6 grudnia 2016 r.
Tak więc zostałam na
lodzie, bo pokoje już są rozdzielone. W końcu moje koleżanki,
którym dostał się pokój dwuosobowy, proponują zamienić go na
trójkę z tym, że zamieszkam z nimi. Nie mam wyboru. Zgadzam się i
dziękuję. Wolę mieszkać z koleżankami z biura, niż z jakimiś
obcymi babami. Po schodach krytych purpurowym dywanem, tak grubym, że
toną w nim stopy, .wchodzimy na drugie
piętro do naszego pokoju.
Jest niewielki, ale uroczy, wytapetowany niebieską tapetą w kwiatki
polne.
Posiada duży balkon zawieszony nad gęstym lasem sosnowym.
Łazienka jest luksusowa, kąpiemy się kolejno, przebieramy i
schodzimy na kolację. Sala restauracyjna, podobnie jak hall, w
kolorze nasyconej czerwieni. Na ścianach piękne reliefy ze scenami
z mitologii greckiej oraz myśliwskimi. Od purpurowego tła ścian,
ładnie odbijają śnieżnobiałe serwety na stołach. Siadamy na
miękkich krzesłach z poręczami. Natychmiast zjawiają się
kelnerzy w białych frakach i roznoszą potrawy.
Nie znam tych dań, coś jakby pilaw, bo jest
ryż z mięsem, papryką i jarzynami, jednak o wiele pikantniejszy
niż risotto. Piecze mnie język i rozglądam się za herbatą. Ale
herbaty nie ma, są tylko wielkie syfony z wodą mineralną i soki
owocowe. Nalewam sobie soku pomarańczowego, lecz lepki napój tylko
wzmaga pragnienie. Na szczęście wzięłam herbatę z domu, mam
grzałkę, więc po powrocie do pokoju zrobię sobie mocną herbatę.
Dopiero później dowiedziałam się, że Węgrzy prawie nie używają
herbaty, uważając ją za lekarstwo przy dolegliwościach
żołądkowych. Ilekroć na Węgrzech poprosiłam o szklankę
herbaty, zawsze obrzucano mnie współczującymi spojrzeniami.
Wracamy do pokoju i dopiero teraz zwracam uwagę na elegancką dębową
boazerię na klatce schodowej, z ciekawą intarsją1. Na każdym półpiętrze istny ogród botaniczny. Palmy, pnące róże
rozpięte na specjalnych drabinkach i wiele innych roślin
tropikalnych o odurzającym zapachu. Podobnie ozdobione są balkony
ciągnące się wzdłuż całego budynku. Pomiędzy palmami,
stoliczki i fotele tak przemyślnie ustawione, ażeby widz miał
najpiękniejszy widok przed sobą.
![]() |
Sala jadalna |
W pokoju tapczany są miękkie,
toteż zaraz się rozbieramy i kładziemy. Marysia, dla oszczędności
miejsca, nie zabrała ani koszuli nocnej, ani piżamy. Patrzymy ze
zdumieniem, jak naga, niczym święty turecki, wskakuje pod kołdrę.
Koleżanki zasypiają natychmiast, ja nie mogę zasnąć, bo Marysia
głośno chrapie. Nie jestem przyzwyczajona spać z drugą osobą
i męczę się do rana.
Budzę
się z drzemki z paskudną migreną. Koleżanki już wstały i
śmieją się ze mnie, nazywając mnie śpiochem. Dobrze im mówić,
całą noc spały .Dzień jest prześliczny, prawdziwie letni. Przez
otwarte drzwi balkonowe wpływa do pokoju wonne powietrze przesycone
zapachem sosen i róż, pnących się po ścianach budynku. Wychodzę
na balkon, podziwiając wielkie korty tenisowe i boisko do gry w
siatkówkę. Po drugiej stronie domu, widać baseny kąpielowe i
solarium. Z naszego balkonu jest bajkowy widok na przełom Dunaju,
wijącego się w tym miejscu pomiędzy wysokimi wzgórzami. Ten obraz
nieco przypomina Zatokę Neapolitańska, szczególnie wieczorem kiedy
światła odbijają się w wodzie. Na horyzoncie widać granice Czech
i Austrii.
Kończymy toaletę i schodzimy do
jadalni. Jest godzina siódma rano. Dostajemy do jedzenia kanapki z
salami i jakąś sałatkę owocową. Herbaty nie ma, jest za to kawa
podana w mikroskopijnych filiżaneczkach. Przy pani pilotce siedzi
tłuściutki mężczyzna po trzydziestce. Po jego kumańskich rysach
poznaję, że to Węgier. Rzeczywiście, to nasz węgierski
przewodnik. Zabawnie mówi po polsku i najwyraźniej jest obiektem
zainteresowania pani pilotki, która robi do niego słodkie oczy.
Wsiadamy do autokaru i jedziemy do Esztergom. Okolica jest
przepiękna, otwierając przed nami coraz to nowe widoki, gdy
zjeżdżamy serpentynami. Nad nami wznoszą się groźnie dolomitowe
skały w kształcie organów, pod nami wielka panorama całej
okolicy. Dunaj skręca tutaj pod kątem ostrym i płynie pomiędzy
pokrytymi lasem wzgórzami. W falach rzeki odbijają się domy, białe
obłoki i drzewa.
![]() |
Esztergom. Panorama. |
Wzdłuż brzegów wspaniałe bulwary, mieniące się
różnokolorowymi rabatami z kwiatów. Wszystko tu obliczone jest na
turystę, aby zachęcić go do ponownego przyjazdu. Nic dziwnego, że
corocznie na Węgry przybywają miliony turystów, witanych z
radością przez mieszkańców. Ponieważ interesuje mnie góra
zamkowa, na której znajduje się hotel "Silvanus”, pytam
pilotkę kiedy ją zwiedzimy?
- Tam nie ma nic ciekawego. -
odpowiada. - Jeżeli ktoś chce, może ją zwiedzić we własnym
zakresie.
![]() |
Bazylika w Esztergom p.w. Najświętszej Marii i św. Wojciecha |
Milknę i zastanawiam się, kto zrobił tę kobietę pilotem.
Podobno posiada tytuł magistra historii. Zdaje się, że historii
ruchu robotniczego i walki klasowej, bo jak dotąd okazuje kompletną
ignorancję w tym przedmiocie. Nie wiedziała nawet, że Bratysława
była rzymskim obozem. Inni wycieczkowicze również nie interesują
się zabytkami i wygląda na to, że zdana będę tylko na siebie.
Przed nami Esztergom. Już z daleka dostrzegamy kolosalną kopułę
bazyliki z XIX wieku. Świątynia jest niemal wierną kopią bazyliki
Piotra i Pawła w Rzymie i drugim co do wielkości kościołem na
świecie. Zbudowana została przez Włochów i Flamandów, którzy
tutaj osiedli. Jedziemy uliczkami starego miasta, z warownym zamkiem
stojącym na górze. Średniowieczne uliczki przypominają mi nieco
Kraków tyle, że tutaj domy są troskliwie restaurowane. Sama
bazylika stoi na wysokim wzgórzu, a z jej tarasów roztacza się
piękny widok na Dunaj i miasto. Podziwiam tę ogromną budowlę i
myślę z najwyższym uznaniem o małym narodzie, tylekroć
podbijanym, który potrafił wznosić monumentalne budowle, na jakie
bogata niegdyś Rzeczpospolita Obojga Narodów, nie umiała się
zdobyć. Bowiem na Węgrzech, większość budynków użyteczności
publicznej jest monumentalna – godna Paryża lub Rzymu. A przecież
historia wcale dla Węgrów nie była łaskawa i w każdym pokoleniu
sprawiała im solidne baty, rękami Turków, Austriaków, a dawniej
Tatarów, Hunów i diabli wiedzą, kogo jeszcze.
![]() |
Wnętrze Bazyliki. |
Bazylika jest imponująca, sama kopuła ma 100
m. wysokości i 33,5 m. średnicy. Stoi na miejscu najstarszego
kościoła na Węgrzech, gdzie koronował się święty Stefan,
ponieważ Esztergom jest węgierskim Gnieznem i Wawelem, miejscem
koronacji królów, a jednocześnie siedzibą głowy kościoła
węgierskiego. Wchodzimy do wnętrza świątyni i natychmiast czujemy
się przytłoczeni jej ogromem. Ściany wyłożone są czerwonym
marmurem, cały kościół zdaje się gorzeć. Zadzieram głowę, by
obejrzeć sklepienie i nagle doznaję zawrotu od tej wysokości, jaką
mam nad sobą. Muszę oprzeć się o kolumnę, aby obejrzeć wnętrze
kopuły. Na środku kościoła wielki ołtarz z największym na
świecie obrazem ołtarzowym. Jest tu także przepiękna kaplica
renesansowa z wyrzeźbionym w drzewie Grobem Pańskim z
Garamszentbenedek, pochodzącym z XV wieku. W skarbcu bazyliki są
zbiory naczyń sakralnych i relikwiarz z ręką świętego
Stefana.(Isztwana). Niestety, kaplica jest zamknięta dla
zwiedzających.
Wnętrze Bazyliki.Ołtarz z największym obrazem. |
Mogę sobie pogratulować, że przed wyjazdem na
Węgry wbiłam do głowy wiadomości z historii tego kraju, który w XVIII w.
był ojczyzną moich przodków po mieczu. Teraz wiem, co mam
zwiedzać, bo nasza pani pilotka nie przejmuje się takimi
drobiazgami, jak objaśnianie dziejów wspaniałych zabytków. A
zresztą, kogo to obchodzi? Dzisiaj jest niedziela i w bazylice
odprawia się Msza święta. Na odgłos dzwonka, z bocznej nawy
wysuwa się pochód duchownych, w bogatych liturgicznych szatach. Aż
w oczach się mieni od tych haftów w kolorach purpury, fioletu i
złota. Rząd prałatów i arcybiskup, zasiadają we wspaniale
rzeźbionych stallach. Od 1956 roku, Węgry nie mają prymasa. W
czasie rewolucji węgierskiej w 1956 r. prymas Nogy schronił się w
ambasadzie amerykańskiej i już nie pozwolono mu sprawować urzędu.
Przed głównym ołtarzem, ksiądz celebruje Mszę w asyście
kleryków.
Naturalnie
zostajemy na nabożeństwie, a niektórzy przystępują nawet do
Komunii. Oprócz nas, w kościele znajduje się tylko kilka osób,
przeważnie stare kobiety w czerni. W Polsce kościoły są w
niedzielę zatłoczone, więc dziwimy się, że tu tak pusto. Pilot
węgierski tłumaczy, że dziś jest niedziela pracująca, a Węgrzy
nie są tak religijni jak Polacy i przedkładają dobra doczesne nad
te, obiecane w niebie. Zapomniał dodać, że część Węgrów jest wyznania protestanckiego. Pilotka zaśmiewa się z "dowcipu",
lecz większość wycieczkowiczów jest tym zgorszona.
![]() |
Korona króla św. Stefana |
Dziwny jest widok tego ogromnego kościoła, w
którym więcej jest kapłanów niż wiernych. Sędziwy arcybiskup,
wniesiony do świątyni na rękach kleryków, zainteresował się
nami. Przysłał młodego księdza z zapytaniem, z jakiego jesteśmy
kraju? Kiedy posłyszał, że z Polski, pobłogosławił nam z dala
trzęsącą się dłonią. Potężne dźwięki organów wstrząsają
murami świątyni. Msza się kończy. Dziwne jest to nabożeństwo.
Jest nam przykro, niektórzy mają łzy w oczach. Wychodzimy
na olbrzymi taras otaczający bazylikę. Nasza pilotka i węgierski
przewodnik dawno wyszli z nabożeństwa i teraz żartują sobie z
"pobożnych." Jestem na nich cholernie zła, bo nie lubię,
jak ktoś stroi sobie żarty z cudzej religii. Obojętnie,
katolickiej, żydowskiej, mahometańskiej, czy buddyjskiej. Włączam
się do rozmowy i pytam Węgra, czy wie, kto wprowadził wiarę
chrześcijańską do jego kraju?
-
Król Stefan. - odpowiada Szandor. Tak ma na imię nasz przewodnik.
Jestem urażona głupimi dowcipami pod naszym
adresem i postanawiam dać mu nauczkę, pakując przy sposobności
szpilę w pupę zalotnej pani pilotce. Zwracam się do niej, prosząc
o kilka słów na ten temat.
- Ależ naturalnie, że święty Stefan, pierwszy król węgierski.
- poucza nas tonem surowego belfra.
![]() |
Św. Stefan król Węgier. |
- Obawiam sie, że nie! - uśmiecham się drwiąco. - Chrześcijaństwo wprowadziła na
Węgry Adelajda, siostra księcia Mieszka I, księcia Polan. Była ona żoną
księcia Gejzy i matką Stefana, rywalizującego ze swoim wujem, a
naszym Bolesławem Chrobrym o koronę. Stefan miał więcej szczęścia
i mniej wrogów, więc korona dostała się jemu pierwszemu. Jak pan
widzi, - zwracam się do Szandora – to Polsce zawdzięczacie
wejście do krajów kultury zachodniej. Zastanawiam się, co by się
działo, gdyby tak król polski Jan III Sobieski, wolał odpoczywać
przy swojej Marysieńce, sadząc dęby w Jaworowie, i nie przejmując
się prośbami nuncjusza papieskiego, błagającego go o ratunek dla oblężonego
Wiednia. Nie byłoby bitwy pod Parkanami, wyzwolenia Budapesztu i
Węgry pożarłaby Turcja!
Za sobą słyszę chichoty wycieczkowiczów i sama mam ochotę
parsknąć śmiechem, widząc rzadkie miny Szandora i pani pilotki.
Coś mi się zdaje, że tego mi nie wybaczą i będę miała
przechlapane do końca wycieczki. A jechał ich sęk!
- Skąd pani zna tak dobrze naszą historię? - pyta Szandor, nie
kryjąc niezadowolenia.
- Zawsze należy znać kraj, skąd
pochodzili nasi przodkowie. - tym razem nie kryję rozbawienia .
![]() |
Dosyć makabryczna relikwia. Zmumifikowana prawa ręka króla. |
Nikomu
nie wspominałam, że moje korzenie po mieczu, sięgają Węgier. W połowie XVIII w. mój praprapradziad naraził się
władzom austriackim i musiał uciekać z bratem z ojczyzny. Brat
pozostał w Czechach, gdzie do dziś żyją jego potomkowie, (m. in.
czeski pisarz Josef Erban) Prapradziad znalazł drugą ojczyznę w
Polsce i pozostał jej wierny do śmierci, on i jego potomkowie. c.d.n.
1Intarsja
– wzór ułożony z różnych gatunków drewna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz