5.09.2014
r.
Coraz
bardziej złowrogie wiadomości dochodzą z Ukrainy, a u nas rządzący
jeszcze podsycają psychozę wojenną, strasząc nas przewidywanym
atakiem Rosji. W wypadku zagrożenia musimy starać się o pomoc USA
i NATO, wprowadzając obce wojska do kraju, przecież wcale nie
zasobnego. Bo za darmo u nas siedzieć nie będą.
Nie
jestem ani jasnowidzem, ani politykiem z wykształcenia, lecz zwykłym
zjadaczem chleba. Ale umiałam przewidzieć, co się będzie działo
na Ukrainie. Wystarczy przeczytać na blogu moje dywagacje z 5.12.
2013 r. pt. „ Ryczący św. Mikołaj” oraz wpis do bloga z
27.01.2014 r. pt. „O kurzej pamięci”
W obu uwagach
pisałam o zaplanowanym zamachu stanu na Ukrainie, inspirowanym przez
zachodnie ośrodki wywiadowcze, nie wyłączając udziału Polaków,
o co posądza nas nie bez racji Rosja. Tym razem wierzę ministrowi
spraw zagranicznych Rosji Ławrowowi, który oskarża Polskę, że
maczała w Majdanowej awanturze paluszki.
Polska zupełnie niepotrzebnie wmieszała się w sprawę Ukrainy,
posłusznie wykonując polecenia płynące zza oceanu. Tym samym
ściągnęła na siebie zemstę Rosji, za codzienne obrażanie w
środkach masowego przekazu prezydenta Putina i ukazywanie tego
wielkiego mocarstwa w najgorszym świetle w czasie, gdy jeszcze
nikomu się nie śniło o interwencji wojsk rosyjskich na Ukrainie.
Od początku Polska przypominała przysłowiową żabę, która
podstawia nogę, gdy konia kują! Rząd polski doskonale wiedział,
jakie mogą być tego konsekwencje. Nie trzeba było na to długo
czekać. Proukraińska polityka władz kosztować nas będzie
miliardy złotych, bo zadarliśmy z największym odbiorcą naszych
produktów rolnych, owoców i mięsa! Żaden mądry rząd, dbający o
interesy swych obywateli, nie zachowałby się w taki głupi sposób.
Przyjrzyjmy
się naszym sąsiadom z południa – Czechom. Czy ktoś słyszał
żeby rząd czeski mieszał się do zakichanego Majdanu, wymyślał
Putinowi, czy samej Rosji i niemal zrywał z nią stosunki, jak czyni
to Polska? Oczywiście, że nic takiego by się nie wydarzyło, bo
Czesi to mądry naród, bardzo troskliwy o swoje interesy. Nasi
sąsiedzi z zachodu także za głośno nie krzyczą, bo pani kanclerz
Merkel wie, że polityka, polityką, a dobry biznes powinien się
kręcić! Trochę głośno ponarzeka na Rosję, ale po cichu robi z
nią znakomite transakcje handlowe. Tak samo postępuje Francja, oraz
inne kraje europejskie.
Ale nie Polska! My oczywiście z miejsca z grubej rury i po oczach.
Dokopać Ruskim i kropka. Hej, kto Polak... itd. Bo to się podoba
Ameryce, którą kochamy namiętnie, choć nie wiadomo za co.
Tymczasem - " i cóż my widzim" – jak powiadał
niezapomniany pan Wiech?
Widzim, że nasza zredukowana armia jest niewielka i nie jest zdolna
bronić kraju, gdyż jest źle uzbrojona i w dodatku zamieniona na
zawodową. A żołnierze zawodowi to najemnicy, których każdy może
zatrudnić za pieniądze. Poza kilkoma specjalnymi jednostkami, nie
mamy właściwie armii gotowej do odparcia ataku nieprzyjaciela.
Wobec tego wypadałoby zmienić ton i trochę ochłonąć po tej
ukrainskiej chucpie. Tymczasem my robimy coś odwrotnego. Krzyczymy w
niebogłosy, że Putin chce nas zjeść, wzywając na pomoc kochaną
Amerykę i równie kochane NATO, żeby przybyli i ratowali nas z
opresji. Naturalnie prędko przybędą i zainstalują tu swoje
wyrzutnie oraz oddziały szybkiego reagowania, bo cały czas właśnie
o to chodziło!
Zamiast rozwinąć przemysł zbrojeniowy, o czym zapewniał nas pan
prezydent, my wzywany do siebie obce wojska i wydaje nam się
naiwnie, że zagrożona poważnie Rosja, będzie się temu
przypatrywać z założonymi rękami? Na pewno nie, i to naprawdę
już pachnie wojną! Zastanawiam się, czy aby pan premier
zaniepokojony rozwojem wypadków, nie dlatego tak skwapliwie przyjął
zaproszenie z Unii Europejskiej i znika z kraju w chwili, kiedy
powinien być twardo na swoim stanowisku. Przecież to on nawarzył
tego piwka, które teraz pijemy. Przy sposobności zabiera z sobą
uroczą panią wicepremier, pozostawiając Polskę w sytuacji
politycznej naprawdę nie do pozazdroszczenia. Co więcej, zamierza
obdarzyć nas nowym premierem w osobie pani marszałek Kopacz, o
której większość z nas, pacjentów Służby Zdrowia i obywateli
tego kraju, nie ma dobrej opinii. Ponieważ PO powolutku się wali,
tym samym otwiera wolną drogę do wyborów panu prezesowi
Kaczyńskiemu, który aż podskakiwał z radości, kiedy dowiedział
się o europejskiej nominacji pana Tuska. Przy głupocier wyborców,
droga do absolutnej władzy PiS-u się otworzy.
Zresztą mniejsza o politykę, bo my, prości ludzie, prawie nie
mamy na nią wpływu. Natomiast zbulwersowała mnie wielce niedawna
wypowiedź pana ministra rolnictwa, o zaorywaniu upraw z kalafiorami
i czymś tam jeszcze. Dziś w sklepie widziałam niewielkie kalafiory
w cenie 3,80 zl. A wiadomo, że Rosja nie kupi już od nas ani
jednego jabłka, ani marchewki, czy świńskiego ogona – koniec
interesów z Polską! Co więc zrobić z ogromną nadwyżką
produktów rolnych? Zaorać, żeby nie dopuścić do obniżki cen na
rynku? Z powodu lekkomyślnej polityki władz, rolnicy, hodowcy i
sadownicy stracą miliardy złotych, których im Unia Europejska z
pewnością nie zwróci w całości. Starania się o inne rynki zbytu
trwa latami.
W naszym kraju instnieje 1\3 społeczeństwa żyjącego na skraju
ubóstwa, lub już w skrajnej nędzy. Ci ludzie przyjęliby
najchętniej nie sprzedane jarzyny, czy owoce. Są szkoły, gdzie
dzieci nie mają śniadania, bo rodzice są bezrobotni. Są Domy
Dziecka, Rodziny Zastępcze, szpitale, Ośrodki Pomocy Społecznej,
Domy Starców. Istnieje mnóstwo instytucji, które z otwartymi
rękami przyjmą takie dary. Ale jak to u nas, najpierw trzeba
pozmieniać przepisy, a taka procedura trwa miesiącami, a potem
okaże się, że owoce i warzywa są już nadgniłe, a mięso
przeterminowane i zupka się wylała. To nieprawda, że ceny spadają,
bo nadal są wysokie, jak na taką klęskę urodzaju. Po prostu
jesteśmy źle rządzeni i nie potrafimy zagospodarować tego, co nam
szczodrze dała natura. Komu robimy na złość jedząc jabłko?
Bo nie Rosji, więc komu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz