We
wtorek 22 na 23 stycznia, mija 156 rocznica wybuchu Powstania
Styczniowego. Najkrwawszego i najtragiczniejszego zrywu w historii
Polski. Właściwie nie powinnam w ogóle o tym pisać, gdyż jestem
zagorzałą przeciwniczką wszelkich niekontrolowanych powstań i
zrywów, kończących się klęską. Jednak ze względów osobistych
muszę o tym napisać, gdyż historia dotyczy mojej najbliższej
rodziny.
W
powstaniu wzięło udział dwóch moich przodków: prapradziad ze
strony Matki i pradziad ze strony Ojca. Prapradziad poległ śmiercią
żołnierza, tracąc cały wielki majątek na rzecz cara, który jego
majątek, jak tysiące innych, za udział w powstaniu skonfiskował.
Drugi powstaniec Władysław, dziadek mego Ojca, miał więcej szczęścia.
Ciężko ranny, uratowany został przez nieznanego oficera
rosyjskiego, który pomógł mu dostać się do szpitala w Galicji.
Lecz
Austria rządzona przez cesarza Franciszka Józefa I, także
powstańcom nie pobłażała. Po wyjściu ze szpitala, pradziad
został aresztowany i osadzony w rzeszowskiej twierdzy; Zamku
Lubomirskich! Zamierzano przekazać go carskim władzom, co
zakończyłoby się zesłaniem na Sybir, o ile nie gorzej. Na
szczęście, prababka Ewa pochodząca ze zubożałej arystokracji
austriackiej, i mająca ustosunkowaną rodzinę we Wiedniu, postarała
się o zwolnienie męża. Lecz duży majątek na kresach został
skonfiskowany i zasilił kasę cesarską. Cała pięcioosobowa
rodzina, znalazła się bez dachu nad głową i bez środków do
życia.
Pradziad,
który miał wyższe wykształcenie i studiował język grecki i
łaciński. W drodze wyjątku został zatrudniony jako nauczyciel w
wiejskiej czteroklasowej szkółce, w małej podkarpackiej wiosce!
Tam urodził się mój dziadek Tadeusz. Cała rodzina biedowała
przez kilka długich lat. Kiedy złość na powstańców Austriakom
trochę minęła, pradziad dostał pracę w gimnazjum w Jaśle, gdzie
wykładał języki obce. Dopiero po wieloletnich staraniach, władze
austriackie zdecydowały się oddać pradziadowi, resztówkę z
posagu jego babki; dwa niewielkie folwarki: Olesinek i Zosinek.
Rodzina zamieszkała w Olesinku i przebywała tam to września 1939
roku. Pradziad nie doczekał wolnej Polski, w której powstańcy byli
czczeni i nagradzani. Zmarł nagle na serce w 1913 r. i został
pochowany na rodzinnym cmentarzu. Po Olesinku i jego grobie, nie ma
już nawet śladu!
Jedyne zdjęcie dworu w Olesinku. Prababka Ewa z dwiema córkami, z tyłu dziadek Tadeusz. Mały chłopiec przy cioci po lewej, to mój Ojciec |
Powstanie
Styczniowe od początku nie miało żadnej szansy na zwycięstwo.
Komitet Centralny Narodowy, przedpowstaniowy rząd konspiracyjny,
doskonale o tym wiedział. A jednak powstanie wybuchło i trwało
niemal półtora roku. Od 22 stycznia 1863 r. do sierpnia 1864 r,
kiedy to na stokach warszawskiej Cytadeli stracono członków Rządu
Narodowego z dyktatorem Romualdem Trauguttem na czele. Powstanie
wybuchło, gdyż chciano w ten sposób uchronić młodzież polską
od wcielenia do carskiej armii i od aresztowań, kiedy w konspiracji
nastąpiły wsypy. Naturalnie wybuch walki zbrojnej niczego nie
załatwił, a na kraj spadły straszliwe represje carskie.
W walce zbrojnej, według obliczeń współczesnych historyków,
wzięło udział około 30 tysięcy ludzi, źle uzbrojonych, źle
umundurowanych i bardzo kiepsko żywionych. Powstańcy wiedząc, że
Rosjanie mają nad nimi ogromną przewagę, zastosowali wojnę
podjazdową, partyzancką, dająca czasami znakomite rezultaty.
Jednak powstańcy nie mogli mierzyć się ze świetnie uzbrojoną i
dowodzoną armią rosyjską, posiadającą artylerię, której
powstańcy wcale nie mieli. Jednakże powstańcy, panowie z dworów,
leśnicy, studenci, służba dworska i rzemieślnicy, okazywali się
wspaniałymi żołnierzami, walczącymi z pogardą śmierci i
czasem osiągali przewagę nad starym, doświadczonym i walecznym
żołnierzem rosyjskim.
Tradycyjnym
zwyczajem, nie wszyscy Polacy byli zwolennikami powstania. Kiedy
jedni porzucali rodziny, domy i majątki, idąc walczyć o
niepodległość ojczyzny, miliony Polaków spokojnie żyły sobie w
miastach, chodząc do teatrów, do kawiarni i kabaretów. Jedni
uważali powstańców za bohaterów, inni zaś za buntowników i
szaleńców, podnoszących rebelię przeciwko danemu nam przez Boga
króla Polski i cara Wszech Rosji Aleksandra II. Chłopstwo
nienawidzące szlachty, uważało powstanie za „pańską wojnę”,
która niszczyła im zbiory i paliła chaty. Za 5 srebrnych rubli,
chłop gotów był dostarczyć władzom carskim powstańca, żywego
lub martwego! Ta nienawiść była rezultatem wielowiekowej nędzy i
upodlenia polskiego chłopa, pańszczyzny i wyzysku. Ale byli i
światli chłopi, którzy walczyli w powstaniu, przeważnie jako
kosynierzy. Wstępowali też do oddziału księdza Brzóski, ostatniego walczącego powstańca na Podlasiu.
Tygodnik Podlaski. |
Po
kilku spektakularnych sukcesach militarnych, kiedy to powstańcy
wygrywali jakieś bitwy, nastąpiła ofensywa wojsk carskich.
Jednocześnie car Aleksander II, wydał ukaz, wprowadzający reformę
uwłaszczeniową chłopa polskiego. Był to śmiertelny cios zadany
powstaniu, gdyż chłopi zaczęli masowo „polować” na
powstańców, a społeczeństwo nie okazało im solidarnej postawy i
moralnego wsparcia.
Polacy są narodem histerycznym i kierującym się emocjami.
Człowiek, jeszcze wczoraj nieznany bliżej nikomu, następnego dnia
staje się dla społeczeństwa objawieniem, ukochaniem, wodzem
większym od Bonapartego, Cezara i Hannibala razem wziętych! Takie
były losy generała Mariana Langiewicza, jednego z wodzów
powstania. Po kilku niezbyt udanych potyczkach, Langiewicz wyniesiony
przez Rząd Narodowy do godności generała, stał się dla Polaków
synonimem zwycięskiego wodza. Polacy oszaleli na punkcie jego osoby.
Damy nosiły jego podobiznę w medalionach. Jego portrety zdobiły
witryny sklepów w Galicji. Na skutek intryg, został nawet
kilkudniowym dyktatorem. Po przegranej bitwie pod Grochowiskami,
pozostawił swoich żołnierzy i wyjechał do Galicji, rzekomo aby szukać
pomocy. Po przejściu granicy w Ujściu nad Wisłą, został
aresztowany przez Austriaków i osadzony w więzieniu (na Wawelu!)
Wtedy spłynął na niego istny strumień nienawiści, przekleństw i
pomówień, nie szczędzący mu żadnej obelgi. Langiewicz nigdy do
Polski nie wrócił.
Generał Marian Langiewicz. (regionwielkopolska pl. | ) |
Stefan Bobrowski - domena publ. fot. August and Fryderyk Zeuschner |
Generał Józef hr. Hauke-Bosak. |
Powstanie upadło. Nad całym krajem rozciągał się całun żałobny. Pod więzieniami stały długie kolejki kobiet, chcących bezskutecznie dowiedzieć się czegoś o losie uwięzionych, podać paczkę, wyżebrać widzenie. Do Warszawy zwożono z całego kraju jeńców i działaczy konspiracyjnych. Wyroki zapadały błyskawicznie. Jednych tracono i grzebano jak padlinę, innych skazywano na dożywotnią katorgę lub długie zesłanie. Ze skonfiskowanych tysięcy majątków, rząd carski czerpał niewyobrażalne zyski. Cały kraj obciążono kontrybucjami, zasilając skarb państwa rosyjskiego milionami rubli. Zapanowały okrutne rządy naczelników wojennych. Za najmniejsze przewinienie okrutnie karano.
W
całym kraju szalał najstraszliwszy terror, a państwo znajdowało
się w opłakanym stanie. Pola były zniszczone, zasiewy zdeptane
przemarszami wojska. Przywleczone ze wschodu zarazy dziesiątkowały
ludność.
W
powstaniu stoczono 1229 bitew. W trakcie działań wojennych spłonęło
szesnaście miast i osiemdziesiąt pięć wsi, nie licząc folwarków
i dworów. Po dawnych miastach i dworach pozostały czarne zgliszcza
i popioły. Tylko zdziczałe psy wyły na ruinach domostw. Nie
wiadomo ilu powstańców poległo, ilu zamęczono, stracono w
egzekucjach lub wywieziono na przepadłe. Nie wiadomo, ile naprawdę
zginęło ludności cywilne, bo ofiar nikt nie liczył. Uznaje się,
że na zesłanie wywieziono około 40 tysięcy osób, w egzekucjach
stracono 700 powstańców, skonfiskowano 1660 majątków ziemskich i
dokonano kasacji wielu zakonów, uznanych przez carat za ośrodki
oporu. Duchowieństwo polskie poddano represjom. Trzydziestu księży
rozstrzelano lub powieszono, około 100 duchownych powędrowało
męczeńską drogą na Sybir.
A. Grottger. Na pobojowisku. cultur.pl Muzeum Sztuk Pięknych Budapeszt |
Na
widok wyłaniającej się z lasu gromadki nędzarzy, zamykały się
drzwi chłopskich chat i dworów. Wieśniacy gonili ich zawzięcie z
siekierami i widłami, przeklinając i nasyłając na nich kozaków.
Otaczała ich niemal powszechna wrogość, jakże różna od wybuchów
szaleńczego entuzjazmu z pierwszych dni powstania. Wtopieni szarymi
burkami w szarość pól, człapali w deszczu i skwarze, szukając
wroga i walki. Ginęli pod ciosami szabel, dziurawieni kulami,
przebijani bagnetami. Śmierć skracała im mękę, a towarzysze
niedoli grzebali ich ciała gdzieś w polu, lub na leśnej polance i
szli dalej, pozostawiając za sobą samotną mogiłę bez napisu, a
czasem i krzyża. Byli i tacy, co z wysokości szafotu patrzyli z
góry na swoich oprawców, zanim na gardle zacisnęła się pętla
konopnego powroza. Najstraszniejszy jednak los czekał skazanych na
dożywotnią katorgę.
Wędrowali w takt bębna tysiące wiorst,
skuci żelaznymi łańcuchami ze zbrodniarzami, upodleni, konając z
głodu i mrąc na straszliwych „etapach”, w
szpitalach-trupiarniach. Umierali pod ciosami kolb karabinów
eskorty, zasmagani na śmierć nahajkami kozaków. Zdychali na tyfus,
porzucani na stepie jak padłe bydło. Tylko nieliczni przeżyli tę
upiorną drogę i przykuci do taczek, po wielu latach nieludzkiej
pracy – dotrwali i po amnestii powrócili do ojczyzny.
P. Stachiewicz. Pochód na Sybir.Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. |
Taki
był bilans powstania, zwanego potem Styczniowym.
Ale nie umiemy uczyć się z lekcji historii i zawsze próbujemy zniszczyć to, co z trudem zbudowaliśmy. W 1944 r, ponownie wybuchło powstanie, które tak samo nie miało żadnej szansy na powodzenie. Warszawa legła w gruzach, a setki tysięcy ludzi zapłaciło życiem, za nieprzemyślaną decyzję.
Pamiętajmy o wielkiej ofierze powstańców, okazujmy ich pamięci szacunek i cześć, ale nigdy więcej ich nie naśladujmy!
Ale nie umiemy uczyć się z lekcji historii i zawsze próbujemy zniszczyć to, co z trudem zbudowaliśmy. W 1944 r, ponownie wybuchło powstanie, które tak samo nie miało żadnej szansy na powodzenie. Warszawa legła w gruzach, a setki tysięcy ludzi zapłaciło życiem, za nieprzemyślaną decyzję.
Pamiętajmy o wielkiej ofierze powstańców, okazujmy ich pamięci szacunek i cześć, ale nigdy więcej ich nie naśladujmy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz