Z
niedalekiej przeszłości przypominam sobie, jak
raz jakiś nachalny i upierdliwy dziennikarz, pewnie
z TVN-u, spytał spieszącego
do swoich obowiązków pana posła Piotrowicza, dlaczego rząd
PiS-u
pozbywa się z Sądu Najwyższego doświadczonych sędziów. Pan
Piotrowicz zatrzymał się, i z właściwą mu uprzejmością oraz
czarującym uśmiechem, odpowiedział krótko:
-
Bo to złodzieje! - i odszedł w siną dal.
Podobnie
nasz umiłowany przez naród premier pan Morawiecki, jadąc za
granicę, zmuszony był odpowiadać na zadawane mu nietaktowne
pytania o sędziów Sądu Najwyższego. Biedak pocił się, zrywał
gardło tłumacząc, że są to właściwie przestępcy, unurzani w
afery stanu wojennego, skazujący bez cienia litości naszych
opozycjonistów na ciężkie więzienie i śniadania bez filiżanki
kawy! A nawet ubeckie tortury. Wobec
tego, rząd postanowił wysłać ich w
stan spoczynku, najchętniej wiecznego.
Cudzoziemcy
siedzieli z otwartymi gębami i nic nie kumali z wywodów pana
premiera. Wiadomo, zgniły zachód – tępaki!
Trwało
to do czasu, aż Unia Europejska, składająca się jak wiadomo, w
większości z samych Niemców z Tuskiem na czele, niecnymi
knowaniami doprowadziła do tego, że rząd pomimo niewątpliwie
zgodnych z literą prawa argumentów, zmuszony jest przyjąć na
powrót do Sądu Najwyższego przestępców i złodziei, słusznie
wysłanych w stan spoczynku. Co gorsza, obowiązany jest do
przekreślenia wszystkich poprzednich ustaw wydanych w tej sprawie.
Po prostu rażąca niesprawiedliwość i nie zrozumienie przez Unię,
Europejską i Tuska, słusznych intencji polskich władz!
Sejm
na kolanie musiał pisać nową ustawę, która niweczy wszystkie
wydane poprzednio w tym temacie. Wyobrażam sobie, jak trudno będzie
pani profesor Pawłowicz znieść spokojnie tę unijną drwinę ze
sprawiedliwości. Może nawet stracić apetyt! Ale to dopiero
początek kłopotów. Teraz tę nową sejmową ustawę nr siedem musi
zatwierdzić Senat, a potem powinien podpisać ją pan prezydent! On,
który jeszcze niedawno tłumaczył nieletniej młodzieży, że
decyzja rządu w sprawie reformy SN była jedynie słuszna, bo rząd
ma zawsze rację, nawet wtedy kiedy jej nie ma!
A
teraz głowa państwa, będzie musiała podpisać ustawę, która
poprzednie decyzje rządu anuluje i wrzuca, do powiedzmy…....kosza!
Na sama myśl o tym, rozpaczliwy szloch chwyta mnie za gardło, bo
wyobrażam sobie tę tragiczną scenę. Widzę pana prezydenta
siedzącego w swoim gabinecie w Pałacu Prezydenckim, a przed nim na
biurku siódma nowelizacja ustawy PiS-u o SN, zmieniająca poprzednie
zapisy! Podpisać, nie podpisać?
W
koszmarnym wysiłku wszystkich władz umysłowych, pan prezydent
przypomina sobie, że teraz obowiązany będzie przyjmować panią
profesor Gersdorf na uroczystościach państwowych, gdyż jest ona
odtąd rzeczywistym, niekwestionowanym prezesem Sądu Najwyższego,
chociaż poprzednio nie wykazywała wcale pokory, pakując się
bezprawnie na fotel prezesa SN. Bezczelność pewnych osób nie ma
granic! Pan prezydent ponuro zastanawia się, ile razy jeszcze będzie
musiał podpisywać zmiany i nowelizacje rządowych ustaw?
Pałac
prezydencki, niegdyś nazywany był Pałacem Namiestnikowskim, gdyż
urzędował w nim carski namiestnik. Mający tej nocy dyżur duch
namiestnika generała hrabiego Berga, długo przypatrywał się z
litością zamyślonemu smutnie panu prezydentowi. W końcu westchnął
i szepnął:
-
Piszyj Andriusza. Car każe, sługa musi. Piszyj!
Gen. hrabia Fiodor Berg. |
Powoli,
jakby przez siłę, pan prezydent bierze do ręki długopis, ten od
Trumpa i pochyla skołataną głowinę nad leżącą na biurku
ustawą. Siódmą! Paskudna cyfra. W „Dziesięciorgu przykazań”
siódme to – nie kradnij! No tak, ale co to ma wspólnego z SN?
Absolutnie nic! Pan prezydent odkłada długopis. Nie, to zbyt ważna
decyzja, żeby podpisywać ją zwykłym długopisem, nawet od
prezydenta USA.
Ten
jego podpis musi być znaczący, krzyczeć, oznajmiając wszystkim
dokoła, że głowa państwa polskiego ostatni raz podpisuje sejmowy
knot! Odtąd żadnych nowelizacji zatwierdzać nie będzie! Koniec!
Pan prezydent zdecydowanym ruchem sięga po czerwony długopis i
składa na ustawie swój podpis. Czerwony, a jakże! Nie zauważa,
że długopis cieknie i czerwona farba powalała mu dłonie. Ale cóż
to znaczy, w porównaniu z powziętą decyzją! Na twarzy pana
prezydenta pojawia się cień uśmiechu, dokonał wyboru! Teraz może
już udać się na łono rodziny.
Na
widok „pokrwawionego” pana prezydenta, jego małżonka wydaje
rozpaczliwy okrzyk:
-
Jędruś, ran twoich nie godnam całować! - i rzuca się mu na
piersi.
Ale
na tym nie kończą się problemy wymarzonego przez naród rządu
PiS-u. Każdy dobry Polak wie, że oprócz zawsze prawdomównej i
słusznej telewizji państwowej pana prezesa Kurskiego, istnieje
także szczególnie szkodliwa i kłamliwa stacja TVN i jeszcze 24!
Otóż dziennikarze tej obcej nam duchowo stacji, pragnąc zaszkodzić
interesom państwa polskiego oraz obrzydzić nas w oczach świata,
wkradli się w grono bawiącej się beztrosko polskiej młodzieży i
nakręcili oszczerczy film, jakoby młodzi ludzie byli zwolennikami
nazizmu i Adolfa Hitlera! Po prostu śmieszne! Młodzieńcy żartowali
sobie, przebierając się w jakieś tam mundury i ze śmiechem
wznosząc okrzyki: - Sieg Heil! Heil Hitler!
Naturalnie
była to tylko niewinna zabawa młodych, beztroskich Polaków,
bawiących się na łonie natury. Jak można niemalże dzieciom
zabraniać przyjemności odgrywania śmiesznych scenek? Niestety,
przebrani za krzaki i kwiatki stokrotek dziennikarze TVN, nie tylko
sfilmowali tę niewinną zabawę, ale opublikowali film z jakimś
kłamliwym komentarzem. Świat dowiedział się, że młodzi Polacy
kochają Hitlera i są neonazistami! Skandal! Za ten podły i
niegodny czyn, należała się pismakom kara.
Nic
dziwnego, że pewnego ranka zjawili się u nich przedstawiciele prawa
i zaprosili, - bardzo grzecznie – do prokuratora, celem wyjaśnienia
sprawy. No i co to takiego wielkiego? Pan prokurator świadomie nie
uwierzył w ich kłamliwe wykręty i stwierdził autorytatywnie, że
zachowanie ich dowodzi, iż sami są czcicielami nazizmu, promując
idee hitleryzmu filmem w swojej telewizji!
Polacy
byli wstrząśnięci dowiedziawszy się, że za pismakami ujęła się
ambasador USA, pani Georgette Mosbacher,. Jak zauważył były polski
minister spraw zagranicznych pan Waszczykowski, ten od Eskobaru, pani
ambasador posłużyła się megafonową dyplomacją, absolutnie
niepotrzebnie nagłaśniając sprawę. Pan Waszczykowski z goryczą
stwierdził, że zwykle rząd Stanów Zjednoczonych przysyła na ten
urząd dyplomatów, ale tym razem podesłał nam złośliwie
bizneswoman, która niepotrzebnie narobiła szumu, narażając nas na
nieprzychylne opinie zachodu. Nic dziwnego, że pan wicepremier Gowin
nie pojawił się na spotkaniu z panią ambasador. Co więcej poseł
PiS-u pan Marcin Horała, z właściwą sobie bystrością wyjaśnił,
że stacja TVN, z pewnością powiązana jest z rosyjską agenturą
prezydenta Putina! To jest tak oczywiste, że tylko ślepcy tego nie
widzą. Niedawno pewna moja znajoma też oznajmiła mi, że TVN-nu
nie ogląda, bo to stacja szatana i strasznie kłamliwa. No i wyszło
szydło z worka. Sowiecka agentura!
Ostatnio
zaimponował mi pan minister Błaszczak, a było to tak. Ukraina ma
nowy konflikt z Rosją! Rozchodzi się o to, że okręty ukraińskie
wpakowały się na wody terytorialne Rosji na morzu Azowskim.
Rosjanie „wyszli z nerw” i posłali im ostrzeżenie w postaci
kilka strzałów armatnich. W sumie nic groźnego. A nieprawda! Ten
incydent wywołał ogromne oburzenie całego świata ze Stanami
Zjednoczonymi na czele. Jak Rosjanie mogli ostrzelać biednych
Ukraińców, którzy zupełnie nieświadomie wleźli na ich wody?
Gdyby to były wody amerykańskie, to z miejsca jakiś lotniskowiec
zbombardował by te statki, posyłając je na dno. No ale co wolno
Ameryce, to nie Rosji!
Zresztą
po co im to Morze Azowskie? Idiotyczna nazwa, która kilku naszym
politykom zupełnie się nie spodobała. Najpierw pan Petru napisał,
że chodzi o Morze Azorskie, potem podobnie wspomniał o tym, es
minister spraw zagranicznych pan Waszczykowski. No bo sprawa
oczywista, że Rosjanie nie mają prawa pchać się aż na Azory,
sprawiając tym kłopot polskim politykom. Zresztą Morze Azorskie,
czy Azowskie, jaka to różnica i kogo to obchodzi? Najgorsze, że
pan prezydent Ukrainy Poroszenko, wprowadził w kraju stan wojenny!
Polacy bardzo go za to chwalą, chociaż na polskim stanie wojennym
wieszali psy. Pan Poroszenko, wielbiciel Stepana Bandery i UPA,
cieszy się wielką sympatią Polaków. Jednak niektórzy politycy
posądzają go o niecne zamiary, dodania sobie poparcia przed
wyborami, w których nie miałby raczej żadnych szans. Rosja także
twierdzi, że była to celowa podpucha. Ale czy to prawda? Przecież
Rosji wierzyć nie można. Co innego Stany Zjednoczone, które
głoszą, że w Wietnamie i Iraku broniły pokoju i demokracji!
Ale
muszę jeszcze wyjaśnić, dlaczego zaimponował mi pan minister
Błaszczak. Otóż ten dzielny mąż stanu, natychmiast zwołał
zebranie wszystkich dowódców Polskich Sił Zbrojnych, nakazując im
bojowe pogotowie! Armia polska gotowa jest odeprzeć agresję
rosyjską. Tak mniej więcej wyjaśniał swoją decyzję pan
minister, rozkazując swym podwładnym generałom, wysłać w
kierunku rosyjskiej granicy helikoptery bojowe, zakupione poprzednio
przez byłego pana ministra MON Macierewicza! Ponadto polecił, żeby
z portów bałtyckich wypłynęły krążowniki i okręty podwodne
Polskiej Marynarki Wojennej, również zakupione przez byłego
ministra MON-u albo jego zastępcę Misiewicza, pieszczotliwie
zwanego Misiem! Tak znakomicie uzbrojeni żołnierze polscy, muszą
jedynie połatać sobie stare mundury i podarte buty, ale w sumie
wszystko jest wspaniale i bojowo. Polacy mogą spać spokojnie. Każda
agresja Rosji będzie natychmiast odparta! No właśnie!
Życie
wokoło aż się skrzy, wesoło płyną cudne dni
Po
prostu jest już dobrze tak, że tylko nam kłopotów brak
Na
głowie nie siwieje włos, Nie grozi znikąd podły cios
Ręka zna tylko bratnią dłoń I nigdy się nie
chmurzy skroń.
Pod stopy wieniec los nam ściele W diademy wpłata
złotą nić
Lecz
jeszcze może być weselej, I jeszcze śmieszniej może być.
Więc
rym cym cym i tralala
Idziemy
przez życie w podskokach
Więc
rym cym cym i hopsasa,
W
podskokach, bo żyje się raz.
PS. Piosenka z Kabareciku Olgi Lipińskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz