Visegräd
- dla każdego, kto choć odrobinę interesuje się historią, ta
nazwa nie jest obca. Tutaj, w roku pańskim 1335, na zjeździe
monarchów, zapadła decyzja o przekazaniu tronu polskiego Ludwikowi
Andegaweńskiemu, siostrzeńcowi Kazimierza Wielkiego. Na tym zamku,
będącym wówczas stolicą Węgier, rozegrała się tragedia godna
pióra Szekspira. Oto magnat węgierski Felicjan Zach, mszcząc się
za córkę, rzekomo zgwałconą przez księcia Kazimierza,
późniejszego króla Kazimierza Wielkiego, będącego z wizyta u
siostry Elżbiety, królowej Węgier, postanowił zamordować króla
Karola Roberta. Podczas śniadania rzucił się na bezbronnego
monarchę, zamierzając przebić go mieczem. Królowa Elżbieta
Piastówna, siostra Kazimierza, której dworką była Klara Zach, w
ostatniej chwili zasłoniła męża rozłożonymi rękami. Zach ciął
mieczem i cztery palce królowej upadły na posadzkę. Na
przeraźliwy krzyk, do sali wpadli dworzanie i zamachowca roznieśli
na mieczach. Na tym tragedia się nie kończy, piękna Klara po
straszliwych torturach zostaje stracona, dalsi krewni również.
Królowa od tego czasu nie zdejmuje z ręki rękawiczki i przechodzi
do historii pod przezwiskiem Kikuty.
A zamek?
Był cudem średniowiecza. Miał 350 komnat, wiszące ogrody i
śpiewające fontanny. Wzniesiony z marmuru przez króla Karola
Roberta, był ziemskim rajem. Czytałam, że nuncjusz papieski pisał
o nim: "Ex Visegrado, Paradiso Terrastri." To znaczy: "Z
Visegradu, ziemskiego raju." Kto jak kto, ale Włoch z
pewnością znał się na rzeczy. Potem zamek utracił znaczenie,
stolicę przeniesiono do Budapesztu, wojny i czas dopełniły dzieła
zniszczenia. Dziś z ziemskiego raju pozostała tylko warowna baszta
i brama połączona murem obronnym z ruinami wysokiego zamku. Za to
kilka domów w miasteczku, ma ściany z kradzionego z pałacu
marmuru.
Staję
pod basztą i widzę, że jest dosłownie nabita kulami armatnimi.
Niektóre bardzo stare, pamiętające wojny tureckie, inne nowsze z
XVIII i XIX wieku. Wygląda to oryginalnie i groźnie. W baszcie
starannie zachowanej, jest kawiarnia i winiarnia, obok sklepik z
pamiątkami. W kawiarni rozsiadła się grupa Japończyków, ja wolę
być sama. Idę wzdłuż muru na stok góry, skąd widać przepiękną
panoramę całego zakola Dunaju, a wzrok sięga aż do granic
horyzontu. Pod wielkim dębem, skąd widok jest najładniejszy, stoi
ławeczka. To typowe dla krajobrazu węgierskiego. Gdzie tylko jest
coś godnego obejrzenia, tam znajduje się ławka. Siadam i patrząc
na wiekowe mury, puszczam wodze fantazji i przenoszę się w
wyobraźni w XIV wiek.
Z
bocznej furty, na którą właśnie patrzę, wychodzi mała
dziewczynka. Na rozpuszczonych długich jasnych włosach, ma diadem
z pereł. Taki sam naszyjnik zdobi jej długą błękitną, aksamitną
suknię. Dziewczynka z gracją trzyma w rączce cienką chusteczkę,
drugą rączką podnosząc nieco ciężką suknię. Uśmiecha się
lekko do słońca i ukwieconej łąki, a jej niebieskie oczy patrzą
na świat z niedziecinną powagą. Za dziewczynką postępują powoli
i dostojnie dworki w sztywnych, brokatowych sukniach, z kwiatami
wplecionymi w warkocze, prowadzone przez starszą ochmistrzynię w
wysokim, karbowanym czepcu na głowie.
Dziewczynka
ma na imię Jadwiga, i nieświadoma swoich przyszłych losów, biega
wesoło po łące, zbierając kwiaty do wianka. Natura hojnie
obdarzyła to królewskie dziecko. Dała jej smukłą postać,
zapowiadającą wysoki wzrost - gdy dorośnie osiągnie 1,80 cm. Ma
gęste blond włosy, prześliczne oczy i zęby. Dała jej również
wrodzoną dumę i poczucie własnego majestatu. Kiedyś, po latach,
sławić ją będą pieśni trubadurów i minstreli, a Kościół
wyniesie ją na ołtarze. Lecz mała królewna jeszcze nie przeczuwa
przyszłej wielkości i osobistego dramatu. Wraz z pięknością
dynastii Andegaweńskiej, odziedziczyła zaród śmiertelnej choroby,
która wtrąci ją do grobu w dwudziestym czwartym roku życia.
Lecz
Jadwiga jeszcze o tym nie wie, jest ukochaną córeczką króla
Ludwika i królowej Elżbiety Bośniaczki, następczynią tronu
węgierskiego, jednego z najświetniejszych królestw Europy.
Dziewczynka ma w sobie po mieczu krew królów Francji i Sycylii.
Królów Jerozolimy i Neapolu, a po kądzieli krew polskich Piastów.
W wieku czterech lat, została zaślubiona w Haimburgu małemu
księciu Wilhelmowi Habsburgowi i jest już księżną Austrii. Na
razie niewiele ją to obchodzi i bawi się wesoło. Lecz ciąży na
niej tragiczne fatum - może klątwa Zachów? Nic co ukocha, nie
będzie jej dane. Mężowie stanu już radzą nad jej przyszłością,
kupczą dziecinnym ciałkiem, bo prawa dynastyczne są nieubłagane.
Nie włoży korony królowej Węgier. Kiedy król Ludwik umiera
młodo, na tron węgierski wstępuje starsza siostra Maria,
przewidziana na królową Polski, a kiedy i ta umiera, korona
przypada drugiej siostrze Katarzynie. Królowa Elżbieta przyrzeka
swoją najmłodszą córkę panom polskim. Dziesięcioletnia
dziewczynka z płaczem żegna matkę i ukochane Węgry, wyjeżdżając
do Polski, na razie tylko na kilka miesięcy...
Nigdy
już do ojczyzny nie powróci. Jeszcze o tym nie wie, a jednak
rozpaczliwie płacze w ramionach matki. Elżbieta pochyla się do
ucha córki:
-
Jadwigo, królowie nie płaczą!
Z
ziemskiego raju, daleka droga wiedzie na zimny obcy Wawel. Jakże
ciężka jest złota korona króla Polski, bo Jadwiga koronowana jest
na króla, nie na królową. Mały król boi się ciemnych, ponurych
komnat gotyckiego zamczyska. Dokoła obce twarze, obca mowa, której
musi się dopiero nauczyć. Daleko pozostały Węgry i słoneczny
marmurowy Visegräd. Z ojczystego kraju dochodzą straszne wieści.
Ukochana matka zostaje uduszona przez spiskowców, a jej ciało
zwisa na powrozie z wieży zamku. Potem umiera siostra Katarzyna i
Jadwiga zostaje na świecie sama. Jedyna chyba w dziejach świata
królowa obdarzona misją apostolską, bezkrwawo przyłącza do swego
królestwa na wpół pogańską jeszcze Litwę, a wraz z nią wielką
Ruś. Ale ceną za to jest jej osobiste szczęście. Poślubia
księcia Litwy Jagiełłę i wyrzeka się poślubionego w
dzieciństwie Wilhelma. Jadwiga hojnie łoży na oświatę swoich
poddanych, jest miłosierna i szczodra. Najpiękniejsza z władczyń
średniowiecznej Europy, nigdy nie zazna osobistego szczęścia.
Przez długi czas nie udaje jej się dać swemu narodowi następcy
tronu.
Skażona
krew królów Francji, Sycylii i Jerozolimy, nieposkromiona krew
Piastów, tworzą w jej żyłach przedziwny amalgamat. Dręczy ją
przeczucie śmierci na wiele lat przed zgonem. Śmierć nadchodzi w
chwili, gdy los się do niej uśmiecha i kiedy zostaje matką.
Berło
i korona włożone do jej trumny, są z pozłacanego drewna.
Prawdziwe regalia ze złota i drogich kamieni, Jadwiga kazała
sprzedać, a pieniądze uzyskane ze sprzedaży, przekazała
krakowskiej Akademii dla przyszłych pokoleń. Dawna ojczyzna
zapomniała o niej i nigdzie nie dostrzegłam tabliczki z informacją,
że w tym miejscu urodziła się i mieszkała Hedvigis Rex Poloniae
et Lituanie - władczyni największego państwa średniowiecznej
Europy!
Zamek Visegrad |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz