wtorek, 13 listopada 2018

NO PASARAN!




Zapewne ktoś może być zdziwiony widząc ten hiszpański napis: „Nie przejdą!” Tak wykrzyknęła hiszpańska komunistka Dolores Ibarruri1, w czasie wojny domowej w Hiszpanii w 1938 r. zapewniając, że faszyści generała Franka nie przejdą. Naturalnie nie jestem komunistką i niewiele mam wspólnego z tą Hiszpanką. Może tylko jedno nas łączy, żarliwe pragnienie, by faszyzm i neonazizm nie miały już nigdzie miejsca!
Przyznam się szczerze, że z prawdziwą niechęcią oczekuję co roku 11 listopada i święta Niepodległości, gdyż niemal zawsze kończy się ono na ulicach Warszawy paskudną zadymą, dosłownie i w przenośni. Tego roku czekałam na święta z tym większym niepokojem, że łączyły się one ze 100-leciem Odzyskania Niepodległości. To wielka i znacząca rocznica dla naszej ojczyzny. Pomimo burz dziejowych i straszliwej wojny, przetrwaliśmy cały wiek!


Taka rocznica godna jest najokazalszego upamiętnienia. W swojej naiwności sądziłam, że ogromnie patriotyczny i podobno wierny historii rząd Prawa i Sprawiedliwości, przygotuje na tę okazję widowisko, które będą wspominać nasze wnuki – tak ja ja wspominam defiladę na 1000-lecie Państwa Polskiego w 1968 r. Okazało się jednak, że wnuki będą wspominać 100-letnią rocznicę Niepodległości, półgębkiem, z rumieńcem zażenowania. Zakładając, że nasze wnuki jeszcze będą żyły w niepodległej Polsce!
Od początku wszystko zaczęło być prowizoryczne. Pan prezydent najpierw chciał, ale nie musiał. Potem musiał, ale nie chciał, bo się bał zadymy Narodowców, uzurpujących sobie prawo do organizowania pochodów w Dzień Niepodległości. Kiedy już zrobiło się raczej nieprzyjemnie, pan prezydent poszedł po rozum do głowy i wspólnie z rządem, rozpoczęli gorączkowe negocjacje z Narodowcami, prosząc ich uprzejmie, żeby nie robili w tym dniu awantur. Co im w zamian obiecali, tego naturalnie nie wiem, ale i tak Narodowcy nie zgodzili się oświadczając, że wszystkie zakazy mają w dupie, ich pochód się odbędzie, a rząd może im poskakać po bamberskiej fałdzie – jak to mówią poznaniacy.

Zatroskany pan prezydent, zapewne pobiegł kłusem do pana prezesa, po radę oczywiście, jak młodszy do starszego wiekiem i doświadczeniem. Pan prezes wezwał pana ministra Błaszczaka i być może pana ministra Ziobrę, oraz kilka osób mniejszego formatu i zaczęli radzić. W telewizji i radiu państwowym zapadła cisza, a naród przytaił oddech. A oni radzili….Ufff! naród wziął głęboki oddech! W telewizorze, na całą szerokość ekranu, ukazało się uśmiechnięte i rozradowane oblicze pana prezydenta, który w towarzystwie równie uśmiechniętej małżonki, oznajmił radośnie, że żadne zakazy nie zabronią dumnym Polakom świętować wspaniałej rocznicy! Władze państwowe, dbające o wartości historyczno – chrześcijańskie, zorganizują państwowy pochód, w którym wszyscy przedstawiciele rządu, z nim na czele, wezmą udział. Zapewne w tym momencie Opatrzność uśmiechnęła się mile, bo stał się cud! Małżonka pana prezydenta nagle przemówiła ludzkim głosem, zachęcając wszystkich Polaków do wzięcia udziału w pochodzie! Wydarzenie warte zapamiętania.

Jednakże przed świętem czekało społeczeństwo inne, wielkie wydarzenie. Odsłonięcie pomnika wodza narodu, prezydenta 1000-lecia, Lecha Kaczyńskiego. Co prawda, stanął on na placu poświęconym Marszałkowi Piłsudskiemu, a sąd właśnie rozpatruje sprawę, czy PiS ma prawo stawiać pomniki na placu, który wojewoda pisowski wycyganił od władz miasta twierdząc, iż chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa Miesięcznicom! Kiedy tylko PiS-owcy dostali plac w swoje ręce, natychmiast go ogrodzili i dalej stawiać pomniki. Jakieś mnóstwo schodów prowadzących do nieba, przy których stoi warta pilnując, żeby warszawiacy nie zrobili na nich straganów z warzywami. Potem zakrzątnięto się przy budowie pomnika Brata, sławnego brata. 

Odsłonięcie pomnika nastąpiło wieczorem 9 listopada, przed samym świętem 100-lecia Niepodległości. Wieczorem, pewnie dlatego, żeby nikt z widzów, pomimo gigantycznego oświetlenia, nie mógł dokładnie obejrzeć rysów pana prezydenta. Naturalnie, najpierw odbyła się uroczysta msza, bo u nas wszystko, nawet nabożeństwa muszą być uroczyste. Wszyscy zaproszeni goście pokornie klęczeli, za to ci, których nie zaproszono, cieszyli się, że mają to z głowy. A niezaproszonych było wielu, gdyż PiS miał cichą nadzieję, że i tak wlezą na gapia.
Potem reflektory oświetliły cały pomnik na czerwono, podkreślając kolorem, że pan prezydent własną śmiercią nie umarł. Pod pomnikiem ustawiono mównicę ze stołkiem, żeby było wyżej i wtedy przemówił pan prezydent! Ach, jak on mówił, a raczej jak on się wydzierał zapewniając naród, że oto stoi przed nimi monument Człowieka, który rodzi się jeden na 1000 lat! I tu posypały się zasługi zgasłego pana prezydenta dla Polski, z których wynikało, że niemal nie jesteśmy godni mieć takiego bohatera i męczennika w jednej osobie, „poległego” za wiarę i ojczyznę! Pan prezydent tak wrzeszczał,narażając się na zapalenie krtani aż zachrypł, a gdy skończył, zastąpił go zbolały brat Wielkiego Człowieka, wspinając się z mozołem na stołek, żeby dosięgnąć mównicy.

Dopiero teraz okazało się, że niewdzięczny naród nie potrafił docenić wielkości Olbrzyma, który odszedł w kwiecie wieku, poświęcając się i lecąc do Smoleńska, aby uczcić kolejną rocznicę mordu katyńskiego. Co tam pomniki i postumenty, co tam tablice i Miesięcznice. Wielkiemu Człowiekowi, poległemu za wolność ojczyzny, należy się muzeum, odpowiednie do jego zasług względem kraj. W domyśle, powinno być wielkości Wersalu lub czegoś podobnego. Stojący w cieniu i zapomnieniu Marszałek wsparty na szabli, uśmiechał się z pobłażaniem.
Prędko wyłączyłam telewizor w obawie, że szlag mnie trafi. Obiecałam sobie, że nie będę oglądać marszu w Warszawie, żeby dożyć w zdrowiu końca tygodnia. Ale pod wieczór jednak się skusiłam i otworzyłam telewizor, włączając kolejno programy rządowe, Polsat i TVN24.
Na początku uroczystości zobaczyłam znowu wrzeszczącego pana prezydenta, który na trybunie uprzejmie witał gości, ignorując wepchniętego do trzeciego rzędu Przewodniczącego Rady Europejskiej, pana Donalda Tuska, którego nie raczono powitać, choć był najważniejszym gościem na uroczystości, reprezentując Unię Europejską, do której Polska jeszcze należy! Wśród wymienionych najważniejszych osób, które przyczyniły się do odzyskania naszej niepodległości, pan prezydent nie raczył wymienił Lecha Wałęsy, laureata Nobla! Za to długo i kwieciście podkreślał zasługi „poległego” Lecha Kaczyńskiego, uznając go wskrzesicielem niepodległości państwa i jego obrońcą przed zakusami!….
Czy takie miejsce ma mieć przedstawiciel Unii Europejskiej?
 Marszałek stał wsparty na szabli, słuchał i uśmiechał się pobłażliwie.
 Z załączonych filmów okazało się, że w pochodzie państwowym, najpierw szedł pan prezydent z małżonką w czerwonym szalu, promienną i otwierającą czasem usta, aby wydać z siebie głos. Obok pan prezes w otoczeniu uśmiechniętych goryli, i wszyscy przedstawiciele rządu. Trochę wojska, małych dzieci, żeby wzruszały widzów, chorągwie biało-czerwone i mnóstwo policji w mundurach i po cywilnemu, pilnujących żeby pana prezesa czasem krzywda nie spotkała!

Potem długo, długo nic… i pochód Narodowców! Denerwuje mnie ta nazwa, kojarząca się w czymś dodatnim i patriotycznym. Tymczasem oni na tę nazwę absolutnie nie zasługują. Nie wiem oczywiście, o czym nasz umiłowany rząd rozmawiał z Narodowcami i co im obiecywał w zamian za spokojne przejście ulicami. Ale już same pertraktacje z tymi ludźmi, były dla prezydenta i rządu hańbiące, bo nie rozmawia się z bandziorami, ale się ich zamyka w odosobnionym miejscu. W rocznicę Odzyskania Niepodległości, władze powinny pamiętać, że ONR został zdelegalizowany na rozkaz samego Marszałka Piłsudskiego, którego podobno nasze władze miłują i naśladują!
No więc dalej szedł ONR, Młodzież Wszechpolska i inne ugrupowania, oraz zaproszeni goście z przedstawicielem włoskich faszystów na czele. Wprawdzie Mussolini nie uczynił Polsce krzywdy, lecz był sojusznikiem Hitlera. Marsz był imponujący, bo do narodowców przyłączali się przechodnie, chcący uczcić radosne święto. Nawiasem mówiąc, patrząc na ten ogromny tłum, pomyślałam sobie z żalem i pogardą, że kiedy upadał Trybunał Konstytucyjny, a polskie sądy oraz prokuratury były przejmowane przez PiS, takich tłumów na ulicach polskich miast nie było. Warszawiacy szli obok fanatycznych ONR-owców, rzucających race i petardy, chociaż to było zabronione, i wrzeszczących histerycznie:
- Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę! A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści.
Przyszła mi do głowy gorzka myśl, że gdyby nie ta czerwona hołota, to przynajmniej 1/3 narodu polskiego, tkwiłaby nadal na ciemnej wsi, wyrzucając gnój z obory pana dziedzica! Gdyby nie ci czerwoni PPS-owcy, nie byłoby Niepodległej Polski, a ci fanatycy nie mieliby okazji świętować 100-lecia odzyskania ojczyzny! W podzięce, młodzi patrioci w Warszawie i Wrocławiu spalili flagi Unii Europejskiej. Dziś Młodzież Wszechpolska przyznała się do grzechu i zgarnęła 5 tys. nagrody za donos, na rzecz organizacji. Chłopcy potrafią robić interesy!
Wspominając ludzi budujących niepodległość ojczyzny, władze PiS-u nie raczyły wspomnieć o niemal trzech pokoleniach Polaków, w pocie czoła podnoszących z gruzów Polskę, totalnie zniszczoną wojną i okupacją hitlerowską. Do tego pokolenia należę ja sama, moi rodzice i miliony żyjących i zmarłych już Polaków, którym należy się pamięć i szacunek. To nie PiS, ale my budowaliśmy przez całe dekady tę Polskę, w której żyje nowe pokolenie nie znające ani wojny, ani nędzy.
Nie mogłam dłużej patrzeć na ten pochód tryumfujących czcicieli neofaszyzmu i neonazizmu, dostrzegając między zielonymi chorągwiami ONR-u znak swastyki! Ręczę, że zagraniczni dziennikarze dostrzegli ten „cukiereczek” i z odpowiednim komentarzem przedstawią go swoim widzom. Zdenerwowana przełączyłam telewizor na Wrocław, żeby zobaczyć, jak świętował mój Dolny Śląsk. Włączyłam i zdrętwiałam. 

Właśnie w tym momencie telewizja wrocławska pokazywała pochód narodowców z osławionym byłym księdzem Jackiem Międlarem, bożyszczem tłumów polskiej młodzieży. Wylazł na coś tam i wrzeszczał o świętej wojnie, którą należy wydawać każdemu, kto ich nie popiera, Żydom, lewakom, komunistom i całej reszcie. Święta wojna, to islamski Dżihad! Chcą naśladować Isis? Otaczający go tłum wspierał jego mowę entuzjastycznymi okrzykami. Odniosłam straszne wrażenie że nagle znalazłam się w latach dwudziestych w Niemczech i patrzę na tworzące się bojówki SA i SS! To jest Wrocław, piękne, kulturalne miasto, które potrafiło w latach 1980 przeciwstawić się oddziałom milicji, ZOMO i ORMO. Miasto pana Frasyniuka i 80 milionów złotych, wyprowadzonych z banku, miasto Solidarności! Przecież doskonale pamiętam to miasto z Marca 1968 r. Tam także protestowała młodzież, ale jakże inna, wspaniała i patriotyczna! Wrocław - będący Europejską Stolicą Kultury w 2016 r.

Co się dzieje z naszym narodem? Co się dzieje z nami? Dlaczego pozwalamy pojawiać się takim kreaturom jak Jacek Międlar, czy Krzysztof Bosak z Ruchu Narodowców, widzący w nim proroka swojej organizacji? Jak możemy znosić takie kreatury i nie protestować?
Na szczęście nie we wszystkich miastach, bojówki neonazistów i neofaszystów doszły do głosu. W Poznaniu, Łodzi i innych większych i mniejszych miastach szły pochody wesołych, roześmianych ludzi, świętujących tę wielką rocznicę. Wydaje się, że to samorządy potrafiły właściwie uczcić 100-lecie Niepodległości Polski, natomiast władze PiS-u całkowicie się skompromitowały. Nie podobały mi się komentarze w TVN 24, a w nim pan Sasin, z twarzą jaśniejącą inteligencją. Lepszy już był Polsat.

W tym samym czasie w Paryżu, głowy państw całego niemal świata, uroczyście obchodziły rocznicę podpisania traktatu pokojowego, kończącego I-wszą wojnę światową. Prezydent Francji Makron, w swoim wystąpieniu powiedział, że patriotyzm jest dokładnym przeciwieństwem nacjonalizmu. Nacjonalizm jest jego zdradą! Szkoda, że między tymi przywódcami państw, nie znalazł się prezydent lub premier Polski., może coś z tej mądrej przemowy trafiłoby do ich głów.
Mam nadzieję, że gdy w Polsce zmieni się władza i będziemy mieli demokratyczny rząd, wybrany w wolnych wyborach, dla neonazistów i neofaszystów nie będzie już w naszej ojczyźnie miejsca. Wołam – No pasaran!

1Dolores Ibarruri - ur. w 1895, hiszpańska komunistka, znana z ideowości. Uczestniczyła w wojnie domowej w Hiszpanii przeciwko faszystowskiemu gen. Franco. Jej okrzyk” No pasaran! - Nie przejdą! obiegł cały świat, Dla swej żywiołowości zwana była „La Pasionaria”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz