Bolesławiec 1 sierpnia 2016 r.
Starszy pan o pooranej zmarszczkami twarzy, posuwa się
mozolnie przy pomocy „balkonika”. Przygarbiona pani o rzadkich
siwych włosach, idzie wspierając się na dwóch laskach. Jakiś
inny pan, w bardzo podeszłym wieku, prowadzony jest przez
posiwiałego syna i śliczną młodą prawnuczkę. Idą z trudem, jak
co roku, na uroczystości kolejnej rocznicy 1 SIERPNIA 1944 r.
Ich wielkiego święta!
Symbol Warszawy. |
Mieli po osiemnaście, dwadzieścia parę lat. Byli młodzi,
pełni energii i entuzjazmu, kochali Polskę Swoją stolicę
Warszawę znali jak własną, pustą kieszeń, i z całej duszy
nienawidzili okrutnego, bezwzględnego okupanta. Marzyli o tym od
lat, aby nareszcie dobrać mu się do skóry. Pomścić z bronią w
ręku lata poniżenia i straszliwych zbrodni popełnianych na
narodzie polskim.
„ O chwyć za miecz historii. I uderz i uderz!”
- pisał wówczas młodziutki, ale już wspaniale zapowiadający się
poeta Krzysztof Kamil Baczyński. Byli tacy młodzi i ufni….
Pan z „balkonikiem” miał wtedy dwadzieścia lat i nogi
jelenia, gdy ze swoim baonem szedł do szturmu na budynek PAST-y.
Może miał pseudo „Ryś” „Sokół”, a może „Orzeł”.
Przygarbiona pani, wspierająca się na dwóch laskach,
skończyła właśnie tego roku siedemnaście lat, przyjmując
pseudonim „Oleńka”,
jak ukochana pana Kmicicowa. Ale nazywali ją „Brzoza”, bo jej
długie jasne włosy powiewały za nią, kiedy biegła z meldunkiem
do swego dowódcy, lekko przeskakując gruzy Alei Jerozolimskich i
chroniąc się przed „gołębiarzem” - strzelcem wyborowym,
polującym na wszystko, co żyje.
Sędziwy pan prowadzony przez rodzinę, w 1944 roku nie musiał
prosić nikogo o pomoc. Był silnym, wysokim chłopcem z rozwianą
jasną czupryną i łobuzerskim błyskiem w oku. Śmiał się, kiedy
dostawali rozkaz do ataku i podśpiewywał sobie: „ A gdy cię
trafi kula jaka, poprosisz pannę, da ci buziaka Hej!” Dostał
buziaka, choć wcale nie był ranny.
Krystyna Krahelska. Poległa w pierwszych dniach powstania.To Syrenka Warszawska. |
Ona była sanitariuszką, a on zakochał się w niej na umór.
Przysięgali sobie w te gwiaździste noce sierpniowe, że już nigdy
się nie rozstaną, a jak tylko wojna się skończy, wezmą ślub.
Taki z wielką pompą, powozami i banderią kolegów na koniach. No i
koniecznie przejście pod szpalerem z szabel! Są przecież
żołnierzami!
Najcięższy moździeż ostrzeliwujący W-wę |
Nie było ślubu, ani szpaleru z szabel. Z bezsilną rozpaczą
patrzył, jak dziewczyna biegnie po rannego, a pociski z ciężkiego
karabinu maszynowego, stebnują jej sukienkę na plecach i wbijają
się w czaszkę. Leżała z rozrzuconymi ramionami, taka niewielka i
bezbronna, pod tą nawałą ogniową nie pozwalającą nikomu ruszyć
się z miejsca. Myślał, że przyjdzie po nią nocą i zabierze jej
ciało. Ale nocą nadleciały Ju 87 Stukasy i celna bomba zrzucona na
sąsiedni dom, zasypała zwałem gruzów jej zwłoki. Nigdy jej już
nie odnalazł.
Były śliczne |
Przez całe dekady szli świętować ten szczególny dzień,
niosąc w sercach pamięć o tych, co już odeszli, i sami oczekując
wezwania na wieczną wartę. Każdego roku jest ich mniej, ubywają
schorowani, często żyjący w niedostatku lub samotności. Nie
zawsze jest się komu pożalić, nie często ktoś chce wysłuchać
ich wspomnień. Idą ostatni z walecznych.
Eliza Orzeszkowa pisała o powstańcach styczniowych: GLORIA
VICTIS.- Chwała zwyciężonym.
To samo można by napisać o nich:
ostatnich żyjących bohaterach, powstańcach warszawskich.
Powstaniec roku 1863. |
Wielu z nich miało w swoim rodowodzie powstańców, dziadków,
pradziadków.„Amorek” – legendarny dowódca kompanii „Rudy”
w baonie „Zośka” Andrzej Morro, czyli Andrzej Romocki, ze
strony ojca i matki miał dziadków powstańców z roku 1863. Jego
ojciec minister Paweł Romocki, był legionistą, potem jako minister
nadzorował sprowadzenie do Polski szczątków Wieszcza Juliusza
Słowackiego. Jego dwaj synowie Andrzej i Janek (Bonawentura) od
najmłodszych lat słyszeli o powstańczej działalności swoich
przodków i ojca.
Podobnie wcześniej dorastał owiany legendą powstania,
późniejszy wyzwoliciel Polski, Marszałek Józef Piłsudski. Swój
kult do powstania i jego żołnierzy okazywał na każdym kroku. Na
jego rozkaz, generał na widok wiekowego powstańca, stawał na
baczność i salutował mu. Ostatni weterani powstania mieli wysokie
emerytury i stałą opiekę państwa. Dożywali swoich lat w spokoju
i dobrobycie, otoczeni czcią i szacunkiem narodu.
Bohaterowie naszych czasów nie mieli tyle szczęścia. Po
wojnie byli solą w oku stalinowskich rządów. Nazywani „zaplutymi
karłami reakcji”, byli sekowani, aresztowani, torturowani, a nawet
zabijani. Często musieli się ukrywać lub emigrować. Władza
Ludowa ich nie znosiła, bowiem w większości była to młodzież
inteligencka, często o szlacheckich, lub arystokratycznych
korzeniach. O powstaniu raczej się nie wspominało, a jeżeli już,
to tylko o walce ludu Warszawy z najeźdźcą! Dopiero po VIII Plenum
Komitetu Centralnego PZPR i dojściu Gomułki do władzy, zelżał
nieco terror i zaczęły się ukazywać książki poświęcone
bohaterskiej walce polskiej młodzieży w powstaniu.
Powstanie często nazywane było i jest przez historyków i
pisarzy – zbrodnią.
Gdyby spytać Londyńczyka, Holendra, lub Szwajcara, czy
wyobrażają sobie zbrojne powstanie w swoich pięknych stolicach –
chyba uznaliby pytającego za wariata. Warszawa także była wielkim
milionowym miastem, nieco zniszczonym po roku 1939, ale jeszcze
pełnym wspaniałych pamiątek z przeszłości i zabytkowej zabudowy.
Warszawa była również centralnym punktem podziemnych władz polskich,
z całą jego skomplikowaną strukturą państwa. Warszawa była głównym miejscem zgromadzenia Armii Krajowej i mózgiem,
skąd szły rozkazy do wszystkich cywilnych i wojskowych placówek w
kraju.
Batalion AK "Kiliński" |
Na tajnych spotkaniach młodzieży AK-owskiej, mówiono o
przyszłym powstaniu. Zapewniano młodych ludzi o pomocy, jaka
otrzymamy od nadchodzącej wielkimi krokami Armii Czerwonej, od
Stanów Zjednoczonych Ameryki, Wielkiej Brytanii, a już na pewno od
znajdującego się w Anglii Wojska Polskiego, komandosów polskich,
którzy zostaną zrzuceni do Warszawy. Tak mówiono młodym
żołnierzom AK i oni wierzyli w to do ostatka.
Ale nic z tego nie było prawdą!
Już w Teheranie 1.XII.1943
roku, prezydent USA Roosevelt i Stalin, uzgodnili ze sobą strefę
wpływów. Polska przypadła Stalinowi wraz z całymi kresami
wschodnimi. Stalinowi zaś wcale nie zależało na tym, aby w Polsce
jego wojska spotkały się z Armią Krajową, wtedy jeszcze dosyć
silną liczebnie i sprawnie dowodzoną. Co ciekawe, Emigracyjnemu
Rządowi Polskiemu w Londynie, także powstanie nie wydawało się
mądrym rozwiązaniem problemów i Wódz Naczelny WP gen. Sosnkowski,
jak również gen. Władysław Anders, byli przeciwni powstaniu,
zdając sobie sprawę z niesprzyjających stosunków politycznych.
Wysłany do Warszawy generał Okulicki (Niedźwiadek) lub (Kobra),
wiózł stanowczy rozkaz Rządu zabraniający rozpoczynania
powstania. To, co się potem stało, stanowi do dzisiaj tajemnicę.
Dlaczego Okulicki przejął władzę po Bór- Komorowskim i dał
rozkaz do walki zbrojnej?
Komu zależało na wznieceniu w milionowej stolicy Polski
powstania, a raczej decydującej bitwy? W pierwszym rzędzie
Stalinowi, który wkraczając do Polski, nie zamierzał zawracać
sobie głowy buntem Polaków, przeciwko wprowadzonej przez niego
władzy – Polskiemu Komitetowi Wyzwolenia Narodowego w Lublinie. W
1944 r. okupowana Polska miała największą w Europie podziemną
siłę zbrojną, Armię Krajową, oraz podziemne władze, doskonale zakonspirowane. Z chwilą wybuchu powstania
rząd się dekonspirował, a Armia Krajowa zaczynała beznadziejną
walkę, nie posiadając odpowiedniej ilości broni; samolotów,
artylerii i czołgów. Szła do walki niemal z gołymi rękami. „Bo na Tygrysy mamy Visy”: - tak młodzi żołnierze
śpiewali w Warszawie. Często nie mieli nawet Visów, tylko butelkę
z benzyną.
Gdy wiadomość o wybuchu powstania doszła do
prezydenta Roosevelta, był zdumiony, bo nie rozumiał o co Polakom
chodzi. Churchill wpadł we wściekłość i wezwawszy Rząd
Emigracyjny, zrugał ich nieparlamentarnymi słowami stwierdzając,
iż Polacy raz jeszcze dowiedli, że są beznadziejnymi głupcami i
na polityce się nie wyznają! Zapowiedział, żeby nie liczyli na
żadna pomoc.
Niemieckie oddziały pancerne wkraczają do miasta. |
Wybuch powstania był również radosną niespodzianką dla
Adolfa Hitlera, który, nie bez racji, widział w stolicy Polski
ucieleśnienie oporu. Powstanie dało mu okazję do zmiażdżenia
walki zbrojnej i obrócenia miasta w morze ruin. Możemy tylko w
przybliżeniu podawać liczbę poległych i zaginionych. Nikt nigdy
nie poda prawdziwej cyfry ofiar tej potwornej masakry. Takie były
kulisy wybuchu powstania warszawskiego.
Ale młodzi żołnierze-powstańcy nic o tym nie wiedzieli.
Cieszyli się, że nareszcie mogą pomścić na wrogu lata niewoli i
upodlenia.
Lata strasznej, niewyobrażalnej męki. Szli do walki z
ogromną odwaga i pogardą śmierci, mając nadzieję, że wywalczą
wolną i niepodległą ojczyznę.
Byli pełni entuzjazmu.... |
Byli i są tragicznymi bohaterami lat czterdziestych. Należy się
im najwyższy szacunek, cześć i uznanie rodaków. Należą się im
przywileje i troskliwa opieka państwa polskiego, gdyż dali z siebie
wszystko – swoją młodość, krew i życie z miłości do
ojczyzny. Niestety, nawet dzisiaj po 27 latach odzyskania
niepodległości, pozywa się starych, blisko stuletnich,
schorowanych ludzi przed sądy, aby rozstrzygnąć, czy byli na
usługach UB, czy też nie! To już nie skandal, lecz hańba!
Panie Prezydencie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, proszę o
wzięcie tych wspaniałych bohaterskich ludzi w obronę. Proszę nie
pozwolić nikomu zakłócić ich ostatnich lat, czy może nawet dni
życia nieprawdziwymi oskarżeniami, i
zniesławiać ich imion przez instytucje i ludzi, którzy
nawet nie rozumieją czasów, w jakich ci ostatni bohaterowie żyli.
G L O R I A V I C T I S.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz