piątek, 26 lipca 2019

JESTEM WKURZONA!


 


Na zdjęciu widać flagę polską i NATO, ale nie ma flagi Unii Europejskiej.
Tak, jestem cholernie wkurzona, tym co widzę i tym co słyszę. Wczoraj w „ Szkle kontaktowym” zobaczyłam spot pana ministra MON Błaszczaka, z dumną miną wydającego wyższemu urzędnikowi, rozkazy dotyczące defilady o podniosłej nazwie: „Wierni Polsce”mającej się odbyć 15 sierpnia br, w Katowicach. Stojąca obok pani aż podrygiwała z zachwytu dla mądrości pana ministra, dorzucając cienkim głosikiem dodatkowe informacje. Ton, jakim pan Błaszczak odzywał się do swego podwładnego, przypominał mi żywo filmy o chłopstwie pańszczyźnianym! Opisałam mniej więcej podobną scenkę, w moim artykule na blogu pt. „Publice zabrania się wyglądać z krzaków”.
Nigdy nie widziałam słynnych marszałków rosyjskich, czy amerykańskich, którzy w takiej formie wydają rozkazy. Widać, jak na dłoni, że pan Błaszczak nie ma pojęcia, co to jest wojsko, i jak tam dowódca wydaje polecenia. Ale pan minister zapewne uważa, że reklama jest dźwignią handlu, czego dowodzi jego śmieszny spot. Interesuje mnie również nazwa tej wielce reklamowanej hucpy pod nazwą: ”Wierni Polsce”!
 
www,gov.pl
Kto ma być jej wierny, czy żołnierze defilujący na starym zużytym sprzęcie, który przed defiladą, przez kilka dni czyścili pastą przeciwko rdzy? Czy może pan prezydent rozpychający się dumnie na pokrywie „Raka”, lub „Kraba”, wyprodukowanych za poprzedniego rządu? A może sam pan Błaszczak wydający rozkazy tonem karbowego na folwarku? Bo w takim razie nazwa defilady powinna zostać zmieniona na bardziej realną: ”Wierni kasie!” gdyż z prawdziwą Polską to przedstawienie nie ma absolutnie nic wspólnego.
Wracając do obchodów rocznicy Bitwy Warszawskiej, pragnę poinformować władze PiS-u uwielbiane przez naród, że takowa bitwa miała miejsce, jak sama nazwa wskazuje, pod Warszawą, a nie w Katowicach, w czasie I-go Śląskiego Powstania! 
      Tak się składa, że jestem córką żołnierza roku 1920.     Mój siedemnastoletni Ojciec, brał osobiście udział w Bitwie Warszawskiej i zapewne przewraca się w grobie na samą myśl, że będzie ona obchodzona w innym miejscu, niż to historyczne. 
 krzyż 2 .jpg

Obchody 99-tej rocznicy tego wielkiego zwycięstwa, odniesionego niesłychanym trudem i ofiarą z życia setek tysięcy Polaków i całego narodu polskiego, władze PiS-u dla celów agitacji wyborczej przeniosły na Śląsk. To może za rok przeniosą święto do Babich Dołów, lub Pcimia?
Osobiście wyrażam swój sprzeciw, przeciwko przenoszeniu uroczystości związanych z Bitwą Warszawską.
Władze PiS-u, bardzo często nazywają Bitwę Warszawską „ Cudem nad Wisłą”, nazwą wymyśloną przez stronnictwo endecji (Narodowa Demokracja), by pomniejszyć rolę Marszałka Piłsudskiego dowodzącego bitwą. Endecy z demokracją nie mieli nic wspólnego, gdyż to ich rękami został zamordowany wybrany w demokratycznych wyborach prezydent Narutowicz, a jego zabójcę, Narodowa Demokracja, uważała za męczennika i swego patrona.
Bitwa Warszawska również nie była cudem i żadne moce niebieskie do niej się nie mieszały. Hetmanka Wojska Polskiego, malowniczo stojąc na chmurce, nie pomagała Polakom wykończyć bolszewików. 
Jerzy Kossak Cud nad Wisłą.
Zwycięstwo odniesione dnia 20 sierpnia 1920 r. było rezultatem gigantycznego wysiłku narodu, który dopiero powrócił z niebytu na karty historii. Było pokłosiem zaciętej walki, łez, krwi, ran i śmierci żołnierza polskiego i zdolności dowódczych polskich generałów. To by było na tyle o Bitwie Warszawskiej.
Teraz wracam do teraźniejszości i jednego z powodów mego wkurzenia, Dziś jechałam bardzo zatłoczonym miejskim autobusem. Naturalnie klimatyzacji nie ma, za to okna są z reguły pozamykane – żeby nie było przeciągu!
Na jednym z przystanków wsiada młoda kobieta z czteroletnią chyba córeczką. Ktoś wysiada i robi się miejsce. Ucieszona kobieta sadza na nim dziecko, a sama staje obok. W pobliżu, wciśnięta pomiędzy spoconych wielkim upałem ludzi, znajduje się starsza pani. Ledwie stoi na spuchniętych nogach. Ponieważ wyniosłam z domu kindersztubę, zwracam się do pani z dziewczynką prosząc, żeby dziecko ustąpiło miejsca osobie starszej. Miałam nadzieję, że zostanę właściwie zrozumiana, ale się pomyliłam. Kobieta rozwarła na mnie paszczę, jakbym jej kazała dzieciaka utopić w Bobrze! Okazało się, że jestem bez sumienia, bo nie rozumiem, iż takie małe dziecko musi sobie odpocząć!
- To jest dziecko! Nie rozumie pani? - wrzeszczała pod moim adresem.
 
Warszawa - NaszeMiasto.pl
Nie rozumiałam. Na szczęście dojechałam do celu podróży i wysiadłam. Za sobą słyszałam jeszcze poirytowany głos troskliwej matki. Za kilka dekad, to ona będzie stała na spuchniętych nogach i pociła się, a jej wnuk siedział rozwalony na fotelu. Z czasów mego dzieciństwa nie pamiętam, żeby Mama kiedykolwiek sadzała mnie, a sama stała obok. Jeśli było miejsce, siadała i brała mnie na kolana, żebym innym pasażerom nie zajmowała fotela. Kiedy w pobliżu była starsza osoba, wstawała i zapraszała do siedzenia. Teraz młode matki zachowują się nieodpowiedzialnie, źle wychowując swoje dzieci. To się zemści na nich po latach.
Trzecia sprawa, dla której jestem najbardziej wkurzona, to problem z psami. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby tylu ludzi miało psy. Rano, w południe i popołudniu, widać panią lub pana, ciągnącego za sobą jakiegoś kundla, lub będącego przez tego kundla ciągniętym. W naszym budynku, który przez lata miał tylko jednego pieska, teraz jest ich co najmniej dziesięć. Od pseudo yorków, do zwierzaków wielkości cielęcia! 

 Bardzo lubię psy i niegdyś sama miałam potężnego wilczura. Mieszkaliśmy wtedy na osiedlu górniczym w pobliżu lasu, ale mój pies nauczony był, że może szczekać tylko wtedy, gdy usłyszy komendę: - Daj głos!
Obecnie, niemal każdy bierze sobie po znajomości jakiegoś zwierzaka, nie płaci za niego podatku, nie oznacza go czipem, nie przeprowadza badań weterynaryjnych, narażając siebie i innych na możliwość wścieklizny. Ale nie to jest najgorsze. Te psy hałasują większą część dnia w letnim czasie, kiedy okna i balkony są otwarte. 
 W ubiegłą sobotę nie zmrużyłam w nocy oka, bo jakiś bezmyślny dureń, zamknął psa w domu i powędrował sobie na cała dobę, pozostawiając otwarty szeroko balkon. Pies szczekał, wył i skomlił, cały dzień i całą noc. Blok oddalony jest od mego wieżowca na szerokość trawnika, więc nic dziwnego, że nie spałam. Psy wyprowadzane na spacer do parku pod oknami bloków, gryzą się, szczekają, szczególnie wieczorem, a nawet w nocy. Hałas nie z tej ziemi. Nikt nie interweniuje, choć policję mamy dosłownie o rzut kamieniem. Niedawno jeden z mieszkańców sąsiedniego bloku, sprawił sobie dużego kundla. Siedzi na balkonie lub w oknie i „zabawia” się z psem, drocząc się z nim. Pies szaleje, szczekając i nie przestaje, dopóki jego właściciel nie skończy się z nim droczyć. Niekiedy trwa to kilka godzin.
Ci wszyscy ludzie przeważnie nie płacą podatku za posiadanego psa. Długo karmiono ludzi rzewną bajeczką o wiekowej, samotnej staruszce, mającej tylko ukochanego pieska. Więc podatek za psa jest śmiesznie niski. Dziś ja sama jestem starszą osobą, ale nie stać mnie na utrzymanie psa, gdyż wiem, że należy za niego płacić podatek, karmić, załatwić mu wszystkie szczepienia i badanie u weterynarza, leczyć w chorobie i nie zostawiać samego w domu. 
Drewniany Most.
 W krajach zachodnich, żeby trzymać w domu psa, należy uzyskać zgodę wszystkich lokatorów, a przede wszystkim właściciela domu. W wielu domach psa trzymać nie wolno. Tymczasem u nas, jak zwykle: - Musi, to na Rusi. W Polsce, jak kto chce!”
Wydaje mi się, że najwyższy czas, aby znacznie podnieść kwotę podatku za psa i dopilnować, żeby ten podatek płacono. Już słyszę oburzone głosy! - Ludzie będą psy wyrzucać, przywiązywać w lesie, zabijać!
Przecież robią to i teraz, mimo że podatku nie płacą! A mówiąc między nami, za wyrzucenie psa, grozi kara 3-ech lat odsiadki, więc radzę nie ryzykować. Cholera, ten kretyn znowu drażni kundla, więc muszę kończyć, bo w tym wrzasku, nie jestem w stanie skupić myśli!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz