środa, 7 maja 2014

Witaj Majowa Jutrzenko, i tak dalej!


3 – 5. 05. 2014 r.

Wiele już razy w swoich uwagach stwierdzałam, że nie potrafimy odpowiednio święcić ważnych historycznych rocznic. Oczywiście prócz kościelnych. A podobno w obecnej Konstytucji obowiązuje rozdział Kościoła od państwa. Hm, naprawdę?
Takie świąteczne dni, szczególnie gdy nie dopisuje pogoda, spędzamy przeważnie w domach, często przed telewizorem. W dniu tak uroczystym, jak rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja, telewizja powinna postarać się o programy, zbliżające telewidzowi epokę w jakiej ten arcyważny dokument powstał. Z przeprowadzanych sondaży można zaobserwować, że w większości, Polacy nie tylko nie znają, ale nawet nie lubią własnej wspaniałej historii, skupiając uwagę na jej klęskach, a nie na zwycięstwach.
Bo Konstytucja 3 Maja, była tryumfem znakomitych umysłów ówczesnych Polaków i... o czym niewielu Polaków wie, dziełem ostatniego króla Rzeczypospolitej Stanisława Augusta Poniatowskiego! Bo to król, razem z panem hrabią Ignacym Potockim, Kołłątajem i innym światłymi ludźmi, stworzyli dokument, pierwszy w Europie, który przez całe dekady i stulecia, był świadectwem mądrości naszych przodków w czasach, kiedy potężna Rzeczpospolita zaczynała się już chylić, aby wkrótce upaść, pod ciosami wrogich mocarstw, rozdzierających ją na trzy części.
Przypominam sobie, że w końcu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, powstały świetne programy telewizyjne ukazujące, jak burzliwy i dramatyczny był Sejm uchwalający Konstytucję. Jak wiele przeszkód musieli pokonać jego twórcy, żeby ten dokument mógł zaistnieć.
Pamiętam, że 3 maja w telewizji nadawano muzykę z epoki, a także śpiewy dworskie, wykonywane w plenerze przez znakomitych polskich aktorów w strojach z XVIII wieku. Cały program TVP był dostosowany do obchodzonego święta.
Wystarczy spojrzeć na obecny program obchodów, żeby stwierdzić, że telewizję niewiele obchodzi narodowe święto. Po krótkim oficjalnym apelu i skromnej defiladzie, odpowiedniej dla małego państewka afrykańskiego, reszta programów zdominowana była przez filmy amerykańskie, lub stare filmy polskie, wielokrotnie powtarzane. Nikt się nie potrudził, żeby zrobić na ten dzień dobry, interesujący program. Zresztą wydaje mi się, że telewizja publiczna – I i II program, ma problemy już nie tylko finansowe, ale i kadrowe, gdyż widocznie brakuje tam ludzi, którzy potrafią myśleć!
Podobno od 25 lat Polska jest niepodległa i wolna. Tak przynajmniej się mówi. To ja się pytam, dlaczego w ciągu tych 25 lat, nie powstał naprawdę dobry film historyczny, o dramatycznych latach przedrozbiorowych i ludziach tamtych czasów. O ostatnim królu polskim Stanisławie Auguście Poniatowskim, postaci na miarę tragedii szekspirowskich. Nasi reżyserzy kręcą ostatnio mało śmieszne komedie i polityczne kawałki, nudne i ckliwe, jak na przykład film pana Wajdy o Wałęsie, albo tak szmirowate jak ”ROK 1920” pana Hoffmana, czy ostatni skandaliczny film „Kamienie na szaniec”! Doprawdy nie mają już innych tematów? Można by pomyśleć, że dzisiejsi twórcy lękają się demonów historii.
Za to wszystkie programy TVP zdominowane są przez konflikt ukraiński, co dla normalnego widza, staje się już na dłuższą metę nie do zniesienia. Biedna cierpiąca Ukraina i zły wilk Putin, który chce ją zjeść. Czerń i biel – innych kolorów nie ma. Pan premier Ukrainy zagalopował się w przemówieniu, wspominając o czasach II wojny światowej. Zapomniał, że w Polsce żyją jeszcze ludzie, którzy doskonale pamiętają, czyim sojusznikiem była Ukraina w latach wojny. Pamiętamy o SS Galizien i o straszliwych zbrodniach na ludności polskiej, popełnianych przez nacjonalistów spod znaku złowieszczego Tryzuba, tak chętnie pokazywanego dziś w telewizji polskiej. Do chwili obecnej na Ukrainie są wielbiciele Bandery, nienawidzący Polaków. Ale o tym telewizja nie wspomina, bo jakoś nie wypada mówić o tym w czasie, gdy wbrew własnym interesom, staramy się Ukrainę wepchnąć do Unii, żeby Unia miała jeszcze jeden kłopot na głowie. Bo Ukraina od wieków to same kłopoty.
Prezenterzy telewizyjni z oburzeniem zauważają, że aż 88 % ludności Rosji, popiera swego prezydenta. A dlaczego nie mają popierać polityka, który dba o wielkość swego państwa i stara się ponownie uczynić z Rosji mocarstwo? Ktoś taki nam też by się przydał, bo lizusów i tępych głów mamy w polityce aż nadto!
Mniejsza o Rosję, bo przed Polską wielkie rocznice czerwca 1989 roku i pamiętne wybory, które wykopały z Polski komunę! Przypominam sobie te ogromne plansze z wizerunkiem szlachetnego szeryfa z filmu:”W samo południe” granego przez Gary Coopera. „Solidarność” symbolicznie wzięła sobie za bohatera fikcyjną postać z westernu, jakby nie miała wspaniałych wzorów z dawnej i najnowszej historii polskiej. Trafiła przysłowiową kulą w płot, bo sam Gary Cooper był człowiekiem trunkowym i niewiele miał wspólnego z niezłomnym bohaterem z filmu, kompletnie zresztą nie pasującym do ówczesnej sytuacji. Ale to był film a m e r y k a ń s k i, więc dla Polaków jedyny godny wzór do naśladowania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz