piątek, 10 kwietnia 2020

10 KWIETNIA 2010 ROK.


Prezydencki samolot Tu 154 ląduje! foto Elektroda.
Mam zwyczaj wpojony mi przez Ojca, i każdego dnia zapisuję w kalendarzu, jaka jest pogoda, co robiłam, a nawet co było na obiad. Przechowuję te kalendarze, dlatego z łatwością mogę się cofnąć wiele lat wstecz, by wiedzieć, co się w danym dniu działo. Ale nie muszę sięgać do kalendarza, bo tę akurat datę pamiętam bardzo dokładnie.
To była sobota, zimny kwietniowy poranek. Słońce słabo przeświecało przez chmury. Wstałam dosyć wcześnie, żeby przygotować obiad i pojechać, jak co sobotę, na cmentarz i zapalić znicze na grobie Rodziców. Włączyłam telewizor, aby sobie oglądnąć kolejny odcinek serialu, lecz niespodziewanie, zamiast zapowiedzi programu, na ekranie pojawił się prezenter i z widocznym na twarzy zdenerwowaniem, nieco drżącym głosem oznajmił, że prezydencki samolot Tu-154, uległ wypadkowi przy lądowaniu w Smoleńsku. Mogą być ranni...
Zastygłam oniemiała z wrażenia przed telewizorem, i wpatrywałam się w ekran szeroko otwartymi oczami. Byłam absolutnie przekonana, że to tylko jakiś błąd przy lądowaniu i z pewnością wszystko zakończy się szczęśliwie. Zrezygnowałam z wizyty na na cmentarzu i w napięciu słuchałam napływających do telewizji i radia informacji. Coraz bardziej roztrzęsieni i spanikowani spikerzy i prezenterzy, podawali dosyć sprzeczne wiadomości, przerywając wszelkie inne programy.
foto. Echo Dnia.
 Nie jestem osobą przesadnie pobożną, lecz wtedy modliłam się, żeby nie usłyszeć najgorszego. Bo oprócz prezydenta i jego małżonki, leciało samolotem tylu wspaniałych ludzi. Między innymi, były prezydent na uchodźstwie pan Kaczorowski, mój ulubiony aktor pan Zakrzeński, często kreujący rolę Marszałka Piłsudskiego. Nie rozumiałam, dlaczego zezwolono, by prezydencki samolot był tak przeładowany najwyższymi w państwie oficjelami, nawet duchownymi. Nie rozumiałam, dlaczego do Katynia leciał prezydent Kaczyński, kiedy z delegacją katyńską jechał premier Tusk? Po co prezydencki samolot lądował w Smoleńsku, nie posiadającym lotniska, mogącego przyjmować wielkie samoloty pasażerskie. Wśród natłoku mniej lub bardziej prawdopodobnych informacji, nadeszła w końcu ta najstraszniejsza: 
NIKT NIE PRZEŻYŁ!!
     W S Z Y S C Y!     foto. Ceneo.
Polska stanęła w obliczu najstraszniejszej katastrofy w dziejach. Zginął prezydent, głowa państwa polskiego, pani prezydentowa, oraz najwyżsi dostojnicy Państwa. Generalicja, członkowie Senatu i Sejmu, biskupi, księża, były prezydent Polski, Anna Walentynowicz i wielu innych znanych ludzi, ze wszystkich ugrupowań politycznych. To się po prostu nie mieściło w głowie.
 Przez cały dzień przesiedziałam przed telewizorem, ze zgrozą obserwując straszne obrazy z katastrofy. Pamiętam, że wpadłam we wściekłość, bo mieszkający  w kawalerce pode mną, wesoły młodzieniec, właśnie ten okropny dzień wybrał sobie na balangę. Wrzaski, śmiechy i rockowy łomot tak mnie wkurzyły, że bez namysłu wezwałam policję. Nareszcie się uspokoili. Hołoty bez wyobraźni ci u nas dostatek!
Pamiętam dokładnie wstrząsające wrażenie, jakie na osobach z polskiej delegacji rządowej przebywającej w Katyniu, zrobiła ta straszliwa wiadomość. Nie chcieli po prostu uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę. Pamiętam również wielką serdeczność okazywaną nam w dniu katastrofy i w następnych dniach przez Rosjan. Przez władze państwa i prostych ludzi płaczących, modlących się, i szczerze dzielących z nami smutek po tragedii.
foto. Fakty Interia.
 Ochłonąwszy z pierwszego szoku, zaczęłam zadawać sobie pytania. Po co prezydent Kaczyński wybrał się do Katynia, kiedy przebywała tam właśnie rządowa delegacja z premierem i rodzinami ofiar katyńskich? Odpowiedź była oczywista. Lech Kaczyński oraz jego brat Jarosław nie znosili premiera Tuska i pragnęli obecnością swoją i najwyższych dostojników państwa w Katyniu, zminimalizować ważność delegacji rządowej. Ot, taka sobie prezydencka zachcianka, za namową brata Jarosława. W tym celu prezydent załadował do samolotu najważniejszych ludzi w państwie i poleciał. Słuchałam rozmowy pilota samolotu prezydenckiego z polskim samolotem wojskowym. Pilot przestrzegał, że na lotnisku jest bardzo zła widoczność i radził lądować w innym miejscu.Z doniesień nadesłanych zaraz po katastrofie wiadomo, że pilot samolotu mógł lądować gdzie indziej, w Kijowie lub w Mińsku. Ale ze Smoleńska było najbliżej do Katynia, a pan prezydent się śpieszył! 
 
Delegacja Rodzin Katyńskich. foto.Danuta Sycz.

Przypominam sobie skandal, jaki wybuchnął kiedy Lech Kaczyński leciał do Gruzji, a pilot odmówił lądowania na lotnisku, które nie gwarantowało bezpiecznego lądowania. Kaczyński dosłownie wymógł na biedaku lądowanie, a następnie wywalił go z pracy! Pilot prowadzący prezydencki samolot Tu-154, być może nie odważył się wyrazić swej opinii, nawet gdyby prezydent się nie odezwał, bo chodziło mu o pracę. Zresztą w kokpicie stał mu nad głową generał Błasik, co jest zresztą surowo wzbronione. Pod wpływem niewątpliwej presji, pilot Tu 154 zdecydował się lądować, pomimo ostrzeżenia z wieży kontroli lotu w Smoleńsku. Była gęsta mgła i ta wysoka brzoza..... A potem te krzyki i ogromne samoloty lądujące w Warszawie i makabryczny obraz, niekończącego się szeregu trumien, przykrytych biało-czerwonymi sztandarami. Nigdy tego nie zapomnę!
 
foto. Fakty Interia.

Ale nie bylibyśmy Polakami, jakby wszystko odbywało się godnie, zgodnie i bez awantur. Pan prezes PiS-u Jarosław Kaczyński zażyczył sobie, żeby brata i bratową pochować na Wawelu, który jest narodowym sanktuarium i nekropolią królewską! Pochówku na Wawelu dostąpili tylko wybrani: Naczelnik Kościuszko, książę Poniatowski i Marszałek Piłsudski oraz dwaj narodowi Wieszcze: Mickiewicz i Słowacki. Wpakowano także na Wawel generała Sikorskiego, choć moim zdaniem niesłusznie. Jego miejsce powinno być na cmentarzu zasłużonych na Powązkach.
 
foto. Gazeta Współczesna.

Chyba ten ostatni pochówek ośmielił prezesa Kaczyńskiego. Zażądał, aby to Wawel stał się miejscem wiecznego spoczynku prezydenta i jego małżonki. Natychmiast wybuchnął spór: jedni byli temu przeciwni, inni gorąco ten pomysł popierali. Konflikt rozstrzygnął po Salomonowemu metropolita krakowski arcybiskup Dziwisz, wyrażając wbrew protestom społeczeństwa i rodziny Marszałka Piłsudskiego, zgodę na pochowanie Kaczyńskich na Wawelu. Na piękne oczy prezesa z pewnością tego nie uczynił, bo zwykle wychodzi się z założenia, że coś za coś! Parę prezydencką pochowano z królewskim przepychem w Katedrze Zamku Wawelskiego.


Przyznaję, że ja osobiście byłam temu stanowczo przeciwna. Wawel dla mnie i dla milionów Polaków to sacrum!Świętość narodowa, której nic i nikt nie może sprofanować. Śmierć prezydenta w katastrofie, nie stanowi preferencji do wynoszenia go na piedestał bohatera narodowego. Prezydent Kaczyński był zupełnie przeciętnym człowiekiem, nawet  kiepskim politykiem, który o mały włos nie wplątał nas w poważny konflikt z Rosją, wtrącając się w sprawy Gruzji i błagając Amerykanów o Tarczę. Identycznie, jak obecnie rządzący prezes Jarosław, który już zapomniał, jak nasi przyjaciele zza oceanu zgrabnie w historii nas olali!
 Uważałam, że miejscem wiecznego spoczynku prezydenta Kaczyńskiego powinna być Warszawa stolica Polski, Katedra, lub Cmentarz Powązkowski. Leżą tam przecież ludzie o wiele bardziej zasłużeni dla ojczyzny. Lecz prezes PiS-u Kaczyński wiedział co robi. Pragnął, aby królewski pogrzeb brata, był jego pierwszym stopniem do ubiegania się w nadchodzących wyborach o godność prezydenta, jakby to był tytuł dziedziczny. Dlatego też pod Pałacem Namiestnikowskim, siedzibą prezydenta państwa, urządził ogromną manifestację z krzyżami i piekielną awanturą. Można było odnieść wrażenie, że Pałac Namiestnikowski jest siedzibą rodu Kaczyńskich, a nie miejscem urzędowania aktualnego prezydenta Rzeczypospolitej Polski.

Kolejna Miesięcznica. foto. PAP.
 W każdą następną Miesięcznicę i rocznicę katastrofy,  urządzano tam krzykliwą manifestację, na której pan prezes wygłaszał płomienne przemowy do zebranych i podekscytowanych tłumów, a raczej tłumoków. Nie miałam pojęcia, że w Warszawie mieszka tyle ciemnej masy. To raczej nie są prawdziwi warszawiacy, tylko przybłędy, mający niegdyś do stolicy siedem dni wołami. Panie w moherowych berecikach, oraz inni wielbiciele pewnego toruńskiego Rydzyka. Nie zabrakło nawet egzorcysty, wypędzającego złe duchy z Pałacu. Oj, znalazłoby się w PiS-ie mnóstwo osób nawiedzonych przez diabła, a nade wszystko przez demona żądnego władzy.

Byłam prawdziwie zbulwersowana, widząc w telewizji prezesa Kaczyńskiego w czasie kampanii prezydenckiej, przemawiającego na tle sztandarów amerykańskich i domagającego się stanowczo wprowadzenia na stałe wojsk USA do Polski! Zapomniał on widać o strasznym fakcie, że w czasie wojny z Japonią Stany Zjednoczone, nie chcąc narażać się na straty w ludziach,  postanowiły uśmiercić Japończyków bronią chemiczną. Gazem musztardowym, powodującym odpadanie skóry i paraliż dróg oddechowych, lub fosgenem, zrzucanym w bombach przez samoloty na japońskie miasta i wystrzeliwanym przez działa okrętowe. Przewidywano, że gazy zatrują ludność na obszarze 650 km. Ta potworna broń miała zabić pięć milionów ludzi! Jednakże, gdy naukowcom amerykańskim i niemieckim udało się wyprodukować bombę atomową, rząd USA uznał, że jest to środek bardziej skuteczny i  h u m a n i t a r n y!
  Kaczyński bardzo szanuje zamorskiego sojusznika i woli nie pamiętać o takich nieistotnych drobiazgach. Polskie władze domagały się obecności obcych wojsk, rzekomo w obawie przed agresją Rosji.  Marzyła się im nowa okupacja. Jak nie niemiecka, to radziecka, jak nie radziecka, to amerykańska. Tym samym, nasza ojczyzna stała się czymś w rodzaju nędznego kraiku na Morzu Karaibskim, a nie wolnym, suwerennym państwem europejskim. 

Wojska USA w Polsce. foto. Newsweek
Obecność obcego wojska na terenie Polski, to jak zaproszenie lisa do kurnika. Widocznie nasi polityczni przywódcy, wprost kochają być od kogoś zależni i trzymani za twarz. A rodakom chyba to się także podoba, bo prawicy rosną szanse w sondażach i na wyborach. Prezydent Duda cieszył się, że miał zaszczyt stać, kiedy Trump, prezydent USA siedząc podpisywał dokument.
A może by tak znowu jakiś mały rozbiór?  
 To tylko taka dywagacja z okazji rocznicy katastrofy smoleńskiej, w czasie pandemii koronawirusa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz