21.06.2014
r.
Od rana
byłam zabiegana, zlał mnie deszcz i podejrzewałam, że cała
impreza od tak dawna przygotowywana przez wiele osób, po prostu się
nie uda, że względu na pogodę. Było bardzo chłodno, więc
musiałam zrezygnować z przygotowanego stroju z lat dwudziestych,
jak to było w programie, i ubrałam wełniane zakopiańskie ponczo,
także z frędzlami, więc nie odbiegające bardzo od mody tamtych
lat.
Ponieważ
mam zaszczyt należeć do grona Rady Seniorów Miasta Bolesławca
przy prezydencie miasta, poszłam na wyznaczone miejsce zbiórki przy
Ratuszu. Ponieważ przyszłam wcześniej, usiadłam przy stoliku
małej kawiarenki, i pijąc naprawdę znakomitą kawę, obserwowałam
Rynek. Najpierw nieśmiało, pojedynczo, a potem coraz tłumniej,
schodzili się starsi panowie i panie, gotując się do Marszu
Seniorów Bolesławca. Niektóre panie były naprawdę zdumiewająco
dobrze ubrane, w suknie z lat dwudziestych, fantazyjne kapelusze, boa
i pióra.
O
szesnastej pod Ratuszem zebrał się już spory tłum bolesławian,
roześmianych, rozgadanych i pełnych wigoru. Mieli chyba w sobie
więcej energii, niż młodzi na swoich imprezkach. Stawiła się
orkiestra w oryginalnych strojach, motocykliści, którzy tworzyli
honorową eskortę pochodu, a także bryczka zaprzężona w dwa
poczciwe siwki. Bryczką jechały panie z Rady Seniorów z
przewodnicząca Rady panią Marią Szpak.
Nie
wszyscy jednak zachowywali się, jak przystało na miłych Seniorów
udowadniając, że Polacy muszą się kłócić, inaczej nie byłoby
święta. Pewien pan ( nie ujawnię jego nazwiska) uparł się, że
wsiądzie do bryczki i już! Na nic nie zdały się tłumaczenia pani
Szpak, iż bryczka została zamówiona przez Radę Seniorów, którzy
pojadą na niej pod swoim transparentem. Ale to kłótliwemu panu
nie trafiało do przekonania. Pyskówka trwałaby dłużej, gdyby nie
pojawienie się prezydenta miasta pana Romana. Kłótnia została
zażegnana i można było świętować dalej. Orkiestra zagrała
dziarskiego marsza, a seniorzy pomaszerowali ulicami miasta do Pl.
Popiełuszki. Na chodnikach i w oknach domów, mnóstwo mieszkańców
Bolesławca przyglądało się pochodowi, witając uczestników
oklaskami. Było bardzo wesoło, tylko my, jadące na bryczce,
trzęsłyśmy się niemiłosiernie, kiedy konie nagle przystawały, a
potem ruszały dalej. Z westchnieniem ulgi wysiadłam z bryczki, z
żalem wspominając czasy, kiedy jako mała dziewczynka uwielbiałam
jazdę bryczką nawet po największych wertepach. Nie te lata.....
Czułam
się nieco zażenowana, kiedy całą Radę poproszono na scenę, a
prezydent Roman powiedział pod naszym adresem wiele miłych słów.
To przyjemnie, kiedy ktoś docenia naszą pracę.
Cała
Rada chórem wrzasnęła gromko, że Dzień Seniora uważa za
otwarty! Naszemu świętu towarzyszyło mnóstwo innych imprez i
występów. W ustawionych domkach organizacje seniorów prezentowały
swój dorobek. Pełno było budek z kiełbaskami i piwem. Ktoś
wpadł na świetny, moim zdaniem, pomysł, konkursu na najmilszego
psa – przyjaciela seniora. Prezentowane pieski były urocze, a ich
właściciele bardzo dumni z urody pupilów.
Święto
Seniora wejdzie już na stałe do tradycji naszego miasta i dobrze,
bo brakuje nam takich miejskich uroczystości, jakie mają inne
miasta w centrum Polski. Cała impreza była dobrze zorganizowana,
dzięki energii i pomysłowości pani dyrektor Domu Kultury i wielu
innych osób, których tu nie wymieniam. W pamięci pozostało
barwne, wesołe i co najważniejsze, nie hałaśliwe święto, z
którego możemy być dumni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz