3
– 5. 05. 2014 r.
Wiele
już razy w swoich uwagach stwierdzałam, że nie potrafimy
odpowiednio święcić ważnych historycznych rocznic. Oczywiście
prócz kościelnych. A podobno w obecnej Konstytucji obowiązuje
rozdział Kościoła od państwa. Hm, naprawdę?
Takie
świąteczne dni, szczególnie gdy nie dopisuje pogoda, spędzamy
przeważnie w domach, często przed telewizorem. W dniu tak
uroczystym, jak rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja, telewizja
powinna postarać się o programy, zbliżające telewidzowi epokę w
jakiej ten arcyważny dokument powstał. Z przeprowadzanych sondaży
można zaobserwować, że w większości, Polacy nie tylko nie znają,
ale nawet nie lubią własnej wspaniałej historii, skupiając uwagę
na jej klęskach, a nie na zwycięstwach.
Bo
Konstytucja 3 Maja, była tryumfem znakomitych umysłów ówczesnych
Polaków i... o czym niewielu Polaków wie, dziełem ostatniego króla
Rzeczypospolitej Stanisława Augusta Poniatowskiego! Bo to król,
razem z panem hrabią Ignacym Potockim, Kołłątajem i innym
światłymi ludźmi, stworzyli dokument, pierwszy w Europie, który
przez całe dekady i stulecia, był świadectwem mądrości naszych
przodków w czasach, kiedy potężna Rzeczpospolita zaczynała się
już chylić, aby wkrótce upaść, pod ciosami wrogich mocarstw,
rozdzierających ją na trzy części.
Przypominam
sobie, że w końcu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych,
powstały świetne programy telewizyjne ukazujące, jak burzliwy i
dramatyczny był Sejm uchwalający Konstytucję. Jak wiele przeszkód
musieli pokonać jego twórcy, żeby ten dokument mógł zaistnieć.
Pamiętam,
że 3 maja w telewizji nadawano muzykę z epoki, a także śpiewy
dworskie, wykonywane w plenerze przez znakomitych polskich aktorów w
strojach z XVIII wieku. Cały program TVP był dostosowany do
obchodzonego święta.
Wystarczy
spojrzeć na obecny program obchodów, żeby stwierdzić, że
telewizję niewiele obchodzi narodowe święto. Po krótkim
oficjalnym apelu i skromnej defiladzie, odpowiedniej dla małego
państewka afrykańskiego, reszta programów zdominowana była przez
filmy amerykańskie, lub stare filmy polskie, wielokrotnie
powtarzane. Nikt się nie potrudził, żeby zrobić na ten dzień
dobry, interesujący program. Zresztą wydaje mi się, że telewizja
publiczna – I i II program, ma problemy już nie tylko finansowe,
ale i kadrowe, gdyż widocznie brakuje tam ludzi, którzy potrafią
myśleć!
Podobno
od 25 lat Polska jest niepodległa i wolna. Tak przynajmniej się
mówi. To ja się pytam, dlaczego w ciągu tych 25 lat, nie powstał
naprawdę dobry film historyczny, o dramatycznych latach
przedrozbiorowych i ludziach tamtych czasów. O ostatnim królu
polskim Stanisławie Auguście Poniatowskim, postaci na miarę
tragedii szekspirowskich. Nasi reżyserzy kręcą ostatnio mało
śmieszne komedie i polityczne kawałki, nudne i ckliwe, jak na
przykład film pana Wajdy o Wałęsie, albo tak szmirowate jak ”ROK
1920” pana Hoffmana, czy ostatni skandaliczny film „Kamienie na
szaniec”! Doprawdy nie mają już innych tematów? Można by
pomyśleć, że dzisiejsi twórcy lękają się demonów historii.
Za to
wszystkie programy TVP zdominowane są przez konflikt ukraiński, co
dla normalnego widza, staje się już na dłuższą metę nie do
zniesienia. Biedna cierpiąca Ukraina i zły wilk Putin, który chce
ją zjeść. Czerń i biel – innych kolorów nie ma. Pan premier
Ukrainy zagalopował się w przemówieniu, wspominając o czasach II
wojny światowej. Zapomniał, że w Polsce żyją jeszcze ludzie,
którzy doskonale pamiętają, czyim sojusznikiem była Ukraina w
latach wojny. Pamiętamy o SS Galizien i o straszliwych zbrodniach na
ludności polskiej, popełnianych przez nacjonalistów spod znaku
złowieszczego Tryzuba, tak chętnie pokazywanego dziś w telewizji
polskiej. Do chwili obecnej na Ukrainie są wielbiciele Bandery,
nienawidzący Polaków. Ale o tym telewizja nie wspomina, bo jakoś
nie wypada mówić o tym w czasie, gdy wbrew własnym interesom,
staramy się Ukrainę wepchnąć do Unii, żeby Unia miała jeszcze
jeden kłopot na głowie. Bo Ukraina od wieków to same kłopoty.
Prezenterzy
telewizyjni z oburzeniem zauważają, że aż 88 % ludności Rosji,
popiera swego prezydenta. A dlaczego nie mają popierać polityka,
który dba o wielkość swego państwa i stara się ponownie uczynić
z Rosji mocarstwo? Ktoś taki nam też by się przydał, bo lizusów
i tępych głów mamy w polityce aż nadto!
Mniejsza
o Rosję, bo przed Polską wielkie rocznice czerwca 1989 roku i
pamiętne wybory, które wykopały z Polski komunę! Przypominam
sobie te ogromne plansze z wizerunkiem szlachetnego szeryfa z
filmu:”W samo południe” granego przez Gary Coopera.
„Solidarność” symbolicznie wzięła sobie za bohatera fikcyjną
postać z westernu, jakby nie miała wspaniałych wzorów z dawnej i
najnowszej historii polskiej. Trafiła przysłowiową kulą w płot,
bo sam Gary Cooper był człowiekiem trunkowym i niewiele miał
wspólnego z niezłomnym bohaterem z filmu, kompletnie zresztą nie
pasującym do ówczesnej sytuacji. Ale to był film a m e r y k a ń
s k i, więc dla Polaków jedyny godny wzór do naśladowania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz