Na zdjęciu widać flagę polską i NATO, ale nie ma flagi Unii Europejskiej. |
Tak,
jestem cholernie wkurzona, tym co widzę i tym co słyszę. Wczoraj w
„ Szkle kontaktowym” zobaczyłam spot pana ministra MON
Błaszczaka, z dumną miną wydającego wyższemu urzędnikowi,
rozkazy dotyczące defilady o podniosłej nazwie: „Wierni Polsce”mającej się odbyć
15 sierpnia br, w Katowicach. Stojąca obok pani aż podrygiwała z
zachwytu dla mądrości pana ministra, dorzucając cienkim głosikiem
dodatkowe informacje. Ton, jakim pan Błaszczak odzywał się do
swego podwładnego, przypominał mi żywo filmy o chłopstwie
pańszczyźnianym! Opisałam mniej więcej podobną scenkę, w moim
artykule na blogu pt. „Publice zabrania się wyglądać z krzaków”.
Nigdy
nie widziałam słynnych marszałków rosyjskich, czy amerykańskich,
którzy w takiej formie wydają rozkazy. Widać, jak na dłoni, że
pan Błaszczak nie ma pojęcia, co to jest wojsko, i jak tam dowódca
wydaje polecenia. Ale pan minister zapewne uważa, że reklama jest
dźwignią handlu, czego dowodzi jego śmieszny spot. Interesuje mnie
również nazwa tej wielce reklamowanej hucpy pod nazwą: ”Wierni Polsce”!
Kto
ma być jej wierny, czy żołnierze defilujący na starym zużytym
sprzęcie, który przed defiladą, przez kilka dni czyścili pastą
przeciwko rdzy? Czy może pan prezydent rozpychający się dumnie na
pokrywie „Raka”, lub „Kraba”, wyprodukowanych za poprzedniego
rządu? A może sam pan Błaszczak wydający rozkazy tonem karbowego
na folwarku? Bo w takim razie nazwa defilady powinna zostać zmieniona
na bardziej realną: ”Wierni kasie!” gdyż z prawdziwą Polską to
przedstawienie nie ma absolutnie nic wspólnego.
Wracając
do obchodów rocznicy Bitwy Warszawskiej, pragnę poinformować władze PiS-u
uwielbiane przez naród, że takowa bitwa miała
miejsce, jak sama nazwa wskazuje, pod Warszawą, a nie w Katowicach,
w czasie I-go Śląskiego Powstania!
Tak się składa, że jestem
córką żołnierza roku 1920. Mój siedemnastoletni Ojciec, brał
osobiście udział w Bitwie Warszawskiej i zapewne przewraca się w
grobie na samą myśl, że będzie ona obchodzona w innym miejscu, niż
to historyczne.
Obchody 99-tej rocznicy tego wielkiego zwycięstwa,
odniesionego niesłychanym trudem i ofiarą z życia setek
tysięcy Polaków i całego narodu polskiego, władze PiS-u dla celów
agitacji wyborczej przeniosły na Śląsk. To może za rok przeniosą święto do Babich Dołów, lub Pcimia?
Osobiście
wyrażam swój sprzeciw, przeciwko przenoszeniu uroczystości związanych z Bitwą Warszawską.
Władze
PiS-u, bardzo często nazywają Bitwę Warszawską „ Cudem nad Wisłą”, nazwą
wymyśloną przez stronnictwo endecji (Narodowa Demokracja), by
pomniejszyć rolę Marszałka Piłsudskiego dowodzącego bitwą. Endecy z demokracją nie mieli nic wspólnego, gdyż to ich rękami
został zamordowany wybrany w demokratycznych wyborach prezydent
Narutowicz, a jego zabójcę, Narodowa Demokracja, uważała za
męczennika i swego patrona.
Bitwa Warszawska również nie była cudem i żadne moce niebieskie
do niej się nie mieszały. Hetmanka Wojska Polskiego, malowniczo stojąc na chmurce, nie pomagała
Polakom wykończyć bolszewików.
Jerzy Kossak Cud nad Wisłą. |
Zwycięstwo odniesione dnia 20 sierpnia 1920 r. było rezultatem
gigantycznego wysiłku narodu, który dopiero powrócił z niebytu na
karty historii. Było pokłosiem zaciętej walki, łez, krwi, ran i
śmierci żołnierza polskiego i zdolności dowódczych polskich
generałów. To
by było na tyle o Bitwie Warszawskiej.
Teraz
wracam do teraźniejszości i jednego z powodów mego wkurzenia, Dziś jechałam
bardzo zatłoczonym miejskim autobusem. Naturalnie klimatyzacji nie
ma, za to okna są z reguły pozamykane – żeby nie było
przeciągu!
Na
jednym z przystanków wsiada młoda kobieta z czteroletnią chyba
córeczką. Ktoś wysiada i robi się miejsce. Ucieszona kobieta
sadza na nim dziecko, a sama staje obok. W pobliżu, wciśnięta
pomiędzy spoconych wielkim upałem ludzi, znajduje się starsza
pani. Ledwie stoi na spuchniętych nogach. Ponieważ wyniosłam z
domu kindersztubę, zwracam się do pani z dziewczynką prosząc,
żeby dziecko ustąpiło miejsca osobie starszej. Miałam nadzieję,
że zostanę właściwie zrozumiana, ale się pomyliłam. Kobieta rozwarła
na mnie paszczę, jakbym jej kazała dzieciaka utopić w Bobrze!
Okazało się, że jestem bez sumienia, bo nie rozumiem, iż takie
małe dziecko musi sobie odpocząć!
-
To jest dziecko! Nie rozumie pani? - wrzeszczała pod moim adresem.
Nie
rozumiałam. Na szczęście dojechałam do celu podróży i
wysiadłam. Za sobą słyszałam jeszcze poirytowany głos troskliwej
matki. Za kilka dekad, to ona będzie stała na spuchniętych nogach i pociła się, a
jej wnuk siedział rozwalony na fotelu. Z czasów mego dzieciństwa
nie pamiętam, żeby Mama kiedykolwiek sadzała mnie, a sama stała
obok. Jeśli było miejsce, siadała i brała mnie na kolana, żebym
innym pasażerom nie zajmowała fotela. Kiedy w pobliżu była
starsza osoba, wstawała i zapraszała do siedzenia. Teraz młode
matki zachowują się nieodpowiedzialnie, źle wychowując swoje
dzieci. To się zemści na nich po latach.
Trzecia
sprawa, dla której jestem najbardziej wkurzona, to problem z psami.
Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby tylu ludzi miało psy. Rano, w
południe i popołudniu, widać panią lub pana, ciągnącego za sobą
jakiegoś kundla, lub będącego przez tego kundla ciągniętym. W
naszym budynku, który przez lata miał tylko jednego pieska, teraz
jest ich co najmniej dziesięć. Od pseudo yorków, do zwierzaków
wielkości cielęcia!
Bardzo lubię psy i niegdyś sama miałam
potężnego wilczura. Mieszkaliśmy wtedy na osiedlu górniczym w
pobliżu lasu, ale mój pies nauczony był, że może szczekać tylko wtedy, gdy usłyszy
komendę: - Daj głos!
Obecnie,
niemal każdy bierze sobie po znajomości jakiegoś zwierzaka, nie
płaci za niego podatku, nie oznacza go czipem, nie przeprowadza
badań weterynaryjnych, narażając siebie i innych na możliwość
wścieklizny. Ale nie to jest najgorsze. Te psy hałasują większą
część dnia w letnim czasie, kiedy okna i balkony są otwarte.
W ubiegłą
sobotę nie zmrużyłam w nocy oka, bo jakiś bezmyślny dureń,
zamknął psa w domu i powędrował sobie na cała dobę,
pozostawiając otwarty szeroko balkon. Pies szczekał, wył i
skomlił, cały dzień i całą noc. Blok oddalony jest od mego
wieżowca na szerokość trawnika, więc nic dziwnego, że nie
spałam. Psy wyprowadzane na spacer do parku pod oknami bloków, gryzą się, szczekają,
szczególnie wieczorem, a nawet w nocy. Hałas nie z tej ziemi. Nikt
nie interweniuje, choć policję mamy dosłownie o rzut kamieniem. Niedawno
jeden z mieszkańców sąsiedniego bloku, sprawił sobie dużego
kundla. Siedzi na balkonie lub w oknie i „zabawia” się z psem,
drocząc się z nim. Pies szaleje, szczekając i nie przestaje,
dopóki jego właściciel nie skończy się z nim droczyć.
Niekiedy trwa to kilka godzin.
Ci
wszyscy ludzie przeważnie nie płacą podatku za posiadanego psa.
Długo karmiono ludzi rzewną bajeczką o wiekowej, samotnej staruszce,
mającej tylko ukochanego pieska. Więc podatek za psa jest śmiesznie
niski. Dziś ja sama jestem starszą osobą, ale nie stać mnie na utrzymanie
psa, gdyż wiem, że należy za niego płacić podatek, karmić,
załatwić mu wszystkie szczepienia i badanie u weterynarza, leczyć
w chorobie i nie zostawiać samego w domu.
Drewniany Most. |
W krajach zachodnich, żeby
trzymać w domu psa, należy uzyskać zgodę wszystkich lokatorów, a
przede wszystkim właściciela domu. W wielu domach psa trzymać nie
wolno. Tymczasem u nas, jak zwykle: - Musi, to na Rusi. W Polsce, jak
kto chce!”
Wydaje
mi się, że najwyższy czas, aby znacznie podnieść kwotę podatku
za psa i dopilnować, żeby ten podatek płacono. Już słyszę
oburzone głosy! - Ludzie będą psy wyrzucać, przywiązywać w
lesie, zabijać!
Przecież robią to i teraz, mimo że podatku nie płacą! A mówiąc
między nami, za wyrzucenie psa, grozi kara 3-ech lat odsiadki, więc
radzę nie ryzykować. Cholera, ten kretyn znowu drażni kundla, więc
muszę kończyć, bo w tym wrzasku, nie jestem w stanie skupić
myśli!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz