sobota, 17 lipca 2021

O NIEWIEŚCIEJ CNOCIE!

 

 

Z głębokim wzruszeniem obserwuję działalność naszego ministra Oświaty, czcigodnego pana Czarnka i myślę z rozrzewnieniem, że tak wybitnego człowieka zazdrości nam cała Europa. Co za umysł przenikliwy, świadczący o błyskotliwej erudycji, doświadczenie i umiejętność praktycznego wykorzystania posiadanej wiedzy. Jaka troska i dbałość o przyszłość polskiej młodzieży. Oczyma wyobraźni, widzę go, jak kroczy w klasie między pulpitami, i dobrotliwie gładzi dłonią, pochylone nad Biblią główki polskiej dziatwy. Za panem ministrem podąża ksiądz katecheta lub zakonnica i rozdaje pacholętom obrazki o treści religijnej. W klasie, tak jak to powinno być w narodowej polskiej szkole, na ścianie wiszą obrazy z Królową Korony i królem Polski, którego wybraliśmy sobie na Jasnej Górze, oraz świętego papieża Polaka. W kącie w wiaderku moczą się witki, na wypadek, jakby któreś z dziatwy okazało nieposłuszeństwo. Bo przecież wiadomo, iż "Duch święty dziateczki rózeczką bić radzi, rózeczka nie szkodzi, do nieba prowadzi". Podobnie zresztą myśli obecny obrońca praw dziecka. Jakże cieszy nas taka jednomyślność!
Przyznaję, że rozpłakałam się z rozrzewnienia, przeczytawszy w "Naszym Dzienniku" wypowiedzi szanownego doradcy pana ministra dr.hab. Pawła Skrzydlewskiego. 
 

 
Cóż to za wspaniały Polak, jak głęboko wczuwa się w rolę prawdziwej kobiety - polskiej niewiasty. Cnotliwej niewiasty, bo przecież kobieta, która rodzi i wychowuje przyszłe polskie pokolenie, musi być, jak żona cezara, bez skazy. O rdzennie polskich korzeniach, bez domieszek, Boże broń, niemieckich lub rosyjskich. Ugruntowanie dziewcząt polskich do cnót niewieścich, oraz właściwe wychowanie kobiet, zapewni naszej ojczyźnie wspaniałe żony i matki. Bo kobieta przede wszystkim stworzona jest do rodzenia dzieci. Po co jej nauka, jakaś kariera, do której dąży, zaniedbując ojca rodziny, czyli męża i swoje potomstwo. Polska szczycić się będzie swymi młodymi dziewicami, wychowywanymi w bojaźni bożej, oraz w świadomości, że mąż jest panem domu i ona ma mu służyć. Cnotliwa polska niewiasta ubiera się w sukienkę, bo wiadomo, że noszone spodnie są obrzydliwe dla Pana Boga - tak pisze w Biblii! Polska niewiasta nie ma czasu na jakiś ohydne gender, bo ksiądz przy spowiedzi nie dałby jej rozgrzeszenia. Po rannym paciorku krząta się uśmiechnięta po domu, nucąc pobożne pieśni, sprzątając, piorąc i gotując posiłek, aby rodzina codziennie miała pożywienie. Robi zakupy, idąc ze skromnie spuszczonymi oczami i nie dopuszczając do siebie demona rozrzutności. Wieczorami, w rodzinnym gronie, przędzie kądziel, lub czyta swojej dziatwie wzniosłe nauki Jana Pawła II o tym, jak się żyje cnotliwie, unikając grzechu pożycia na kocią łapę i płodzenia nieślubnych synów! Po wieczornym paciorku, radośnie spełnia obowiązek żony w nadziei, że wkrótce już porodzi ósme lub dziewiąte dzieciątko, na pożytek dla ojczyzny. Zasypia świadoma, że pracowicie i cnotliwie spędziła dzień. Oto wzorowa cnotliwa polska niewiasta!
Przeczytawszy wypowiedź pana doktora Skrzydlewskiego, zaczęłam się zastanawiać, czy aby spełniam wymogi bycia cnotliwą polską niewiastą.
Rozpoczęłam od korzeni i ogarnęła mnie zgroza!
Po mieczu (czyli jak mówiono drzewiej po linii ojca) mam korzenie węgierskie i austriackie. Po kądzieli (drzewiej, po linii matki) bawarskie, czyli siedzi we mnie wstrętna, zakamieniała Niemra, nie nadająca się na cnotliwą Polkę. Te parę kropli szlachetnej krwi polskiej sprawia, że ludzie nie odwracają się ode mnie ze zgorszeniem. Co gorsza, miałam męża ateistę, a sama jestem agnostyczką (obraza boska) mam za sobą rozwód ( grzech śmiertelny) i nigdy nie tęskniłam za macierzyństwem. Po prostu skandal!
 
To ja - grzesznica z moimi bezwstydnymi książkami.
 
Co taka grzeszna kobieta robi w bogobojnym narodzie polskim? Dawno już powinnam zabrać tyłek w garść i umknąć we wstydem za siódmą granicę, żeby nie gorszyć maluczkich! Najlepiej do Niemiec, żeby przypomnieć im, że są nam winni zadośćuczynienie za poniesione straty wojenne! Ale ja bezwstydnie uważam się za dobrą Polkę, a nawet zaczęłam pisać książki, aby do reszty zgorszyć cnotliwe polskie niewiasty i niewinne dziewice. Ogarnięta przerażeniem, biję się w piersi wołając: Mea culpa, mea culpa. Mea maxima culpa!
W duchu mam jednak cichą nadzieję, że wielce bogobojny dr.hab. pan Paweł Skrzydlewski znajdzie nawet dla mnie niecnotliwej grzesznicy miejsce w tej naszej umiłowanej ojczyźnie. Byle jeszcze nie na cmentarzu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz