piątek, 27 września 2019

BOHATERKI POLSKICH KRESÓW.



Stambuł - Głowa Meduzy i Topkapi, pałac sułtanów. Musement.
 Jest rok 1672.
„Z chwilą gdy tylko rozwinięto wielką chorągiew proroka i rozwieszono buńczuki na serajowej bramie i wieży seraskieratu, a ulemowie poczęli głosić wojnę świętą, poruszyło się pół Azji i cała północ Afryki. Sam padyszach stanął o wiośnie na kuczunkauryjskim błoniu i jął zgromadzać nie widzianą od dawna w świecie potęgę. Sto tysięcy spahisów i janczarów, wyboru tureckiego wojska, stanęło przy jego świętej osobie, a potem zaczęły ściągać wojska z najdalszych krajów i posiadłości. [-] Każdy basza wiódł armię całą, która sama jedna zdolna by była zalać bezbronną Rzeczpospolitą.”
Janczarzy. foto.Fandoms pl.
Kto z nas nie czytał Sienkiewiczowskiego„Pana Wołodyjowskiego” i wspaniałego opisu potęgi tureckiej wyruszającej na podbój słabej Rzeczypospolitej, wyczerpanej poprzednimi wojnami; szwedzkimi, moskiewskimi, pruskimi, kozackimi węgierskimi. A na koniec osłabionej niedołęstwem króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego i grozą wojny domowej. Skarb nie miał pieniędzy, a hetman Sobieski armii. Ogromnej potędze tureckiej, hetman mógł przeciwstawić zaledwie kilka tysięcy wojska.
Sułtan Mehmed IV.
 Na czele armii tureckiej stał sam padyszach, król królów, sułtan Mehmed IV. Był synem sułtana Ibrahima i jego nałożnicy Turhan Hatice, pochodzącej z Rusi, czyli z polskich kresów wschodnich. Jej prawdziwe imię nie jest znane. Sułtan bardzo kochał swą matkę, która jako Valide Sultan, regentka, sprawowała rządy przy boku syna, mając ogromną władzę. Mehmed IV osadzony na tronie w wieku sześciu lat, po zamordowaniu ojca sułtana Ibrahima, okazał się utalentowanym wodzem i w wieku dojrzałym odnosił wiele zwycięstw w walkach z Austrią, zdobywając Kretę i Siedmiogród. Jego wielkim wezyrem był Kara Mustafa, znany nam z oblężenia Wiednia.
Turhan Hatice - matka Mehmeda IV.
 Na drodze potęgi tureckiej, stały nieliczne twierdze obronne polskiego pogranicza, i najpotężniejsza z nich, Kamieniec Podolski, zdobyta przez Mehmeda IV w 1672 r. Bohaterską obronę zamku, opisał Sienkiewicz w„Panu Wolodyjowskim”.
Był to czas, gdy miast i twierdz na kresach wschodnich, często broniły kobiety, kiedy mężowie polegli, lub walczyli z dala od rodzinnych stron. Pamiętamy wspaniałą obronę Trembowli przez Annę Chrzanowską w 1676 r. Nie ona jedna była bohaterką tamtych czasów. 
Anna Chrzanowska, na zamku w Trembowli. mal. L. Loefflera.
Kobiety kresowe, wychowywane pomimo bogactwa często w spartańskich warunkach, nie były rozpieszczonymi kobieciątkami, lecz osobami o twardych, wojowniczych charakterach. Nie bały się huku armat, czy kul z samopałów. Często na czele dworskiej drużyny wycinały w pień tatarskie lub kozackie watahy. Były surowymi matkami, wpajając swoim dzieciom miłość do rodzinnej ziemi, wiarę i rodową dumę. Potrafiły, jak Teofila Sobieska, powiedzieć synom idącym w bój. „ Z tarczą, albo na tarczy!” Znaczyło to, - albo wracajcie jako zwycięzcy, lub gińcie! 

Tefila Sobieska z synami Markiem i Janem. mal. W.Radzikowski
Być może nie były czułymi matkami, lecz za to sprawdzały się w ciężkich chwilach, będąc prawą ręką małżonka.
Jedną z takich twierdz obronnych Podola, był Buczacz. Założony przez Buczackich herbu Pilawa, i wzniesiony na skalistym cyplu nad rzeką Strypą, początkowo był tylko zamkiem, przy którym tuliła się osada. W XVII wieku Buczacz przeszedł w ręce rodu Potockich, również herbu Pilawa. 
Buczacz. foto. zbigniew-lubecki.flog.pl
Jednak swoją potęgę obronną Buczacz zawdzięcza kobiecie Marii Potockiej, córce hospodara mołdawskiego Mohyła, zwanej Mohylanką, żonie Stefana Potockiego, generała Ziem Podolskich. To ona kazała ufortyfikować twierdzę, wznosząc mury obronne, zachowane do chwili obecnej, mierzące po 4 metry grubości. Wznosiła basteje i stanowiska dla artylerii. Wiedziała co robi, gdyż Buczacz leży na szlaku, jakim tatarskie i kozackie wojska szły ku Rzeczpospolitej. Buczacz stał się potężną twierdzą odpierającą ataki i szturmy. Maria nie tylko przebudowała i ufortyfikowała zamek, lecz także go upiększyła. Na zamkowym dziedzińcu otoczonym galeriami, prześliczna fontanna biła strumieniami źródlanej wody. Dzięki znakomitym warunkom obronnym, Buczacz odparł szturmy Tatarów, Turków i kozaków Chmielnickiego.
Ruiny zamku fot. Słowo Polskie.
Sułtan Mehmed IV po zdobyciu Kamieńca Podolskiego ruszył w głąb kraju i zatrzymał się pod Buczaczem. Tym razem również kobieta broniła twierdzy: Teresa z Cetnerów Potocka, żona Jana Potockiego, wojewody bracławskiego. Jan Potocki, którego losy mogłyby posłużyć za fabułę do filmu przygodowego, w tym czasie znajdował się u hetmana Sobieskiego, błagając go o pomoc dla pozostawionych w Buczaczu, żony i dzieci, a także prosząc o odsiecz innych zamków podolskich, w których zamknęły się całe rodziny Potockich. Niestety, hetman nie miał na to odpowiedniej siły wojskowej, którą mógłby przeciwstawić potędze sułtana.
Tymczasem pani Teresa Potocka mężnie odpierała ataki Turków. Szturm Defterdar-paszy, zakończy się porażką, gdyż wojewodzina zadała mu wielkie straty. Sułtan, który nie chciał pozostawić za sobą niezdobytej twierdzy, wydał rozkaz Abdurrahman-paszy, dowódcy janczarów, aby otoczył zamek, bombardując go z dział artylerii sułtańskiej. Część miasta legła w gruzach, strawiona pożarami.
Ruiny zamku. foto Wikimedia
Wojewodzina zrozumiała, że nie uda się jej twierdzy obronić. Jednakże nie zamierzała oddać miasta w ręce nieprzyjaciela. Wpadła na iście kobiecy pomysł. Posłała do sułtana swego dworzanina z listem, wyjaśniając władcy, że Buczacza broni samotna kobieta obarczona dziećmi. Tłumaczyła, że tak słynnemu monarsze, pokonanie jednej słabej kobiety, nie przyniesie wielkiej chwały. Błaga więc pokornie, aby sułtan raczył odstąpić od oblężenia. Jej prośbę poparli polscy komisarze, przybywający już w obozie sułtana, w celu podpisania traktatu pokojowego z Turcją.
Sułtan nie był brutalnym dzikusem, lecz monarchą z prawdziwego zdarzenia, i zezwolił na zakończenie oblężenia. Zastrzegł jednak, że chciałby zobaczyć dzieci tak dzielnej matki. Bramy twierdzy otworzyły się nareszcie i sułtan poznał jego bohaterską obrończynię i jej dzieci. Mehmed widać lubił dzieci, bo czule je ucałował. Ale wojewodzina w obawie, że sułtan może zmienić zdanie, zebrała wszystkie klejnoty rodzinne i ofiarowała je władcy. Wtedy okazało się, że ma do czynienia z dżentelmenem. Sułtan klejnoty przyjął, bo nie chciał sprawić damie przykrości, ale wręczył je dzieciom wojewodziny.
Kara Mustafa   Fokus.pl
Wezyr Kara Mustafa, oprowadzany po domu, dostał w podarunku dwie szable i czapkę polską, a ze stajni dworskiej otrzymał dwa piękne dzianety, pytając wojewodzinę, czy wolno mu je przyjąć? Kto wie, może na tych koniach uciekał po klęsce pod Wiedniem, zadanej mu przez króla Sobieskiego?
Król Jan III Sobieski. Focus.pl
 W Buczaczu 18 października 1672 r. został podpisany traktat pokojowy pomiędzy Rzeczpospolitą, a Imperium Osmańskim, bardzo niekorzystny dla Polski. Traktat zakładał oddanie we władanie Turcji twierdzy Kamieńca Podolskiego, całego Podola, Kijowszczyznę i Bracławszczyznę. Prócz tego Polska miała Turcji płacić haracz na rzecz Wysokiej Porty w wysokości 22 tysięcy dukatów.
Jednakże sejm tego traktatu, zwanego haniebnym, nie ratyfikował, lecz nałożył wysokie podatki na wojnę. Wszystkie utracone ziemie powróciły do Polski dopiero w 1699 r. Buczacz został zdobyty i spalony w 1676 r. przez wojska Ibrahima Szejtana, idące do bitwy pod Żurawnem. 
Pomnik upamiętniający bitwę pod Żurawnem.Odnowiony w 2004 r. foto. Wikimedia.
Miasto odbudowane przez wojewodę Jana Potockiego, powróciło do dawnej świetności. Z Buczacza wywodzili się słynni Polacy. M. in. poeta Kornel Ujejski, autor Chorału „ Z dymem pożarów” , Jan Lam – znakomity satyryk. Szymon Wiesenthal – znany tropiciel zbrodniarzy hitlerowskich, oraz laureat literackiej Nagrody Nobla z 1966 r. Szmuel Josif Agon – autor wspomnień „ Od Buczacza do Jerozolimy”.
 Przez stulecia Rzeczpospolita broniła kresów przed najeźdźcami, a było ich wielu.Rzeki polskiej krwi wsiąkały w tę ziemię, użyźniały ją ciała poległych. 
Kiedy 1 września spadły na Polskę pierwsze niemieckie bomby. nasz "sojusznik" Francja, głosem Maurice Chevaliera śpiewał: "Nie będziemy umierać za Gdańsk. To śmieszna wojna!"
Gdy 17 września 1939 r, wtargnęła na kresy Armia Czerwona, nasz brytyjski"sojusznik" premier Winston Churchill, powiedział znacząco: - To była konieczność dziejowa!! W cztery lata później, w 1943 r. w Teheranie, nasz trzeci "sojusznik" Stany Zjednoczone, ustami swego prezydenta Franklina Roosevelta, wyraziły zgodę, na oddanie polskich kresów wschodnich Stalinowi, wraz z całą wschodnią Europą. Roosevelt zrobił to tak beztrosko, jakby podarował Stalinowi kawałek swego ogródka na kwiatki.
Z winy bezdennej głupoty polskich polityków, nie umiejących znaleźć sobie mądrego sojusznika, wielu kresowian poznało uroki Syberii, wielu znalazło swój koniec w lesie katyńskim, lub w hitlerowskim obozie zagłady. Na procesie w Norymberdze, niemiecki generał Jodl stwierdził, że w czasie ataku na Polskę, 110 dywizji brytyjskich i francuskich stało bezczynnie, przyglądając się, jak 23 dywizje niemieckie rozjeżdżają Polskę. Gdyby uderzyły - Niemcy ponieśliby druzgoczącą klęskę.
Bo sojusznika należy sobie mądrze dobierać i to tylko takiego, dla którego bezpieczeństwo Polski, byłoby też w interesie jego bezpieczeństwa! Na przykład.... gdyby graniczył z Polską!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz