10 czerwca 2015 r.
W
poniedziałek 8.06.br o 21.45 w programie I TVP wyemitowano film
Andrzeja Czarneckiego pt. „Oto historia: Do przyjaciół Moskali”.
Postanowiłam film obejrzeć, bowiem kocham naszego Adasia
Mickiewicza i jego poezje. Wiersz pod tym tytułem napisany został
przez Mickiewicza na wieść o tragicznej śmierci Aleksandra
Puszkina, który był jego przyjacielem. Tymczasem zamiast pięknych
strof poetyckich zafundowano mi tendencyjnie nakręcony film
propagandowy, jakiego nie powstydziliby się twórcy propagandy PRL-u
w czasach stalinowskich.
W treści
omawianego filmu napisano, że pan Czarnecki odsłania kulisy
funkcjonowania propagandy rosyjskiej, konfrontując materiały
archiwalne z radzieckich kronik, ze współczesnymi relacjami.
Wyglądało to mniej więcej tak. Pokazano rok 1939 i wkraczanie
wojsk sowieckich na ziemie polskich kresów wschodnich, a zaraz potem
rzekomą „aneksję” Krymu przez wojska rosyjskie. I tak z
niewielkimi zmianami przez bitą godzinę i pięć minut, twórca
udowadniał nam, jak podle postępuje Rosja, odbierając to, co
swoje.
Oglądałam
ten film spokojnie przez chwilę, a potem zaczęła mnie zalewać zła
krew. Po pierwsze wkraczania 17 września 1939 r. wojsk sowieckich na
kresy wschodnie, nie można porównywać z odebraniem Krymu Ukrainie.
Przecież ludzie występujący w tym dokumentalnym filmie głośno
mówili, że Chruszczow podarował Ukrainie Krym, jak cytuję:”hrabia
szczeniaka”. Nic dziwnego, Chruszczow był Ukraińcem, urodził się
w guberni kurskiej, jego żona również była Ukrainką. Mógł więc
szerokim, pańskim gestem podarować rosyjski Krym swoim ukraińskim
rodakom. Wyrządził tym samym wielką krzywdę ludziom pochodzenia
rosyjskiego, którzy tam mieszkali od pokoleń. Podobnie Stalin
okrutnie skrzywdził Polaków, odbierając nam kresy wschodnie!
Ciekawe, że nasza antyrosyjska propaganda zawsze ukazywała wielce
skrzywdzonych Tatarów, ale unikała jak ognia wsłuchania się w
głosy zamieszkujących Krym jego rosyjskich mieszkańców.
Widać
było, że tamtejsi ludzie z entuzjazmem przyjmowali powrót do
macierzy i z goryczą wypominali Polakom, że wspólnie z Ameryką
wspieramy faszystów! Oczywiście miało to zabrzmieć obelżywie,
ale okazało się autentyczną prawdą. Film jest produkcją z 2015
roku, nie rozumiem więc, jak jego twórca mógł pominąć fakt, iż
nie tak dawno parlament ukraiński przywrócił część i honor
zbrodniarzom z UPA, banderowcom i członkom SS Galizien, wynosząc
ich do panteonu bohaterów narodowych! Ludzi, których ręce czerwone
były od polskiej krwi! Odpowiedzialnych za straszliwe zbrodnie,
ludobójstwo setek tysięcy niewinnych Polaków. Kobiet, dzieci i
mężczyzn.
Tych
biedaków nie zabijano, lecz mordowano z tak niewyobrażalnym
okrucieństwem, że krew mrozi się w żyłach na samą myśl o tym.
Całe polskie wsie i miasteczka zamieniały się w popiół. Tam
gdzie kiedyś kwitło życie, teraz jest pustka, cisza i tylko
zaniedbane groby z niemal zatartymi napisami głoszą, że to były
polskie ziemie, zamieszkałe od wieków przez Polaków.
Ci
krymscy Rosjanie mieli całkowitą rację, że polscy politycy z PO,
PiS i SLD, wspierali faszystów! I dalej ich wspierają, nie
podejmując żadnych kroków w celu zahamowania narastających na
Ukrainie tendencji faszystowskich, których głównym ośrodkiem stał
się LWÓW, nasz Lwów
semper filelis! Ostoja polskości w czasach zaborów, wspaniały
ośrodek kultury i nauki polskiej. Obecnie na Ukrainie starannie
zaciera się ślady bytności polskiej, a ukraińska młodzież
obiera sobie za wzory do naśladowania bandytów z UPA i OUN.
Jedną
czwartą ofiar stanowiły dzieci polskie. Tysiące padły ofiarą
ukraińskich nacjonalistów, teraz wyniesionych do rangi bohaterów
narodowych. Były mordowane, ranne i osierocone. Kiedy w 1948 roku
przebywałam w klinice otolaryngologicznej we Wrocławiu, której
cały personel – profesowie, lekarze i siostry zakonne przybyli ze
Lwowa, widziałam tam chłopca. Miał może 7 lat, ale nie mówił,
bo miał podcięte gardło. Uczyniły to ukraińskie dzieci,
zaciągnąwszy go w zboże i poderżnęły mu gardło tępą kosą!
Dzieci, dziecku! Biedaka przygarnęli polscy lekarza i razem z nimi
przyjechał do Polski. Rodziców nie miał, bo zostali zamordowani.
Ktoś
bardzo mądry powiedział, że gdyby rzezi wołyńskiej dokonali
Niemcy lub Rosjanie, w każdym mieście polskim stałby pomnik
upamiętniający jej ofiary! Dotychczasowa polityka kolejnych rządów
Polski: BROŃ BOŻE NIE URAZIĆ UKRAIŃCÓW,
wydaje smutne owoce.
Rząd
nie ustanowił dnia 11 lipca Dniem Pamięci i Męczeństwa
Kresowian. Na własne oczy widzieliśmy, jak potraktowano prezydenta
polskiego w czasie jego wizyty na Ukrainie w 2013 roku. W czasie
tegorocznej wizyty prezydenta w ukraińskim parlamencie, jak na
szyderstwo, w tym samym dniu, uznano banderowców za bohaterów
narodowych! Ukraińscy nacjonaliści zbeszcześcili lwowski pomnik
stojący na miejscu stracenia polskich profesorów przez batalion
Nachtigall dow. przez Romana Szuchewycza. Oblali pomnik czerwoną
farbą i napisali „smiert Lacham”. We Lwowie odsłonięto pomnik
Stepana Bandery, a nawet jest pomnik ku czci SS- Hałyczyna
(Galizien) Jest to jedyny pomnik w Europie wystawiony na cześć
SS-manów!
W
II Rzeczypospolitej naiwnie uważano, iż nacjonalizm ukraiński da
się skierować przeciwko Rosji sowieckiej. Takie spojrzenie na
nacjonalizm ukraiński, dziś przesłania możliwość dostrzegania
innych groźnych jego aspektów. Czciciele Bandery cieszą się, że
Polska mieszając się w sprawy ukraińskie weszła w konflikt z
Rosją, bo to właśnie woda na ich młyn! A rząd polski wypełniając
polecenia zza oceanu, zlekceważył sobie narastające zagrożenie za
wschodniej granicy. Niedawno ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zalewski,
zadał politykom kilka pytań na ten temat, na które dotąd nie
otrzymał odpowiedzi.
Dlatego
też antyrosyjska kampania propagandowa, odsłania kulisy bezmyślnej
polskiej polityki zagranicznej, która nie ma nic wspólnego z polską
racją stanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz