3.11.2013 r.
Od
kilku tygodni w piątki, POLSAT, emituje serial pod tym tytułem. Ponieważ sam
temat mnie zaintrygował, postanowiłam oglądnąć choć kilka odcinków. Byłam pod wrażeniem! O mało nie spadłam z fotela, widząc w roli
Samsona, uchodzącego w historii biblijnej, za wzór męskiej siły i urody,
opasłego Murzyna z dredami na głowie. Ci Jankesi naprawdę dostali już manii,
wpychając swoich Afroamerykanów do wszystkiego, bez względu na to, czy tam
pasują, czy nie.
Otóż
to raczej niemożliwe, żeby Murzyn był prawowiernym Izraelitą, gdyż w tym czasie
czarnoskórzy byli niemal wyłącznie niewolnikami, a po drugie Żydzi pogardzali
poganami. Twórcy serialu nawet nie potrudzili się, żeby ukazać z Biblii
naprawdę piękne, romantyczne wątki. Psalmy Dawida, króla i poety żydowskiego,
piękny epizod romansu króla Salomona z królową Saby, „Piękna jesteś
przyjaciółko moja”.... i wiele innych ciekawych historii. Skupili się jedynie
na scenach rzezi, ulubionych przez filmowców amerykańskich. Ale to historia
Izraela, więc to amerykańscy Żydzi powinni mieć do filmowców pretensje.
Natomiast sprawa zaczyna być niesmaczna i oburzająca,
kiedy twórcy serialu sięgają po dzieje Ewangelii. Odniosłam wrażenie, że temat
ten traktują nieomal humorystycznie, nie trzymając się faktów. Cukierkowa
Maryja, z fryzowanymi loczkami i raczej mało urodziwa, wkracza do akcji, nie
wiadomo skąd i po co. Scenarzysta serialu widać kiepsko zna religię
chrześcijańską, bo co chwilę popełnia kardynalne błędy i pomyłki. Zwiastowanie miało miejsce, gdy Maryja się
modliła. Archanioł Gabriel jest zbyt
dosłowny, nie mający w sobie nic anielskiego. Ot, jakiś facet w czerwonej
jupce. To we śnie, a nie na ulicy, Józef, narzeczony Maryi, dowiaduje się, że
jest Ona wybranką Boga. Scenarzysta urwał połowę ze słów Zwiastowania, dlatego
też nie widzimy Elżbiety, bardzo ważnej osoby w Ewangelii, bowiem była ona
matką Jana Chrzciciela. Scena Narodzenia jest
niezgodna z prawdą, bo dla Maryi nie było miejsca w gospodzie i Józef
musiał zaprowadzić cierpiącą Żonę do wykutej w skale groty, gdzie latem
przebywały zwierzęta. Następna scena hołdu pasterzy i trzech Mędrców, a nie żadnych królów, wygląda jak z kiepskich jasełek. Za dużo tych
pobożnych.
Święta
Rodzina ucieka nie wiadomo gdzie, bo serial o tym nie mówi, i powraca nie
wiadomo skąd. O Egipcie nie ma ani słowa. Tłusty mały Jezus, o niezbyt
inteligentnej twarzy, patrzy bez większego zainteresowania, na rozkładające się
na krzyżu zwłoki. A potem znowu przeżyłam szok, kiedy święty Jan Chrzciciel,
osobnik z dredami na głowie, ( ci Jankesi mają na tym tle kota) ochlapuje
wodą ludzi, wykrzykując coś, czego nikt,
sądząc po minach, nie rozumie. I
wtedy wkracza do akcji Jezus. Nie chcę już
komentować wyglądu aktora, który jak na Żyda ma zbyt hollywoodzką
powierzchowność, mniejsza z tym. Ale oto na naszych oczach dzieją się dziwne
rzeczy. W czasie chrztu, nie słychać głosu Boga:”Oto jest Syn mój umiłowany, w którym sobie upodobałem”.
Nic, cisza. Pan Jezus się otrzepuje i
idzie nad jezioro Genezaret szukać uczniów.
Spotyka
Piotra? Akurat! Jak Jezus może mówić do rybaka: – Piotrze, - kiedy on nazywa
się Szymon? Potem, za jakiś czas, kiedy Szymon upadnie Mu do nóg i wyzna: - Ty
jesteś Mesjasz i Syn Boży! - Jezus powie: - A ty jesteś Kefas! Bo Kefas w języku aramejskim znaczy skała!
Dopiero po latach, gdy religia chrześcijańska sięgnie miast greckich, aramejskie
słowo Kefas, zmieni się w języku greckim na Petrus, czyli Skałę. Ot i zaraz widać jak na dłoni, że
twórcy serialu nie przykładali się do nauk ewangelicznych, ani językowych.
Jan
Chrzciciel nie został ścięty, bo naurągał królowi Herodowi Antypasowi. Król
urzeczony był urodą swej pasierbicy Salome, córki Herodiady,
która skłoniła go swoim lubieżnym tańcem do wydania wyroku śmierci na
proroka Jana Chrzciciela. Dziwię się, że filmowcy zrezygnowali z tak wspaniałej sceny, jak taniec Salome.
Z
Rzymu przyjechał p r o k u r a t o r Poncjusz Piłat, a nie jakiś namiestnik
rzymski, i oczywiście to on będzie winien śmierci Jezusa, a nie Żydzi!
Obawiam
się, że zrezygnuję z obejrzenia dalszego ciągu tego natłoku niewiedzy i
ignorowania faktów. Nie tak wyobrażałam sobie serial o Biblii. Pewnie na końcu,
Chrystus zmartwychwstanie jako Afroamerykanin z dredami, tylko nieco w niebie wybielony. Horror!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz