwścieczeni Niemcy dopuszczali się aktów straszliwego ludobójstwa, niespotykanego w innych krajach okupowanych, poza Rosją! W jednej tylko dzielnicy miasta na Woli, wojska hitlerowskie wymordowały około 40 tysięcy ludzi: - kobiet, dzieci, starych i młodych mężczyzn, To tam stoi mogiła z ludzkich prochów!
Mieszkańcy Warszawy  w piwnicach domów.
 Komenda Główna AK, rzuciła do walki młodzież, bo przeciętny wiek powstańców nie przekraczał 30 lat. Walczyły w powstaniu dzieci! W beznadziejnej walce poległa elita inteligencji polskiej, potomków szlachty i arystokracji. Ludzi, którzy mogli zmienić historię Polski, gdyby powstanie nie zaistniało. Wybuch powstania warszawskiego równał się zbrodni Katyńskiej. Tam i tu zabito mózg i serce Rzeczypospolitej.
 Naturalnie, pozostali przy życiu powstańcy wspominają te czasy z pewnym sentymentem, a nawet twierdzą, że powstanie było konieczne. Lecz ci młodzi wówczas ludzie, byli prostymi żołnierzami i nie zdawali sobie sprawy z tragicznej sytuacji – pragnęli walczyć i mścić się, ale za jaką cenę!
Warszawa de facto przestała istnieć. Pozostały po niej kilometry ruin i gruzów. Zaprzepaszczono tysiące bardzo cennych druków, całe archiwa, dzieła sztuki i inne przedmioty, które są już nie do odtworzenia. Przywódcy państw sojuszniczych dowiadywali się ze zdumieniem o wybuchu powstania, bo kto wydaje decydującą bitwę w milionowym mieście?
 Pokłosie powstania było również tajemnicze. Wódz Naczelny generał Sosnkowski został zdymisjonowany i pozbawiony wpływu na politykę rządu emigracyjnego. Na jego miejsce prezydent Raczkiewicz mianował Wodzem Naczelnym Polskich Sił Zbrojnych, przegranego i skompromitowanego Bora-Komorowskiego! Trudno to komentować bez oburzenia.
Od opisywanych wydarzeń minęło 74 lata. Coraz więcej byłych powstańców odchodzi na wieczną wartę. Wielu z nich żyje w niedostatku, gdyż kolejne rządy polskie nie pomyślały, aby życie tych nielicznych bohaterów było godne i zasobne. W godzinie W, znowu zawyją syreny, a my staniemy na minutę, oddając hołd poległym.
 Ale nie zapominajmy również, że 1 sierpnia 1944 roku, o godzinie 17-tej, umarło miasto Warszawa!

środa, 25 lipca 2018

POLSKA GO NIE CHCIAŁA. LOTARYNGIA CZCI GO DO DZIŚ!


J. Matejko. Stanisław Leszczyński.

Stanisław Bogusław Leszczyński, herbu Wieniawa. Król Rzeczypospolitej Polski. Wielki książę Litwy, Rusi, Prus, Mazowsza, Żmudzi, Inflant, Smoleńska, Czernihowa. Książę Lotaryngii i Barrois.
Człowiek, któremu większa część życia zeszła na walce o polski tron i koronę królów Polski. Za jego czasów powstało powiedzenie: „Jedni do Sasa, drudzy do Lasa” Kim był i jakie były jego losy? Znając niechęć rodaków do ojczystej historii zapragnęłam, choć w skrócie, zapoznać ich z losami tego naprawdę niezwykłego człowieka. Gdybym chciała napisać jego dokładną biografię, wyszła by z tego cała książka, bo biedak nielekkie miał życie.
 Urodził się we Lwowie 29. X. 1677 r. Był synem podskarbiego wielkiego koronnego Rafała Leszczyńskiego i Anny z Jabłonowskich. Do chrztu w Katedrze Lwowskiej, trzymał go dziadek Stanisław Jan Jabłonowski, hetman wielki koronny, który dowodził atakiem husarii w bitwie pod Wiedniem. O jego edukację w młodości, dbali sprowadzani z zagranicy nauczyciele. Uczęszczał także do protestanckiego gimnazjum w Lesznie. W późniejszych latach, odbył wiele podróży zagranicznych, jak większość synów polskich magnatów.
W okresie młodości był wyraźnie pod wpływem swego ojca, który kierował polityczną karierą Stanisława. Po śmierci króla Jana III Sobieskiego, Stanisław pragnął głosować na jego najstarszego syna, królewicza Jakuba Sobieskiego. 
Królewicz Jakub Sobieski.
 Jednak Sobieski nie miał zbyt wielu zwolenników, za to mnóstwo przeciwników, łącznie ze swoją matką, królową Marysieńką, która nie zamierzała dopuścić do tego, by jej znienawidzony syn zasiadł na tronie ojca. Próbowała promować młodszego syna Aleksandra (Mignonka), który z kolei wcale nie miał ochoty zostać królem.
 Ale historia lubi robić niespodzianki. Królowa Marysieńka nie przewidziała, że wprawdzie Jakub królem polskim nie został, lecz jego córka, piękna Klementyna, była królową Anglii i Szkocji, a wnuk Jakuba, Karol II Stuart, stał się romantycznym bohaterem Szkocji, ukochanym Bonnie Prince Charlie, „Ślicznym księciem Karolkiem!”.
 
Karol II Stuart, bohater Szkocji.
Pod wpływem ojca, Stanisław poparł elektora saskiego Augusta II Wettina (Mocnego). Nowy król, odwdzięczył się mu, nadając tytuł podczaszego wielkiego koronnego. W maju 1698 r, Stanisław poślubił w Krakowie, piękną i bogatą pannę Katarzynę Opalińską.
 Stanisław i Katarzyna Leszczyńscy.
 Po roku przyszła na świat pierwsza córka Anna, zaś 23. Vi. 1703 r. urodziła się Maria Leszczyńska. W roku 1699 Leszczyński został wojewodą poznańskim. Były to dla Europy niespokojne czasy wojny północnej. Nie ominęła ona Rzeczypospolitej, bo w 1700 roku, Szwedzi ponownie wkroczyli na ziemie polskie. Kiedy wojska szwedzkie dowodzone przez młodego króla Karola XII, weszły do Warszawy, od 1704 r., do 1706 r. rozpętała się w Polsce wojna domowa.
John Faber   Karol XII.
 Niechętna saskim rządom szlachta polska, zawiązała w 1704 r. Konfederację Warszawską. przeciwko królowi Augustowi II Mocnemu, który zafascynowany przepychem i absolutnymi rządami Ludwika XIV króla Francji, próbował go naśladować, bez opamiętania wyrzucając pieniądze saskie i polskie, na kochanki i wznoszone wspaniałe rezydencje. Dnia 16 lutego 1704 roku, Konfederacja Warszawski zdetronizowała króla Augusta II Mocnego.
N. Largilliere  August II Mocny,
 Leszczyński, będąc delegatem Konfederacji Warszawskiej, spotkał się z Karolem XII w Lidzbarku Warmińskim. Młody monarcha natychmiast docenił wysoką inteligencję i kulturę Leszczyńskiego, oraz jego wpływy w Wielkopolsce, decydując się wysunąć jego kandydaturę na króla. 12 lipca 1704 roku, sejm elekcyjny zwołany w wojskowym obozie szwedzkim w pobliżu Warszawy, potwierdził wybór nowego króla. Ale nie dokonał tego zgodnie z przyjętym zwyczajem prymas Polski Michał Radziejowski, lecz jedynie biskup poznański Święcicki. Koronacja króla Stanisława, przez biskupa Zielińskiego, odbyła się dopiero 4 października 1705 r. a więc przeszło rok po elekcji, w kolegiacie św. Jana Chrzciciela w Warszawie. Pechowe miejsce, bo w tej samej świątyni, za 59 lat, koronowany został ostatni tragiczny król Rzeczypospolitej, Stanisław August Poniatowski. Wybór nowego króla nie wszystkim Polakom się spodobał, że względu na poparcie Szwedów.
Sześcioletnie panowanie nowego króla było bardzo burzliwe, bo na terenie Polski trwała wojna przeciwko szwedzkiemu najeźdźcy. Wtedy właśnie powstało to znane powiedzenie: „Jedni do Sasa, drudzy do Lasa”. Odzwierciedlało ono zmaganie się wojsk króla Augusta II i stronników Leszczyńskiego. Płonęły miasta i wsie, Polska zamieniała się w ruinę, panował głód, bo zasiewy niszczyły walczące wojska. Stanisław wraz z rodziną przenosił się z miejsca na miejsce, cierpiąc niedostatki, a czasami i biedę. Groził mu zamach na życie, a także chciano porwać małą Marysię. Dopiero w 1706 r. August II Mocny, zdecydował się zrzec korony polskiej na rzecz Leszczyńskiego. Ale wojska saskie zniszczyły majątki króla Stanisława i spaliły jego Leszno.
J.M. Nattier. Car Piotr I
 Klęska Karola XII pod Połtawą, pokonanego 8 lipca 1709 r, przez cara Rosji Piotra I, diametralnie zmieniła sytuację polityczną w Polsce. Armia szwedzka, ścigana przez wojska rosyjskie, opuściła ziemie Rzeczypospolitej. August II Mocny, ponownie zapragnął odzyskać utraconą koronę polską. Leszczyński opuszczony przez swoich stronników, straciwszy oparcie w Szwedach, musiał uciekać, ukrywając się przed nieprzyjacielem. Pewnego razu, w czasie ucieczki, Leszczyńscy spostrzegli, że mala Marysia gdzieś się zapodziała. Okazało się, że w popłochu zostawili córkę na ostatnim popasie i nikt nie zauważył nieobecności dziecka! Ponieważ rodzinie króla groziło w Polsce niebezpieczeństwo, Stanisław kazał żonie, królowej Katarzynie, udać się z córkami do Szczecina, a potem do Szwecji. Królowa źle się czuła na obczyźnie, upokarzana i pozbawiona opieki męża, będącego w ciągłych podróżach.
 B. van Loo. Królowa Katarzyna  Leszczyńska.
 5 grudnia 1712 r. w Ribnitz, pozbawiony oparcia w Polsce, Leszczyński zawarł ugodę z przedstawicielem Augusta II Mocnego, feldmarszałkiem Flemmingiem, zwracając mu akt jego abdykacji. Wynegocjował amnestię dla swoich stronników i zwrot majątków. Na mocy ugody, miał prawo zachować tytuł królewski. Porozumienie jednak nie weszło w życie, a August II nie zamierzał zobowiązania dotrzymać. Zdesperowany Leszczyński na czele kilkudziesięciu tysięcy Tatarów chana Qaplana I Gireja, wojsk tureckich i szwedzkich, próbował zdobyć twierdzę Chocim, aby od kresów wschodnich wejść na ziemie Rzeczypospolitej. Lecz hetman wielki koronny Sieniawski, w porę ostrzeżony, przygotował się do obrony. Wyprawa poniosła fiasko, na skutek nacisków dyplomatów Austrii i Rosji. Leszczyński stracił wszystkie majątki, miał ogromne zadłużenie i był bankrutem.
 
J.B. Oudry. Portret króla Stanisława w stroju pielgrzyma.
Karol XII, czując się zobowiązany do pomocy nieszczęśliwemu królowi, ofiarował mu Księstwo Dwu Mostów (Zweibrücken), starając się w ten sposób zapewnić Leszczyńskiemu godziwą egzystencję. Leszczyński w czasie pięcioletniego pobytu w swoim księstwie, wybudował tam niewielki pałacyk, gdzie zamieszkał, i wzniósł w Gräfinthal nowy klasztor. 
Pałac w Zweibrucken
 Rodzinę spotkało niespodziewane nieszczęście. Zmarła ukochana przez matkę, królewna Anna i została pochowana w zbudowanym przez ojca klasztorze. Na skutek intryg i zabiegów Augusta II Mocnego, oraz śmierci protektora Karola XII, rodzina królewska ponownie musiała szukać nowego schronienia, obawiając się zamachu na życie króla Stanisława. Próbowano go otruć tytoniem do fajki! W styczniu 1719 r. Leszczyńscy udali się do Wissembourga w Alzacji, zaledwie kilka kilometrów od Strasburga. 
 
Pałac w Wissembourgu.
Osiedli tam na dłużej, bo aż do roku 1725. Mieszkali w niewielkiej posiadłości, wiodąc rodzinne życie. Stanisław wiele pisał, dużo czasu poświęcając także jedynej córce Marii. Byli ubodzy, często nie starczało im na konieczne wydatki. Znalezienie dla Marii męża graniczyło z cudem. Jaki książę chciałby ożenić się z córką wygnańca, ubogą panną bez posagu? Wprawdzie Maria była dziewczyną wykształconą i dobrzy wychowaną, znała obce języki, wiele czytała, ale miała już 22 lata, co w owym czasie, kiedy za mąż wychodziły 12-letnie dziewczynki, było staropanieństwem. Powoli rodzice tracili nadzieję, że za sprawą małżeństwa córki, ich los ulegnie poprawie.
Królewna Maria Leszczyńska w wieku 22 lat.
 Czasami, kiedy się tego nie spodziewamy, los lubi płatać nam niespodzianki.
List nadszedł 2 kwietnia 1725 r. Stanisław przeczytawszy go omal nie zemdlał!
Ludwik, Henryk Burbon, książę de Conde, sprawujący władzę we Francji, w imieniu 15-letniego króla Ludwika XV, poprosił o rękę Marii! To był cud, było to wydarzenie tak niesłychane, że odbiło się echem na całym świecie, zwracając uwagę na Leszczyńskich. Władca Francji, najwspanialszego na świecie królestwa, pragnął poślubić o siedem lat starszą dziewczynę, ubogą, bez wpływów i nikomu nie znaną. Maria Leszczyńska, miała zasiąść na tronie zajmowanym ongiś przez Katarzynę Medycejską, Annę Austriaczkę i Marię Teresę Austriaczkę. Miała zostać władczynią Francji! Jak do tego doszło?
A.H. Rigaud. Ludwik XV w młodzieńczym wieku.
 Kandydatek do ręki Ludwika XV było aż 99! Poza tym, król był zaręczony z siedmioletnią infantką hiszpańską. Ale Ludwik był słabego zdrowia, oraz ostatnim potomkiem królewskiej linii Burbonów. Potrzebował żony, która nie wciągnie Francji w jakąś polityczna awanturę i prędko urodzi następcę tronu! Infantka była jeszcze dzieckiem. Król odesłał ją do Hiszpanii. Po odrzuceniu brzydkich, lub politycznie nieodpowiednich kandydatek, wybór padł na skromną, ale zdrową i miłą pannę Leszczyńską. Do tego wyboru przyczyniła się bardzo kochanka księcia de Conde, markiza de Prie, spodziewając się względów u przyszłej królowej.
Tego dnia, obie panie Leszczyńskie siedziały zajęte haftem. Wtem do komnaty wpadł blady z wrażenia król Stanisław i krzyknął: - Klękajcie i módlcie się! Stał się cud!
J.B. van Loo Królowa Francji Maria Leszczyńska.
 Ślub Marii i Ludwika XV odbył się 4 września 1725 r. w kaplicy pałacu w Fontainebleau, a młodociany król, miał w noc poślubną złożyć żonie, 13 dowodów miłości! Maria Leszczyńska spełniła swe zadanie., rodząc królowi dziesięcioro dzieci, w tym następcę tronu. Trzech jej wnuków zasiadało na tronie Francji: Ludwik XVI (ten zgilotynowany) Ludwik XVIII, oraz Karol X. Wszystkie wielkie rody Europy, mogą się poszczycić krwią Leszczyńskich. Maria, przyjęta na dworze niechętnie, była kochana przez Francuzów, którzy potem szczerze opłakali opłakali zgon „dobrej królowej”. Następnej monarchini, ścięto głowę!
G.Chauvel. młoda Maria Leszczyńska.
Zostawszy królową Francji, Maria czyniła wysiłki, aby odzyskać tron polski dla ukochanego ojca. Śmierć Augusta II Sasa, otworzyła Stanisławowi drogę do tronu polskiego. Udał się do Warszawy, gdzie 2 września 1733 r. wybrany został ponownie królem Rzeczypospolitej. Lecz car Piotr I Romanow, nie życzył sobie, żeby Polska miała tak wybitnego władcę. 5 października 1733 r. stronnicy Sasa, pod osłoną korpusu rosyjskiego, obwołali królem Polski Augusta III Sasa, gnuśnego, tępego Niemca, który nigdy nie nauczył się mówić po polsku. Ponownie wybór Leszczyńskiego stał się powodem wojny domowej. Zbrojna interwencja Rosji, Austrii i Saksonii, zmusiła króla do zrzeczenia się tronu na rzecz Sasa. W obronie króla stanął Gdańsk, stawiając wojskom rosyjskim silny opór. Lecz pozbawiony realnej pomocy z Francji, Stanisław po kilku miesiącach skapitulował. Król ratował się ucieczką w przebraniu chłopa!
August III Sas.
 Ludwik XV, wynagrodził teściowi stratę tronu, ofiarując mu dożywotnio księstwo Lotaryngii. Po śmierci Stanisława, Lotaryngia miała dostać się Francji, jako zaległy posag królowej Marii. Tak oto uboga królewna polska, wniosła Francji w posagu jedno z najpiękniejszych i najbogatszych księstw w Europie! Król Stanisław Leszczyński okazał się znakomitym gospodarzem. Wykształcony poliglota, był mecenasem sztuki i nauki. 

Lotaryngia Nancy. plac króla Stanisława.
W Nancy założył Akademię Leszczyńskiego, wzniósł wiele budowli socjalnych. Ludność go uwielbiała nazywając „królem dobrodziejem”. Był pierwszym władcą na świecie, który do chorych chłopów posyłał lekarzy! Będąc królem Polski, pragnął wzmocnić władzę centralną, znieść poddaństwo chłopów, znieść liberum veto! Pisał o tym w swej książce: ”Głos wolny wolność ubezpieczający” Pod jego rządami Rzeczpospolita mogła stać się jednym z najlepiej rządzonych państw w Europie. Ale Polska go nie chciała!
Nancy Pomnik Stanisława leszczyńskiego " króla dobrodzieja".
 W wieku 88 lat, król doznał groźnych oparzeń od iskry z kominka i po długich cierpieniach zmarł 23 lutego 1766r. Lotaryngia czci jego pamięć do dnia dzisiejszego, stawiając mu pomniki i sławiąc jego imię. Nawet po śmierci król nie zaznał spokoju. W czasie rewolucji francuskiej, kościół w Nancy, gdzie go pochowano, uległ zniszczeniu, a szczątki króla sprofanowano. Dopiero w czasie wojen napoleońskich w 1814 r. gen. Sokolnicki zabrał je go Poznania, celem złożenia ich na Wawelu. Wtedy ślad po nich zaginął. Szczątki króla odnalazły się w 1924 r. w Leningradzie, w kościele św, Katarzyny!
Sarkofag króla Leszczyńskiego na Wawelu.
 Po długiej tułaczce, prochy najmądrzejszego króla Polski, dopiero w 1938 roku, spoczęły w Katedrze Wawelskiej w Krypcie Zygmuntowskiej.

piątek, 13 lipca 2018

PARLAMENTARYZM - ALE JAKI?

                                                                                                       13 lipca 2018  r.
Jak zwykle nabożeństwo w intencji....

Dziś, 13 lipca w piątek, (bardzo pechowo) świętujemy 550 rocznicę parlamentaryzmu polskiego. Z właściwym nam, Polakom, umiłowaniem niezgody – osobno! Jedni do Sasa, inni do Lasa, tak jak to od wieków bywało. Nie zamierzam tutaj rozczulać się nad długoletniością polskiego sejmu i senatu, lecz zastanowić się nad jego ważnością w dziejach naszego kraju.
Policja przed Zamkiem Królewskim w Warszawie. 550-lecie Parlamentu polskiego.
 Z przykrością stwierdzam, że nasz parlamentaryzm walnie przyczynił się do zguby I Rzeczypospolitej. Polska być może wyszłaby lepiej na rządach autorytatywnych, niż parlamentarnych. Podobno król Francji Ludwik XIV mówił: „LĔtat cěst moi.” czyli „Państwo to ja”, ale za jego absolutnych rządów, Francja stała się światowym centrum kultury i nauki. Król gromadził wokół siebie najwybitniejszych ludzi epoki, a jego dwór w Wersalu, stał się miejscem podziwianym przez cały świat.
I Rzeczpospolita, ogromna i zapewne nawet bogatsza od Francji, nigdy nie mogła równać się z państwami zachodnimi, rządzonymi przez monarchie absolutne. Nasz Wawel i Zamek w Warszawie, nie przypominały Luwru i Wersalu, pałacu Hofburg we Wiedniu, a nawet praskiego Wyszehradu.
Sejm koronny za czasów Zygmunta Augusta II Jagiellona.
 Polski parlamentaryzm był lustrem, dokładnie odbijającym wszystkie zalety i wady naszego narodu. Tych wad było o wiele więcej, niż zalet. Już w XV wieku, panowie polscy potrafili w obecności monarchy, rozsiekać szablami dokumenty, mające zapewnić następstwo tronu polskiego. W wiekach późniejszych, sejmowe ustawy, jak słynna „Nihil novi”, z roku 1505, nie zezwalająca królowi na uchwalenie czegokolwiek bez wiedzy posłów i senatorów, coraz bardziej paraliżowały władzę królewską ze szkodą dla państwa. Sejmy zwykle nie godziły się na zwiększenie armii, czy uchwalenie opłaty dla wojska, które głodne i ubogie, rabowało wsie i miasteczka we własnym kraju. Magnaci opłacali posłów, którzy głosowali tak, jak im możnowładca rozkazał.
Biskup wileński Holszański broni królowi Zygmuntowi Augustowi wstępu do zboru protestanckiego w Wilnie.
 Senatorami, aż do końca II Rzeczypospolitej, czyli 1939 r. byli biskupi i prymas, sprawujący w czasie bezkrólewia, monarszą władzę. Mieli oni własną politykę, bardzo często niezgodną z interesem państwa polskiego, stosując się do rozkazów idących z Watykanu, lub będąc na żołdzie obcego władcy: Habsburga, króla Prus, czy cara Rosji.W czasie Insurekcji Kościuszkowskiej, rozwścieczeni insurgenci powiesili kilku biskupów-zdrajców, byli oni senatorami. 
Portrety zdrajców na szubienicy.
 Prymasa, Michała Poniatowskiego, otruł jego rodzony brat, król Stanisław August, posyłając mu zatrutą czekoladę, żeby uchronić go przed samosądem i powieszeniem! 
Prymas Michał Poniatowski.
 W XVII wieku sejm uchwalił straszliwe Liberum veto, pozwalające zerwać każdy sejm, na skutek protestu jednego posła! Stało się to początkiem upadku państwa polskiego.
Wiek XVIII nie przyniósł poprawy, bo niemal każdy sejm był penetrowany przez obce mocarstwa, starające się ograniczyć suwerenność naszego państwa. Posłowie byli przekupywani i służący wrogim Polsce władcom. Sejmy połowy XVIII w. uchwalały kolejne rozbiory Rzeczypospolitej - rzecz niesłychana w dziejach parlamentaryzmu! Chwalimy się, że Sejm Czteroletni zwany Wielkim, uchwalił Konstytucję 3 Maja. Owszem, lecz zaledwie po kilku miesiącach w 1792 r. powstała Konfederacja Targowicka, zwalczająca Konstytucję, a Targowicę i konfederatów serdecznie pobłogosławił papież Pius VI!
J. Matejko. Reytan - upadek Rzeczypospolitej.
 Z właściwym Polakom serwilizmem wobec obcych mocarstw, (nie obrażajmy się, bo to prawda), straszny i haniebny sejm grodzieński w 1793 r, uchwalił następny rozbiór Polski i oddanie Wielkopolski królowi Prus! Skończyliśmy się jako niepodległe państwo polskie, stając się prowincją rosyjską. Historycy często próbują usprawiedliwiać posłów tego sejmu tłumacząc, że działał oni pod presją i lufami armat, skierowanymi na gmach sejmu. Ale moim zdaniem, zdrady ojczyzny nic nie tłumaczy. 
Nowy Zamek w Grodnie. Tu odbył sie ostatni sejm i Rzeczypospolitej.
 Sejm grodzieński, to bezlitosne zabójstwo dokonane na ciele Rzeczypospolitej, a jednocześnie zbiorowe samobójstwo, gdyż był to już ostatni sejm Rzeczypospolitej szlacheckiej! Dwa lata potem, w 1795 r. trzej zaborcy: Prusy, Rosja i Austria, zdecydowały o ostatecznym zlikwidowaniu państwa polskiego. Tak mniej więcej wyglądał parlamentaryzm polski, którego powstanie przed 550-tymi latami dziś uroczyście i osobno świętujemy., gdyż nie potrafimy znaleźć konsensusu, prowadzącego do pojednania narodowego. Sejm i senat, podobnie jak naród, jest podzielony i skłócony. Podobny do tego haniebnego z Grodna. Wprawdzie teraz nie sprzedajemy – mam nadzieję – ojczyzny obcym mocarstwom, lecz sprawiamy, że staje się ona coraz słabsza i bezbronna.
 
Jarosław Kaczyński z trybuny sejmowej: ZDRADZIECKIE MORDY!....
Doprawdy nie wiem, czym możemy pochwalić się przed światem, chyba, że zatajając prawdę historyczną. W ciągu tych 550 lat, niewiele mieliśmy momentów, aby być dumnymi z naszego parlamentu. Przeglądając stare dokumenty, wszędzie natrafiamy na kłótnie posłów i senatorów, wzajemne oskarżenie się o zdradę i sprzedajność, o podłość i tchórzostwo.
Kościół w Upicie i trup posła Sicińskiego.
 Po raz pierwszy strasznego słowa „veto”, użył 3 marca 1652 r, podstarości upicki, Władysław Siciński, przerywając obrady sejmu. Zerwawszy sejm, spokojnie wyszedł na przekąskę! Mówiono, że za tę zbrodnię został przeklęty. Jego rodzinę zabił piorun, a w mieście Upita, aż do XIX wieku pokazywano w zakrystii kościelnej jego zmumifikowane zwłoki, których nie chciała przyjąć ziemia. Podobno kazał go pochować w czasie Powstania Styczniowego sam Murawiew „Wieszatiel”. 
Wydaje mi się, że bardzo wielu obecnych posłów i senatorów, powinien spotkać taki sam los, gdyż z tych czy innych powodów, działają na szkodę  narodu i państwa polskiego.

czwartek, 12 lipca 2018

Autorka bloga w wieku 12 lat.

12 lipiec 2018 r.
Tak wyglądała autorka tego bloga, kiedy miała dwanaście lat. Pozdrawiam wszystkich moich miłych czytelników.


piątek, 6 lipca 2018

L E T N I E „ P R Z Y J E M N O S C I”.


6 lipca 2018 r.

Dla niektórych pechowców, do jakich i ja niestety należę, lato bywa udręką. Aby nie być gołosłownym ostrzegam; nie mieszkajcie w pobliżu sklepu spożywczego i parku. Ja mieszkam i dlatego lato kojarzy mi się raczej w sposób niemiły.
Ale zanim przejdę do meritum sprawy, każdemu rozsądnie myślącemu rodakowi, stanowczo odradzam podróże PKP, w czasie tych 30 stopniowych upałów. Bardzo lubię jeździć szynobusami, bo na przykład do Wrocławia jadę półtorej godziny, a nie trzy, jak niegdyś. Wybrałam się wczoraj w podróż, bo musiałam – to była konieczność. Z rana droga nie była tak męcząca, bo jeszcze panował nocny chłód. We Wrocławiu powolutku zaczęłam się topić! Nie ma gorszej tortury, niż upał w wielkim mieście, gdy nie ma się człowiek gdzie schronić. Tramwaje rozpalone, autobusy takoż, bo w tym kraju niewiele jeszcze nie słyszano o klimatyzacji! 
 Ale to jeszcze małe piwo, w porównaniu z tym, co przeżyłam wracając pociągiem do domu. Szynobus do Drezna, wyruszył o godz. 12 z minutami w Dworca Gł. Wagony były zapchane pasażerami. Usiadłam pechowo niemal przy oknie od strony słońca w czasie, kiedy temperatura wynosiła + 35 C! Bezchmurne słońce prażyło niemiłosiernie, a w wagonie zrobiło się piekielnie gorąco i duszno, bo rozpalone ściany i dach, zamieniły go w piec. Poprosiłam konduktora, żeby zechciał włączyć klimatyzację, ale odrzekł, że coś nawala. Faktycznie nawalało, bo jej nie było. Pasażerowie powoli zaczynali przypominać raki i pot lał się z nich strumieniami. W wagonie część okien można otwierać, więc poprosiłam żeby otwarto okna, bo naprawdę poczułam się źle. 
Przed nami siedziała kobieta, którą w moich stronach określa się wdzięczną nazwą: ”suchojewa”, prawdopodobnie z wiejskiego: „sucha Ewa”! Taka bezbarwna blondyna, ale wielce wymowna. Na moją prośbę, zareagowała okrzykiem, żeby zamykać okna, bo jest klimatyzacja! Kiedy zaprotestowałam zauważając, że klimatyzacji nie ma, odpowiedziała mi bezczelnie, że najwyżej mogę się przenieść gdzieś indziej na świeże powietrze! Miałam ochotę odpowiedzieć, że tam gdzie jest ona, tam świeżego powietrza nie ma, ale dałam sobie spokój. 
Tak wyglądało wnętrze szynobusu, tyle że było zapchane pasażerami.
Zresztą spoceni pasażerowie z właściwą Polakom „solidarnością” nie poparli mnie i pocili się dalej. Zadowolona „suchojewa”, położyła nogi w sandałach na sąsiednią kanapkę i zbliżyła się do okna, opalając sobie oblicze przez szybę. Musiała być zdrowa jak koń i nie wracała tak jak ja, z kliniki, po wielogodzinnych zabiegach. A na marginesie tej sprawy dodam, że Polacy chyba czują wstręt do mydła i wody. Wystarczy dzień upału i przebywanie w tramwaju, autobusie, czy w pociągu, staję się męką. Stałam w wagonie przy dwóch nastolatkach, z brudnymi, tłustymi włosami, które chyba od miesiąca nie myły pewnych intymnych części ciała. Obok młody mężczyzna jadący w samej koszulce gimnastycznej, połowę ciała miał wytatuowaną, ale za to cuchnął potem na kilometr! Siedząc w śmierdzącym pociągu myślałam, że żywa nie dojadę do domu, bo dostanę ataku serca. Na mojej stacji dosłownie wyczołgałam się z pociągu i musiałam wziąć taksówkę, bo do autobusu bym nie doszła. „Suchojewa” wysiadła wraz ze mną, rześka niby po chłodnym natrysku! Postawiła na swoim i do końca podróży okna były szczelnie zamknięte!
Ale wracam do mieszkania w pobliżu sklepu spożywczego i parku. Otóż w lecie, gdy okna są otwarte, to sąsiedztwo staje się szczególnie uciążliwe. Zbliża się godzina 7 rano. Przed sklep zajeżdżają ciężkie samochody, i zaczyna się wyładowywanie skrzynek z piwem, wodą mineralną i tak dalej. Odbywa się to z piekielnym hałasem, mogącym umarłego postawić na nogi. Potem następuje otwarcie sklepu i natychmiast zjawiają się klienci – nie sami, bo każdy trzyma na smyczy psa! Z psem do sklepu nie wejdą, więc przywiązują psa do poręczy schodów, wiodących do piwnicy sklepu. Pies jak to pies, tęskni za swoim właścicielem i zaczyna szczekać, albo wyć. Na to odzywają się wszystkie inne psy w sąsiednich blokach i psi wrzask bije pod niebo. Tak jest każdego dzionka, od rana do wieczora. W ogóle tego roku jest na psy wielki urodzaj. W sąsiednim bloku na parterze, ktoś sprawił sobie psa, który wypędzany jest na balkon i szczeka. Niekiedy przez godzinę jednym tchem. Nie mam pojęcia jak on to robi, że się nie udusi. Pani domu to nie przeszkadza, bo siedzi sobie na balkonie i spokojnie szyje, a pies szczeka jak wściekły! 
 Wyobrażam sobie, że kiedy minie lato, i przyjemna pora na spacery z psem, większość z nich zostanie wyrzucona z samochodu na szosę, lub przywiązana w lesie. Na razie szczekają przywiązane do poręczy przy sklepie. Wokół tego miejsca trawa nie rośnie i pełno psich odchodów, ale kto by się tym przejmował. Sklep jest otwarty do godz. 23, czynny także w niedzielę, nawet w te dni, kiedy wielkie supermarkety są zamknięte. Zaledwie robi się szarówka, do sklepu maszerują gromady chłopców w wieku szkolnym. Wychodzą, trzymając pod pachą kilka puszek z piwem, lub butelczynę z czymś mocniejszym. No i w sąsiednim parku rozpoczyna się balanga niemal do świtu. Park znajduje się blisko bloków, tylko przez jezdnię! Ławeczki pod naszym wieżowcem upatrzyła sobie od dwóch lat banda łobuzów. Siadują tam godzinami, gadają, piją, wrzeszczą, często do 3-iej w nocy! Lokatorzy wzywali policję, Straż Miejską, niewiele pomogło.
  Dokoła ławek istny chlew, pełno puszek, opakowań po ciastkach, papierosów i innych rzeczy z gumy, bo czasem siedzą z nimi dziewuchy… i psy! Wieczorem przed sklep zajeżdżają też auta osobowe. Kierowca wychodzi, kupuje kilka butelek i siada do samochodu. Niektórzy piją już przed sklepem i wsiadają za kierownicę „w stanie wskazującym”.Pamiętam park z czasów szkolnych. Był piękny, pełen krzewów, klombów z kwiatami. Obecnie jest niemal całkowicie zdewastowany. Kwiatów i krzewów ani na lekarstwo, trawa źle posiana, widać piasek po robotach ziemnych. 

W dzień bawią się tam dzieci, w nocy staje się miejscem pijackich awantur, młodzieżowej balangi i szczekających psów, wyprowadzanych niekiedy o północy! Utarła się seksistowska opinia, że kobiety są gadatliwe! Nieprawda! W parku zwykle gadają mężczyźni i to całymi godzinami, nawet kiedy deszcz kapie im na głowy.
Dlatego ja lata nie lubię i z prawdziwą radością witam jesienne chłody, kiedy można zamknąć szczelnie okna i rozkoszować się ciszą i spokojem domowego ogniska.