wtorek, 27 listopada 2018

I RYM CYM CYM I HOPSASA!


Z niedalekiej przeszłości przypominam sobie, jak raz jakiś nachalny i upierdliwy dziennikarz, pewnie z TVN-u, spytał spieszącego do swoich obowiązków pana posła Piotrowicza, dlaczego rząd PiS-u pozbywa się z Sądu Najwyższego doświadczonych sędziów. Pan Piotrowicz zatrzymał się, i z właściwą mu uprzejmością oraz czarującym uśmiechem, odpowiedział krótko:
- Bo to złodzieje! - i odszedł w siną dal.
Podobnie nasz umiłowany przez naród premier pan Morawiecki, jadąc za granicę, zmuszony był odpowiadać na zadawane mu nietaktowne pytania o sędziów Sądu Najwyższego. Biedak pocił się, zrywał gardło tłumacząc, że są to właściwie przestępcy, unurzani w afery stanu wojennego, skazujący bez cienia litości naszych opozycjonistów na ciężkie więzienie i śniadania bez filiżanki kawy! A nawet ubeckie tortury. Wobec tego, rząd postanowił wysłać ich w stan spoczynku, najchętniej wiecznego. Cudzoziemcy siedzieli z otwartymi gębami i nic nie kumali z wywodów pana premiera. Wiadomo, zgniły zachód – tępaki!


Trwało to do czasu, aż Unia Europejska, składająca się jak wiadomo, w większości z samych Niemców z Tuskiem na czele, niecnymi knowaniami doprowadziła do tego, że rząd pomimo niewątpliwie zgodnych z literą prawa argumentów, zmuszony jest przyjąć na powrót do Sądu Najwyższego przestępców i złodziei, słusznie wysłanych w stan spoczynku. Co gorsza, obowiązany jest do przekreślenia wszystkich poprzednich ustaw wydanych w tej sprawie. Po prostu rażąca niesprawiedliwość i nie zrozumienie przez Unię, Europejską i Tuska, słusznych intencji polskich władz!
Sejm na kolanie musiał pisać nową ustawę, która niweczy wszystkie wydane poprzednio w tym temacie. Wyobrażam sobie, jak trudno będzie pani profesor Pawłowicz znieść spokojnie tę unijną drwinę ze sprawiedliwości. Może nawet stracić apetyt! Ale to dopiero początek kłopotów. Teraz tę nową sejmową ustawę nr siedem musi zatwierdzić Senat, a potem powinien podpisać ją pan prezydent! On, który jeszcze niedawno tłumaczył nieletniej młodzieży, że decyzja rządu w sprawie reformy SN była jedynie słuszna, bo rząd ma zawsze rację, nawet wtedy kiedy jej nie ma!
A teraz głowa państwa, będzie musiała podpisać ustawę, która poprzednie decyzje rządu anuluje i wrzuca, do powiedzmy…....kosza! Na sama myśl o tym, rozpaczliwy szloch chwyta mnie za gardło, bo wyobrażam sobie tę tragiczną scenę. Widzę pana prezydenta siedzącego w swoim gabinecie w Pałacu Prezydenckim, a przed nim na biurku siódma nowelizacja ustawy PiS-u o SN, zmieniająca poprzednie zapisy! Podpisać, nie podpisać?

W koszmarnym wysiłku wszystkich władz umysłowych, pan prezydent przypomina sobie, że teraz obowiązany będzie przyjmować panią profesor Gersdorf na uroczystościach państwowych, gdyż jest ona odtąd rzeczywistym, niekwestionowanym prezesem Sądu Najwyższego, chociaż poprzednio nie wykazywała wcale pokory, pakując się bezprawnie na fotel prezesa SN. Bezczelność pewnych osób nie ma granic! Pan prezydent ponuro zastanawia się, ile razy jeszcze będzie musiał podpisywać zmiany i nowelizacje rządowych ustaw?
Pałac prezydencki, niegdyś nazywany był Pałacem Namiestnikowskim, gdyż urzędował w nim carski namiestnik. Mający tej nocy dyżur duch namiestnika generała hrabiego Berga, długo przypatrywał się z litością zamyślonemu smutnie panu prezydentowi. W końcu westchnął i szepnął:
- Piszyj Andriusza. Car każe, sługa musi. Piszyj!
Gen. hrabia Fiodor Berg.
 Powoli, jakby przez siłę, pan prezydent bierze do ręki długopis, ten od Trumpa i pochyla skołataną głowinę nad leżącą na biurku ustawą. Siódmą! Paskudna cyfra. W „Dziesięciorgu przykazań” siódme to – nie kradnij! No tak, ale co to ma wspólnego z SN? Absolutnie nic! Pan prezydent odkłada długopis. Nie, to zbyt ważna decyzja, żeby podpisywać ją zwykłym długopisem, nawet od prezydenta USA.
Ten jego podpis musi być znaczący, krzyczeć, oznajmiając wszystkim dokoła, że głowa państwa polskiego ostatni raz podpisuje sejmowy knot! Odtąd żadnych nowelizacji zatwierdzać nie będzie! Koniec! Pan prezydent zdecydowanym ruchem sięga po czerwony długopis i składa na ustawie swój podpis. Czerwony, a jakże! Nie zauważa, że długopis cieknie i czerwona farba powalała mu dłonie. Ale cóż to znaczy, w porównaniu z powziętą decyzją! Na twarzy pana prezydenta pojawia się cień uśmiechu, dokonał wyboru! Teraz może już udać się na łono rodziny.
Na widok „pokrwawionego” pana prezydenta, jego małżonka wydaje rozpaczliwy okrzyk:
- Jędruś, ran twoich nie godnam całować! - i rzuca się mu na piersi.


Ale na tym nie kończą się problemy wymarzonego przez naród rządu PiS-u. Każdy dobry Polak wie, że oprócz zawsze prawdomównej i słusznej telewizji państwowej pana prezesa Kurskiego, istnieje także szczególnie szkodliwa i kłamliwa stacja TVN i jeszcze 24! Otóż dziennikarze tej obcej nam duchowo stacji, pragnąc zaszkodzić interesom państwa polskiego oraz obrzydzić nas w oczach świata, wkradli się w grono bawiącej się beztrosko polskiej młodzieży i nakręcili oszczerczy film, jakoby młodzi ludzie byli zwolennikami nazizmu i Adolfa Hitlera! Po prostu śmieszne! Młodzieńcy żartowali sobie, przebierając się w jakieś tam mundury i ze śmiechem wznosząc okrzyki: - Sieg Heil! Heil Hitler!

Naturalnie była to tylko niewinna zabawa młodych, beztroskich Polaków, bawiących się na łonie natury. Jak można niemalże dzieciom zabraniać przyjemności odgrywania śmiesznych scenek? Niestety, przebrani za krzaki i kwiatki stokrotek dziennikarze TVN, nie tylko sfilmowali tę niewinną zabawę, ale opublikowali film z jakimś kłamliwym komentarzem. Świat dowiedział się, że młodzi Polacy kochają Hitlera i są neonazistami! Skandal! Za ten podły i niegodny czyn, należała się pismakom kara.
Nic dziwnego, że pewnego ranka zjawili się u nich przedstawiciele prawa i zaprosili, - bardzo grzecznie – do prokuratora, celem wyjaśnienia sprawy. No i co to takiego wielkiego? Pan prokurator świadomie nie uwierzył w ich kłamliwe wykręty i stwierdził autorytatywnie, że zachowanie ich dowodzi, iż sami są czcicielami nazizmu, promując idee hitleryzmu filmem w swojej telewizji!
 Polacy byli wstrząśnięci dowiedziawszy się, że za pismakami ujęła się ambasador USA, pani Georgette Mosbacher,. Jak zauważył były polski minister spraw zagranicznych pan Waszczykowski, ten od Eskobaru, pani ambasador posłużyła się megafonową dyplomacją, absolutnie niepotrzebnie nagłaśniając sprawę. Pan Waszczykowski z goryczą stwierdził, że zwykle rząd Stanów Zjednoczonych przysyła na ten urząd dyplomatów, ale tym razem podesłał nam złośliwie bizneswoman, która niepotrzebnie narobiła szumu, narażając nas na nieprzychylne opinie zachodu. Nic dziwnego, że pan wicepremier Gowin nie pojawił się na spotkaniu z panią ambasador. Co więcej poseł PiS-u pan Marcin Horała, z właściwą sobie bystrością wyjaśnił, że stacja TVN, z pewnością powiązana jest z rosyjską agenturą prezydenta Putina! To jest tak oczywiste, że tylko ślepcy tego nie widzą. Niedawno pewna moja znajoma też oznajmiła mi, że TVN-nu nie ogląda, bo to stacja szatana i strasznie kłamliwa. No i wyszło szydło z worka. Sowiecka agentura!
 Ostatnio zaimponował mi pan minister Błaszczak, a było to tak. Ukraina ma nowy konflikt z Rosją! Rozchodzi się o to, że okręty ukraińskie wpakowały się na wody terytorialne Rosji na morzu Azowskim. Rosjanie „wyszli z nerw” i posłali im ostrzeżenie w postaci kilka strzałów armatnich. W sumie nic groźnego. A nieprawda! Ten incydent wywołał ogromne oburzenie całego świata ze Stanami Zjednoczonymi na czele. Jak Rosjanie mogli ostrzelać biednych Ukraińców, którzy zupełnie nieświadomie wleźli na ich wody? Gdyby to były wody amerykańskie, to z miejsca jakiś lotniskowiec zbombardował by te statki, posyłając je na dno. No ale co wolno Ameryce, to nie Rosji!
 Zresztą po co im to Morze Azowskie? Idiotyczna nazwa, która kilku naszym politykom zupełnie się nie spodobała. Najpierw pan Petru napisał, że chodzi o Morze Azorskie, potem podobnie wspomniał o tym, es minister spraw zagranicznych pan Waszczykowski. No bo sprawa oczywista, że Rosjanie nie mają prawa pchać się aż na Azory, sprawiając tym kłopot polskim politykom. Zresztą Morze Azorskie, czy Azowskie, jaka to różnica i kogo to obchodzi? Najgorsze, że pan prezydent Ukrainy Poroszenko, wprowadził w kraju stan wojenny! Polacy bardzo go za to chwalą, chociaż na polskim stanie wojennym wieszali psy. Pan Poroszenko, wielbiciel Stepana Bandery i UPA, cieszy się wielką sympatią Polaków. Jednak niektórzy politycy posądzają go o niecne zamiary, dodania sobie poparcia przed wyborami, w których nie miałby  raczej żadnych szans. Rosja także twierdzi, że była to celowa podpucha. Ale czy to prawda? Przecież Rosji wierzyć nie można. Co innego Stany Zjednoczone, które głoszą, że w Wietnamie i Iraku broniły pokoju i demokracji!
 Ale muszę jeszcze wyjaśnić, dlaczego zaimponował mi pan minister Błaszczak. Otóż ten dzielny mąż stanu, natychmiast zwołał zebranie wszystkich dowódców Polskich Sił Zbrojnych, nakazując im bojowe pogotowie! Armia polska gotowa jest odeprzeć agresję rosyjską. Tak mniej więcej wyjaśniał swoją decyzję pan minister, rozkazując swym podwładnym generałom, wysłać w kierunku rosyjskiej granicy helikoptery bojowe, zakupione poprzednio przez byłego pana ministra MON Macierewicza! Ponadto polecił, żeby z portów bałtyckich wypłynęły krążowniki i okręty podwodne Polskiej Marynarki Wojennej, również zakupione przez byłego ministra MON-u albo jego zastępcę Misiewicza, pieszczotliwie zwanego Misiem! Tak znakomicie uzbrojeni żołnierze polscy, muszą jedynie połatać sobie stare mundury i podarte buty, ale w sumie wszystko jest wspaniale i bojowo. Polacy mogą spać spokojnie. Każda agresja Rosji będzie natychmiast odparta! No właśnie!
          Życie wokoło aż się skrzy, wesoło płyną cudne dni
        Po prostu jest już dobrze tak, że tylko nam kłopotów brak
        Na głowie nie siwieje włos, Nie grozi znikąd podły cios
        Ręka zna tylko bratnią dłoń I nigdy się nie chmurzy skroń.
        Pod stopy wieniec los nam ściele W diademy wpłata złotą nić
        Lecz jeszcze może być weselej, I jeszcze śmieszniej może być.
                        Więc rym cym cym i tralala
                        Idziemy przez życie w podskokach
                        Więc rym cym cym i hopsasa,
                        W podskokach, bo żyje się raz.

PS. Piosenka z Kabareciku Olgi Lipińskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz