niedziela, 27 grudnia 2020

Poznań - 27 GRUDNIA 1918 R.

 


    Leżałam po południu, bo paskudnie się czuję. Ale na moment włączyłam telewizor i zobaczyłam datę - 27 grudnia! Data pamiętna w naszej rodzinie, gdyż jest to dzień, kiedy w Poznaniu wybucha Powstanie Wielkopolskie - jedyne polskie powstanie zakończone zwycięstwem.

 27 grudnia przybył do Poznania bardzo ważny gość - Ignacy Paderewski, najsłynniejszy pianista świata i wielki orędownik zmartwychpowstania Polski. Przybył do Poznania, a miasto oszalało ze szczęścia, choć Niemcy robili wszystko, żeby mu ten pobyt obrzydzić. Między innymi wyłączyli lampy, ale młodzież zapaliła pochodnie i Poznań zapłonął. Miasto przybrało uroczysty wygląd.

 Z okien, balkonów i tarasów, zwisały najpiękniejsze dywany, kilimy, a na nich portrety Kościuszki, Pułaskiego, ks. Józefa Poniatowskiego i wizerunki królów polskich. Pomimo grudnia, wszędzie pełno było kwiatów i zieleni. Jadącego w powozie Paderewskiego zasypał deszcz kwiatów. A pod Hotelem "Bazar", gdzie zatrzymał się Paderewski, zebrał się ogromny tłum rozentuzjazmowanych ludzi. Pośród nich, stała Babcia Jadwiga, trzymając za rączkę moją sześcioletnią Mamę. Dziadek Michał był już w swojej tajnej jednostce. Dziadek Michał, członek stowarzyszenia paramilitarnego „Sokół” walczył jak większość Poznaniaków, w I wojnie światowej, oczywiście w oddziałach niemieckich. Był bardzo odważny i został odznaczony Żelaznym Krzyżem II klasy za otrzymane we Francji rany.

Gorące przemówienie Paderewskiego, z okna Hotelu "Bazar" było jak ogień rzucony na proch!


 

Kiedy pod Bazarem padł strzał, nie wiadomo przez kogo oddany, w mieście rozpoczęły się walki. Poległ Franciszek Ratajczak, znajomy dziadka Michała. Nie zamierzam opisywać walk w mieście, bo uczynili to inni, lepsi ode mnie. Z opowiadań dziadka, a potem Mamy wiem, że dziadek walczył w oddziałach zdobywających lotnisko na Ławicy. Wśród powstańców były również nieletni chłopcy, gdyż patriotyzm wśród polskiej młodzieży był ogromny.

Dziadek, wraz ze swoim młodszym bratem Marcinem, walczył do końca bitwy w Poznaniu. Będąc jeszcze w organizacji „Sokoła”, był gimnastykiem i atletą, człowiekiem bardzo zręcznym i silnym. Toteż nie wątpię, że to, co opowiadała mi Babcia i Mama było prawdą. Otóż Dziadek dostał rozkaz, aby z wieży ratusza poznańskiego zrzucony niemiecki orzeł. Wraz z drugim kolegą, Dziadek wspiął się na wieżę i z jej szczytu, strącił niemieckie godło.


 

Bardzo bym chciała, aby ktoś potwierdził to, o czym powyżej piszę.

 


Za ten czyn, Dziadek został również przez miasto odznaczony, ale Niemcy zapamiętali go także, bo znalazł się razem z bratem Marcinem na kartach ich „czarnej księgi” - późniejszego gestapo. 

 Po zwycięstwie powstania, Dziadek wstąpił do policji. Wraz z 17-letnim synem Mieczysławem i bratem Marcinem, Dziadek brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 r. Walczy we wrześniu 1939 r. w armii poznańskiej w oblęganej stolicy. Zaraz po klęsce ucieka z Poznania razem z Babcia i najmłodszą córką do Generalnej Guberni i osiada w niewielkiej wiosce pod Żabnem. Brat Dziadka Marcin za wykrycie niemieckiego szpiega i udział w powstaniu Wielkopolskim, rozstrzelany w ogrodzie swego domu wraz z żoną. Przed śmiercią kazano im wykopać sobie grób. Na tym miejscu Niemcy urządzili ogródek dla dzieci!

W W 1940 r. Dziadek wstępuje do ZWZ, a potem do Armii Krajowej i z rozkazu władz podziemnych do granatowej policji. Tamtejsi ludzie zawdzięczają mu bardzo wiele, często życie, gdyż ostrzegał ich przed łapankami i nalotami żandarmerii i gestapo. Będąc w AK, Dziadek 27 lipca 1944 r, bierze udział w ochronie słynnej akcji „III Most” - lądowania brytyjskiego samolotu, po części rakiety V2 i polskich delegatów z Komendy Głównej AK.


 

Po zakończeniu wojny, w 1945 r, Dziadek został aresztowany i osadzony w więzieniu w Tarnowie. Po rozprawie w sądzie groziło mu długoletnie więzienie, lub nawet kara śmierci. Ale okoliczni ludzie pamiętali, co zawdzięczali Dziadkowi. Trzy wsie wraz ze swymi proboszczami wyruszyły do Tarnowa na proces. Zrobił się taki tumult w sali sądowej, taki wrzask i żądanie uwolnienia Dziadka, że sędzia, widać też dobry Polak, nie stwierdziwszy winy, polecił go uwolnić. Lecz Urząd Bezpieczeństwa nie zapomniał Dziadkowi jego powstańczej i AK-owskiej przeszłości. Nie zapomniał także roku 1920. Po powrocie do Poznania, biedny Dziadek nie mógł znaleźć nigdzie pracy, choć kraj był w ruinie i każda para rąk do pracy była na wagę złota.

Polacy ocalili Londyn!
 Będąc bez pracy, na utrzymaniu rodziny, Dziadek stał na ulicy z wagą, - powstaniec, przedwojenny oficer policji! W czasach młodości Dziadek zamierzał studiować architekturę, mając w tym kierunku wybitne zdolności. Spożytkował je, rysując w latach czterdziestych poznańskim nuworyszom projekty willi i kierując budową. W 1950 zmarła Babcia Jadwiga, dla Dziadka był to straszny cios, z którego nie mógł się otrząsnąć. Ciągle chodził na cmentarz i godzinami przesiadywał na jej grobie, pisząc do nas, że „słyszy poszum skrzydeł anioła śmierci!” Nie przeżył Babci nawet o rok! Pewnego dnia, wracając z pracy wieczorem, wpadł do niewielkiego wykopu i poczuł silny ból żołądka.

Nazajutrz znalazł się w szpitalu, gdzie okazało się, że miał złośliwego raka żołądka z przerzutami. Nie było ratunku. Jego ostatnim słowem w chwili śmierci był okrzyk: „LUDOBÓJCY! Zmarł w pierwszy dzień Wielkanocy 1951 r, i pochowany został na cmentarzu Jeżyckim. 

Cmentarz Jeżycki, groby Babci i Dziadka w pobliżu Kaplicy św. Barbary.
 Przez długie lata terroru stalinowskiego nie wolno było nam wspominać o jego chlubnej przeszłości. Rodzina pochowała także wszystkie jego zdjęcia z mundurze, które potem gdzieś zaginęły. Miałam tylko jedną fotografię Dziadka w przedwojennym mundurze policji, ale wysłałam je do Poznania, na prośbę pana, który opisywał historię Cytadeli, skąd także Dziadek wyruszał na I wojnę światową, na wojnę w roku 1920 i w 1939 r.

 Uważam, że w tę wielką 100-letnią rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego, należy się memu Dziadkowi Michałowi Ernestowi Kramerowi wspomnienie od wnuczki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz