piątek, 28 grudnia 2018

ŚWIĘTA MINĘŁY, ALE KŁOPOTY ZOSTAŁY!



Melduję posłusznie, że świąt nie urządzałam, więc nie jestem przejedzona, (obżarta) i raczej w formie. Pragnę się podzielić moimi wrażeniami, bo ciężko mi się robi na sercu, kiedy patrzę w znękane i przygaszone oblicze naszej jedynej głowy Państwa. Biedak. Siłą stłumiłam wybuch płaczu, kiedy podpisywał ten cholerny dokument, wymuszony przez Unię.
Z tej Unii też kawał drania! Udawała słodki pyszczek, robiła do nas czułe minki, ale jak tylko nasz katolicki, mądrze wybrany rząd, próbował zreformować sądy, zaraz pokazała zęby. I wtedy wylazł wilk z owczej skóry!
Nasz prezydent, wybitny znawca prawa uznał, że Sąd Najwyższy jest już stary, zramolały i najlepiej poczuje się na emeryturze, razem ze swoją prezeską! Ale nie, zamiast zastosować się do zarządzenia sejmu i pana prezesa, jak gdyby nigdy nic przyłazili do roboty. Co gorsza, podnieśli raban, że im się krzywda dzieje, więc naturalnie zaraz wtrąciła się Unia ze swoim paskudnym TSUE, która tylko czyha na to, aby nam dołożyć. W związku z tym, pan prezydent musiał podpisać ustawę, przywracającą do pracy tych starych pryków, którzy i tak przychodzili do roboty, żeby zrobić na złość rządowi i panu prezydentowi osobiście, łamiąc prawo i gwałcąc Konstytucję!
Sędziowie SN wracają do pracy.
Teraz nasza umiłowana głowa Państwa polskiego, czuje się rozczarowana, niepocieszona i bardzo przygnębiona. Zauważyłam, że nawet krzyczeć już przestała, tylko pojękuje. Bo niestety, okazało się, że znaczące postaci polskiego wymiaru sprawiedliwości, swoim zachowaniem naruszają przepisy prawne, przepisy konstytucyjne, lekceważą przepisy ustawowo obowiązujące. W związku z czym mamy anarchię, wywołaną przez przedstawicieli sprawiedliwości. A wszystko przez to, że nie chciało się im siedzieć w chałupie!
Szlochałam z żalu, kiedy nasz biedny męczennik żalił się, że musi przyjąć werdykt Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, bo nieszczęsna gwałcona Polska, nie ma już gdzie się od niego odwołać. Ale to nie znaczy, że pan prezydent z tym werdyktem się zgadza! Nie, nie i jeszcze raz nie! Ale podpisać musiał. A w związku z orzeczeniem obrzydliwej TSUE, do SN już wracają sędziowie splamieni w czasach komunizmu!
Zgroza zatyka mi gardło! To przecież potworność, bo nie dosyć, że te znaczące postaci wymiaru sprawiedliwości nie słuchały zarządzeń władz, to jeszcze przywlokły z sobą czarne widmo czasów sprawiedliwie minionych! Jak to człowiek nie wie z kim ma do czynienia. Niby to sędzia, niby sprawiedliwość, a w środku komuch, przytajony lewak! Z pewnością nie chodzą do kościoła, nie słuchają Radia Maryja, nie szanują uwielbianego przez naród ojczulka Rydzyka, ale pod togą sędziowską noszą „Kapitał” Marksa! 

I jak tu wierzyć w polski wymiar sprawiedliwości? Nic dziwnego, że pan prezydent nie może spać i stracił apetyt tak dalece, że nawet w święta pił tylko wodę…. z paroma procentami. Aby uspokoić udręczoną duszę, pewnie w najbliższym czasie wybierze się na narty. No bo co ma biedaczyna robić?

Muszę przyznać, że pan premier Morawiecki wlazł mi na odcisk. Wybrał się do Poznania, na 100-letnią rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego i swoim zwyczajem gadał wiele, nie zawsze mądrze, machając rękami i sobie przypisując powstańcze sukcesy. Obawiam się, że wkrótce się okaże, że to pan premier „sam adin”, wygrał II wojnę światową. Ponieważ jestem wnuczką powstańca wielkopolskiego, więc mnie jego gadulstwo wkur… i te de! W jednej sprawie przyznałam premierowi rację kiedy oznajmił, że poznaniacy nie zmienili się od tamtych bojowych czasów. Słusznie, bo gdzie jak gdzie, ale w Poznaniu PiS przegrywa na całej linii z kretesem!

Swoim zwyczajem, na Pasterce polscy biskupi uczynili z ambon trybuny polityczne. W Warszawie wierni dowiedzieli się od kardynała Nycza, że dziecko nie jest własnością rodziców, lecz darem od Boga. Wprawdzie czasem kłopotliwym i wrzeszczącym, ale zawsze darem, który rodzic winien szanować.    Jednak od czasu do czasu, nie zaszkodzi tego daru przetrzepać, bo :    „ Duch święty dziateczki rózeczką bić radzi. Rózeczka nie szkodzi, do nieba prowadzi!” Amen.
Na Wybrzeżu arcybiskup Sławoj, ujął się na znieważanym i zniesławianym duchowieństwem, które we dnie i w nocy pełni swoją posługę, nie licząc na datki. Była to aluzja dotyczącą prałata Jankowskiego, w sprawie którego prezydent Gdańska zwrócił się do duszpasterza Głodzia, prosząc o informacje. No to je otrzymał! Swoją drogą, imię arcybiskupa znanego z krasomówstwa i sympatii do dyrektora Rydzyka, dziwnie mi się kojarzy z przedwojennym wynalazkiem, tak zwanymi „sławojkami” Starsze pokolenie wie o co mi chodzi, młodzież wiedzieć nie musi.

Przed samymi świętami, nasz drogi pan prezes, ojciec dobrotliwy narodu, nawiedził radio oraz telewizję, składając narodowi świąteczne życzenia. Nie wiem, czy się nie przejęzyczył, ale wyraźnie usłyszałam, że życzył dobrze „wszystkim Polakom”! Jak to wszystkim? Miał na myśli swój pisowsko-rydzykowski elektorat, czy też: „zdradzieckie mordy, kanalie, komuchów, gorszy sort, lewaków i wnuków ubeckich?” E, z pewnością się przesłyszałam!

Z najnowszych czasów wielka nowina! Pan wicepremier Gliński otrzymał wspaniały tytuł: „Człowieka Wolności” Bardzo słusznie i trafnie. Pan Gliński znany jest z tego, że jak pan prezes powie, że Wolno! to on posłusznie wykonuje to, co pan prezes każe.
Polakom ponownie objawił się zapomniany już trochę pan Macierewicz twierdząc, że wybuch był, tylko go nikt nie słyszał. Ładunek wybuchowy zamontowany został w czasie remontu w Samarze, pół roku przed Smoleńskiem. W tej Samarze widać mieli jasnowidza, który przewidział, że za pół roku Kaczyński poleci do Smoleńska, wyładowawszy samolot do granic wytrzymałości najwyższymi polskimi vipami! Stan umysłu pana Macierewicza prosi się o lekarza!

Ale najlepszą wiadomość chowałam niemal na koniec. O mało nie zleciałam z fotela, usłyszawszy z ust byłego prezydenta i laureata Nagrody Nobla, że  lubi on Rosję i pragnąłby, aby nasze stosunki były bardziej przyjazne. Wyraził chęć odwiedzenia tego kraju oraz stwierdził, że ceni prezydenta Putina, który jest człowiekiem inteligentnym!
No, prawicy jakby kto im nasypał pokrzyw w gacie. Pewien pisuar, akurat mający gadkę w TVN24, już zaczął insynuować, że w czasie swego pobytu w Moskwie, Wałęsa pewnie coś podpisał. Wiadomo, Bolek, agent ubecki! Ze świętym oburzeniem oznajmił, iż Wałęsa popełnia wprost zdradę stanu w chwili, gdy w USA odbywają się rozmowy na temat usytuowania w Polsce stałej bazy  im. D. Trumpa!  Pomysł na stałe bazy USA w Polsce, poddał Trumpowi prezydent Duda. Sam tego nie wymyślił, bo się na strategii nie wyznaje, tylko ktoś musiał mu ten pomysł podsunąć. Kto, nie wiadomo, za to wiadomo w jakim celu. Wracając do wypowiedzi Wałęsy, temat ten zaczęły wałkować  stacje telewizyjne, państwowe i prywatne, wieszając na Wałęsie  wszystkie psy, jakie mieli pod ręką. Słyszałam opinię, że  ma starczą demencję i nie wie co gada. Pewna pani, w stacji, którą nawet lubię zasugerowała, że były prezydent musiał wziąć za tę wypowiedź kupę kasy, oczywiście od Putina!

Bohater tej skandalicznej wypowiedzi zachowuje olimpijski spokój i podśmiewa się pod wąsem.
Zaczęłam się zastanawiać, rozważając jego wypowiedź "za i przeciw" Wyszło mi, że jednak Wałęsa ma dobrze w głowie. Po pierwsze, nikomu jeszcze dobrosąsiedzkie stosunki nie wyszły na złe. Po wtóre, gdyby Polska nawiązała przyjazny kontakt z Rosją, to po jaką cholerę potrzebne by nam były amerykańskie bazy i amerykańskie wojsko, które tu siedzi, je, pije, nic nie robi i kosztuje nas Polaków miliony dolarów!
 Z doświadczenia wiem, że wyrażenie się dobrze o Rosji i o Putinie, to dla obecnego rządu i części społeczeństwa, brzmi jak bluźnierstwo i bezczeszczenie świętości naraz. Prawica pod dyktandem USA, śpiewa tak, jak jej zagrają w Waszyngtonie, a część stacji telewizyjnych jest subsydiowana, lub jest własnością amerykańską, więc tak się to ma do wolności mediów i demokracji, jak pięść do nosa, albo dupa do trąby. 
Pamiętam, że w czasach słusznie minionych, Polacy lubili swoich sąsiadów ze Wschodu, bo umieli oni tęgo wypić, żarcie było u nich dobre i prawdziwie słowiańska gościnność. Już widzę te gromy lecące na moją skołataną głowę i rzewne wypominanie, a to Katynia, a to Sybiru i innych grzechów. Ale moi drodzy, od tego czasu minęło siedemdziesiąt lat! To była inna Rosja i inni Rosjanie. 

Dzięki mądrości niektórych polskich polityków, umieliśmy nawiązać przyjazne stosunki z Niemcami, pomimo potwornych krzywd, jakie wyrządzili narodowi polskiemu. Więc dlaczego takie wzburzenie po słowach Wałęsy? Wolimy mieć bazy USA i być może wojnę, czy przyjaznego sąsiada  i ogromny rynek zbytu? Ale dopóki rządzi PiS, nie rozwiążemy tego problemu.
 A poza tym życie w naszym umiłowanym kraju jest piękne i przyjemne. Z radością zmierzamy do Sylwestra i Nowego Roku. Wprawdzie sześć bezdomnych osób spaliło się w Warszawie, szukając noclegu w drewnianej altance, ale kto by się przejmował takim drobiazgiem! Nikt z bardzo katolickich ministrów, nie pofatygował się na miejsce tragedii. W Sylwestra pan Kurski uraczy nas piekielnym łomotem, nazywanym inaczej Koncertem Sylwestrowym, bo nikt w  żadnej telewizji nie ma czasu i ochoty przygotować dobrego programu, „Znachor” i „Trędowata” już były emitowane w święta! Czas, kiedy zaśmiewaliśmy się w Sylwestra ze wspaniałych telewizyjnych kabaretów, minął dawno i bezpowrotnie. Obecnie ludziska postoją sobie kilka godzin na deszczu, słuchając  występów naszych domorosłych  "kwiczołów",a na koniec roku, zamiast ognistego mazura z "Halki"  lub "Strasznego Dworu", usłyszymy jakiś amerykański kawałek, to co? Żyjemy przecież w Europie.
 Trudno, przeżyliśmy najazd szwedzki, przeżyjemy i pana Kurskiego, o ile wcześniej prezes nie wyleje go na zbitą twarz. Tym optymistycznym akcentem kończę moje dywagacje na temat. A moim kochanym Czytelnikom, życzę pomyślnego, szczęśliwego i zdrowego Nowego Roku 2019! Do siego roku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz