-
Policja, słucham!
W
słuchawce rozlega się rozhisteryzowany głos płaczącej kobiety:
-
Policja? Błagam, pomóżcie mi. Mąż mnie bije!
Chwila
ciszy i pada pytanie:
-
ile razy panią pobił?
-
Raz. Dał mi kopniaka i kazał wypierd...ć! Przyjedźcie zaraz, bo
mnie zabije!
-
Hm, bardzo mi przykro, ale nie mamy podstaw, żeby interweniować.
Jak mąż dowali pani następnym razem, proszę do nas zadzwonić.
Taka,
mniej więcej, rozmowa mogłaby się odbyć, gdyby projekt
nowelizacji ustawy o przemocy w rodzinie, został uchwalony przez
Sejm. A niewiele brakowało!
Projekt
ustawy o przemocy domowej, stwierdzał iż: „Przemocą nie będzie
jednorazowe pobicie.” Takie pobicie, choćby bardzo dotkliwe, to
dla resortu rodziny za mało, aby osobę pobitą uznać za „doznającą
przemocy domowe!!!
Projekt
nowelizacji ustawy ukazał się w Sylwestra - 31. XII. 2018 r. kiedy
Polacy myśleli o zabawie i opublikowany został na stronie Rządowego
Centrum Legislacji pod nazwą: ”O przeciwdziałaniu przemocy
domowej” Zmieniono nazwę z „o przeciwdziałaniu przemocy w
rodzinie”, na „przemocy domowej”.„ Autorką tej złowrogiej
ustawy podobno jest pani E. Bojanowska, wiceminister Ministerstwa
Rodziny, Pracy i Polityki Socjalnej. Wydaje się jednak, że jest ona
tylko kozłem ofiarnym, zaś prawdziwą odpowiedzialność za tę
ustawę ponosi minister E. Rafalska, gdyż na wszystkich dokumentach
widnieją jej podpisy. Naturalnie, pani Rafalskiej włos z głowy nie
spadnie, to pewne. Tłumaczy ona, że był to dopiero projekt ustawy,
jeszcze nie gotowej i mającej trafić na konsultacje. Ale to
kłamstwo, gdyż taki dokument nie byłby jeszcze publikowany na
stronie Rządowego Centrum Legislacji.
Podobno autorka ustawy pani wiceminister E. Bojanowska. |
Siąść i płakać, czy wstać i przeklinać?
Projekt
zawierał także fragment, mówiący o tym, że zgłoszony incydent,
będzie wpisany do Niebieskiej Karty, jedynie na życzenie osoby
poszkodowanej. Niebieska Karta, to dokument spisywany przez
funkcjonariusza policji i stwierdzający przemoc w rodzinie.
Notuje się w niej, czy przemoc była jednorazowa, lub wielokrotna.
Karta stanowi także dowód w sądzie. Autorce nowelizacji projektu,
pani minister ds. Rodziny, nie przyszło nawet na myśl, że ofiara
często boi się swego dręczyciela i woli nie zapisywać pobicia!
Kiedy
po ukazaniu się tego dokumentu, zrobi się niemały huczek, 2
stycznia br. głos zabrał pan premier Morawiecki stwierdzając, że
projekt ustawy wróci do wnioskodawców, w celu wyeliminowania z niej
pomyłek. Jeszcze jeden pisowski bubel wróci do swego twórcy!
Wydaje się, że grubą pomyłką jest całe pisowskie ministerstwo
Rodziny, Pracy i Polityki Socjalnej, ze swoją minister panią
Rafalską! Pomimo bicia się w piersi i tłumaczenia, że taki
dokument w ogóle nie powinien był się pojawić, faktem jest iż
partia i rząd PiS-u, nienawidzi kobiet i czyni wszystko, aby im
szkodzić.
Rafalska i Bojanowska na fecie z okazji dwóch lat rządów PiS-u. |
Wspomniana
ustawa była zgodna z nakazem Kościoła twierdzącego, że w
rodzinie przemocy nie ma, a Konwencja Rady Europejskiej w spawie
przemocy wobec kobiet, jest sprzeczna z religią! W ciągu trzech lat
swoich rządów, PiS poświęcił wiele czasu na tworzenie przepisów
zaostrzających prawo do stosowania aborcji, aż do całkowitego jej
zakazu. Kobiety mają obowiązek rodzenia płodu uszkodzonego, nie
nadającego się do życia. Biskupi nauczają, że kobieta zgwałcona
i zażywająca potem pigułkę antykoncepcyjną "dzień po", jest bardziej
grzeszna, niż jej gwałciciel! Biblia nie zakazuje bicia dzieci i
kobiet, więc nie jest to przestępstwem, a jedynie „wyrazem
niezadowolenia”!
Konwencja RE o przemocy w rodzinie jest niezgodna z religią, powiedział arcybiskup Polak. |
Lekarze nie byli w stanie uratować dziecka |
Nieprawda.
To było uszanowanie wolności i godności osobistej kobiety. Nikt
kobiety nie zmuszał, żeby pozbywała się niechcianej ciąży.
Robiła to tylko wtedy, gdy uznała, że zabieg jest konieczny. W tym
czasie nie znajdowano zabitych niemowląt na śmietnikach. Nikt nie
znęcał się nad niechcianymi dziećmi aż do spowodowania ich
śmierci. Urodzenie dziecka nie było dla kobiety tragedią, lecz
wielkim i upragnionym szczęściem. Nie rodziły dzieci nieletnie
dziewczynki, ponieważ ich rodzicom nie zezwolono na aborcję. Środki
antykoncepcyjne były w każdym kiosku Ruchu.
A
Polska miała najwyższą liczbę urodzeń w całej Europie.
Gdańskie pięcioraczki. |
Manifestacja oszołomów na pogrzebie prof. Dębskiego |
Jak
większość złych rzeczy - Aids, narkotyki, samookaleczenie - ta
idiotyczna zabawa wymyślona na podstawie gier komputerowych,
przywędrowała do nas z USA. Z miejsca znalazła wielbicieli, którzy
zwęszywszy kasę, masowo organizują w polskich miastach takie
„pokoje pełne zagadek”, nie dbając o przestrzegania przepisów
bezpieczeństwa pożarowego. Rezultaty tego już wczoraj
zobaczyliśmy!
Nie rozumiem tej głupiej i bezmyślnej pasji małpowania Ameryki we wszystkim, co stamtąd przychodzi. Bez zastanowienia się, czy wyjdzie to nam na dobre, czy na złe. Najczęściej wychodzi na złe, gdyż młodzież w „słusznie minionych czasach PRL-u.” nie ćpała, nie kaleczyła się, i publicznie nie używała słów, ogólnie przyjętych za wulgarne. Za powiedzenie głośno na ulicy „k...wa, można było od milicjanta dostać pałą po pupie i mieć kolegium karne. No, ale były to czasy niedemokratyczne i słusznie wybraliśmy sobie inne, podobno lepsze.
Od
trzech lat, niemal każda ustawa uchwalona przez PiS, okazuje się
bublem, który trzeba poprawiać. Tak było z uchwałami dotyczącymi
Trybunału Konstytucyjnego i prokuratur, tak było z ustawami w
sprawie Sądu Najwyższego, Podobnie na kolanie uchwalono ustawę o
nie podnoszeniu cen za energię elektryczną, która ma być
przestrzegana jedynie przez rok. To znaczy do czasu, aż PiS wygra
wybory. – Potem, hulaj dusza, piekła nie ma!
Ostatnim
bublem okazał się projekt ustawy o „Przeciwdziałaniu przemocy w
domu” . Wprawdzie premier polecił, aby wróciła ona do swego
autora, lecz z całą pewnością okaże się, że nowelizację
nowelizacji, też trzeba będzie poprawiać. Nikt w rządzie PiS-u
nie rodził się geniuszem – oprócz pana prezesa, rzecz jasna!
Opozycja zdenerwowana mianowaniem pana Andruszkiewicza na wiceministra cyfryzacji, natychmiast postarała się dokopać do wiadomości, jakoby był on tajnym agentem Rosji! Tę samą wiadomość usłyszałam także z ust lubianej dziennikarki „Superstacji” pani Elizy Michalik. Te przypuszczenia, w zasadzie niczym nie udokumentowane są tak śmieszne, że może nie warto by o tym wspominać, gdyby nie fakt, iż godzą w dobrosąsiedzkie stosunki polsko-rosyjskie. Niegdyś, kiedy się chciało komuś dokopać, mówiło się o jego dziadku SS-manie, lub gestapowcu. Teraz rzucamy podejrzenie o jakieś agenturalne związki z Rosją.
Ale
posądzić Andruszkiewicza, faszystę i narodowca, o związki z Rosją, to
niedorzeczność, ponieważ Rosja nienawidzi faszystów i
neonazistów, pamiętając o tragedii II wojny światowej.
O
Andruszkiewiczu zrobiło się tak głośno, że nawet stowarzyszenie
Żydów amerykańskich mieszkających w Europie, wyraziło swoje
zaniepokojenie. Oj, możemy mieć znowu problemy z panią ambasador
Izraela.
Widać z tego zamieszania, jak na dłoni, że mianowanie Adama Andruszkiewicza na ważne stanowisko w ministerstwie cyfryzacji, było nowym, lecz bynajmniej nie ostatnim bublem PiS-u. Teraz wyszło na jaw, że Andruszkiewicza polecił premierowi jego ojciec Kornel Morawiecki, który miał nieszczęście wyrazić się raz przyjaźniej o Rosji. Stąd te posądzenia o agenturalną działalność nowego wiceministra. To dowodzi, że Polaków ogarnęła jakaś mania rusofobii.
I
śmieszne i straszne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz