29 listopada 2016 r.
Od
jakiegoś czasu nasza telewizja, ta państwowa i ta prywatna,
zamieniły się w instytucję żebraczą. Niemal co wieczór w
głównym wydaniu dziennika, pokazuje się nam jakąś rodzinę,
potrzebującą na gwałt pomocy, czy śmiertelnie chorego, dla
którego NFZ nie ma pieniędzy na leki. Prezenter z dramatyczną miną
powiadamia telewidzów, że oto znowu ktoś potrzebuje naszej pomocy.
Naturalnie, taki apel nie pozostaje bez echa. Polacy są ludźmi
hojnymi, mającymi miękkie serca. I chwała nam za to!
Prośba o pomoc przyklejona na latarni. |
Do szewskiej pasji doprowadzają mnie apele, o pomoc na święta dla najuboższych. Dlaczego właśnie na święta, a po świętach mogą spokojnie zdychać z głodu? Cóż to za cholerna głupota.
Jakoś
żadnemu z reporterów TVP nie wpadnie do głowy, żeby spytać
przeciętnego przechodnia z ulicy, czy będzie miał z czego urządzić
wigilię i żyć po świętach, bo wiadomo: - święta, święta.....
i po świętach! Trudno o szalone zakupy, kiedy ma się emeryturę w
wysokości 800 (obecnie) 1000 zł brutto, a takich ludzi w Polsce jest
bardzo wielu.
Opowiadano mi niegdyś o przedwojennych balach charytatywnych, na których kwestujące damy, miały na sobie toalety i biżuterię, wielokrotnie przewyższającą wartością zebrane na balu datki! Widzę, że wracamy do tych niechlubnych czasów. Z roku na rok rośnie liczba najuboższych, bezrobotnych i biednych dzieci, które wychowuje ulica. Powiększa się szara strefa i przestępczość, szczególnie wśród nieletnich. Opieka Społeczna z każdym rokiem ma mniej pieniędzy i coraz większe wymagania, wsparte rozrastającą się do potwornych rozmiarów biurokracją.
Opowiadano mi niegdyś o przedwojennych balach charytatywnych, na których kwestujące damy, miały na sobie toalety i biżuterię, wielokrotnie przewyższającą wartością zebrane na balu datki! Widzę, że wracamy do tych niechlubnych czasów. Z roku na rok rośnie liczba najuboższych, bezrobotnych i biednych dzieci, które wychowuje ulica. Powiększa się szara strefa i przestępczość, szczególnie wśród nieletnich. Opieka Społeczna z każdym rokiem ma mniej pieniędzy i coraz większe wymagania, wsparte rozrastającą się do potwornych rozmiarów biurokracją.
Współczesne bale charytatywne. |
Wyrastałam
w państwie o rzekomo totalitarnym systemie. Ale nigdy nie widziałam
wtedy ludzi ubogich. To słowo było mi nieznane i brzmiało wręcz
obraźliwie. W tych czasach wszyscy mieli pracę, bo była ona
konstytucyjnym obowiązkiem, a nie łaską właściciela zakładu,
mogącego każdej chwili wylać pracownika na zbity pysk, lub zamknąć
zakład, bo tak mu się podoba! Żeby zwolnić nałogowego pijaka i
nieroba w PRL-u, dyrektor musiał stoczyć bitwę z przewodniczącym
Rady Zakładowej i związków zawodowych, broniących pracownika jak lwy.
Nikt nie mieszkał na ulicy i na ogródkach działkowych, bo jeżeli pracownik nie miał mieszkania, zawsze był hotel robotniczy, a w zakładowej stołówce ciepły posiłek. Dostęp do lekarzy specjalistów był łatwy, a leki tanie, lub bezpłatne.
To państwo troszczyło się skutecznie o gorzej sytuowanych, nie zwalając tego obowiązku na społeczeństwo.
Nikt nie mieszkał na ulicy i na ogródkach działkowych, bo jeżeli pracownik nie miał mieszkania, zawsze był hotel robotniczy, a w zakładowej stołówce ciepły posiłek. Dostęp do lekarzy specjalistów był łatwy, a leki tanie, lub bezpłatne.
To państwo troszczyło się skutecznie o gorzej sytuowanych, nie zwalając tego obowiązku na społeczeństwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz