sobota, 1 lutego 2020

CZEŚĆ ICH PAMIĘCI!


 
Willa Gawrońskich, miejsce zamachu na Kutscherę. Kamień z tablicą.
Wczoraj minęła siedemdziesiąta szósta rocznica wspaniałego czynu Polski Walczącej, który zasłynął na cały świat. Oto 1 lutego 1944 roku, w Warszawie, kilku młodziutkich ludzi, żołnierzy Armii Krajowej, dokonało zamachu na Brigadeführera SS, szefa gestapo i policji na „dystrykt warszawski”, Franza Kutscherę. Kim był Kutschera? Przede wszystkim był zasłużonym członkiem 
Franz Kutschera - kat Warszawy.
NSDAP, wyższym oficerem SS, (generał major) członkiem Reichstagu1 ulubieńcem Himmlera. Dał się poznać z wyjątkowego okrucieństwa w okupowanej Rosji, był szefem i uczestnikiem pacyfikacji w Jugosławii i Holandii.
Na rozkaz samego Himmlera przeniesiony do Polski, postanowił wykazać się szczególną inicjatywą, traktując polecenie przełożonego jako wyróżnienie. Warszawa była miastem, z którym hitlerowcy nie potrafili sobie poradzić, potrzebującym koniecznie twardej ręki. Kutschera nigdy nie ujawniał swego nazwiska. Na straszliwych obwieszczeniach, coraz to nowych wyroków śmierci na mieszkańcach stolicy, ukryty był za podpisem:„Dowódca SS i Policji na Dystrykt Warszawski”. Ale jego tożsamość została prędko rozszyfrowana przez wywiad Armii Krajowej. Znało go dobrze pół Europy, bo gdziekolwiek się pojawił, szła za nim śmierć tysięcy niewinnych ludzi. Próbowano go zabić w Czechosłowacji, Holandii i Jugosławii, lecz bez skutku. W Warszawie z każdym dniem narastał terror, a łapanki i uliczne egzekucje stały się codziennym zjawiskiem. W odwecie za niesłychane zbrodnie na ludności polskiej, niespotykane w innych częściach okupowanej Europy, na kata Warszawy zapadł wyrok śmierci.

W moich dywagacjach z dnia 26.01.br. pisałam, że do zamachu na Heydricha, przysłano z Anglii do Czech, trzech wyszkolonych komandosów, którym z trudem udało się zadanie wykonać, chociaż nie było trudne, bo Heydrich się nie ukrywał. Wykonania wyroku śmierci na Kutscherę, podjęło się kilku młodych żołnierzy Armii Krajowej, z harcerskiego oddziału do zadań specjalnych, późniejszego„Parasola”. 
Bronisław Pietraszkiewicz "Lot"
Dwóch dwudziestoletnich chłopców: Jeremi - Jerzy Zborowski i Lot - Bronisław Pietraszewicz, późniejszy dowódca akcji. W niewielkim mieszkanku na Żoliborzu przystępują do opracowania planu zamachu. Za rekwizyty służą pudełka zapałek przesuwane po stole. Miejsce akcji było niesłychanie niebezpieczne, w samym centrum Warszawy, w tak zwanej „dzielnicy niemieckiej”, skąd wysiedlono wszystkich Polaków. Niemal przy każdym domu budka wartownika. W pobliżu siedziba żandarmerii, opodal gmach policji kryminalnej i osławiona straszna Aleja Szucha – gestapo! Kutschera mieszkał w pałacyku w Alei Róż, ekskluzywnej dzielnicy miasta. 
Elżbieta Dziembowska "Dewajtis"
 Do pracy jeździł limuzyną z kierowcą i adiutantem. Na przystanku tramwajowym w pobliżu pałacyku stanęło pięciu młodych mężczyzn w długich płaszczach, pod którymi ukryli broń. Towarzyszą im trzy łączniczki: młodziutka Dewajtis – Elżbieta Dziembowska, Kama – Maria Stypułkowska- Chojecka, i Hanka ( tożsamość nieznana). Dziewczęta bacznie obserwują pałacyk.
 
Maria Stypułkowska-Chojecka "Kama"

Kama sygnalizuje pojawienie się auta Kutschery. Dewajtis przechodzi przez jezdnię. To znak, że generał wsiadł i auto ruszyło. Lot przerywa „flirt” z Hanką, a limuzyna prowadzona przez Misia, (Michał Issajewicz) zajeżdża drogę samochodowi Kutschery. To sygnał, że bojowcy mają zacząć akcję. Lot podbiega do auta i serią z pistoletu maszynowego ciężko rani Kutscherę, ginie także jego adiutant i kierowca. Z okien domów i urzędów Niemcy rozpoczynają wściekły ogień. 

Po stronie bojowców już są ranni. Lot dwa razy ranny w brzuch przekazuje dowództwo Kruszynce.(Zdzisław Poradzki) Ten podbiega do auta, strzela do Kutschery jeszcze jedną serię i wyciągnąwszy go na jezdnię, rewiduje generała. Ale Niemiec jeszcze żyje i dopiero Miś strzałem z pistoletu uśmierca kata Warszawy.
Michał Issajewicz. To on zastrzelił Kutscherę. 
Zamach na Kutscherę pociągnął za sobą ofiary. Pod straszliwym ostrzałem Niemców, bojowcy wycofują się do podstawionych aut. Lot umiera w trzy dni po zamachu, podobnie jak Cichy - Marian Senger. Dwaj inni uczestnicy zamachu: Juno - Zbigniew Gęsicki i Sokół – Kazimierz Sott, giną w nurtach Wisły. Dziewięciu młodziutkich chłopców, którzy 1 lutego stanęli na rogu Alei Ujazdowskich, rozkaz wykonało znakomicie, pozostawiając po sobie bohaterską pamięć. Po wojnie, na tych co przeżyli, czekały więzienia, tortury i okropna nazwa: - "zaplute karły reakcji".
Grób Bronisława Pietraszkiewicza. "Lota".
Dlaczego o tym tak obszernie piszę? Bo to byli moi ukochani idole, mówiąc językiem współczesnym. Stanowili dla mnie niedościgły wzór odwagi, honoru i miłości ojczyzny. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego w wolnej Polsce, rzekomo tak bardzo czczącej pamięć bohaterów, nie powstał o nich wielki film, prawdziwy film o żołnierzach spod znaku harcerskiej lilijki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz