17.10.2014
r.
Samokrytycznie
przyznaję, że jestem prosię. Takie przez duże Ę! Wczoraj pisząc
o spotkanych przeze mnie dobrych ludziach, posłałam tekst w
przestrzeń do bloga, a potem złapałam się za głowę. Nie
zapomniałam, lecz po prostu przeleciałam nazwisko wspaniałego
człowieka Pana Marka Kasilewskiego, który był organizatorem
spotkania literackiego w Ekorosarium Pani Elżbiety Kostrzewskiej w
Kamieniu Pomorskim. Panie Marku, biję się w piersi i przepraszam.
Pan
Marek jest człowiekiem o niestrudzonym zapale i ogromnym zasobie
operatywności. Zawsze ma pod czupryną pełno nowych pomysłów na
promocję mojej książki i stara się je wprowadzać w czyn. Pisząc
wczoraj o dobrych, bezinteresownych ludziach, wcale o Panu nie
zapomniałam, ale byłam już bardzo zmęczona i po prostu Pana nie
dopisałam. Pamiętam, że na spotkaniu w Kamieniu Pomorskim
przeprowadził Pan ze mną iście reporterski wywiad za pomocą mojej
komórki, na miejscu spotkania nagłośnionej. Przyznaję, że
miałam tremę, co mi się raczej rzadko zdarza. Panie Mareczku, raz
jeszcze proszę o wybaczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz