29.09.2014 r.
Załóżmy,
że pewna osoba zachorowała poważnie i trzeba ją było
hospitalizować, by przeprowadzić zabieg chirurgiczny. Naturalnie,
teraz każdy czytelnik spodziewa się, że osoba zacznie starym
obyczajem psioczyć na służbę zdrowia. A nieprawda! Szpital jaki
był, taki był, ale pielęgniarki okazały się całkiem
sympatyczne, lekarze również, toalety czyste, nawet jedzenie
zupełnie znośne. No więc co się osobie nie podobało w tym
przybytku choroby i cierpienia?
No
właśnie! Osoba leżała w sali o sześciu łóżkach, z czego tylko
cztery były zajęte. Na dwóch łózkach leżały dziewczęta w
wieku szkolnym i młoda kobieta z innego miasta. Każda miała przy
sobie telefon komórkowy podłączony do internetu oraz laptop lub
tablet. Albo słuchały głośno nastawionych programów
telewizyjnych w swoich urządzeniach, albo niemal bez przerwy gadały
przez telefon. Włączony telewizor wiszący nad drzwiami raźno
huczał, zagłuszając tablety i laptopy. Ale gadania nie potrafił
zagłuszyć!
Ludzie,
nigdy czegoś podobnego nie widziano i nawet w koszmarach się nie
śniło. Ile przeciętny Polak potrafi telefonem przegadać, godzinę,
dwie? A leżące na sali pacjentki nie odejmowały komórki od ucha!
Chcąc nie chcąc, leżące obok chore musiały wysłuchiwać
rodzinnych kłótni, pouczeń, rozrywkowych flirtów, porad
kulinarnych, programów szkolnych itp. W międzyczasie, chora osoba
dowiadywała się z programu TVN „Szkoła”, jak to nasza
młodzież szkolna zamiast nauką, zajmuje się seksem, dziewczęta
mają problemy z ciążą i tak dalej w tym wielce pouczającym
temacie. Z programu Polsatu „Dlaczego ja?” można się
dowiedzieć, że jakiś facet grozi żonie, iż weźmie sobie
kochankę, jeżeli małżonka nie schudnie.
I tak
przez cały dzień bez przerwy na okrągło, aż do nocy.
Żeby
było weselej, szpital jest otwarty. To znaczy, że o każdej porze
dnia i wieczorem przychodzą do pacjentów goście. Krewni,
koleżanki, dzieci.... Do leżącej na sali nastolatki przyszła
chyba połowa klasy, rozgadana i wesolutka, jak na pogrzebie
nielubianego belfra od matmy! Goście przeważnie siedzieli po kilka
godzin, gadając głośno i wcale nie licząc się z tym, że ktoś
inny może pragnie poleżeć w spokoju. Kiedy tylko w sali zrobiło
się pusto, pacjentki natychmiast przykładały komórki do ucha i
zaczynało się gadanie, gadanie, gadanie, gadanie.... Obłęd!
Chora
osoba, dopóki mogła, wychodziła z sali na korytarz, bo niestety na
chirurgi nie ma żadnego pomieszczenia rekreacyjnego. Ale po zabiegu
już wychodzić za bardzo nie mogła, więc zmuszona była przez
calutki dzień wysłuchiwać wyżej wymienionych programów i tego
opętanego gadania zastanawiając się, po jaką cholerę dyrekcja
szpitala wydała ciężkie pieniądze na zainstalowanie w każdej
sali internetu? Można było te pieniądze przeznaczyć na inne cele.
Szpital nie jest przybytkiem rozrywki, i nikt tam dla przyjemności
nie idzie. Poważnie chorym pacjentom potrzebna jest cisza i spokój,
bo w takich warunkach, chorego może naprawdę trafić ze złości
szlag. Dobre to były czasy, kiedy do szpitala wolno było przynieść
z sobą książkę, ewentualnie radio ze słuchawkami i koniec. Na
wizyty wyznaczono dwa dni w tygodniu, chyba czwartek i niedzielę.
Chory miał prawo w szpitalu chorować, a nie szukać rozrywki.
Od
młodych i szczerych aż do przesady dziewcząt, można się było
dowiedzieć wielu raczej szokujących rzeczy. Na przykład, na
pytanie dlaczego oglądają tylko programy o złych, skandalicznych
sprawach, odpowiadały beztrosko, że filmy o dobrych ludziach są
nudne i nikt by ich nie oglądał. Poza tym, z tymi kłopotani z
ciążą to prawda, bo w pewnej szkole zawodowej w naszym mieście,
co trzecia uczennica rodzi dziecko! ( polecam tę sprawę Pani
Grażynie Hanuf i jej dziennikarskiej dociekliwości) Dlaczego
zachodzą w ciążę, ponieważ dziewczęta i chłopcy nie potrafią
się zabezpieczać, a w szkole nie ma lekcji wychowania seksualnego,
gdyż nasze arcykatolickie państwo czegoś takiego nie przewiduje!
Więc często zdarza się, że dzieci w wieku szkolnym rodzą dzieci
i już na wstępie mają złamane życie, bo trudno wymagać, żeby
piętnastolatka pragnęła zakopać się w pieluchach, zamiast
skończyć szkołę i zacząć normalną dorosłą egzystencję. Z
roku na rok, ciągle rośnie liczba młodocianych samobójców.
Jestem bardzo ciekawa, ilu z tych młodziutkich ludzi targnęło się
na życie z powodu niechcianej ciąży, bo przecież zabieg aborcyjny
jest niemożliwy, gdyż mamy coraz więcej posłów i lekarzy
dewotów. Zresztą nie tylko lekarzy.
Młode
dziewczęta nawet nie kryły, że uprawiają seks i palą trawkę,
której mnóstwo sprzedają dilerzy narkotykowi w szkołach! Co na to
policja? Podobno bardzo przyjemnie być na haju i odlecieć.
Dziewczęta marzą, żeby znaleźć bogatego kochanka i jakiś czas
żyć na kocią łapę, a potem wyjść za mąż za innego zamożnego
faceta. Z reguły młodzież zachowuje się amoralnie i lekceważy
wszystko, co nie jest w ich guście. Oczywiście nie uogólniam,
lecz większość tak się zachowuje, a reszta aprobuje taki styl
bycia, żeby nie zostać poza nawiasem szkolnej społeczności. Po
takiej porcji wiedzy o współczesnej młodzieży, oraz całych
dniach piekielnego hałasu na sali, chora osoba opuszcza szpital z
uczuciem wszechogarniającej ulgi. Zresztą jakby nie zamierzała się
wynieść, to i tak by ją wypisali, bo liczy się każdy dzień
leżenia.
Nie jest
to jeszcze koniec doświadczeń, bowiem będąc po operacji, chora
osoba zmuszona jest do robienia w przychodni opatrunków. W
obrzydliwym komuszym PRL-u, dzwoniło się po prostu po karetkę,
która wiozła chorego do przychodni i odwoziła do domu. Państwo
było stanowczo nadopiekuńcze i niepotrzebnie ludzi rozpieszczało.
Ale obecnie mamy już wolność (seksualną) i chory musi sam
pokuśtykać na zabieg, jeżeli nie stać go na taxi, lub nie posiada
własnego środka lokomocji.
Drodzy moi, z daleka od noszy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz