Rzeź galicyjska J. Lewickiego |
W lutym i w marcu, mija kolejna 174 rocznica wydarzeń, zwanych przez historyków rabacją galicyjską, czyli zbrodnią ludobójstwa na szlachcie polskiej. Temat ten jest najczęściej dyskretnie omijany, bo jakoś nieprzyjemnie wspominać, że polscy chłopi udaremnili Rewolucję Krakowską, która dawała im ziemię i znosiła pańszczyznę. Podobnie zresztą się działo w 1863 r, gdy wybuchło Powstanie Styczniowe, w którym chłopi polscy w większości, okazali się wrogami powstańców. Było to celowe działanie dwóch zaborców - Austriaków i carskiej Rosji, aby podzielić naród polski i sprawić, żebyśmy się wzajemnie nienawidzili.
Rodzina Sierosławskich, z której pochodziła moja Babcia Pelagia, pieczętowała się herbem Łodzia. Herb ten należy do jednego z najstarszych herbów w Polsce. Przybył
do nas z Anglii w XI lub XII wieku, za czasów pierwszych Piastów. Historia rodziny Sierosławskich była tragiczna. Ojciec Babci
Pelagii, pradziad Jan Sierosławski, od dziecka zdradzał uzdolnienia
muzycznie.
Ponieważ był młodszym synem i duży majątek rodowy miał
odziedziczyć jego starszy brat Karol, pradziad Jan postanowił
poświęcić się muzyce. W latach czterdziestych XIX wieku, uczył się muzyki u prywatnych nauczycieli we
Lwowie i w Krakowie. Brał lekcje fortepianu i gry na organach oraz
na skrzypcach, Były to burzliwe i
niebezpieczne czasy.
Pradziad Jan Sierosławski z żona i córkami. Pierwsza z prawej u góry, moja Babcia Pelagia. |
W 1846
roku wybuchła Rewolucja Krakowska przeciwko Austriakom. Utworzony
Rząd Rzeczypospolitej Polski, ogłosił zniesienie różnic
klasowych, obiecywał ziemię dla bezrolnych, oraz zniesienie pańszczyzny, łącząc
niepodległość kraju z palącą kwestią chłopską. Planowane powstanie
ogólnonarodowe udaremniły aresztowania jego przywódców. Po klęsce
powstańców pod Gdowem 26. II. 1846r, i śmierci przywódcy
Rewolucji Edwarda Dembowskiego, (Czerwonego Kasztelanica) powstanie
zgasło.
W czasie rewolucji Austriacy nie wahali się z murów Wawelu
bombardować Krakowa, strzelając z dział do bezbronnej ludności
miasta. Aby storpedować działania powstańcze, władze austriackie w terenie J. von Wallerstern w Tarnowie i K. Bernd w Bochni, mieli znakomity pomysł na spacyfikowanie na terenie Galicji gniazd patriotyzmu w polskich dworach. Podburzyli
chłopów małopolskich przeciwko szlachcie, obiecując nagrody
pieniężne za głowy panów. Austriacy
doskonale wiedzieli, że dwory były ostoją polskości i narodowych
tradycji. Należało je póki czas zniszczyć, a myśl o
niepodległości wykorzenić. Wybuchła tzw. rabacja, powstanie chłopskie przeciwko szlachcie a przywódcą
chłopskim stał się Jakub Szela, gospodarz ze wsi Smarzowa w pow.
Jasło.
Edward Dembowski |
Pradziad Jan Sierosławski miał wówczas 16 lat
i przebywał w Krakowie, ucząc się muzyki organowej. Jego starszy brat Karol, studiował w Wiedniu.
Kiedy wybuchła
Rewolucja Krakowska, pradziad nie wziął w niej udziału, ze względu na młody
wiek. Zaniepokojony groźnymi wiadomościami o rebelii chłopskiej,
ryzykując życie, wybrał się w chłopskim przebraniu do rodzinnego
majątku, położonego w pobliżu Jasła. Wędrując piechotą, kryjąc się w dzień w obawie przed chłopskimi bandami i
nocując gdzieś w polu pod krzakiem, doszedł w końcu do swego
domu. Ale dużego białego dworu już nie było, nie było parku, ani sadu,
tylko dymiąc jeszcze czarne zgliszcza. O tym, co zobaczył w
ruinach rodzinnego domu, nigdy nikomu nie powiedział. Ale musiało
to być coś przeraźliwego, bo pradziad mając 16 lat, w jednej
chwili osiwiał. Jego bujne jasne włosy w sekundzie stały się
niemal białe.
Brat Jana, Karol Sierosławski z rodziną. |
Sam
wygrzebał w ziemi dół i pochował w nim to, co zostało z jego
ojca, matki i dwóch młodziutkich sióstr.
Rewolucja upadła, – cała Małopolska, aż po kresy wschodnie, tonęła we krwi.
Rewolucja upadła, – cała Małopolska, aż po kresy wschodnie, tonęła we krwi.
Duże
gromady chłopskie, pijane i żądne krwi, napadały na majątki
ziemskie, mordując w straszliwy sposób mężczyzn, kobiety i
dzieci, rabując i paląc dwory. Uzbrojeni w siekiery, widły kosy i
piły, rebelianci znęcali się w przerażający sposób nad swoimi
ofiarami, torturując je przed śmiercią, rozpiłowując między
dwiema deskami, lub przy pomocy piły. Mężczyznom wydzierano oczy i
ucinano języki, a potem bawiono się ich ściętymi głowami. Dzieci
wrzucano do płonących domów, kobiety masowo gwałcono i okrutnie
zabijano. Do austriackich urzędów, podjeżdżały chłopskie wozy,
załadowane uciętymi głowami pomordowanych ofiar. Jak na tym obrazie:"Rzeź galicyjska" Jana Lewickiego, lub "Rabacja chłopska". Lorentowicza.
Austriacy płacili
za każdą uciętą głowę! W czasie rabacji zginęły 3 tysiące szlachty polskiej, setki zabytkowych dworów
spłonęło, zniszczeniu uległo mnóstwo narodowych pamiątek. Lecz
sprawcy zbrodni pozostali bezkarni, gdyż wyręczyli zaborców,
topiąc powstanie we krwi.
Jak doszło do tak strasznej, bratobójczej rzezi?
Słynny poeta Kornel Ujejski w swoim "Horale" pisał: "Ależ o Panie, oni niewinni. Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz. Inni szatani byli tam czynni. O! rękę karaj, nie ślepy miecz!"
Małopolska w owym czasie była bardzo zacofania, a chłopi okrutnie wyzyskiwani i traktowanie gorzej niż zwierzęta. We wsiach panował głód, a chłopi żywieni nawet korą z drzew, pędzeni byli na pańskie pola, aby odrabiać pańszczyznę. Władze austriackie, z rozporządzenia cesarza Franciszka Józefa, ograniczyły pańszczyznę do 3 dni, a chłopom zezwolono na opuszczanie wsi, zapowiadając dalsze reformy. Toteż galicyjscy chłopi ubóstwiali cesarza, uważając go za swego obrońcę i opiekuna.
Polak, to był pan mieszkający we dworze, a chłop nie uważał się za Polaka, lecz za cesarskiego. Już w 1845 r. po wsiach galicyjskich, krążyli agitatorzy i szpicle austriaccy, mówiący chłopom, że:"panowie zbuntowali się przeciwko "cysarzowi", a pan "cysorz" pogniewał się na nich i nakazuje, żeby chłopi panów wyrżnęli, dwory spalili, a wtedy pan "cysorz" zniesie pańszczyznę i da chłopom wolność. To było dolewanie oliwy do ognia! Od Podhala do Przemyśl, chłopi dostali zadanie, aby bronić "dobrego "cysorza", przed złą szlachtą!"
Były ich setki. Szli pijani i przepełnieni nienawiścią. Wrzeszczeli i wyli, jak dzikie zwierzęta. Patrolowali gościńce i wsie, szukając "poloków" (szlachty polskiej) ludzi noszących kontusz, czy surdut, który można zrabować. Nocami wokół wsi stały uzbrojone chłopskie warty, czekając na powstańców krakowskich, idących na miejsce zbiórki. Takie oddziały z polecenia władz austriackich, natychmiast atakowali, a głowy zabitych zanosili na posterunki. Śpiewali szyderczo:
"Wygrali, wygrali ci nasi panowie
Wygrali ojczyznę cepami po głowie.
Na gardziołku "siendę", flaków "wydobendę".
Na miejscu ślachcica, sam ślachcicem bendę"
W ciągu kilku dni, między 18 a 24 lutego, chłopskie bandy zaatakowały kilkaset dworów, a w okolicach Tarnowa, Jasła, Mielca, Dębicy i Sącza, zamordowali około dwa tysiące osób. Zabijano w wymyślny sposób, stosując tortury, nabijając na widły, ćwiartując i bijąc cepami. Mordowali także księży, dopóki nie zwrócono im uwagi, że nie będzie miał kto odprawiać mszy, kiedy w niedzielę pójdą na nabożeństwo, wystrojeni w splamione krwią, zrabowane kontusze i surduty, a kobiety w suknie pań z dworu. Złapanych, rannych lub zabitych, chłopi dostarczali do austriackich urządów, gdzie płacono im 10 florenów za zabitego, 8 za rannego, 5 za zdrowego. Ponieważ więcej płacono za zabitego, chłopi mordowali jeńców, ucinając im głowy, żeby lepiej zarobić.
Rzeź trwała od 19 lutego do końca marca 1846 r. Była to najkrwawsza zbrodnia w okresie zaborów.
O galicyjskiej rabacji pisali wielcy poeci: K. Ujejski, w Horale - "Z dymem pożarów." S.Wyspiański w "Weselu" wspomniał o krwawym Jakubie Szeli w postaci "Upiora". S. Żeromski w książce "Wierna rzeka" jednym z bohaterów czyni Huberta Olbromskiego, komisarza Rządu Narodowego, będącego synem Rafała Olbromskiego z "Popiołów". Opowiada on, że jego ojca, bohatera wojen napoleońskich, chłopi piłą przerżnęli. W "Wiernej rzece" Hubert Olbromski ginie, zarąbany przez carskich sołdatów. Opisując jego śmierć, Żeromski dokładnie obrazuje śmierć legendarnego powstańca styczniowego płk. Dionizego Czachowskiego. W większości postań chłopi polscy stali po stronie zaborców. To było przekleństwo naszej historii. Ofiary rabacji chłopskiej pochowane są na cmentarzu w Tarnowie i w wielu innych miejscach Małopolski, a pamięć o tej Kainowej zbrodni, pomimo upływu lat, jest w tamtejszych wsiach jeszcze żywa.
Czy 174 lata po rzezi galicyjskiej przestaliśmy się wzajemnie nienawidzić? Niech czytelnik sam na to pytanie odpowie.
Rabacja chłopska J. Lorentowicza. |
Jak doszło do tak strasznej, bratobójczej rzezi?
Słynny poeta Kornel Ujejski w swoim "Horale" pisał: "Ależ o Panie, oni niewinni. Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz. Inni szatani byli tam czynni. O! rękę karaj, nie ślepy miecz!"
Małopolska w owym czasie była bardzo zacofania, a chłopi okrutnie wyzyskiwani i traktowanie gorzej niż zwierzęta. We wsiach panował głód, a chłopi żywieni nawet korą z drzew, pędzeni byli na pańskie pola, aby odrabiać pańszczyznę. Władze austriackie, z rozporządzenia cesarza Franciszka Józefa, ograniczyły pańszczyznę do 3 dni, a chłopom zezwolono na opuszczanie wsi, zapowiadając dalsze reformy. Toteż galicyjscy chłopi ubóstwiali cesarza, uważając go za swego obrońcę i opiekuna.
Polak, to był pan mieszkający we dworze, a chłop nie uważał się za Polaka, lecz za cesarskiego. Już w 1845 r. po wsiach galicyjskich, krążyli agitatorzy i szpicle austriaccy, mówiący chłopom, że:"panowie zbuntowali się przeciwko "cysarzowi", a pan "cysorz" pogniewał się na nich i nakazuje, żeby chłopi panów wyrżnęli, dwory spalili, a wtedy pan "cysorz" zniesie pańszczyznę i da chłopom wolność. To było dolewanie oliwy do ognia! Od Podhala do Przemyśl, chłopi dostali zadanie, aby bronić "dobrego "cysorza", przed złą szlachtą!"
Były ich setki. Szli pijani i przepełnieni nienawiścią. Wrzeszczeli i wyli, jak dzikie zwierzęta. Patrolowali gościńce i wsie, szukając "poloków" (szlachty polskiej) ludzi noszących kontusz, czy surdut, który można zrabować. Nocami wokół wsi stały uzbrojone chłopskie warty, czekając na powstańców krakowskich, idących na miejsce zbiórki. Takie oddziały z polecenia władz austriackich, natychmiast atakowali, a głowy zabitych zanosili na posterunki. Śpiewali szyderczo:
"Wygrali, wygrali ci nasi panowie
Wygrali ojczyznę cepami po głowie.
Na gardziołku "siendę", flaków "wydobendę".
Na miejscu ślachcica, sam ślachcicem bendę"
W ciągu kilku dni, między 18 a 24 lutego, chłopskie bandy zaatakowały kilkaset dworów, a w okolicach Tarnowa, Jasła, Mielca, Dębicy i Sącza, zamordowali około dwa tysiące osób. Zabijano w wymyślny sposób, stosując tortury, nabijając na widły, ćwiartując i bijąc cepami. Mordowali także księży, dopóki nie zwrócono im uwagi, że nie będzie miał kto odprawiać mszy, kiedy w niedzielę pójdą na nabożeństwo, wystrojeni w splamione krwią, zrabowane kontusze i surduty, a kobiety w suknie pań z dworu. Złapanych, rannych lub zabitych, chłopi dostarczali do austriackich urządów, gdzie płacono im 10 florenów za zabitego, 8 za rannego, 5 za zdrowego. Ponieważ więcej płacono za zabitego, chłopi mordowali jeńców, ucinając im głowy, żeby lepiej zarobić.
Rzeź trwała od 19 lutego do końca marca 1846 r. Była to najkrwawsza zbrodnia w okresie zaborów.
Mogiła zbiorowa ofiar rabacji |
Czy 174 lata po rzezi galicyjskiej przestaliśmy się wzajemnie nienawidzić? Niech czytelnik sam na to pytanie odpowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz