wtorek, 12 maja 2020

O MGLE I INNYCH SPRAWACH.


 
 
 
 Oglądając wczoraj wieczorem "Szkło kontaktowe" w pewnym momencie zastygłam w fotelu, wpatrując się w ekran telewizora osłupiałym wzrokiem. A na tymże ekranie prezydent Rzeczypospolitej Polski, pierwsza osoba w kraju, w samej koszuli i krawacie, postanowił przebić młodzieżowe zespoły rapujące i zaczął dramatycznie, zaglądając w tablet: " Walczą z ostrym cień mgły..." I tak dalej w tym stylu. Na początku pomyślałam z przerażeniem, że głowa państwa polskiego dostała fioła lub kota - jak kto lubi. Ale pan prezydent rapował w tym tonie do końca, ciągle powtarzając ten fragment o walce z ostrym cieniem mgły! Ki diabeł? Przecież mgła nie ma cienia, w dodatku ostrego. Ostry może być scyzoryk, ale nie mgła. Więc co jest do diaska? Kto panu prezydentowi napisał te idiotyzmy, a może sam je stworzył w nastroju melancholijno-depresyjnym, po nieodbytych wyborach, które ostrym cieniem hańby położyły się na jego panowaniu, oraz działalności rządu, któremu pan prezydent służy? Wierzcie mi kochani, przeżyłam wiele lat w PRL-u, od 1945 r, aż do 1989 r. Często wściekałam się na coś, wiele razy klęłam długo i paskudnie, zaciskając pięści. Ale nigdy - powtarzam - nigdy - nie wstydziłam się za moją ojczyznę, a często byłam z niej dumna! Z naszego wielkiego przemysłu, bo "nasz" oznaczał wtedy polski, a nie jakiś obcy, wyprowadzający kapitał z kraju, Byłam dumna z naszej floty handlowej, pływającej na wszystkich morzach i oceanach świata, z naszej marynarki wojennej, z armii uzbrojonej w nowoczesną na owe czasy broń, Dumna byłam z ludzi, którzy, gdy zaistniała taka konieczność, potrafili stać ramię przy ramieniu, protestując przeciwko nieprawościom rządu. Tak, wtedy miałam wiele powodów do dumy. Ale teraz niestety czuję palący wstyd, nie za moją nieszczęśliwą ojczyznę, ale za ludzi, którzy w niej rządzą i sprawiają, że świat patrzy na nas z niedowierzaniem i ironicznym uśmiechem, a coraz częściej z potępieniem. Gdyż to, co się ostatnio w Polsce dzieje, nie ma nic wspólnego ani z demokracją, ani z praworządnością, ani ze sprawiedliwością. Wybory prezydenckie się nie odbyły, bo PiS nie potrafił poradzić sobie z ich organizacją w czasie epidemii. Bo próbował, wbrew Konstytucji i zdrowemu rozsądkowi narazić Polaków na zakażenia, a może śmierć. Bo "dał plamę ", kompromitując się przed całym światem i dowodząc, że nie ma pojęcia o rządzeniu narodem, w czasach trudnych dla nas wszystkich. Bo na jego czele stoi człowiek, który dla zaspokojenia swej niezdrowej ambicji, zamierza wprowadzić w Polsce dyktaturę. Dlatego widok rapującego pana prezydenta Dudy, odzianego w koszule i krawat, był nie tylko kuriozalny i poniżający, lecz przede wszystkim nielicujący z godnością i majestatem urzędu prezydenta Rzeczypospolitej Polski. Dlatego zamiast próby rapu o walce z cieniem mgły, proponuję prostą, ludową piosenkę o filuternej treści:
" Ksiądz Kaśkę gonił, ksiądz Kaśkę gonił po ciemnej komnacie. Jak ją dogonił, jak ją dogonił, opadły go gacie!:" 
Ewentualnie mogły go opaść wątpliwości, ale to już zostawiam domyślności moich drogich czytelników. Rapu nie ma, ale piosenka jest z przytupem. Słuchając jej, naród by się rozweselił i może by mu nieco przeszła ta cholera, którą czuje, patrząc na podrygującego pana Dudę, w czasie światowej pandemii koronawirusa i kompromitacji Polski w Europie i na świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz