poniedziałek, 10 grudnia 2018

I JESZCZE ŚMIESZNIEJ MOŻE BYĆ!




Naprawdę, mam już po same uszy tych idiotycznych reklam telewizyjnych, ze świątecznymi choinkami i kretyńskimi facetami w czerwonych kubraczkach, brodą z waty i czapce z barankiem. Słuchając muzyczki amerykańskich piosenek zapominamy, że mamy własne przepiękne kolędy, które można podłożyć pod te głupawe reklamy. Wszystko wzięliśmy hurtem od Amerykanów, dla których istnieje tylko zewnętrzna forma świąt Bożego Narodzenia, bez wnikania w ich prawdziwy sens i treść. Pod tym względem jestem konserwatystką i chcę mieć święta od 24 grudnia, a nie powiedzmy, od 10 listopada!
Nie wiem dlaczego, lecz za zwyczaj prezenterzy mówiący o zmarłym dostojniku, zawsze gadają jakieś głupstwa. Pamiętam, że kiedy umarł Bierut, spiker sławiący w radiu jego zasługi zaręczał, iż fedrujący tego dnia górnicy, widzieli ducha zgasłego wodza narodu, jak dodawał im sił do pracy! 
Tylko patrzeć, a mógłby być wyniesiony na ołtarze, razem z Matką Boską Marksistowską! Amen.
Z okazji pogrzebu Busha, prezydenta USA, usłyszałam w TVN-ie opowiastkę o tym, jak to Amerykanie do złudzenia przypominają starożytnych Rzymian, a nawet sami siebie uważają za kontynuatorów rzymskich tradycji. Mówiąca o tym prezenterka tak się zapędziła, że wpatrując się w obraz Amerykanów żegnających zmarłego, zawołała z emfazą:
- O, gdyby nie te współczesne ubiory, można by ich wszystkich wziąć za rzymskich senatorów, z patrycjuszowskich rodów!

Amerykanie rzeczywiście pod pewnym względem przypominają starożytnych Rzymian. Oni także powiększali swoje imperium, zdobywając ogniem i mieczem ziemie należące do innych ludów. Z tym, że Rzymianie nie zamykali mieszkańców zdobytych ziem do rezerwatów! Poza tym w Stanach Zjednoczonych, podobnie jak w starożytnym Rzymie, większość głów państwa nie umierała własną śmiercią, lecz ginęła na skutek zamachu.
Amerykanie lubią chwalić się patrycjuszowskim pochodzeniem swoich elit, co jest nie tylko śmieszne ale i dowodzące, że nie rozumieją, co to słowo oznacza. Była kolonia angielska bardzo zazdrości dawnym panom ich arystokratycznych korzeni, i na siłę próbuje stworzyć podobne elity u siebie. Niestety, brakuje im drobiazgu – paru tysięcy lat angielskiej kultury, oraz starożytnych herbów rodowych, których nie zastąpią miliony dolarów, zarobionych przez dziadzia kongresmena, handlującego wódką w czasie prohibicji!

Miałam ochotę na oglądnięcie filmu w porze obiadowej. Przeniosłam więc sobie posiłek na stolik naprzeciw telewizora i spożywałam z apetytem zupę, śledząc akcję filmu. Za długo się tym nie cieszyłam, bo na ekranie telewizora ukazała się śliczna dziewczyna i fikając koziołki, z uśmiechem oznajmiła, że teraz jest świeża i swobodna, gdyż opaski nie przeciekają. Na dowód tego pokapano opaskę higieniczną jakimś ciemnym płynem. Przełknęłam ślinę i prędko opuściłam uniesioną już łyżkę z zupą. Po chwili ktoś zaczął reklamować samochody, więc odetchnęłam i ponownie zaczęłam się pożywiać. Ale dosyć krótko, bo na ekranie telewizora jakaś miła starsza pani zwierzyła się mi, jak było jej ciężko, kiedy cierpiała na nietrzymanie moczu, za to teraz ma lek i już może żyć normalnie. Następny obraz przedstawiał młodą panią, która na odmianę reklamowała majtki dla tych osób, którym jednak lek nie pomógł i nadal mocz popuszczają! 
Oj, niedobrze mi! Zupę wylałam, straciłam apetyt na drugie danie i przysięgłam sobie uroczyście, nigdy więcej nie jeść, oglądając program telewizyjny. Doszłam do wniosku, że tego rodzaju reklamy powinno się publikować jedynie w aptekach!
Przełączyłam program na kanał polityczny, w nadziei, że mają tam inną reklamę. Faktycznie, reklamy były o innej tematyce, a kiedy się skończyły, ujrzałam na ekranie męską i stanowczą twarz ministra Ziobro. Omawiał jakąś sprawę kryminalną, z której wynikało, że przestępcy słusznie pobili człowieka, który próbował zapobiec ogromnej aferze finansowej. Początkowo myślałam, że się przesłyszałam, ale pan minister z mocą podkreślił swoje słowa.

W tym momencie wszyscy szefowie gangów w Polsce, z radością zatarli dłonie.
- Panowie, od dziś mamy prawo lać w mordę każdego popaprańca, które spróbuje przeszkodzić nam w złodziejstwie. Sam pan minister nas pochwalił!
Ponieważ wydawało mi się, że coś pokręciłam, przełączyłam na jakiś film amerykański – bowiem innych w telewizorze prawie nie ma! Trafiłam na obraz, kiedy policjant, bohater pozytywny, brał łomot od bohatera negatywnego, jakiegoś mięśniaka. Po chwili bohater pozytywny leżał znokautowany na ziemi. Według mojej oceny, powinien był być natychmiast przewieziony w stanie ciężkim karetką na sygnale, i wyjść ze szpitala po półrocznej kuracji. Ale znowu się pomyliłam, bo facet wstał z podłogi i tak dołożył temu negatywowi, że biedak powiększył grono aniołków.
Wyłączyłam telewizor, syta wrażeń i szczęśliwa, że nie mamy jakiegoś narodowego święta. O, wtedy pan prezes Kurski uraczyłby nas nieśmiertelnym „Znachorem”, albo mutatis mutandis,1 „Trędowatą”, lub kiczem nad kiczami,”Bitwą Warszawską” na święto wojska. W zależności od humoru pana Kurskiego, mogliby być jeszcze :„Trzej muszkieterowie.”
Na miejscu pana prezesa Kaczyńskiego, wylałabym na zbitą twarz pana prezesa Kurskiego, za zawalenie programu w święto 100-lecia Niepodległości. W każdej z publicznych telewizji,  w to wielkie święto, program  był tak nędzny, zapchany filmidłami z USA, że szkoda było psuć sobie oczu. Kto jest już znudzony serialami pani Łebkowskiej „M - jak miłość” i „Korona królów”, największą szmirą wszech czasów, której nie należy pokazywać młodzieży, powinien czekać z niecierpliwością na nowy kicz, przepraszam, chciałam powiedzieć „nowy hit” p.t. „Pilsudski” z panem Szycem w roli głównej! Głupiej już być nie może. Po pierwsze, nie lubię tego aktora, który moim zdaniem niezasłużenie nosi nazwę amanta. Po drugie, pan Szyc tak się nadaje do roli Marszałka, jak ja na Mao Tse Tunga!
Borys Szyc w roli Piłsudskiego!
 Jedynym aktorem, który jak nikt potrafił wcielić się w postać Piłsudskiego, był mój ulubiony aktor pan Janusz Zakrzeński. Zginał biedak, jak tylu innych wspaniałych ludzi, w katastrofie smoleńskiej.
Znudzona i zniesmaczona ponownie wróciłam w telewizorze na kanał polityczny. Ujrzałam tam prezesa Kaczyńskiego, uwielbianego przez Polaków mówcę, który z właściwą sobie prawdomównością, uświadomił narodowi, że obrazy Konstytucji dopuszczali się członkowie opozycji, w sposób obrzydliwy i niedopuszczalny, obnosząc się na koszulkach i czymś tam jeszcze, z napisem Konstytucja! Nawet stojąc przy trumnie wielkiego przyjaciela Polaków!
Pan prezes z oburzeniem zawiesił głos, po czym stwierdził, że jest dobrze, coraz lepiej, a będzie jeszcze gorzej! Liczne, zebrane na sali grono słuchaczy, obdarzyło mówcę gromkimi oklaskami. Okrzyków: - Wodzu, prowadź! - nie było.
W jakiejś książce dokumentalnej przeczytałam kiedyś, że pewna wielka angielska dama, żona ministra czy kogoś takiego, nie lubiła seksu. Spytano ją, co robi w chwili, gdy szanowny małżonek spełnia na niej obowiązek małżeński? Dama odpowiedziała z powagą: 
 - Kładę się na wznak, zamykam oczy i myślę o Anglii!
Zapewne tak też czynią nasi wielcy politycy.
Nie wypada mi domyślać się, co z tego wychodzi. Tyle, że jeszcze śmieszniej być może!

1Mutatis mutandis – dokonawszy niezbędnych zmian.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz