26.01.2014 r.
Nie
lubię romansideł i moją lekturę stanowi przeważnie literatura faktu. Zresztą
odziedziczyłam po Ojcu zainteresowanie dziejami II wojny światowej, opisywanej
w większości przez pisarzy amerykańskich i angielskich. Rzecz ciekawa, że dla
większości tych pisarzy, tragedia, walka i martyrologia Polski, stanowią
absolutnie marginalny temat, wspominany przeważnie jedynie ze względu na
eksterminację Żydów. Czytałam niedawno biografię marszałka Rzeszy Göringa Richarda Overy,
teraz czytam „Himmler Reichsführer SS” Petera Padfielda , obie książki pisane
przez autorów anglojęzycznych. Przyznam, że książki co nieco mnie zdenerwowały
małostkowym i niesprawiedliwym potraktowaniem
wojennych losów mej ojczyzny.
W
książce Padfielda spotkałam się ze wzmianką o tym, że podobno przed wojna
polska komisja (jaka?) badała możliwość emigracji Żydów polskich na Madagaskar
i na tej podstawie Adolf Eichmann miał opracować fikcyjny plan emigracji Żydów
z terenów Rzeszy. Wybuch wojny w 1939 r. w Polsce, potraktowany jest
epizodycznie. Autorzy niemal wcale nie wspominają o ciężkich stratach, jakie
ponieśli Niemcy wkraczając do Polski i o bohaterskiej obronie Warszawy
zamienionej na twierdzę. Co gorsza, nie ma wzmianki o bestialskich zbrodniach
już na samym początku wojny na polskiej ludności cywilnej. Nic nie wiemy o
rozstrzeliwaniu polskich oficerów i żołnierzy, o krwawych masakrach w
Bydgoszczy i innych miasta polskich. Jeden i drugi pisarz kwitują te sprawy
stwierdzeniem, iż przywódcy i inteligencja polska w 1939 r. została
wyeliminowana niemal całkowicie. Co jest oczywistą nieprawdą! Natomiast obaj
autorzy rozpisują się szeroko nad
bestialskimi zbrodniami Niemców w 1939 r. nad Żydami w Polsce,
wpychanymi siłą do gett. O ile mi wiadomo, w roku wojny gett jeszcze na terenie
Polski nie było, zostały wprowadzone kilka lat później. Czytając obie biografie dostojników Rzeszy, odniosłam
niemiłe wrażenie, że to Polacy byli w Polsce mniejszością narodową, nie zaś
Żydzi. Na stronie 314 znalazłam jeszcze jedno kuriozalne stwierdzenie cytuję:
„W Generalnym Gubernatorstwie (-) pozostali mieszkańcy byli Polakami,
Ukraińcami, g ó r a l a m i, Łemkami;”. Autor „Himmlera” stale używa nazwy „w
dawnej Polsce”, tak, jakby po 39 roku, Polska już jako naród nie istniała.
Dzięki panu Padfieldowi, dowiedziałam
się także, gdzie w czasie II wojny światowej została popełniona pierwsza masowa zbrodnia ludobójstwa. Miała
ona miejsce w 1940 roku, na terenie Francji, w pobliżu Le Paradis i we
Flandrii, gdzie dywizja SS, wymordowała około 180 żołnierzy angielskich.
Masowe
rozstrzeliwanie ludności w Wawrze i Palmirach w Polsce, widocznie według
angielskiego autora, nie zaliczały się do ludobójstwa, bo nie ma o nich nawet
wzmianki. Po lekturach książek pisarzy anglojęzycznych, zawsze odnoszę
wrażenie, że nie tylko Niemcy uważali Polaków za „podludzi”. Wystarczy wziąć do
ręki literaturę faktu Ryana:”O jeden
most za daleko”, aby przekonać się, jak
Niemcy traktowali walczących z nimi, żołnierzy angielskich i Amerykanów.
Po prostu po rycersku, z szacunkiem, a nawet przyjaźnią. Bo de facto, Niemcy
hitlerowskie uważały Brytyjczyków za braci krwi, Anglosasów, i przez lata
wojny, kanałami dyplomatycznymi, nieustannie próbowały zawrzeć z Anglią pokój.
Hitler i inni przywódcy Niemiec, wielokrotnie podkreślali wspólną krew
germańską płynącą w żyłach Brytyjczyków.
Himmler
był Reischführerem SS, policji i gestapo, więc byłoby wskazane
naświetlić jego rolę w Polsce – jedynym
kraju w okupowanej Europie, gdzie istniał podziemny rząd i armia i niemal
codziennie zdarzały się akcje zbrojne przeciwko funkcjonariuszom policji,
gestapo, czy Wehrmachtu. Ale na ten temat także nie ma wzmianki, podobnie jak o
słynnym zamachu na Franza Kutscherę, dowódcę
SS i Policji na Dystrykt Warszawski, odpowiedzialnego za niesłychany terror i
zbrodnie ludobójstwa na mieszkańcach stolicy.
Za to Padfield rozpisał się obszernie o
zamachu na Heydricha, który podobno dał się Czechom we znaki, łamiąc opór armii
podziemnej! Pierwszy raz w życiu usłyszałam, że Czesi mieli armię podziemną!
Chyba autorowi coś się pokićkało w głowie. Aby zabić hitlerowskiego oprawcę,
wysłano z Anglii do Pragi, trzech przeszkolonych komandosów, którzy dokonali
zamachu. Heydrich był tak pewny swego bezpieczeństwa, że jeździł bez obstawy!
Czesi po zamachu ogarnięci panicznym strachem, według raportów SD, na ulicach
podnosili ramiona w hitlerowskim pozdrowieniu, prezentując Niemcom podręczniki
do nauki języka niemieckiego. A zamachowców
wydał ktoś za pieniądze. W odwecie, Niemcy spalili jedną wieś i
rozstrzelali kilkuset Czechów. W Warszawie każdego dnia rozstrzeliwano po 100 i
200 mieszkańców, nie licząc łapanek na ulicach. Zamachu na strzeżonego
Kutscherę, dokonało kilku młodych chłopców, nieledwie dzieci, a mieszkańcy
Warszawy nie ugięli się pod lawiną kar, jakie spadły na stolicę!
1
lutego minie 70 rocznica wspaniałego czynu zbrojnego AK. Nie wiem, czy ktoś o
tym głośno wspomni, żeby broń Boże, nie zdenerwować naszych przyjaciół za Nysą,
którzy nie mieli takich obiekcji, ukazując Armię Krajową, jako bandę łotrów i morderców Żydów w filmie:
„Nasze matki, nasi ojcowie” - i w tym miejscu powinien być dopisek: -
ludobójcy!
Właściwie
większość książki o Himmlerze poświęcona jest zbrodniom przeciwko Żydom.
Naturalnie obóz koncentracyjny w Oświęcimiu, też został zbudowany tylko dla
nich, co jest nieprawdą, ponieważ
wszystkie najniższe numery więźniów w Auschwitz, noszą Polacy. To dla nas,
niepokornych buntowników, został założony ten obóz śmierci, a Żydów dowożono
tam dopiero później. Pierwsi więźniowie to polscy harcerze, oficerowie,
inteligencja i ziemiaństwo polskie. Ale oczywiście Anglicy i Amerykanie wiedzą
lepiej, kto w Auschwitz siedział.
Uśmiałam
się jak norka, przeczytawszy na str. 439, że jeńcy brytyjscy zachowywali się
tak dumnie i pewnie, że organizowali akty oporu i sabotażu w fabrykach
niemieckich oraz u bauerów na wsiach. W
Gdańsku, przekonywali nawet polskich robotników przewidzianych do
zniemczenia, że Niemcy przegrają, a Polska powróci na mapy świata! Autor
widocznie nie wiedział, że Niemcy nie zniemczali polskich robotników, bo do
Niemiec nikt z własnej woli nie jechał. Byli to nieszczęśnicy z ulicznych
łapanek, lub osoby zmuszone przez Urzędy Pracy, czyli Arbeitsamty. Poza tym,
Polaków nie trzeba było przekonywać, że Polska
odzyska wolność.
Ze wszystkich krajów ogarniętych przez
Niemców: Francji, Holandii, Belgii, Norwegii, Danii, a także państw Bałtyckich,
Litwy, Łotwy i Estonii, nawet Rumunii czy Węgier, Niemcy rekrutowali mężczyzn
ochotników do oddziałów Waffen SS. Szczególnie wielu było Ukraińców w
oddziałach SS Galizien, odznaczających się wyjątkowym okrucieństwem. Pełnili
oni również służbę jako wachmani w obozach koncentracyjnych.
O morale narodu polskiego świadczy fakt, że
rdzenni Polacy nigdy nie byli w tej sprawie brani pod uwagę. Ale tego w książce
nie ma, bo Polacy przedstawieni są w niej bardzo niekorzystnie i tendencyjnie,
jako bierne barany, a nawet zabójcy Żydów za niemieckie pieniądze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz