7..04.2014 r.
Niedawno
przeczytałam w regionalnym Ekspresie, że w miejscowości Suszki, pasjonaci
odrestaurowali pomnik poświęcony żołnierzom niemieckim, poległym w I wojnie
światowej. Bardzo poważam wszelkich pasjonatów, bo kocham historię, i jestem
wrogiem niszczenia zabytków, jakiekolwiek one by były. Z oburzeniem patrzyłam
na dewastowanie cmentarzy niemieckich, rozbijanie nagrobków itp. Dopuszczono, żeby niszczały wspaniałe
zabytkowe pałace i dwory. Moim zdaniem, takie czyny niegodne są ludzi kulturalnych.
Ale
na marginesie tej informacji, niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego w jednej
miejscowości restauruje się pomniki poświęcone poległym żołnierzom niemieckim, a w innych miastach
próbuje się zburzyć pomniki postawione poległym żołnierzom rosyjskim? Czy inna
jest cena krwi niemieckiej, a inna rosyjskiej?
Niech
nikt nie wyobraża sobie, że żołnierze niemieccy walczący w I wojnie światowej
byli niewinnymi barankami. Zachowywali się z takim samym okrucieństwem, jak –
mówiąc gwarą pana Wiecha - „blondyni w blaszanych kapeluszach” z II
wojny światowej. Niestety, ludzi żyjących w latach 1914-1918, już nie ma. Nie
żyją, a młodsze pokolenie niewiele wie o tych czasach, o ile nie interesuje się
historią, lub nie ma wspomnień rodzinnych.
Opowiadali
mi rodzice i dziadkowie, jakich zbrodni dopuszczali się Niemcy w I wojnie
światowej, której 100-letnią rocznicę będziemy obchodzić w czerwcu tego roku.
Miasto Kalisz zostało zbombardowane pociskami armatnimi i dosłownie zamienione
w jedną ruinę. Inne miasta polskie podzieliły los Kalisza. Setki tysięcy
polskiej ludności cywilnej poniosło śmierć.
W pewnej uroczej okolicy, wśród
przepięknego parku, pełnego rzadkich drzew, stał dom, zbudowany w XVIII wieku
przez najsłynniejszych architektów. Dom, ze wspaniałymi dziełami sztuki,
których odtworzenie jest niemożliwe.
W
1917 roku, na ten teren weszły wojska niemieckie. Dowództwo niemieckie
doskonale zdawało sobie sprawę, jak cennym zabytkiem jest ten piękny dom i
znajdujące się w nim skarby. Ale to był polski dom, na polskiej ziemi, więc dla
Niemców nie miał on wartości. Zaznaczam, w pobliżu nie było żadnych obiektów
militarnych, ale niemieckiemu dowódcy dom po prostu się nie spodobał. Na jego
rozkaz, bateria ciężkich armat rozpoczęła ostrzał. Niszczono dosłownie
wszystko, drzewa w parku, oficyny, oranżerię i sam dom. Po pewnym czasie, dom
zamienił się w gruzy, drzewa w parku leżały na ziemi powalone wybuchami.
Niemcy
odeszli, wojna się skończyła. Z czasem roślinność pokryła ruiny domu,
zacierając miejsce gdzie niegdyś stał. Po latach zniknął ostatni ślad
wspaniałej zabytkowej budowli. Przepiękny park zamienił się w dziko rosnące
drzewa, chwasty pleniły się na klombach rosarium. W okolicznych
miejscowościach, nikt już nie pamiętał, że niegdyś był tu dom, stojący wśród
ogromnych starych drzew, nad jeziorem, z
pływającymi po nim łabędziami.
Wspomnienie
po nim zachowało się tylko w pamiętniku jego dawnej właścicielki. Wskrzesiłam
ten dom
w mojej powieści. Znowu istnieje, zachwyca swoim pięknem i tętni życiem,
lecz jedynie na kartach książki, która nie została nawet jeszcze wydana, bo
brakuje na to pieniędzy.
Należy
dbać o zabytki, lecz może nie wszystkie na tę troskę zasługują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz