12.10.2013 r.
W
pewnej gazecie przeczytałam, że ponad sto tysięcy dzieci przychodzi codziennie
głodne do szkoły. Ja tego nie rozumiem, bo chociaż wychowałam się w najuboższym
okresie po wojnie, kiedy cała Polska leżała w gruzach, nie widziałam głodnych
dzieci. Państwo było w ruinie ale dzieci, bez względu na dochody rodziców,
dostawały w szkole darmowe, pożywne śniadanie, obowiązkowo mleko, kawa, lub kakao, tran i owoce. Szkolna higienistka
zmuszała nas do łykania witamin, a szkolny dentysta dbał o nasze zęby. Co miesiąc przychodził lekarz, aby nas
zbadać, bo szalała pookupacyjna gruźlica. Potem aż do 1989 r, obowiązkowo raz w roku trzeba było zrobić zdjęcie płuc.
Gruźlica w końcu została pokonana. Teraz
ponownie wraca, ale kto by się tym przejmował?
Tymczasem
nad tymi głodnymi dzieciakami, rozczula się radio i telewizja, ale nie widzę,
żeby coś zmieniło się na lepsze. Raczej na gorsze, bo w kraju przybywa
bezrobotnych, a jest ich już przeszło 2 miliony. Wyobrażam sobie, jakie warunki
życia mają ci ludzie i ich dzieci, co jedzą i z jakimi trudnościami borykają
się w tych czasach.
Tymczasem
kolorowe szmatławce lansują modę:„żyj lekko, łatwo i przyjemnie”, prezentując
luksusowe wille, samochody i panie z półświatka. Seriale polskie ukazują swoich
bohaterów dobrze ubranych, pięknie mieszkających i jeżdżących markowymi
samochodami, obrazując świat złudny i nieprawdziwy, daleki od rzeczywistości.
Tygodniki prześcigają się w drukowaniu przepisów na wykwintne potrawy. A
telewizja po prostu oszalała, emitując w każdym paśmie programy kulinarne,
coraz bardziej wymyślne i kosztowne. Tak, jakby w Polsce żyli wyłącznie ludzie
bardzo bogaci! Kiedyś, w wolnej chwili obliczyłam sobie, że stosując tę
wyszukaną kuchnię w moim domu, musiałabym otrzymywać miesięcznie emeryturę w
wysokości około 5 tysięcy złotych. Prawda, że takie menu jest w sam raz odpowiednie
na kieszeń bezrobotnego obywatela polskiego?
Biorąc
pod uwagę, że ciągle jeszcze żyjemy w kryzysie sądzę, iż jest to nie tylko
nietaktowne, lecz po prostu okrutne, emitować takie programy wówczas, gdy setki
tysięcy dzieci głodują, a ich bezrobotnych rodziców często nie stać na kupno
bochenka chleba!
To prawda Pani Elżbieto. Gorzka prawda. Ja też pamiętam czasy przed "skokiem przez płot". Ludzie też wtedy żyli, mieli swoje problemy, ale nie było takich nierówności. Była praca. Było poczucie bezpieczeństwa. Teraz tylko propaganda i złodziejstwo w białych rękawiczkach.
OdpowiedzUsuń